Reklama
  • Wiadomości
  • Przegląd prasy

Wtorkowy przegląd mediów; Szef MON o groźbie wojny z Rosją; WOT ćwiczył z amerykańskimi komandosami

Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

NATO, Ukraina, Kosinak-Kamysz
Autor. Jakub Borowski/Defence24.pl

Marek Kozubal: rp.pl: „Wojsko to nie obrona cywilna” Rząd PiS nie stworzył obrony cywilnej i nie ma sobie nic do zarzucenia. Można odnieść takie wrażenie, gdy słyszymy, co opowiada były minister obrony. Otóż przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak na jednej z konferencji prasowej stwierdził: Obrona cywilna nie istniała do czasu powołania Wojsk Obrony Terytorialnej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. – WOT doskonale wypełniły lukę, pomagając w przypadku klęsk żywiołowych i sytuacji kryzysowych. Dziś słyszymy, że intencją obecnego rządu jest włączenie WOT w struktury wojskowe przed zakończeniem formowania tego rodzaju sił zbrojnych, co oznacza osłabienie działalności w obliczu klęsk żywiołowych – podała dalej jego wypowiedź na portalu X (dawnej Twitter) osoba obsługująca konto tej partii.

Przypomnijmy fundamentalne założenia: obrona cywilna ma zajmować się m.in. ochroną ludności, ich ewakuacją, zabezpieczaniem dóbr kultury czy ratowaniem i udzielaniem pomocy rannym. To jest wprawdzie formacja mundurowa – oznaczona pomarańczowym trójkątem wpisanym w koło, ale składająca się z cywilów. Wojska Obrony Terytorialnej to żołnierze, których głównym celem jest walka. Podział ról wynika z konwencji genewskiej o ochronie osób cywilnych podczas wojny, czyli prawa międzynarodowego, który obowiązuje także Polskę. Mariusz Błaszczak dzisiaj twierdzi, że WOT nie będzie pomagała ludności cywilnej, gdy zostanie podporządkowana wojskom operacyjnym, czyli Sztabowi Generalnemu WP. Nie wiem, na jakiej podstawie tak twierdzi, ale przypominam sobie, że to właśnie minister Błaszczak stworzył wraz z ówczesnym dowódcą WOT gen. Wiesławem Kukułą (dzisiaj pierwszym żołnierzem RP) uproszczone procedury reagowania w sytuacjach, gdy takiej pomocy potrzebują społeczności lokalne. Nikt ich nie zmienił, podobnie jak procedur działania wojsk operacyjnych, np. inżynieryjnych, które mogą pomóc przy powodzi albo wybudować od nowa zniszczony przez wodę most.

Reklama

Bartosz Lewicki: wiadomosci.dziennik.pl: „Czy Rosja może zaatakować Polskę? Siemoniak: Opłaca się być pesymistą” „Jeśli Ukraina przegra tę wojnę, to radykalny wzrost zagrożenia dla Polski jest oczywisty, dlatego musimy robić wszystko, żeby Ukraina tej wojny nie przegrała” - ocenił podczas wykładu na Uniwersytecie Warszawskim minister-członek Rady Ministrów i koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak. Tomasz Siemoniak wygłosił w poniedziałek na UW wykład pt. „Dwa lata wojny. Czy Polska jest zagrożona?”. Wykładu, obok studentów, wysłuchali m.in. szef gen. bryg Jarosław Stróżyk, gen bryg. Radosław Kujawa, gen. dyw. Bogusław Pacek, b. ambasador RP w Malezji Adam Jelonek oraz b. szef MON Janusz Onyszkiewicz. Siemoniak zaznaczył, że dekadę temu, kiedy był ministrem obrony narodowej, mało kto interesował się sprawami bezpieczeństwa.

Dodał, że dokładnie w tym czasie, na przełomie lutego i marca, doszło do aneksji Krymu i destabilizacji Donbasu w Ukrainie. Wydarzeń, które zmieniły historię i były pierwszą fazą wojny w Ukrainie. - Wtedy, na ulicy, w pociągu, zacząłem być pytany o to, czy grozi nam wojna. To, co się zdarzyło, było szokiem, który bardzo dużo zmienił, który absolutnie się pogłębił dwa lata temu. Wtedy już zupełnie wszystko się zmieniło - mówił. Zwrócił uwagę, że widok bomb spadających na miasta podobne do naszych to doświadczenie, które wywołało ogromny szok. - Każdy szok ma to do siebie, że jest zjawiskiem chwilowym i nadchodzi taki moment, że warto zapytać - co z tego dla nas wynika - zaznaczył. „Polska jest zagrożona” Jego zdaniem, Polska jest zagrożona, ale „to nie jest taki stan spraw od dwóch, czy od 10 lat”. - Jak się urodziło w takim miejscu, jak my (…), to trzeba ponosić tego koszty. Trzeba mieć świadomość tego, że w ciągu ponad tysiąca lat polskiej państwowości mieliśmy do czynienia z tym, że w jedną i w drugą stronę przechodziły tu wojska; czasem pustosząc wszystko, a czasem zmieniając ustroje, zasady funkcjonowania tych terytoriów. W naszym DNA poczucie zagrożenia jest absolutnie umieszczone w początkowej części łańcucha - wskazał.

