Reklama

Geopolityka

Polska i Niemcy na kursie kolizyjnym bezpieczeństwa. "Berlin niechętny wzmacnianiu wojsk USA"

Fot. White House Photo/ Shealah Craighead
Fot. White House Photo/ Shealah Craighead

Polska zabiega o wzmocnienie obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych. Na te działania sceptycznie patrzą jednak niektóre państwa z zachodu kontynentu, zwłaszcza Niemcy, obawiające się zaostrzenia relacji z Rosją i utrzymujące z Moskwą szczególne stosunki gospodarcze.

Podczas niedawnej uroczystości wręczenia nagrody Karola Wielkiego prezydentowi Francji (10 maja w Akwizgranie) wygłaszająca laudację Angela Merkel wypowiedziała zdecydowaną i stanowczą opinię, iż Europa nie może już liczyć na Waszyngton i musi sprawy swojego bezpieczeństwa i obrony wziąć we własne ręce. Było to powtórzenie słów wypowiedzianych przez nią samą w maju 2017 roku po zakończeniu szczytu NATO oraz spotkania G-7, jednak tym razem z większą stanowczością i siłą. Zwłaszcza, że rok temu były one raczej projekcją obaw i miały charakter prognozy, w oparciu o zapowiedzi rozpoczynającego swoją kadencję nowego prezydenta USA Donalda Trumpa. Tymczasem najnowsza wypowiedź wyraża ocenę polityki zagranicznej USA oraz relacji transatlantyckich na podstawie realnych wydarzeń, jakie w minionym roku miały miejsce.

Stanowi wyraz rozczarowania i krytyki wobec celów i metod stosowanych przed administrację amerykańską, szczególnie w ostatnich tygodniach (przeniesienie ambasady USA do Jerozolimy, wypowiedzenie porozumienia z Iranem, dążenie do wojny handlowej z UE), oraz obrazuje sceptycyzm co do pozytywnego zaangażowania USA w rozwiązywanie problemów bezpieczeństwa na kontynencie europejskim. Słowa Angeli Merkel należy jednocześnie rozumieć jako zapowiedź zmian w polityce obronnej UE oraz kierunkach, formach i celach polityki UE w relacjach z USA w tym obszarze. Wszystko wskazuje na to, że ostatnie decyzje Donalda Trumpa wobec Bliskiego Wschodu, podjęte z pominięciem opinii Francji i Niemiec, zmobilizowały przywódców tych państw do uruchomienia pilnych działań ukierunkowanych na realizację zapisów Globalnej Strategii UE z 2016 roku oraz niedawnej decyzji Rady EU (listopad 2017) ws. uruchomienia stałej współpracy strukturalnej w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony PESCO. Ich głównym założeniem i celem jest budowa strategicznej samodzielności obronnej EU.

image
Fot. bundeskanzlerin.de

Okoliczności, w jakich dochodzi do krystalizowania się założeń nowej polityki obronnej UE, rodzą obawy, że idea pomyślana pierwotnie jako komplementarna do NATO może nabrać w efekcie kształtów, które nadadzą jej postać alternatywy, konkurencji wobec Sojuszu. Konsekwencją takiego scenariusza byłoby nie wzmocnienie bezpieczeństwa UE a jego osłabienie, równocześnie z ograniczeniem skuteczności i spoistości NATO. Jedną z jego pierwszych ofiar mogłyby się stać plany wzmocnienia stałej obecności USA na terenie Polski. Władze Polski oraz innych państw członkowskich NATO z naszego regionu konsekwentnie zabiegają o dalsze wzmocnienie flanki wschodniej Sojuszu, m.in. poprzez rozbudowę jego struktur militarnych na tym terenie. Sygnały płynące z Waszyngtonu wskazują na zainteresowanie obecnej administracji amerykańskiej realizacją tego kierunku działań. Europejscy członkowie NATO, zwłaszcza z zachodu kontynentu, nie są tak jednoznaczni w poparciu tego pomysłu.

Dużą ostrożnością wykazuje się zwłaszcza Berlin, który obawia się zbyt daleko idącego zaostrzenia napięcia w relacjach z Rosją. Niemcy zdają sobie sprawę z zagrożeń wynikających z agresywnej polityki Moskwy wobec państw UE i NATO, jednak m.in. z uwagi na ścisłe związki gospodarcze z Rosją oraz obawy przed zbytnią ingerencją USA w Europie, opowiadają się za rozwiązaniami zdecydowanie mniej konfrontacyjnymi, za jakie uznają wzmocnienie stałej obecności NATO w regionie.  Niebagatelne znaczenie w tym kontekście ma także kompleks zagadnień związanych z budową gazociągu Nord Stream 2. Rząd Angeli Merkel znajduje się bowiem pod olbrzymią presją zaangażowanych w projekt środowisk politycznych i gospodarczych, które oczekują nie tylko ochrony ich interesów i wyciszenia w tym celu konfliktów z Rosją, ale wręcz reorientacji polityki gospodarczej, także na poziomie europejskim, w tym zniesienia sankcji nałożonych po zajęciu Krymu w 2014 roku. Rząd w Berlinie, znacząco uzależniony od poparcia tych środowisk, dysponuje zatem dość ograniczonym polem manewru.

Należy mieć także na uwadze, iż zagadnienia dotyczące wzmacniania stałej obecności NATO na wschodniej flance, a także rozbudowy potencjału militarnego zgodnie z żądaniami stawianymi przez Donalda Trumpa wywołują gorące spory wewnątrz niemieckiej klasy politycznej, a linie podziału biegną nie tylko pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami, ale także wewnątrz nich, dzieląc również rządzącą koalicję, wyłonioną po wielu miesiącach żmudnych negocjacji. Wsparcie dążeń polskich władz przez rząd Angeli Merkel nie wydaje się więc realne.

Tym bardziej, że niechęć Berlina wobec wzmacniania i poszerzania amerykańskiej obecności na flance wschodniej NATO zyskała nowe uzasadnienie oraz impuls do działania. Do tradycyjnego argumentu o unikaniu antagonizowania Rosji tym razem dołączył zdecydowany opór przed pogłębianiem, i tak już znacznego, uzależnienia w sferze bezpieczeństwa od nieprzewidywalnych Amerykanów. Donald Trump swymi ostatnimi posunięciami na arenie międzynarodowej udowodnił, że jedną arbitralną decyzją może zmienić porządek w dowolnym regionie budowany mozolnie przez wielu aktorów. Prowadzi to do wniosku, że stać go zarówno na kontynuację rozbudowy obecności wojsk USA, jak również na odwrót od dotychczasowej polityki wobec regionu. Jednocześnie dla wszystkich jest oczywiste, iż bez udziału wojsk USA dalsze wzmocnienie wschodniej flanki jest niemożliwe.

Budowa stabilnego systemu bezpieczeństwa nie może jednak odbywać się w sytuacji pogłębiającej się niepewności co do intencji i zamiarów głównego partnera, stanowiącego filar budowanej konstrukcji. Ostatnie wypowiedzi Merkel, ale także Macrona czy Donalda Tuska, dają sumpt do przewidywań, że Berlin wspólnie z Paryżem będą w zaistniałej sytuacji z jednej strony skupiać uwagę i wysiłki na budowie mechanizmów i struktur mających zapewnić strategiczną autonomię obronną UE (głównie w sferze  politycznej i gospodarczej) a z drugiej lobbować w NATO za zachowaniem status quo na wschodniej flance i konsolidacją obecnych rozwiązań. Pomimo dość mocnych słów jakie padły z ust kanclerz Niemiec, nie należy się spodziewać otwartej konfrontacji z USA, jednak realny wydaje się zdecydowany opór przed zwiększaniem aktywności Sojuszu na wschodzie Europy, jak również podjęcie kroków zmierzających do powstrzymania jego przebudowy na zasadach dyktowanych przez Donalda Trumpa. Wyrazem tego może być zapowiedź jednego z ministrów rządu Merkel redukcji wydatków na obronność. Bez poparcia głównych graczy europejskich NATO wzmocnienie obecności na wschodzie nie będzie możliwe.

