Polityka obronna
Prof. Kuźniar: nie martwię się o przyszłość NATO
Po okresie rozprzężenia i zaangażowania w operacje poza obszarem traktatowym Sojusz Północnoatlantycki wrócił do tradycyjnej roli, zapewnia pokój i bezpieczeństwo – powiedział prof. Roman Kuźniar z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW. Dodał, że jest „zbudowany” kondycją, jaką Organizacja prezentuje dzięki staraniom prezydenta USA i sekretarza generalnego NATO, a do której przyczyniła się rosyjska napaść na Ukrainę.
W przeddzień rocznicy wstąpienia Polski do NATO Kuźniar wziął udział w konferencji ekspertów, dyplomatów i polityków, którzy mówili o pierwszym po zimnej wojnie rozszerzeniu, zmianach w Sojuszu i obecnych wyzwaniach, które przed nim stoją.
„Dziesięć-piętnaście lat temu wydawało się, że NATO się rozłazi. Była grupa krajów, które spoglądały w kierunku Rosji, nie chciały się dokładać, ociągały się. W tej chwili mamy sytuację jak w szczycie zimnej wojny: Rosjanie szczerzą kły, ale dosyć szczerbate. Chcą nas przestraszyć, ale wiedzą doskonale, że gdyby spróbowali wykonać jeden ruch, jedną operację ofensywną w kierunku któregokolwiek z państw członkowskich, to by się dla nich bardzo źle skończyło” – powiedział Kuźniar Defence24.pl. „Zawsze powtarzam, że na Rosjan można liczyć. Jak jest kryzys, rozchwianie, wątpliwość, oni zawsze zrobią coś, co nam pomoże” – dodał ironicznie.
NATO jest w dobrej formie
Jak powiedział profesor, w dzisiejszej kondycji NATO „duża zasługa prezydenta Stanów Zjednoczonych, ale także obecnego sekretarza generalnego NATO”.
„Joe Biden i Jens Stoltenberg bardzo skutecznie mobilizują sojuszników, nawet tych, którzy z reguły się ociągają. Jestem bardzo zbudowany obecną formą NATO. Był czas, kiedy sądziłem, że się rozejdziemy i Europa będzie musiała szukać własnego rozwiązania. Być może do tego dojdzie, kiedy prezydentem USA zostanie Donald Trump i będzie próbował zrobić to samo co w roku 2018, kiedy rozpoczął w Stanach Zjednoczonych dyskusję nad wyprowadzeniem USA z Sojuszu Północnoatlantyckiego” – mówił.
Prof. Roman Kuźniar, Wydział Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW
Czytaj też
„Trudno to sobie wyobrazić. Strach. Byłby to czas Europy, ale czy Europa zdałaby egzamin? Nie jestem pewien. Myślę, że to, co się w tej chwili dzieje, to dużej mierze zasługa Rosji. To dramat Ukrainy, zarazem rosyjska inwazja doprowadziła do radykalnej rewitalizacji NATO. Sojuszowi w dużej mierze została przywrócona misja, sens istnienia i o przyszłość Sojuszu się nie martwię” – powiedział. „NATO w dalszym ciągu jest dostarczycielem dwóch dobrodziejstw dla całej strefy, którą geograficznie obejmuje: dobrodziejstwa pokoju i dobrodziejstwa bezpieczeństwa” – dodał, zaznaczając, że Polska należy do krajów korzystających z nich w największym stopniu.
Jak powiedział, na obecny stan NATO wpłynął także fakt, że „porzuciliśmy zgubne, nieprzemyślane operacje outowe, powróciliśmy do artykułu 5 i zapewnienia temu artykułowi wiarygodności, żeby to nie był świstek papieru, lecz coś, co ma pokrycie w możliwościach Sojuszu”.
„Wyobraźmy sobie, że w latach 90. Polska odzyskuje suwerenność, ale nie ma Sojuszu. Nie ma żadnych wątpliwości, że Rosjanie zgłaszaliby pretensje. Pozostawalibyśmy w rosyjskiej strefie wpływów ze wszystkimi tego dramatycznymi konsekwencjami, zarówno gospodarczymi, jak i politycznymi” – powiedział Kuźniar, który był pomysłodawcą tytułu, zorganizowanej na UW na kilka dni przed rocznicą akcesji Polski, konferencji „25 lat Polski w NATO. A gdyby Sojuszu nie było…”.
