Reklama

Polityka obronna

Poniedziałkowy przegląd mediów; Pekin chce zdestabilizować Tajwan; Izrael zbombardował Rafah

Autor. Fu Gan/chinamil.com.cn

Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

Reklama

Marcin Kozłowski: Gazeta.pl: „Szwecja daje Ukrainie zielone światło w kwestii ataku na cele w Rosji. Szef MON zabrał głos” „”Zgodnie z prawem międzynarodowym Ukraina ma prawo do obrony poprzez działania militarne wymierzone w terytorium wroga” - przekazał szwedzkiemu portalowi hallandsposten.se minister obrony Szwecji Pal Jonson. Zaznaczył jednocześnie, że takie działania muszą być „zgodne z prawem wojennym”. „Według niektórych mediów w administracji USA toczą się dyskusje na temat umożliwienia Ukraińcom użycia w pewnym zakresie amerykańskiej broni przeciwko celom na terytorium Rosji. Informacje te są zgodne z sugestiami przekazanymi ostatnio przez Ministra Spraw Zagranicznych Antony’ego Blinkena i Lloyda Austina” - czytamy w tekście Aleksa Woronowa na portalu hallandsposten.se. Publicysta przypomniał, że „kilku europejskich sojuszników Ukrainy, w tym Wielka Brytania, stwierdziło, że Ukraina może używać ich broni bez ograniczeń nałożonych przez USA”.”Po rosyjskiej ofensywie na północ od Charkowa nawet sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg włączył się do debaty i bronił prawa Ukrainy do użycia zachodniej broni do ataków na cele w Rosji” - zaznaczył Woronow.”Dziennikarz zwrócił się z pytaniem do szwedzkiego resortu obrony, czy Ukrainie wolno używać przekazanej przez Szwecję broni do ataków na cele na terytorium Rosji. „Ukraina jest narażona na niesprowokowaną i nielegalną wojnę agresywną prowadzoną przez Rosję. Zgodnie z prawem międzynarodowym Ukraina ma prawo do obrony poprzez działania militarne wymierzone w terytorium wroga, o ile działania te są zgodne z prawem wojennym. Szwecja stoi za prawem międzynarodowym i prawem Ukrainy do obrony” - odpowiedział minister Pal Jonson.Przypomnijmy, że na początku maja brytyjski minister spraw zagranicznych David Cameron przyleciał w tym tygodniu do Kijowa. Podkreślił w rozmowie z agencją Reuters, że Ukraina może użyć broni dostarczonej przez Wielką Brytanię do ataków na cele w Rosji. Ukraina ma takie prawo. Tak jak Rosja uderza w Ukrainie, można całkowicie zrozumieć, dlaczego Ukraina czuje potrzebę zapewnienia sobie obrony wskazywał Cameron. Z kolei w tym tygodniu w wywiadzie dla „The Economist” sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zaapelował do członków Sojuszu, by pozwolili Ukrainie uderzać ich bronią w cele militarne w Rosji. Jeśli Ukraina nie będzie miała prawa uderzyć w cele wojskowe na terytorium Rosji, to ciężko będzie jej korzystać z prawa do samoobrony wskazywał.

Reklama

Jakub Mielnik:Wprost: „Niezrozumiała decyzja UE” „W wojnie na gesty między Rosją a Zachodem mamy dramatyczną nierównowagę. Gdy Kreml ściąga cugle korupcji w armii, przestawiając gospodarkę na wojenne tory UE odrzuca kandydatów z Europy Środkowej i mianuje szefem komitetu wojskowego Unii generała z neutralnej Irlandii. A to przecież kraj, który o wojnie i samej Rosji ma bardzo blade pojęcie. Postawienie na czele rosyjskiego MON ekonomisty - technokraty w starym sowieckim stylu to poważny błąd Kremla. W planach integracji gospodarki rosyjskiej z armią Andriej Biełousow skazany jest na powtórzenie wszystkich grzechów, które pozwoliły zachodowi pokonać Sowietów w czasie zimnej wojny. Rosja, z gospodarką na poziomie Włoch czy Hiszpanii, nie ma przecież szans na wojnę z całym światem. Problem polega na tym, że do tego potrzebne jest jednak przywództwo na miarę Ronalda Reagana. Zamiast tego mamy sojuszników, którzy w odpowiedzi na rosyjskie prężenie ” Jnurokratycznych muskulów odpoivia-dają w kuriozalny sposób. Na czele komitetu wojskowego UE, ciała doradzającego Unii w sprawach wojskowych staje generał Sean Clancy z Irlandii. Ta decyzja mówi wszystko o buńczucznych unijnych zapowiedziach wzmocnienia zdolności wojskowych Europy w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Irlandia to w obecnej sytuacji tak peryferyjny w stosunku do realiów zagrożenia kraj, jak tylko można to sobie wyobrazić. Nie dość, że jest to mała wyspa z mikroskopijną armią lądową, to jeszcze nie należy do NATO, odgrywającego przecież kluczową rolę w zmaganiach z Rosją. W rywalizacji z Seanem Clancy przepadł polski generał Sławomir Wojciechowski i słoweński Robert Glavas. To mniej więcej tyle, jeśli chodzi o to, co nasi unijni sojusznicy sądzą o przesuwaniu się środka ciężkości europejskiego bezpieczeństwa na wschodnią flankę UE.”