Zablokowanie planów rozbudowy obecności militarnej Paktu na wschodzie nie będzie ze strony Niemiec wymagało specjalnych zabiegów, zwłaszcza na zachodzie Europy. W większości państw dominuje przekonanie, że dotychczasowe działania sojuszu są już i tak znaczące i w dużym stopniu angażujące ich zasoby. Nie będzie to wymagało ze strony Niemiec szczególnych zabiegów, czy nacisków na partnerów, np. przy udziale służb specjalnych, czy też działań lobbingowych. Największe kraje europejskie (Niemcy, Francja, Włochy czy Hiszpania) pogrążone są w konfliktach wewnętrznych, w których aktywnymi graczami są środowiska prezentujące poglądy pacyfistyczne i antysystemowe, a przy tym prorosyjskie. Sam Waszyngton kolejnymi działaniami wzmacnia sentymenty antyamerykańskie oraz niechęć wobec dalszego uzależniania się od niego. W tej sytuacji promowanie koncepcji wzmacniania stałej obecności wojsk USA na wschodnich rubieżach Sojuszu raczej nie spotka się z pozytywną reakcją w społeczeństwach europejskich. Nie należy się spodziewać, aby Niemcy czy inni europejscy członkowie NATO niechętni tym planom aktywnie podsycali sprzeciw opinii publicznej. Realne natomiast wydaje się, że na tych sentymentach będzie grał aparat wywiadowczy Rosji, dążąc do pogłębienia podziałów i konfliktów społecznych i politycznych w UE i NATO.

Ostatnie działania administracji Donalda Trumpa, dowodzące jego braku zainteresowania  istnieniem silnej i samodzielnej UE, mobilizują dodatkowo zwolenników koncepcji zakładających dążenie do strategicznej niezależności UE w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony, na czele których stoją dzisiaj przywódcy Niemiec i Francji. Jakkolwiek podnoszone przez nich argumenty mają głębokie uzasadnienie, to jednak proponowane sposoby na przełamanie negatywnych tendencji i stawienie czoła wyzwaniom, nie budzą nadmiernego zaufania, zwłaszcza w kontekście dotychczasowych doświadczeń.  

Zasadniczym problemem pozostaje fakt, że główni promotorzy koncepcji uniezależnienia się od USA cechują się niską skłonnością do inwestowania w rozbudowę swoich zdolności obronnych oraz małym poparciem społecznym dla wydatków na obronność i angażowanie się w aktywne działania militarne. Społeczeństwa tych państw cechują się daleko posuniętym pacyfizmem i niechęcią do rozwiązań siłowych w relacjach międzynarodowych. W efekcie siły zbrojne tych państw w wielu przypadkach są niedoinwestowane, zaniedbane i przestarzałe, a ich zdolność bojowa pozostawia wiele do życzenia (vide Niemcy). Towarzyszy temu tradycyjne daleko posunięte uzależnienie od amerykańskiej pomocy militarnej. Dużą rezerwę do tych pomysłów wykazują zwłaszcza państwa członkowskie NATO z Europy Środkowej i Wschodniej, które w większości  upatrują poprawy bezpieczeństwa europejskiego poprzez zwiększenie militarnego zaangażowania amerykańskiego na wschodniej flance Sojuszu. Powodem nieufności tych państw do rozwiązań lansowanych przez Niemcy i Francję jest mało stanowcza i jednoznaczna postawa tych państw wobec agresywnych zachowań Moskwy oraz silne związki gospodarcze tych państw z Rosją.

Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że pomimo demonstrowanych przez Niemcy dążeń do strategicznej autonomii UE i uniezależnienia się od USA, realizacja tej koncepcji nie wydaje się nadmiernie realna. Nie należy wprawdzie wykluczyć możliwości pogłębienia się kryzysu w relacjach z USA, jednak w dłuższej perspektywie ostatecznie sprawy się unormują. Prawdopodobieństwo budowy europejskiego odrębnego systemu obronnego nie jest wysokie, jednak realne jest podjęcie zaawansowanych prac w tym kierunku, których niemal pewnym efektem w krótkiej perspektywie będzie wyhamowanie rozwoju planów wzmocnienia stałej obecności Sojuszu na Wschodzie. Scenariuszem optymalnym byłoby w tej sytuacji zachowanie status quo. Będzie to wymagało jednak dużej finezji ze strony władz Polski oraz bliskiej współpracy z partnerami regionalnymi.

Należy jednak mieć na uwadze także inne scenariusze, przede wszystkim  taki, w którym determinacja państw dążących do uniezależnienia się od USA, na czele z Niemcami, doprowadzi do budowy struktur alternatywnych wobec NATO. Jakkolwiek z perspektywy Polski takie rozwiązanie nie wydaje się pożądane, to należy podjąć wszelkie wysiłki, aby nie znaleźć się poza nim, a wręcz przeciwnie, zapewnić sobie wpływ na jego konstrukcję. Tylko wówczas możliwe będzie zapewnienie jego ukierunkowania na wschód.

Scenariuszem skrajnie przeciwstawnym byłoby znaczące wzmocnienie stałego zaangażowania całego NATO, na czele z USA, na wschodniej flance. Na dzisiaj wydaje się, że taki nagły zwrot może zaistnieć jedynie w sytuacji podjęcia agresywnych działań przez Rosję wobec któregoś z państw członkowskich w tym regionie.

Warto rozważyć także wariant, w którym Waszyngton podejmie decyzję o rozmieszczeniu swoich wojsk na terenie Polski bez oglądania się na stanowisko sojuszników, w tym Niemiec. Jakkolwiek nie wydaje się on zbyt prawdopodobny (zwłaszcza w krótkiej perspektywie), to jednak nie należy całkiem go odrzucać, wziąwszy pod uwagę nadzwyczajną "samodzielność" obecnego prezydenta oraz "wojownicze" nastroje panujące w Kongresie USA. Nie ulega wątpliwości, że zarówno Niemcy jak i Francja byłyby takiemu rozwojowi sytuacji przeciwne i podejmowałyby aktywne działania, zmierzające do jego zablokowania. Mając jednak w pamięci nieskuteczność ich zabiegów mających zapobiec wypowiedzeniu układu z Iranem, można założyć, że tym razem mogłyby również nie przynieść efektu. Dlatego też bardziej prawdopodobne wydaje się, iż przywódcy tych krajów pomni niedawnych doświadczeń, ostatecznie, po pierwszych nieudanych próbach blokowania, zdecydowaliby się raczej przyłączyć się do inicjatywy USA, zabiegając o maksymalne złagodzenie jej finalnej wersji.