Czytaj też
Zaznaczył, że „Rosjanie przez dłuższy czas traktowali nas – i zapisywali to w swoich dokumentach programowych – jako państwo należące do historycznie uzasadnionej strefy bezpieczeństwa Rosji”. „W tej chwili Rosja mówi: nie pozwolimy Ukrainie przyłączyć się nie tylko do NATO, ale i do Unii Europejskiej. To znaczy, że Rosja nie chce, żeby Ukraina reprezentowała inny ustrój polityczny i gospodarczy” – powiedział profesor. Według niego gdyby nie NATO, „Przypuszczam, że oscylowalibyśmy między Mołdawią i Białorusią, nie w sensie ścisłej zależności od Rosji, ale jeżeli chodzi o typ ustroju. Mając świadomość, że nie grozi żadna reakcja, Rosjanie robiliby wszystko, by Polska się nie zreformowała, nie stała się krajem nowoczesnym, by była krajem słabym, rozbitym, anachronicznym, w którym łatwo mieszać. Bo do tego przywykli przez 200 lat. Chwała Bogu że był Sojusz, do którego mogliśmy się przyłączyć” – dodał.
Czytaj też
NATO - fundament bezpieczeństwa
W konferencji, zorganizowanej przez Katedrę Studiów Strategicznych i Bezpieczeństwa Międzynarodowego WNPiSM UW, Konferencję Ambasadorów RP i Forum Młodych Dyplomatów przy współpracy z warszawskim biurem Atlantic Council, Polsko-Amerykańską Fundacją Wolności oraz fundacją Konrada Adenauera, uczestniczyli także politycy, dyplomaci i analitycy.
Były prezydent Aleksander Kwaśniewski zwrócił uwagę, że w kwestii akcesji „była wyjątkowa zgoda polityczna”. „Myślę, że najszersza, jaką udało nam się w demokratycznej Polsce osiągnąć. Siedem kolejnych rządów i dwóch prezydentów – Lech Wałęsa i ja – mówiło i działało w takim samym duchu” – powiedział. Nazwał Sojusz „fundamentem naszego bezpieczeństwa”. „Bez NATO czulibyśmy się bardzo niepewnie” – powiedział.
Według Kwaśniewskiego prezydent Rosji Borys Jelcyn zgodził się przede wszystkim dlatego, że „taka była wola krajów natowskich, które zdecydowanie opowiadały się za rozszerzeniem o Polskę Czechy i Węgry”. „Jelcyn nie był w stanie tego zahamować. Rozmowy, które z nim toczyłem na Kremlu, były bardzo trudne, ale nie miał argumentów, dlatego że byliśmy suwerennym krajem. Wywalczyliśmy sobie tę suwerenność i chcieliśmy o sobie decydować, a kwestia NATO byłą objęta szerokim konsensusem sił politycznych i całego społeczeństwa” – powiedział były prezydent.
„Jelcyn odwoływał się często do tego, że Gorbaczowowi obiecano, że NATO po zjednoczeniu Niemiec nie będzie się dalej rozszerzać na wschód. Nasza odpowiedź była taka, że te obietnice złożono Związkowi Radzieckiemu, a z Związku Radzieckiego już nie ma, więc nas już nie wiążą tego rodzaju stwierdzenia. I udało się. Dobrze, że był wtedy Jelcyn, bo gdyby to był Putin, ten proces mógłby być dużo bardziej dramatyczny” – przyznał Kwaśniewski.
Były premier Jerzy Buzek zwrócił uwagę, że – w przeciwieństwie do UE – w NATO brakuje mechanizmów naprawczych, które można by stosować wobec krajów sprzeniewierzających się wspólnym wartościom. Poruszył temat działań, które w sprawach obrony powinna podjąć UE. Za konieczne uznał powołanie unijnej rady ds. obronności i zapewnienie specjalnego budżetu.
Były ambasador USA Daniel Fried wspominał, że większość amerykańskiej administracji opowiadała się przeciw rozszerzeniu, chcąc najpierw osiągnąć porozumienie z Rosją. Przypomniał, że po przestrogach, jakie Lech Wałęsa przekazał Billowi Clintonowi – że bez rozszerzenia NATO Rosja może powrócić do agresywnej polityki wobec państw regionu administracja Billa Clintona uznała, że należy równocześnie prowadzić rozmowy z Rosją i z krajami Europy środkowej. „Nasze błędy lat 30. – wycofanie się z Europy, doprowadziły Europę i nas samych do katastrofy. Uznaliśmy, że to szansa na odzyskanie honoru” – wspominał.