Hanna Shen: Gazeta Polska Codziennie: „Pekin chce zdestabilizować Tajwan” „Po inauguracji rządów nowego prezydenta Tajwanu La i Ching-te, którego Pekin określa jako „separatystę” i „wichrzyciela”, Chiny rozpoczęły manewry wojskowe wokół Tajwanu. W tym samym czasie prochińskie partie w tajwańskim parlamencie próbują przeforsować ustawę, która osłabi rząd Laia. 23maja, czyli trzy dni po inauguracj i rządów opowiadającego się za większą współpracą z USA prezydenta Laia, Pekin rozpoczął dwudniowe ćwiczenia wojskowe wokół Tajwanu. Manewry zostały przeprowadzone w Cieśninie Tajwańskiej, na północy, południu i wschodzie Tajwanu, a także w obszarach wokół wysp należących do Tajwanu, tj. Kinmen, Matsu, Wuqiu i Dongyin. W ich ramach Chiny wysłały w kierunku Tajwanu największą w tym roku liczbę myśliwców. Tajwańskie ministerstwo obrony ogłosiło, że zidentyfikowało w ciągu dwóch dni w pobliżu wyspy aż 111 samolotów wojskowych i 46 okrętów wojennych. Li Xi, rzecznik Dowództwa Wschodniego Teatru Działań Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ChALW), powiedział, że ćwiczenia stanowią „surową karę za separatystyczne działania sił niepodległościowych Tajwanu i ostrzeżenie przed ingerencją i prowokacją ze strony sił zewnętrznych”. Zhang Chi z chińskiego Uniwersytetu Obrony Narodowej powiedział państwowej stacji CCTV, że ChALW ćwiczą blokadę Tajwanu, której celem jest doprowadzenie do załamania gospodarczego i sprawienie, że „wyspa stanie się martwa”. Zhang dodał też, że ćwiczenia na południe od wyspy są wymierzone w miasto Kaohsiung -największy port na Tajwanie i siedzibę garnizonu marynarki wojennej. Ćwiczenia ChALW na wschód od Tajwanu mają na celu zablokowanie szlaku ratunkowego dla importu energii i drogi ucieczki dla sił niepodległościowych Tajwanu. Według Zhanga blokada wschodniej części wyspy uniemożliwiłaby też USA i ich sojusznikom pomoc Tajwanowi. Ministerstwo obrony Tajwanu nazwało manewry „irracjonalną prowokacją” i zapewniło, że monitoruje sytuację, wysyłając na tereny wokół wyspy bojowe samoloty patrolowe, okręty marynarki wojennej i rozmieszczając lądowe systemy rakietowe obrony powietrznej. Eksperci podkreślają, że manewry to przede wszystkim element wojny psychologicznej, tj. próba wywarcia presji na nową administrację i zastraszenie Tajwańczyków, a więc osłabienie wyspy od wewnątrz.”