Polska powinna uważnie przyglądać się rozwojowi PESCO i szerzej inicjatyw promowanych przez Niemcy, ukierunkowanych na budowę strategicznej autonomii obronnej UE. Jednocześnie konieczne jest aktywne i sprawcze uczestnictwo w głównych procesach decyzyjnych dotyczących tych inicjatyw, zapewniające Polsce wpływ na cele i kierunki ich rozwoju, tak aby zagwarantować ich komplementarność z NATO. Uczestnictwo w głównym nurcie prac pozwoli także budować świadomość konieczności stałej wzmocnionej obecności wojsk sojuszniczych na wschodniej flance oraz utrwalać przekonanie, że zagrożenie ze wschodu odnosi się do całej Europy i w jego powstrzymaniu powinni uczestniczyć wszyscy członkowie Sojuszu. Warunkiem skuteczności tego typu zabiegów będzie jednak realne zainteresowanie oraz aktywność i zaangażowanie w neutralizowaniu zagrożeń z innych kierunków, istotnych dla partnerów spoza regionu.

Reklama

Komentarze (47)

  1. Lewkon

    Siedząc na ławce szkolnej w RFN 25 lat temu w naszej klasie 40% uczniów pochodziło z urodzenia nie z Niemiec. Było nas trzech Polaków, dwóch Turków jedna osoba z DDR jedna z Iranu i dwóch z Włoch. Wtedy były to czasy gdzie Borys Jelzin i Helmut Kohl prawie regularnie spotykali się zdala od kamer reporterów wspólnie w Saunie. Wtedy przedewszystkim Polska była otwarcie zaniepokojona ale tez inni wygłaszali swoje obawy co Rosja i Niemcy tam ustalają. Bo jasne było jedno. Napewno nie chodzili i spotykali się tam z powodów rekreacyjnych. Z tych spotkań wynikło porozumienie o powrót tak zwanych Wołga Deutschen zaprowadzić do Heimat. Pamietam dokładnie jak pierwsi Rosjanie pojawili się w szkole. Nagle było ich pełno dosłownie wszędzie. Język rosyjski był tak częsty w szkołach, pracy i na ulicy jak ma to dzisiaj miejsce z Polskim Językiem w Londynie. Rosja i Niemcy maja swoje własne plany co do Europy co do tego nie ma żadnego złudzenia a kto nie ma złej pamięci i śledzi uważnie wydarzenia polityczne przez kilkanaście ostatnich lat (trzeźwo!!!) i ma choć trochę inteligencji jest sobie tego świadomy. Transfer społeczeństwa Niemieckiego z terenów Rosji do Heimat było rownocześnie niewiarygodną okazja masowej indoktrynacji Niemiec przez swoją agenturę. Wszyscy z nich otrzymali specjalne transze kredytowe a urzędy pracy pracowały na całych obrotach aby każdy z nich miał dobre zatrudnienie. W ciagu kilku lat mieli już pieniądze na budowę pięknego domu. Itd. W społeczeństwie wielu z nich doszło dosyć wysoko i teraz maja wpływy. My mamy problem z agentura Rosyjska? Niemcy maja o wiele gorzej.

    1. Andreas

      Dobry wieczor, to nie Rosjanie, Wolga Deutsche, to etniczni Niemcy. Maja prawo powrotu do swojej Ojczyzny. Tu widza swoje miejsce. Pojechali tam za chlebem, teraz wracaja. Nacierpieli sie tam az za wiele. Kazdy z nich nie dostal wiecej, niz my ze Slaska. Jedna roznica. Oni, solidarni, budowali dom po domu, pomagajac sobie wzajemnie. Slazacy tez sobie pomagali. Wyjatek. U Poltoniow juz tego nie bylo. Nie pisz bzdur.

  2. Kaszlak

    Witam. Ciekawy artykuł i sam temat, jak widać po wpisach, intrygujący. Na przestrzeni dziejów różnie się losy państw naszych i ich wzajemne stosunki układały. Jak mówią, historia lubi się powtarzać, tyle, że w różnych warunkach i wariacjach. Różnice i podobieństwa tychże wariacji mogą spowodować właśnie dyskusje: było tak i tak, nie! bo było inaczej... Istotne będzie przejrzenie schematu, odczytanie gry, posiadanie i użycie odpowiednich narzędzi... Trochę jak w futbolu. Idzie nam jak idzie, raz lepiej, raz gorzej, czy panowie się zgodzą, że raczej taka średniawka? Albo ciutkę poniżej? Potrzeba dobrych piłkarzy, trenera, zaplecza, taktyki i porwanej publiki. I cel. Taktyka będzie się zmieniać zależnie od możliwości graczy, trenera itd. Cel będzie ten sam. Jaki jest cel Polski? Jaka chce być? Jaka jest przyszłość swiata? Europy? Nam nie zależy na wielkim przetasowaniu, globalnym konflikcie, nie powinno, gdyż z niego wyjdziemy na kolanach, i na smyczy. O ile wyjdziemy... Zatem nasze miejsce jest w europie. Rola europy, UE, zwiększa się, dzięki temu że jest zjednoczona. Zjednoczona ideałami demokracji, drogimi także USA. Czy silna UE to zagrożenie dla USA? Czy w po wojnie z Chinami (handlowej, czy militarnej) UE jest następna? Unia UE i USA daje tej drugiej przewagę nad resztą świata, a tacy gracze jak Indie, czy Rosja nie będą długo się jeszcze liczyć (ekonomicznie). Jacy są gracze po stronie polskiej? Geniusze to nie są (czas pokaże;))), ale chyba aż tak źle też nie jest... podam tu przykład wizyty Trumpka w Polsce. Zaraz po wygraniu wyborów, a także i w czasie kampanii wyborczej w stanach, to Trump był wyśmiewany a cały świat był oburzony jego postępowaniem. Oburzenie to zaowocowało oporami społeczeństw zachodu, głównie WB, przed wizytą prezydenta US. Zdziwiłem się gdy Polacy przyjęli Trumpa z honorami i godnością, przypominając co chwila o wzajemnej miłości. Moje zdziwienie nie miało równych, gdy zobaczyłem odpowiedź US. Filmik na stronie ambasady US o Polsce - imponujący. Zachowanie prezydenta - równie imponujace: przeczytał z kartki od a do z, nie mówił nic \"z głowy\", bo właśnie wtedy pie...y największe bzdury, ogólnie poszło bardzo gładko. Jeszcze przyjdzie nam oceniać wyniki naszego podlizywania się, jedno muszę przyznać, US pokazało że traktuje nas poważnie. Czy tylko taki miał być przekaz? Czy to tylko show dla polskich polityków na zamydlenie oczu? Wracając do miejsca Polski. Unia europejska powstała także po to by skończyć z ciągłymi wojnami na kontynencie, by przy jednym stole posadzić najważniejszych graczy WB, Niemcy, Francję, Włochy, Hiszpanię. Armie krajów członkowskich z założenia będą słabe, bez zagrożeń zewnętrznych, gdyż popęd do konfliktu zbrojnego z bratnimi krajami też będzie niski. Ale bez własnej armii i pod kontrolą USA, siła samej UE jest ograniczona. I tu pojawia się pytanie: gdzie i kiedy powstała idea armii UE? Bo to właśnie wydaje się być dużym wyzwaniem dla balansu sił w europie. Niemcy? Czy mają już aspiracje do prawdziwego przewodnictwa w europie? Silną i zbrojną ręką? Czy inne kraje są na to gotowe? Wydają się podchodzić do tego baaardzo ostrożnie, by nie wystraszyć swoich obywateli i tych w innych krajach. Stąd pomysł armii UE. Pod jej przykrywką mogą odbydować potęgę militarną. Trzeba pamiętać, że byli po wojnie pod kuratelą USA po to by ujarzmić ich militarne zapędy, i po to by przeciwstawić się Rosji oczywiście. Mówią tu niektórzy, że Niemcy nie łożą ma wojsko dużo. A te projekty PESCO? Zrzuci się cała Unia... Pomysły, technologie na rzecz nowych produktów. Tylko ile takich nowych czołgów, samolotów, statków będą mogli kupić Niemcy, a ile taka np. Polska czy Rumunia? Ok. Teraz Rosja. Oczywiste jest tutaj, że powstanie armii UE to szansa dla Rosji na rozbicie NATO. Przez konflikt interesów NATO-UE lub jako wynik osłabienia zależności od USA. Proste. Tutaj celem jest Ameryka. To ona stoi na przeszkodzie Rosji, nie tylko w europie ale i na świecie. Dlatego będą wspierać Niemcy w ich dążeniach, a gdyby ci byli nieśmiali, to podsycą ich fantazje. Przy okazji wykreują się na przyjaciela. Rosji ta przyjaźń jest bardzo potrzebna. Ze względu na przyszłość nowego szlaku jedwabnego przy którym chcą mieć jak najwiecej do czynienia (czytaj: kosić zyski z pośrednictwa, nie inwestycje;)) Stąd Rosji potrzebna jest europa żywa, chętna do kupowania. A podboje? To kraje satelickie, jak np. Ukraina. A może gdzieś dalej, BW, Afryka? Polska w tym wszystkim? Możemy żyć z tego bycia pośrodku. Możemy się wypiąć na Ukrainę, Bałtów, Gruzję i innych. Możemy. Ale nie mamy siły przebicia jeżeli chodzi o biznesy z Rosją i to my będziemy wypinać poślady, niestety. Nie jesteśmy tak silni by Rosja liczyła się z nami, nie mówię tu o straszeniu ich ale o zwykłym respekcie. Tutaj z pomocą przyszła... sama Rosja. Napaść na Ukrainę zamknęła im wiele drzwi, a nam otworzyła kilka. Przy odrobinie płaczu, możemy dozbroić się. Wykorzystujemy narrację \"agresywnej Rosji\" do budowy własnego potencjału militarnego. I pomagamy jednocześnie USA utrzymać potrzebę istnienia NATO w Europie. Ciężko będzie ściągnąć jednak dywizję US do Polski ze względu na to, że a) będzie to bardzo nie na rękę Rosji i za tym w Niemczech i nie tylko będzie lobbować + głośny sprzeciw, itd. b) USA nic nie zyska wobec Niemiec na takim ruchu, wysuwając swoje jednostki ma przedpole, broniąc Niemiec jeszcze dalej od ich granic. Celem jest dla Polski ukończenie Baltic Pipe, bo to może właśnie pomóc unormować stosunki z Rosją. Chcesz pogodzić dzieci to zabierz im zabawkę o którą się kłócą;) powinniśmy walczyć też o NATO i o armię UE, wpisaną całkowicie w struktury NATO. Stąd musimy uczestniczyć w jej tworzeniu i niwelować próby wyodrębnienia armii Europy z NATO. Zjednoczona Europa, silne i jednogłośne NATO to gwarancje zdrowej i niepodległej Polski. Pozdrawiam, Radek.