Koniec "Ostpolitik"
O niemieckiej Ostpolitik jako swoistej odmianie polityki double track mówił były ambasador RFN w Polsce Arndt Freytag von Loringhoven. „Uważaliśmy że Gorbaczow to poważny człowiek, nie kłamca. Wierzyliśmy, że możemy być partnerami Rosji, nasza dyskusja nie różniła się bardzo od prowadzonej w Stanach Zjednoczonych” – powiedział. Jak mówił prawdziwa zmiana paradygmatów nastąpiła wraz z inwazją Rosji na Ukrainę. „Do Zeitenwende Niemcy uważały że bezpieczeństwo w Europie można osiągnąć tylko z Rosją” – powiedział. Zwrócił uwagę, że po dziesięcioleciach zwiększania zależności energetycznej od Rosji udział gazu ziemnego z Rosji w niemieckim imporcie zmalał z ponad 50 do dwóch procent.
Amb. Tomasz Chłoń przyznał, że przed trzema dekadami „niepodległa Ukraina jawiła się jako gwarancja niepodległości Polski, ale byliśmy bardziej zajęci przygotowaniami do członkostwa, bardziej zajęci sobą niż Ukrainą”. Według niego gdyby nie NATO, „prawdopodobnie niepodległej Ukrainy dzisiaj by nie było”. Dodał, że pomoc której kraje zachodnie udzielają Ukrainie, jest oparta na art. 5 Traktatu waszyngtońskiego, który daje sojusznikom poczucie bezpieczeństwa.
Przypomniał, że premier Wielkiej Brytanii Tony Blair „chciał partnerstwo z Rosją ułożyć nawet kosztem członkostwa nowych krajów”, a przedstawicielem tej polityki był minister obrony George Robertson (w latach 1999-2003 sekretarz generalny NATO). Dodał, że Polska sprzeciwiała się członkostwu drugiej kategorii, gdy mówiono o ograniczeniach. „To my byliśmy kreatorami rozszerzenia, nikt nas nie wciągnął, wbrew temu, co mówi Rosja” – podkreślił.
Czytaj też
„Aspiracja natowskie Ukrainy mają korzenie w początkach suwerennego państwa ukraińskiego” – powiedział były ambasador Ukrainy w Polsce Markijan Malski. Zaznaczył, że liberalno-demokratyczne elity zadeklarowały unijne i natowskie aspiracje natychmiast po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości w 1991 roku. „Do dziś słyszymy od Rosji, że rosyjska agresja zaczęła się z tego powodu, że Ukraina deklaruje wejście do struktur NATO i UE” – powiedział. Przypomniał, że najazd zwiększył poparcie dla akcesji do NATO, za którą dziś opowiada się ponad 90 proc. ukraińskiego społeczeństwa.
Uczestnicy konferencji poruszali także tematy skuteczności sankcji (według Frieda działają, choć nie wystarczą, by uratować Ukrainę), możliwości wpływania na kraje członkowskie, takie jak np. Turcja, która blokowała przyjęcie Szwecji, oraz konieczności zmian geopolitycznych wewnątrz Rosji, by za 20-30 lat nie wywołała ona kolejnej wojny. Łukasz Kulesa z PISM zaapelował, by nie fetyszyzować wysokości wydatków obronnych mierzonych ich udziałem w PKB. Zauważył, że Grecja wydaje tradycyjnie więcej niż 2 proc., ale interesuje się głównie własnymi granicami i bezpieczeństwem morskim, a jej wkład w odstraszanie jest znikomy w przeciwieństwie do Holandii, która tego wskaźnika nie osiąga, ale przyczynia się do odstraszania.
wert
chciejstwo i bicie piany podobno profesora. Podstawą NATO jest nie art 5 tylko art 3 a w nim wielkimi bukwami napisano: chcesz obrony? "para bellum". O o broni edecydują interesy a te nie zmuszaja niemców do szykowania się na wojne z kacapią. W 45 kacap skutecznie im to wtłoczył nie tylko do głów. Jesień- zima 46 to gwałtowny pik przyrostu "naturalnego" gebelsów. Co miało być przekazane zostało przekazane