Reklama

Piotr Włoczyk: Do rzeczy: „Armia złupiona” „Generał Ben Hodges, który w latach 2014-2017 dowodził US Army w Europie, przyznał wprost, że przeszacował rosyjskie możliwości przed 24 lutego, bo nie docenił ogromu korupcji. Gdy w lutym 2022 r. rosyjskie czołgi zaczęły masowo płonąć na Ukrainie, eksperci zwrócili uwagę na ich pancerze reaktywne. W normalnych okolicznościach są to małe ładunki wybuchowe w postaci kostek, którymi obłożone są najbardziej newralgiczne miejsca czołgu. Jeżeli wszystko działa poprawnie, to mają one rozpraszać energię pocisku, ratując w ten sposób pojazd i jego załogę. Tymczasem - choć na pierwszy rzut oka wszystko się zgadzało - wiele rosyjskich czołgów w rzeczywistości kompletnie nie posiadało takiej ochrony. Po bliższym zbadaniu wypalonych skorup czołgów T-72 i T-80 nierzadko okazywało się, że kostki były w środku kompletnie puste. Eksperci nie mieli tu wątpliwości: winna była nieprawdopodobna korupcja, która właściwie od zawsze jest plagą rosyjskiej armii. Krytycznie ważna zawartość kostek najprawdopodobniej nigdy nie została dostarczona wojsku, a pieniądze z budżetu rosyjskiego MON na ładunki wybuchowe zostały po prostu rozkradzione. O ile podczas pobieżnych kontroli „góry” i na paradach nie sposób było odróżnić czołgów z prawdziwym pancerzem reaktywnym od tych wyposażonych w atrapy, o tyle już na polu boju była to różnica między życiem a śmiercią. Rosyjscy żołnierze doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak wielkim problemem jest dla ich armii - i również dla nich samych - wszechobecna korupcja. Ostatnie głośne aresztowania czołowych postaci rosyjskiego MON miały być wyraźnym sygnałem ze strony Kremla: od tej pory w armii będzie już inaczej, pozbywamy się korupcji i budujemy potężną machinę wojenną zdolną do walki z NATO. Wiceminister Timur Iwanow, prawa ręka Siergieja Szojgu, został oskarżony o przyjmowanie łapówek w ogromnych kwotach i rozkradanie majątku armii, ale przecież jego pałace, gigantyczne mieszkania (w większości co najmniej 300-metrowe) i flota superluksusowych samochodów, nie mogły być dla Kremla zaskoczeniem. Iwanow (a także inni aresztowani wysocy urzędnicy rosyjskiego MON) to po prostu część systemu, który opiera się właśnie na kleptokracji. Trudno sobie wyobrazić, żeby Andriej Biełousow, wprawdzie chwalony za uodpornienie Rosji przed sankcjami ekonomista, ale jednak człowiek z samego jądra putinowskiego systemu, był w stanie skutecznie wyplenić z szeregów armii korupcję. Jak bowiem pokazuje historia, rosyjska armia nie zna innej rzeczywistości.”