  3. ZZZ

    Tylko dzisiaj spłonęły w Polsce dwa wysypiska odpadów. Jeszcze trochę i cały nasz kraj pójdzie z dymem. Ale co tam, ważne że wstaliśmy z kolan.

    1. hermanaryk

      Niewiele brakowało, by cały nasz kraj zasypały śmieci, bo nikt się tym problemem nie interesował (albo wręcz przeciwnie). To, że teraz płoną, świadczy, że ktoś się jednak temu zaczął przyglądać.

    2. Hansen

      Czyżby PiS zainterweniował? Degradacja środowiska naturalnego to walka z przywozem śmieci? Pięknie.

  4. Cynik

    Powiem tak - polityka Niemiec przez ostatnie lata jest taka, że sprawia wrażenie, jakby tym krajem rządzili sami rosyjscy szpiedzy, agenci i nielegałowie. Zresztą co tu dużo szukać, żeby podejrzenia zaczęły rosnąć. Kariera pana Schroedera w Rosji bardzo wiele mówi. Przeszłość pani Merkel w FDJ też jest zastanawiająca. Co by nie mówić, warto być w stosunku do tego kraju ostrożnym. Ugryźć raczej nie ugryzie (nie to społeczeństwo), ale na pomoc z jego strony też bym nie liczył.

  5. her

    \"Jakkolwiek nie wydaje się on zbyt prawdopodobny (zwłaszcza w krótkiej perspektywie), to jednak nie należy całkiem go odrzucać, wziąwszy pod uwagę nadzwyczajną \"samodzielność\" obecnego prezydenta oraz \"wojownicze\" nastroje panujące w Kongresie USA. \" - a może to jest realna ocena obecnej sytuacji na wschodzie UE.???????????????????

  6. g

    mam nadzieje ,że Niemcy kiedyś się obudzą, przestaną ślepo wierzyć ruskim i powrócą na przynależne im miejsce, na dziś ta pierwsza potęga gospodarcza Europy ma armię śmiechu wartą i gdyby nie amerykańskie bazy byliby prawie bezbronni, sami nie są wstanie nawet zabezpieczyć swojego terytorium o wojskach ekspedycyjnych nawet nie wspomnę, nie ma co aktualnie myśleć o jakiejkolwiek większej współpracy militarnej z nimi dopóki nie przejrzą na oczy

    1. pragmatyk

      Może to właśnie pobyt Wojsk Amerykańskich tak bardzo uśpił niemieckie społeczeństwo .Teraz nieprzewidywalna polityka obecnego prezydenta ich trochę obudziła ,ale patrzą perpektywicznie i uważają ,ze obecny Amerykański prezydent nie jest wieczny jak Putin .Więzi gospodarcze z Rosją interesują także naszych przedsiębiorców i rolników, gdyż jest to dobry rynek zbytu,a Chiny są daleko ,więc i koszty większe. Dużo zależy od tego ,czy patrzymy na rozwój i zyski kraju ,czy przez pryzmat ideologi partyjnej.Rosjanie nigdy nie będą bogaci ,gdyż patrzą przez pryzmat sentymentów ideologicznych .W tym kontekscie nie dziwi ,że Putin zamiast rozwijać stosunki z bogatymi krajami Zachodnimi ,wywołał wojnę na Krymie , a teraz próbuje rozgrywać kraje Europejskie przeciwko sobie tworząc wirtualną rzeczywistość w której to Rosja dzieli i rządzi w Europie ,a Stany Zjednoczone są w totalnym chaosie i zajmują sie wyłącznie sobą.

  7. Caton

    Jeżeli chcą budować europejskie NATO bis to niech budują. Jestem za! Słabo to jednak widzę skoro oni chcą ciąć wydatki na zbrojenia, a do tego nie dostrzegają, albo nie chcą dostrzegać prawdziwych zagrożeń (ruscy, imigracja itp.). Dzisiaj mimo tego, że w dłuższej perspektywie sojusz z USA to zło, to mimo to nie ma innej alternatywy. Na bliższych sojuszników nie można liczyć. Wyobraźmy sobie sytuację Ukrainy czy Gruzji liczącej tylko i wyłącznie na Niemcy czy Francję? Byłyby chyba republikami CCCP. Najgorsze jest jednak to, że degradacja i podział UE postępuje, a na tym korzystają obaj wrogowie UE, stany i ruscy (z naciskiem na ruscy). Na dziś widzę podział UE, na Europę Środkowo-Wschodnią w sojuszu z USA na co mocno gra Trump. Ceterum censeo Carthaginem delendam esse (cyt. Marcus Porcius Cato)

    1. Krzycho

      Stany nie są wrogiem UE.

