Reklama

Siły zbrojne

Próba napalmu. Szkolenie kawalerzystów ze Świętoszowa

Fot. kpt. Katarzyna Sawicka
Fot. kpt. Katarzyna Sawicka

Żołnierze ze Świętoszowa walczyli ze strachem oraz swoimi słabościami podczas pokonywania toru napalmowego.

Przez dwa dni, w Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu szkolili się kawalerzyści ze Świętoszowa. 19 lutego wrocławską jednostkę odwiedzili żołnierze z dywizjonu przeciwlotniczego i kompanii rozpoznawczej 10. Brygady Kawalerii Pancernej (10BKPanc). Dzień później zajęcia z obrony przed środkami zapalającymi realizowali artylerzyści z pancernej brygady. Relację z próby przekazała kpt. Katarzyna Sawicka.

image

Nad prawidłowym przebiegiem szkolenia, oprócz kierowników zajęć, czuwał także Szef Wojsk Chemicznych brygady, major Michał Stańczyk oraz Oficer Wojsk Chemicznych, kapitan Anna Jagielnicka. Ponadto szkolenie zabezpieczali instruktorzy Obrony Przed Bronią Masowego Rażenia (OPBMR)  ze wszystkich poddziałów 10BKPanc, którzy odpowiadali za zorganizowanie punktów nauczania.

image
Fot. kpt. Katarzyna Sawicka

Warto zaznaczyć, że na zajęciach pojawił się element współpracy oraz integracji z sojusznikami zza oceanu. Wyznaczeni żołnierze amerykańscy, którzy stacjonują obecnie w Świętoszowie, również uczestniczyli w szkoleniu.

Zajęcia przebiegały w taki sam sposób zarówno w pierwszym, jak i w drugim dniu. Po udzieleniu szczegółowego instruktażu oraz zapoznaniu żołnierzy z warunkami bezpieczeństwa, zajęcia mogły się rozpocząć. W pierwszej kolejności omówiono teorię z zakresu obrony przed środkami zapalającymi, po czym szkoleni przystąpili do realizacji praktycznych czynności na punktach nauczania. Obecni na zajęciach zostali podzieleni na trzy grupy. Na każdym z punków czekało na nich inne zagadnienie. Żołnierze uczyli się gasić płonące elementy fortyfikacji polowych, udzielać pomocy w przypadku zapalenia się umundurowania oraz reagować prawidłowo w przypadku zapalenia się pancerza pojazdu, którym się przemieszczają.

image
Fot. kpt. Katarzyna Sawicka

Ostatnim i zdecydowanie budzącym najwięcej emocji punktem podczas zajęć było praktyczne pokonywanie toru napalmowego. Około dwustu metrów płaskiego terenu, na którym znajduje się kilka zbudowanych przeszkód, to niby nie dużo, jednak gdy dodać do tego pełne oporządzenie, broń, założoną maskę przeciwgazową oraz wszędzie obecny ogień i kłęby dymu, zmienia to całkowicie postać rzeczy. Żołnierzy czekało nie lada wyzwanie. W specjalnych metalowych rynnach i pojemnikach, w zagłębieniach oraz w wyznaczonych elementach  obok każdej przeszkody podpalono napalm. Czarny dym ograniczał widoczność, a bardzo wysoka temperatura była odczuwalna przy każdym kroku, podskoku, czy w trakcie przechodzenia po zawieszonej linie, która  zdaniem żołnierzy była zdecydowanie najtrudniejszych elementem całego toru.

image
Fot. kpt. Katarzyna Sawicka

Podczas zajęć, oprócz przekazania żołnierzom niezbędnej wiedzy z zakresu obrony i postępowania z środkami zapalającymi, sprawdzano także odporność psychofizyczną szkolonych. Tor napalmowy pokonywał każdy. Żołnierze z całą pewnością jeszcze długo będą wspominać te „gorące” zajęcia.

Reklama

Komentarze (6)

  1. jojo

    Służąc w tak przeklinanym LWP takie szkolenia były na porządku dziennym. Poligon w Wędrzynie potrafił cały płonąc od napalmu i to było szkolenie a teraz trochę w rynnach i wielkie widowisko na cały kraj. A szkolenie z bojowych środków trujących to gdzie? Kiedyś szkolono z pokonywania takiech terenów skazonych i działania w OP1. Teraz to zalatywałoby na aferę. Nie ma czym się szczycić

    1. NN

      Masz rację ,praktycznie byli to żołnierze ze zwykłego poboru "którzy dawali rade " . Niejeden "pobór ' był taki ze można z nimi było iść na każdą wojnę. A teraz ...

  2. as

    Mięso armatnie najwyższej jakości. Tylko to produkujemy. Przepraszam, jeszcze holowniki i artylerię, jak nam ktoś podwozia zrobi.

  3. kimeR

    Taka ekstremalna sytuacja w konfliktach wojennych wystapuje napewno rzadko,przekroczenie dystansu z pomoca horyzontalnej liny i ogien...ale niewiadomo jak mosty beda zniszczone,..nacisk powinien byc na ubranie z wysokim procentem nylonu i aramidowi, niski ciezar plyt balistycznych, helm,buty,karabin...wtej sytuacj ten zolnierz ma dodatkowa wage wyposazenia helm2kg karabin4kg buty1kg mundur1kg maska1kg kamizelkatorba 1kg, plyty balistyczne? 2 x 3kg..trzeba sobie wyobrazic zamiast karabinu szturmowego jakis mg-ckm12kg i to przez 30metrow, bez dodatkowego zabespieczenia...puh

  4. Skoczek224

    Moim zdaniem CAŁA ARMIA powinna umieć walczyć w mieście, prowadzić działania nie regularne i skrycie się przemieszczać. Problem stanowi mentalność wyższej kadry sztabu generalnego lawirującej między rzeczywistością a wspomnieniami bitwy z pod Lenino.

  5. kuba18

    Piszemy nadal: "instruktaż". Miałem z tym kłopot w szkole, bo myślałem, że pisze się jak "stolarz", aliści Pani powiedziała, że to słowo obcego pochodzenia. Z powodu kłopotów z "u" i "ó" wolałem pisać "kokoszka" zamiast "kura".

  6. Bob

    Pamiętam jak przechodziłem taki tor jeszcze w LWP na poligonie (jako pchor). Dla zwiększenia realizmu rzucano świece dymne przed bunkry żeby było zadymione. Faktycznie mimo że to były rynny z napalmem to gorąc, poczucie zagubienia i bardzo słaba widoczność tworzyły "niezapomniane " wrażenia. W dzisiejszych realiach W to byłaby chyba norma.

Reklama