polskieradio.pl: „Żołnierze WOT szkolili się z amerykańskimi komandosami” Żołnierze WOT szkolili się z amerykańskimi komandosami Żołnierze 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej oraz 21. Brygady Strzelców Podhalańskich ćwiczyli wspólnie z amerykańskimi kolegami ze 101. Ariborne Division. Szkolili się m.in. z poruszania w terenie leśnym i zurbanizowanym. Jak poinformowała w poniedziałek rzeczniczka podkarpackiej brygady WOT ppor. Magdalena Mac, były to już kolejne wspólne ćwiczenia terytorialsów z wojskami sojuszniczymi. - Żołnierze ćwiczyli m.in. rozpoznanie artyleryjskie w dzień i w nocy, wchodzenie do pomieszczeń i przeszukiwanie budynków, szturm na budynek czy ewakuacje rannego. Szkolenie odbywało się na terenie Podkarpacia i trwało trzy dni - dodała. Jak podkreśliła ppor. Mac, głównym celem wspólnych ćwiczeń była realizacja zadań oraz ich planowanie w terenie leśnym i miejskim. - Im większy zasób umiejętności posiada żołnierz, tym mniej sytuacji może go zaskoczyć. Potrafi dynamicznie reagować w zależności od napotkanego zagrożenia, a nie tylko wedle określonych procedur - zaznaczyła.

Reklama

Andrzej Grochowina: wiadomosci.gazeta.pl: „Czy Polacy chcą przywrócenia powszechnej służby wojskowej? Popiera ją nawet duża grupa mężczyzn” Przywrócenie powszechnej służby wojskowej ma w Polsce więcej zwolenników niż przeciwników - pokazują wyniki niedawnego sondażu dla tygodnika „Wprost”. Tymczasem minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapewnia, że resort nie planuje zmian w tym zakresie. Kwestia obronności i bezpieczeństwa Polski stała się w ostatnim okresie przedmiotem szerokiej dyskusji za sprawą zagrożenia ze strony Rosji. Jednym z często podejmowanych tematów jest kwestia powszechnej służby wojskowej, która pozostaje zawieszona od 2008 roku. Wyniki niedawnego sondażu pokazują, że wbrew pozorom pomysł jej przywrócenia cieszy się w Polsce dużym poparciem.

Stosunek Polaków do przywrócenia powszechnej służby wojskowej zbadał niedawny sondaż agencji SW Research dla tygodnika „Wprost”. Uczestnikom badania zadano pytanie: „Czy jest Pan/Pani za przywróceniem w Polsce powszechnej służby wojskowej?”. Odpowiedzi twierdzącej udzieliło 44,7 proc. respondentów. Przeciwnego zdania było 35,3 proc. badanych. 20 proc. pytanych nie miało opinii w tej sprawie. Więcej zwolenników przywrócenia powszechnej służby wojskowej znalazło się w grupie mężczyzn. Odpowiedzi twierdzącej udzieliło 46,6 proc. spośród nich. Przeciwnego zdania było natomiast 38,1 proc. pytanych mężczyzn. Odpowiedzi „Nie mam zdania” udzieliło pozostałe 15,3 proc. respondentów. W grupie pytanych kobiet 42,9 proc. pytanych popierało przywrócenie powszechnej służby wojskowej, a 32,9 proc. było przeciwniczkami tego rozwiązania. 24,2 proc. respondentek wskazało odpowiedź „Nie mam zdania”.

Wyniki sondażu wskazują, że najmniejsze poparcie dla przywrócenia powszechnej służby wojskowej odnotowano w grupie najmłodszych respondentów. Pośród badanych w wieku do 24. roku życia pomysł ten popierało tylko 31,8 proc. respondentów, a przeciwnych było 48,5 proc. pytanych. Największe poparcie dla przywrócenia powszechnej służby wojskowej odnotowano pośród badanych między 35. a 49. rokiem życia. W tej grupie zwolennikami było 50,3 proc. uczestników sondażu. Badanie zostało zrealizowane w dniach 20-21 lutego 2024 roku na reprezentatywnej grupie 800 Polek i Polaków powyżej 18. roku życia.