    2. ziki

      USA to stabilność jak pokazały 73 lata obecności wojskowej USA na terenie europy zachodniej Rosja to destabilizacja i nowe podziały Europy

  8. dim

    Niemcy są za samodzielnym działaniem Europy w dziedzinie obronności ? I jednocześnie Niemcy grożą redukcją wydatków na obronność ? Tego nawet szkoda komentować. Otóż pani Merkel i także inni czołowy niemieccy politycy ZAWSZE kłamią, gdy tylko jest jej to wygodne, ZAWSZE coś innego mówią, a o coś innego chodzi, gdy tylko jest tak wygodnie - przykład Grecji. Gdy pani kanclerz zawsze zapewniała nas, że jesteśmy na dobrej drodze, wszystko jest ok itd, ale długi, po zaledwie kilku latach ich przymusowej kurateli i znakomitych metod gospodarczych wzrosły dwukrotnie. Co było bez wątpliwości rozmyślnie - inaczej wycofano by się ze złych recept po pierwszym roku ich działania. A to, co nazywane było redukcją długu Grecji, dotyczyło obligacji w rękach prywatnych, głównie kas emerytalnych, funduszy ubezpieczeniowych, ciułaczy. Zwyczajnie okradzionych.

    1. De Retour

      Dim. Jak się wchodzi na palme, to lepiej nie mieć plamy na tyłku. Grecja  z Kościołem, czy Armatorami ma taką. Mowa o podatkach i nie tylko. Dajmy też Niemcom spokojnie dokończyć wewnętrzną dyskusję. Kilka miesięcy temu chcieli wydawać 80 mld € rocznie. Zobaczymy. P.S. O Grecję jestem spokojny. USA, WB i Francja to kraje \"morskie\", a położenie Grecji jest strategiczne.  Pozdrowienia dla Ελληνικό Πολεμικό Ναυτικό.

    2. dim

      Co o podatkach ? Podstawowa info, której się nigdy za granicą o Grecji nie podaje, jest ta, że pieniądz krążył tu praktycznie co kilka dni i było go bardzo, bardzo, bardzo, dużo. PRACOWAŁ. A że co trzecim razem zapłacił podatek - cóż to przeszkadza. Po wejściu waluty Euro, zaczął uciekać za granicę. Wszak skasowano ostatni mechanizm równowagi - kursy walut importu eksportu. Plus setki procent inflacji 2002-2003, ale nie szukaj tego w Eurostacie. Do roku 2009 zdążyło go uciec za granicę około 700 mld Euro. Gigantyczna kwota ! Ale Grecji kazano siedzieć cicho, zagrożono odebraniem Olimpiady 2004 (te bajki o Grekach, którzy przecież sobie nie poradzą). Groziło też, że jeśli ujawni się za granicą info o giga-inflacji po wprowadzeniu Euro, staną przyjazdy turystyczne. No to mamy co mamy, ale nie przez podatki. Obecnie pieniądza nie ma w ogóle. Nie krąży, nie pracuje, nie płaci podatków i ZUS (gdyż nie ma czym), także gdy jest dostawca pracy/wyrobu i jest jej nabywca, transakcja nie ma jak dojść do skutku. Bez pieniądza się nie da. Cały kryzys jest sztuczny, a wywołano go konkretnie w dniach 17-18 Grudnia 2008, czysto bankowymi metodami. Podatki określane są z sufitu. Oto komputery MF zakładają, że Grek nie może mić niższego dochodu niż, dajmy na to 7.000 Euro. Bo ma żonę, dziecko i 20-letnie małe auto. Więc zapłaci od tego podatki. Choć poniósł oczywiste straty księgowe. Jak ja - 7.000 w roku 2013, a i tak przyszło pismo, by zapłacić 2800+ podatków. Następnie wszystko to odsetkuje i dowiadujesz się, że Grecy \"zalegają z podatkami już na 110 mld Euro\". Gdy w kraju, w ludzie, nie wśród milionerów, jest w tej chwili nie więcej niż 15 mld Euro łącznie - podaje bank.

    3. De Retour

      Kościół płaci podatki ? Armatorzy płacą? Wcale nie uważam, że tylko Grecja jest winna. Mam nadzieję, że dużą część długu im odpuszczą. Plan Trojki był beznadziejny.

  9. Maciek

    W Europie mamy kolejny appeasment. W 1920r Anglicy też woleli dogadać się z bolszewikami kosztem Polski, w 1933 do 1938 zachód próbowali z Hitlerem. Wszystko po to żeby zadowolić bandytów naszym kosztem. Teraz mamy powtórkę z historii. W 1939 daliśmy się jak szczeniaki wmanewrować w wojnę z dwoma potęgami zamiast się sprzymierzyć z jedną z nich. Nie popełnijmy kolejny raz błędu. Chcą Niemcy ograniczyć obecność USA i nie drażnić Rosji - bardzo proszę, ale niech przedstawią realne propozycje jak zapewnić bezpieczeństwo. Bez tego musimy liczyć na USA.

    1. czego nie rozumiesz?

      Recepta jest prosta. Licz na siebie. Innej NIE MA!

  10. Aaa

    Obecność wojsk USA wzmocni bezpieczeństwo w Europie wschodniej. Argumentacja autora, że Niemcy boją się o stosunki gospodarcze z Rosją jest błędna. Stosunki gospodarcze rządzą się swoimi prawami, w czasie pokoju wrogowie mogą być najlepszymi partnerami handlowymi np. USA - Chiny. Niemcy wciąż myślą, że z Rosją można zawsze się dogadać i wojny nie będzie. Niemcy uważają się za jedyny właściwy głos Europy... czy jest to działalność agentury rosyjskiej czy głupota polityków niemieckich czas pokaże...

    1. Boczek

      Jest klasyczna polityka Niemiecka nie zmieniająca się od 1000 lat, gdzie rozdrobnienie dzielnicowe (czasem aż 800 państw i państewek) zmuszało ich zawsze do dialogu aby cokolwiek osiągnąć. I tak jest do dzisiaj - dialog, dialog dialog. ### Proponuję prześledzić przebieg ich dialogu i polityki z Erdoganem - aż go w końcu wzięli na smycz.

    2. papuga

      I tak w XVII w. najpierw dialog państw północnoniemieckich z Habsburgami był prowadzony przy użyciu armii szwedzkiej. Potem dialog dalej meandrował - najpierw Bawaria przy wsparciu Ludwika XIV kontynuowała tą linię. Potem głównym dialogantem zostały Prusy - aż do Sadowy. W tak zwanym międzyczasie taka Saksonia czy Bawaria aktywnie występowała przeciwko Austrii, największemu państwu niemieckiemu. Po prostu wielowiekowa sielanka - fajni Niemcy sobie rozmawiali, jak tu ulepszyć świat.

    3. Boczek

      Takie były czasy - tu ponadto protestantyzm i wojna 30 letnia, ale jego zwycięstwo i dominacja jego fizolowi nad Niemcami, podmurowują przedstawione stanowisko - a jak z naszej historii widać, wtedy rok bez wojny \"to był rok stracony\". Nie zmieni to wszystko jednak faktu, że tak jak napisałem - i jeszcze raz nic tego faktu nie zmieni i spierać się proszę z historykami, którzy to tak oceniają, a nie ze mną - już wtedy kształtowała się forma dialogu społecznego i też jak napisałem podkreślił i ukorzenił to protestantyzm. Wystarczy wyjrzeć przez okno.

  11. Gość

    Relacje Niemiec z Rosja mówią wszystko, więcej nie trzeba.

  12. Lotri

    Smutne to, ale gwarancja naszego bezpieczeństwa sa tylko USA. Niemcy , Austria, Rosja- wieczny pakt kosztem tej części Europy. Budowa rury jest najlepszym przykładem oraz zamknięcie rynku pracy dla Polaków po wejsciu do Unii.

    1. Marek

      Rury mają do siebie to, że potrafią pękać. Myślę, że dotyczy to także takich rur, które są pod wodą...

  13. ccc

    Niestety, do Niemiec jako \"sojusznika\" trzeba mieć daleko idącą rezerwę. Nie wiem nawet czy słowo \"sojusznik\" jest tutaj uprawnione. Oficjalnie, na papierze Niemcy to sojusznik po tej samej stronie co my. Wiele faktów, o ile nie wszystkie, w ostatnich latach temu przeczy i to nie tylko Nord Stream 2. Jeden z wielu faktów. Ponieważ objęcie władzy przez PIS nie spodobało się Niemcom, władze poufnie zorganizowali szkolenie dla dziennikarzy niemieckich o tym jak mają pisać negatywnie o Polsce, tj. o kraju w który łamie się prawo, nie ma demokracji itp. Razi jednak szczególnie troska Niemiec o \"dobre samopoczucie\" Rosji z arogancją wobec tego samego samopoczucia wobec Polski. Gdy Rosja organizuje ćwiczenia ataku bronią atomową na Warszawę Berlin milczy, ale gdy Polska organizuje ćwiczenia obronne Berlin twierdzi, że to \"prowokacja\" . Tak zachowuje się sojusznik ? Nie, Niemcy nie są już sojusznikiem (jeśli kiedykolwiek były). Ryzyko zakupów wojskowych w Niemczech to olbrzymie ryzyko polityczne. W razie zagrożenia po prostu nie sprzedadzą nam części zamiennych i uzbrojenia bo uznają to za \"prowokację\" wobec Rosji. Obawiam się, że gdyby nie zaangażowanie USA i UK, Rosja mogłaby powtórzyć manewr z zielonymi ludzikami na większą skalę po to aby zająć przesmyk suwalski i odseparować kraje bałtyckie od Europy. Wtedy Merkel i Macron negocjowaliby pokój za cenę zatrzymania zajętych terenów Polski a nam kazałyby siedzieć cicho i \"nie prowokować Rosji\" protestami.

    1. oko

      Mądry komentarz. Należy dodać do tego obiektywne fakty. Niezależnie od sympatii i antypatii. Niemcom marzy się sojusz z Rosją. Z ich punktu widzenia to eldorado. I słusznie. Zasoby rosyjskie i niemiecka organizacja i technologia stworzyłyby mocarstwo. Nie dziwi zatem niemiecka aktywność medialna (liczne fundacja, propaganda mediów) i wsparcie organizacyjne, ideologiczne i finansowe wszelkich sił tzw. liberalno-lewicowych pod hasłem \"europejskości i nowoczesności\" oraz \"postępu\" (pamiętacie hasła komunistów?:) Poza tym zwykły pragmatyzm nakazuje dążenie do wywoływania podziałów wewnętrznych u przeciwnika. I gdy spojrzy się na działania środowisk liberalno-lewackich w Polsce to widać negację wszystkiego co łączy wspólnotę narodową jako źródło siły i jedności. To są podstawy działania rządów, które chcą osłabić sąsiadów i budować swoją dominację i bogactwo. Takie życie.

    2. Marek

      To samo marzy się także Rosjanom. Na szczęście jest z tym taki kłopot, że jedni i drudzy mają inną koncepcję dotyczącą kształtu takiego mocarstwa. Nie mówiąc już o tym, że każdy z zainteresowanych chciałby w nim rządzić samodzielnie.

  14. Kristo

    Sprawa tzw. drażnienia Rosji, jest śmiem twierdzić drugorzędną...jeśli już, to drażnienia i Rosji i Niemiec. Niemcy, jako coraz większy hegemon na całym kontynencie, po prostu nie życzą sobie większej obecności sił państwa, które jest ich niby-sojusznikiem,ale tak naprawdę siłą, która ogranicza niemieckie zapędy.W sposób oczywisty, Amerykanie byliby także tymi, którzy uderzaliby w jawny sojusz Niemiec i Rosji (na razie polityczno-gospodarczy)...co dla nas, jak i dla Europy, byłoby bardziej, niż korzystne. Amerykanie są , jacy są,ale to gracz globalny i wciąż jeszcze pierwsza siła militarna i gospodarcza świata. Mimo wszystko, bardziej racjonalne jest stawianie na sojusz z nimi i ewentualną obronę przed zapędami Rosji, niż wiara w jakieś europejskie wojsko(pod niemieckim nadzorem), które palcem nie kiwnie , gdy Rosjanie zechcą \"umeblować\" naszą część Europy na nowo.

    1. ehh

      Właśnie wszystko do tego zmierza aby układ niemiecko-rosyjski na nowo umeblował i to głównie tereny Polski a Amerykanie wbijają klin w te plany. Ale największy klin w te plany mogą wbić sami Polacy, jeśli każdy będzie po prostu skutecznie robił swoje i rozwijał odpowiednią moc.

  15. Gość

    Myślę że nie tylko ja mam takie wrażenie , iż Niemcy z jednej strony jako nasz sojusznik w NATO a z drugiej grają przeciwko Polsce z Rosją.

    1. którzy Niemcy

      Niemcy to nie jest jeden głos, są tacy jak Schroeder którzy totalnie zaprzedali się Rosji ale są i inni.

  16. tomm

    Prosze zauwazyc ze w Niemczech jak i w Rosji sa kregi polityczno biznesowe ktore patrzą daleko do przodu.Maja bardzo okreslona wizje wspolpracy i dominacji w tej czesci Europy. Pobyt wojsk amerykanskich w tym rejonie ,bardzo ogranicza ich mozliwosci nacisku i wywierania presji na kraje takie jak Polska

    1. Hansen

      Nonsens. Pobyt wojsk USA w Polsce nie ma żadnego wpływu na NS2, pierwszą z brzegu inwestycję niemiecko-rosyjską. A wpływ na Polskę można mieć za pomocą Twittera co pokazali dziennikarze z tego portalu.

    2. De Retour

      \"Prosze zauwazyc ze w Niemczech jak i w Rosji sa kregi polityczno biznesowe ktore patrzą daleko do przodu.\" Tylko tam ??? Faktem jest, że Polska jest wyjątkiem i patrzy daleko do tyłu. Na wstecznym biegu wyścigu się nie wygra.

  17. Gość

    Myślę że nie tylko ja mam takie wrażenie , że Niemcy mimo że są sojusznikiem NATO grają z Rosją przeciwko nam.

    1. Hansen

      Putin to najbardziej uwielbiany przez Trumpa polityk na świecie. Radzę o tym pamiętać.

    2. ardo

      Putin jak najdłużej w Rosji to Polska racja stany. Powoli ciągnie Rosję do upadku. Jakikolwiek inny przywódca spowoduje reset stosunków zachodu z Rosją.