Reklama

Magdalena Bojanowska: wiadomosci.gazeta.pl: „Wojna Rosji z NATO? Władysław Kosiniak-Kamysz: Każda sytuacja może mieć miejsce” „Dziś musimy zakładać, że każda sytuacja może mieć miejsce. Łącznie z próbą ataku Rosji na państwa NATO” - stwierdził Władysław Kosiniak-Kamysz. „Nie jest tajemnicą, że do dnia wybuchu wojny na Ukrainie wiele osób, w tym liderów politycznych, w ogóle nie przypuszczało, że w tej części świata może się zdarzyć jakikolwiek konflikt. Dziś musimy zakładać, że każda sytuacja może mieć miejsce. Łącznie z próbą ataku Rosji na państwa NATO” - stwierdził szef MON. Jak dodał, nie wiadomo, ile mamy czasu, aby się na taką ewentualność przygotować. - „Niektórzy jeszcze rok temu mówili, że Rosja potrzebuje 10 lat na odbudowę swojego potencjału militarnego. Okazało się, że zrobiła to w dwa lata, przestawiając gospodarkę w tryb wojenny i nawiązując współpracę m.in. z Koreą Północną, która dostarcza jej bardzo dużo sprzętu” - zauważył.

Polityk podkreślił, że popiera zwiększanie liczebności armii, ale „jest przede wszystkim za tym, żeby miała ona zdolności operacyjne tu i teraz, a nie tylko w planach na rok 2030 czy 2035”. - To samo dotyczy sprzętu wojskowego. Modernizacja armii, zakupy nowego sprzętu są bardzo ważne, tak jak późniejsze utrzymanie tego sprzętu i zapewnienie ludzi do jego obsługi. Niestety mamy dziś poważne zaniechania w kwestii niezbędnej infrastruktury - podkreślił Kosiniak-Kamysz i dodał, że docelowo mówi o 300-tysięcznej armii. Szef MON został zapytany o to, co z poborem. Jak zaznaczył, od 2010 roku jest zawieszony, a rząd nie planuje go „odwieszać”. - Dziś zasadnicza służba wojskowa jest dobrowolna i cieszy się sporym zainteresowaniem. Trzeba tylko lepiej ją doposażyć sprzętowo. Indywidualne wyposażenie żołnierza - zarówno zawodowego, jak i tego, który dobrowolnie się szkoli - to jeden z moich priorytetów na najbliższe miesiące. Planujemy kontynuować dobrowolną, zasadniczą służbę wojskową i poszerzyć liczbę osób w aktywnej rezerwie - stwierdził w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.

Reklama

Maciej Miłosz: Dziennik Gazeta Prawna: „Żołnierze chcą min, MON o tym nie myśli” Polska jest stroną traktatu ottawskiego, który zakazuje używania min przeciwpiechotnych. Pojawiają się głosy wzywające do wypowiedzenia go. Miny przeciwpiechotne mają za zadanie zranienie lub zabicie żołnierzy przeciwnika. Mogą być uruchamiane m.in. poprzez nacisk (gdy ktoś na nie stanie) albo np. zdalnie. Głównym problemem ich używania jest to, że po zaminowaniu terenu ich ofiarami często padają cywile, także po zakończeniu konfliktu zbrojnego. Stąd w latach 90, wiele państw podpisało traktat, który zakazuje ich używania. Do tej pory zrobiło to ponad 160 krajów. Jednak na podstawie doświadczeń wojny w Ukrainie w marcu ub.r. w Sztabie Generalnym powstał dokument, w którym stwierdzono, że powrót do używania min przeciwpiechotnych jest zasadny. Ale ani za poprzedniego ministra obrony Mariusza Błaszczaka, ani za jego następcy, pełniącego obecnie funkcję Władysława Kosiniaka-Kamysza, wojskowi nie doczekali się odpowiedzi.

Spytaliśmy o to w resorcie. - Ministerstwo Obrony Narodowej nie prowadzi analiz odnośnie do wyjścia z konwencji ot-tawskiej i nie rozważa zabezpieczenia wschodniej granicy RP tradycyjnymi minami przeciwpiechotnymi. Jednocześnie resort obrony stale prowadzi analizy dotyczące sytuacji militarnej w naszym regionie - odpowiedzieli nam urzędnicy z wydziały prasowego resortu. Ale już np. w państwach bałtyckich temat ten stał się ostatnio bardzo aktualny. „Podejmując decyzję o budowie linii obrony na granicy z Rosją i deklarując możliwość wykorzystania min przeciwpiechotnych, przedstawiciele estońskiego parlamentu otworzyli kwestię ewentualnego wystąpienia z traktatu ottawskiego z 1997 r. Wypowiedzenie go może być koniecznością dla państw bałtyckich, które w obliczu braku głębi operacyjnej będą musiały podjąć działania zmierzające do ochrony swoich terytoriów przed agresją. Dla państw takich jak Polska, które mają inne zdolności do projekcji siły, byłaby to jednak ostateczność” - komentują analityczki Anna Maria Dyner i Stefania Kolarz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Reklama

Zobacz również

WIDEO: Cezary Tomczyk o Orce, Moskicie i Tarczy Wschód: "Wydamy więcej niż planowaliśmy"
YouTube cover video
Reklama
Reklama