    3. Hansen

      Polska racja stanu to dobre relacje z bezpośrednimi sąsiadami. Oraz z Rosją, jeśli tylko jest na to szansa ze strony Kremla. Najgorsze co możemy zrobić to patrzeć na Europę z perspektywy Trumpa. Czyli z perspektywy innego kontynentu.

  18. kol

    No właśnie, Niemcy otrzymali rachunek za ochronę i się wypieli na nich. Polacy jako jeden z głównych sojuszników kupi najdroższy system przeciwlotniczy na świecie (bo nas stać) i będzie mieć ochronę :)

    1. Birma is a war zone

      Jaką ochronę? Tak naprawdę to okupacja Niemiec od 45r.

  19. Gort

    Dla mnie temat jest jasny i czytelny. Powrót do koncertu mocarstw. Niemcy zapomnieli co było warunkiem zgody na ich zjednoczenie. No cóż. Polacy muszą przestać wydawać na wakacje w Egipcie i zbudować nowoczesną armię lądową. Pora skończyć marzenia o Orkach i kupić na to kąto system camm 220 leopardów a7 oraz zmodernizować pt91 i t72. Nie chcę by moje dzieci, czy wnuki były skazane na zagładę. Bez obronypl zniszczą nasze najlepsze jednostki bez problemu. A w przypadku konfliktu pomiędzy państwami NATO nie wiadomo kogo poprze wielki brat.

    1. Hansen

      I w ramach obrażania się na Niemcy chcesz je wzmacniać kupując od nich czołgi?

    2. Gort

      Tak. Jeśli je kupimy razem z infrastrukturą produkcyjno serwisową, to koncerny produkcję będą klepać w Polsce. Zwróć uwagę, że a7 jest budowane że zmagazynowanych a4. Skoro Polska je kupi, to kto inny ich nie dostanie. Cztery brygady na leopardach i pozostałe 3-4 na pt91 m 3, wystarczą do silnej obrony. ważne, by jeszcze Narew była silna, bo pioruny już zamówione. Do tego bwp w werji ciężkiej i plywajacej i wystarczy na najbliższe dwadzieścia lat. Jeśli będziemy klientem i jednocześnie fabryką/montowanisą dla RM i KMW, to nie będą agresywnie na Polskę spoglądać. Zwłaszcza, że to Polacy w przyszłości mogą chronić Niemców przed Rwandą na ich własnej ziemi. Trzeba tylko racjonalnie prowadzić zakupy. Dzięki dużym zakupom dla wot poprawiło się nieco z oporzadzeniem, teraz pora na inwestycję w opl sprzęt ciezki i światowej klasy amnicję.

    3. Hansen

      A rozmawiałeś już w tej sprawie z Niemcami czy , jak to zwykle w Polsce, budujesz zamki na piasku?

  20. zgred ojczyżniany

    Ciągle stoimy miedzy dwoma mocarstwami w rozkroku - czy opłacając pobyt wojsk USA na naszym terenie zarabiamy coś ....? Wydaje się że czas i nic więcej ...! Rozwój mamy dzięki inwestycjom Niemieckim biznesmenom - słynne montownie oraz niskie przetwarzanie naszych dóbr rolniczych ...? Pozbawiając się całego Polskiego przemysłu zostaliśmy ich poddanymi ...! I nie trzeba było tu wojsk obcych i wojny - sami zwinęliśmy podstawy państwa ( likwidowanie zakładów - które produkowały dobra narodowe ) - w mawianie nam iż zacofane technologicznie zastąpił zachód nasze produkty swoimi , nie jednokrotnie jednego użytku ( niska jakość choć ten sam producent - proszki najlepszy przykład , u nas a w Niemczech ) . I tak się ciągnie PO 89r. - wojsko systematycznie spychane w odchłań ...? Koszt modernizacji wojska to zagadka ...!? Powtarzamy ciągle iż obydwa mocarstwa ignorować - a bez nich nie będziemy istnieć , bo gdzie skierujemy wytwarzane produkty z obcych zakładów - kto kupi ...? Pytań tyle że głowa boli - a my nadal patrzymy i stoimy w rozkroku , łudząc się iż zostaniemy wchłonięci to przez jeden kraj lub drugi ( sąsiada się nie wybiera a historia pokazuje od stu leci iż stoimy im na drodze ) ...? Chciało by się by zgodność panowała miedzy naszymi krajami - ale tak nie jest i napuszczanie przez Polskę jednych na drugich - nie przynosi nam sukcesów ( Gruzja , Ukraina < wejście do NATO kilku państw Łotwa , Litwa , Estonia razem z nami - już okazał się jako gwóżdż w uzgodnieniu w sprawie połączenia NIEMIEC ) - a teraz NORD STREM 2 - ostanie słowa MACKRONA w Sankt Petersburgu - wskazują na dogadaniu się nawet Francji z Rosja ...? BIZNES - się odzywa , nie wojna ...????

  21. Olgierd

    Nie dziwię się Niemcom. Gdybym był na miejscu Angeli i na spotkaniu z Trumpem otrzymał od niego rachunek za ochronę to też bym zaczął o swoim bezpieczeństwie myśleć bez udziału USA. Polscy politycy w takiej sytuacji pewnie by doszli do wniosku, że trzeba jeszcze bardziej ukorzyć się przed Trumpem. Nawet jeśli dotychczas spotyka się z nimi głównie w hollu windowym. Ale polscy politycy to inna kategoria homo sapiens. Inny świat. Paradoksalnie, Trump może doprowadzić do jeszcze większej konsolidacji najsilniejszych krajów UE. No może poza wyjątkami typu Włochy, które chcą ponoć iść inną drogą. Ale to kraik rządzony de facto przez mafię więc ... szczęśliwej podróży można im życzyć. To Włochy mają głównie problem z imigrantami z Afryki Płn, to na ich plażach lądują łodzie z nimi. Więc niech się Włochy same tym problemem zajmują skoro im nie po drodze z UE. Co do USA to powiem jeszcze jedną rzecz. Trump kiedyś przeminie, więc nie ma się co zajmować nim. Nawet wśród Republikanów Trump traci poparcie, więc pozwólmy sprawom biec. Na jesieni tego roku rozstrzygnie się w którą stronę pójdzie Ameryka. Cła zaporowe to broń obosieczna. Zawsze można je wprowadzić na produkty Made in USA, tytułem odwetu. To USA mają problem z Niemcami a nie odwrotnie. To USA mają ujemny bilans handlowy w relacjach z Niemcami a nie odwrotnie. Więc, nie ma się co przejmować walką gigantów. Trzeba pamiętać, że żyjemy pomiędzy Rosją a Niemcami. Współpraca z Rosją dała nam tylko zacofanie technologiczne. Czas aby zacząć przynależeć do Europy. To nasz kontynent, nasze miejsce na tym świecie. Im bezpieczniej będzie w Europie, tym bezpieczniej my będziemy się czuć. USA ma na nas wywalone. Znaczymy dla nich tyle, ile kasy potrafimy tam zostawić. A że jesteśmy generalnie biednym krajem to i niewiele dla USA znaczymy. Czas zejść na ziemię, zamiast żyć marzeniami że Trump będzie umierał za Gdańsk.

    1. adrian

      racja kolego

    2. wuwuzela

      Dużo piszesz, ale mało treści. Angela może mieć ambicje, ale do nich trzeba mieć też siły. Na razie, \"Stars&Stripes\" słusznie zauważa, że na ponad 120 niemieckich eurofighterów, gotowe do wykonywania misji w standarcie sojuszu są 4 (słownie CZTERY), wogóle wzbić się w powietrze zaś może jakieś 30%, a niemieccy piloci mają kilkadziesiąt procent niższe naloty niż polscy. Polskich eFów może być trzykrotnie mniej, ale są wpięte w zunifikowaną logistykę USAF w Europie, piloci mają naloty porównywalne z amerykańskimi, a poziom sprawności jest taki jak w USAF - na poziomie 70-80%. Nawet niemieckich Leopardów 2 jest więcej w polskiej armii (245) niż w Bundeswehrze (225), a niemiecki plan \'dokupienia\' ze szrotu kolejnej setki napotkał problem... bo przemysł jest zajęty rozpoczętym dwa lata wcześniej i opłaconym programem modernizacji polskich maszyn - a przemysł nie ma mocy przerobowych...

    3. Jacek

      Wręcz przeciwnie, bardzo dużo treści zawartej w zręcznej charakterystyce geopolitycznej. Kolega \"Olgierd\" pokazał szeroki kontekst relacji niemiecko-amerykańskich, w mojej ocenie to bardzo trafny post.

  22. De Retour

    Niemcy mają od około 10 lat ogólny problem z podejściem do wojska. Ale to nie ma nic wspólnego z polityką wobec Rosji. To postawa Merkel była największą przykrą niespodzianką Putina po agresji Ukrainy. I jest dalej. Tak samo zostali bez oporów krajem ramowym NATO na Litwie.  Europa obawia się, że Trump może ją zostawić bez pomocy a nie, że wzmocni swoją obecność. We Francji projekt zwiększenia wydatków na obronność przeglosowano 389 głosami do 37. Gdzie tu pacyfizm i niechęć? Jeżeli naszym planem jest blokowanie PESCO, to zostaniemy z niego usunięci. Polityka oparta tylko na roszczeniach jest mało skuteczna. Estonia wysyła teraz żołnierzy na operacje Barkhane. Są pierwszym krajem UE który to robi. Oczywiście, że uważają USA za głównego gwaranta swojego bezpieczeństwa, ale wiedzą, że na jednej nodze ciężko dojść do celu i wkładanie wszystkich jajek do jednego koszyka jest niebezpieczne. Dodatkowo wysyłają tym Rosji przekaz, że są gotowi przelewać krew za przynależność do Zachodu. Wynik głosowania w ich parlamencie -69 za i 2 przeciw, to też demonstracja i piękna lekcja jedności w sprawach strategicznych.

    1. oko

      Naprawdę Wasza naiwność nie zna granic. Ile razy musimy się zawieść na papierowych sojusznikach żeby zmądrzeć. NIGDY Francja i Niemcy nie wystąpią przeciw Rosji w obronie Polski. Nigdy. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Geopolityka. Dla nich najlepszym rozwiązaniem a zwłaszcza dla Niemiec jest brak Polski na mapie. Suwerenna Polska to przeszkoda na drodze do nieograniczonej współpracy biznesowej Niemiec i Rosji. Historia jest najlepszą nauczycielką życia. Kto się jej nie uczy ten żyje złudzeniami i ............cierpi niewolę albo zostaje zabity.

    2. Hansen

      Bzdury PiSzesz. Suwerenna Polska istnieje i ...? Jaki wpływ ma ta suwerenna Polska na współpracę Rosji z Niemcami? ŻADEN. Nord Stream powstaje, nic nam do tego. Niby jesteśmy suwerennym krajem a nie mamy żadnych możliwości aby tę inwestycję zablokować. Twoje myślenie opiera się na błędzie w założeniu. Zakładasz, że Niemcy czy Francja istnieją po to by zawracać sobie głowę Polską dniami i nocami. A to bzdura. Niemcy i Francja zawracają sobie głowę swoimi problemami. Każdy na tym świecie martwi się o siebie. I walczy o swoje interesy. Za wyjątkiem Polski, która nie robi nic żyjąc w przekonaniu, że cały świat spiskuje przeciw niej. Nieszczęściem naszego kraju jest to, że nasi obecni politycy reprezentują dokładnie taki sam infantylny sposób patrzenia na świat, jaki Ty zaprezentowałeś.

    3. De Retour

      Za kilka czy kilkanaście lat, po kolejnym dealu skoncentrowanych na Azji i Pacyfiku USA z Rosją, będziemy prosić Berlin i Paryż o pomoc. Jak wtedy usłyszymy nie, to będzie to wynik tylko naszej dzisiejszej polityki, a nie historyczne fatum.

  23. pitbu

    Oni po prostu myślą, że jak niedżwiedź zje dawną \"Europę Wschodnią\" to się naje. Oni nie są dla nas sojusznikiem w przeciwieństwie do Waszyngtonu.

  24. buszujący w zbożu

    To oczywiste, że jesteśmy na kursie kolizyjnym. Dla Niemiec i Francji najlepiej byłoby, gdyby Polski i reszty E. Wschodniej nie było w NATO. Dzisiaj nie zagłosowaliby za wejściem dawnego bloku wschodniego do tych struktur, choć tak na prawdę sami do Sojuszu nie pasują i jest to kwestia czasu, gdy z niego wystąpią. Polska zaś nie ma żadnych interesów, by wprowadzać liberalną demokrację w Afryce, dawnych koloniach państw zachodniej Europy. Naszą obecność tam można by porównać do umacniania demokracji ludowej w czasie praskiej wiosny. Jedyna zaś strategia obronna jaką lansują europejskie elity to otwieranie granic i pomoc uchodźcom (tak na prawdę nielegalnych imigrantom) sprowadzając ich do nas, a nie u źródła problemu. Niestety to są także owoce dojścia do władzy pokolenia \'68.

    1. Hansen

      A niby dlaczego Niemcy czy Francja nie pasują do NATO, możesz wyjaśnić?

    2. buszujący w zbożu

      Hansen jesteś chyba jakimś prowokatorem skoro zadajesz tak trywialne pytania. Niemcy i Francja od dawna lobbują za utworzeniem europejskiego sojuszu obronnego i paraliżują działania NATO. Francuzi nawet raz wystąpili z tej organizacji. Ich interesy są sprzeczne z naszymi, odpowiada im gazociąg północny i przehandlowują z Rosja wszystko co się da kosztem Polski.

    3. bps

      Niemcy zbudowali w Polsce dużo fabryk i robią świetne interesy. Gdyby ktoś bombardował ich fabryki raczej nie byliby zachwyceni. Płonący hipermarket Leclerc również Francuzów nie zachwyci nawet gdy pożar będzie w Polsce

  25. bps

    Budowa samodzielności obronnej UE na poziomie strategicznym musi się rozpoczęć od identyfikacji zagrożeń. Jasnym jest, że jedynym państwem, które może zagrozić UE jako całości oraz poszczególnym jej członkom jest Rosja. Oczywiście należy uwzględnić Turcję, Egipt i Bliski Wschód jako potencjalne źródło zagrożeń - jednak nie na poziomie strategicznym. W tym aspekcie obecne działania USA wymuszające usamodzielnienie się UE - i jednoczesne działania na wschodniej flance są więc pozytywne. Niemcy muszą coś zrobić, albo stracą wpływy w Europie Wschodniej na rzecz USA. USA są daleko i bez aktywnej współpracy Niemiec nie będą w stanie dotrzeć do Polski. Tymczasem Niemcy są blisko i posiadają potencjał wystarczający do budowy systemu zdolnego przeciwstawić się potencjalnym zagrożeniom. Właściwe pytanie brzmi więc: kiedy UE będzie w stanie zbudować własny potencjał nuklearny i klasyczny

Reklama