Dominika Długosz: Newsweek: „Dziwne znajomości Macierewicza” „Pół wieku zastanawiających przypadków, luk w życiorysie, konfabulacji, ale wiceprezes PiS wciąż robi swoje, może dlatego, że poświęcił bardzo dużo energii, by rozmontować polski kontrwywiad. W 2015 r. poszedłem do Ewy Kopacz i przekonywałem, że trzeba powołać komisję śledczą do sprawy tej jednej osoby. Pokazałem analizy, informacje, pani premier powiedziała, że trzeba się tym zająć, ale potem były wybory, które Platforma przegrała - opowiada były poseł Andrzej Rozenek. Donald Tusk przyznał ostatnio, że przez lata nikt nic z tym nie robił, a gdy niektórzy dziennikarze łączyli kropki, przyklejano im łatkę szaleńców. Rzeczywiście. Za rządów PO-PSL nie postawiono Macierewicza przed Trybunałem Stanu, choć Platforma przygotowywała wniosek. A przez osiem ostatnich lat w sposób oczywisty włos mu z głowy spaść nie mógł.1 marca 2023 r. do prokuratury okręgowej w Warszawie trafił wniosek o stwierdzenie popełnienia przestępstwa przez pułkownika Krzysztofa Gaja. To wysoko postawiony człowiek Antoniego Macierewicza. Kiedy stał na czele resortu obrony, pułkownik trafił do Sztabu Generalnego. Dzisiaj Macierewicz twierdzi, że wyrzucił Gaja natychmiast, kiedy ten ujawnił się ze swoimi antyukraińskimi poglądami. Ale wystarczy spojrzeć na daty. Artykuł pod wiele mówiącym tytułem „Faszyści u naszych bram” Gaj opublikował 22 października 2014 r. na portalu Kresy.pl, pełnym prorosyjskiej propagandy. Pół roku wcześniej Rosja zajęła Krym, a pułkownik pisał tak: „Nie jestem rusofilem, ale w tym miejscu doskonale rozumiem Putina - to są faszyści. I Putin ma zupełną rację, z nimi trzeba walczyć, bo Europę z ich przyczyny zaleje zupełna pożoga”. Od artykułu chwalącego Putina minęło kilkanaście miesięcy i Gaj jest doradcą Macierewicza, wraca do służby czynnej, a minister awansuje go na pułkownika. I już w styczniu 2016 r. obejmuje stanowisko szefa Zarządu Organizacji i Uzupełnień Sztabu Generalnego WP. Do rezerwy kadrowej trafia dopiero pod koniec września po „ujawnieniu” jego zupełnie jawnych antyukraińskich wypowiedzi. Ale nie jest na bocznicy długo, bo w 2018 r. trafia jako doradca do Kancelarii Premiera, której szefem jest Michał Dworczyk. Tak się składa, że za czasów Macierewicza Dworczyk był wiceministrem obrony. I był Gaj w kancelarii aż do czerwca 2021 r. kiedy musiał się po cichu ewakuować, bo w tzw. mailach Dworczyka ujawnił tajemnicę wojskową: stan negocjacji w sprawie systemu obrony powietrznej krótkiego zasięgu o kryptonimie „Narew”. Były też w mailach uwagi pułkownika o naszym amerykańskim sojuszniku i o zakupionym w Stanach sprzęcie. Nie dość, że były to poufne informacje, to jeszcze przesyłane między prywatnymi skrzynkami. Na pytanie, co Prokuratura Okręgowa w Warszawie zrobiła w tej sprawie przez 15 miesięcy od otrzymania wniosku, jej rzecznik nam nie odpowiedział. Jeden z ministrów rządu Tuska zapewnia nieoficjalnie, że jednak coś się dzieje, bo sprawa nie jest umorzona.”

Rp,pl: „Izrael zbombardował zachodnią część Rafah. „Namioty się topią, ciała się topią” ” Co najmniej 35 Palestyńczyków zginęło, a dziesiątki zostało rannych w izraelskich nalotach na tę część Rafah, która przeznaczona jest dla uchodźców - twierdzi strona palestyńska. Izraelska armia podała, że celem nalotów był obiekt Hamasu w Rafah i że atak przeprowadzono z użyciem „precyzyjnej amunicji w oparciu o precyzyjne dane wywiadowcze. W ataku miało zginąć dwóch wysokich rangą przedstawicieli Hamasu — jego szef sztabu na Zachodnim Brzegu i jeden z dowódców, który stał za atakami na Izrael. Jednocześnie — jak wynika z komunikatu izraelskiej armii — jest ona „świadoma doniesień, że w wyniku ataku i pożaru, który wywołał atak, pewna liczba cywilów w rejonie (ataku) ucierpiała”. Tymczasem rzecznik Ministerstwa Zdrowia Strefy Gazy, Aszraf Al-Qidra podał, że w ataku zginęło co najmniej 35 osób, a kilkadziesiąt innych zostało rannych. Większość ofiar mają stanowić kobiety i dzieci. Atak miał miejsce w dzielnicy Tel Al-Sultan, w zachodniej części Rafah, gdzie schronienie znalazły tysiące palestyńskich uchodźców. Wielu z nich przeniosło się tam ze wschodnich dzielnic Rafah, gdzie izraelska armia prowadzi ofensywę lądową. Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża podaje, że do jego szpitala polowego w Rafah napływają ofiary ataku. Inne szpitale w Rafah również sygnalizują, że przyjmują wielu rannych. W operacji odwetowej wymierzonej przez Izrael w Strefę Gazy zginęło jak dotąd blisko 36 tys. Palestyńczyków Wysoki rangą przedstawiciel Hamasu, Sami Abu Zuhri, opisał atak na zachodnią część Rafah mianem „masakry”. Odpowiedzialnością za ten atak obarczył USA, które dostarczają Izraelowi „broni i pieniędzy”. - W wyniku nalotów płoną namioty, namioty się topią i ciała ludzi też się topią - mówił jeden z Palestyńczyków, który po ataku trafił do szpitala. Wcześniej izraelska armia poinformowała, że z zachodniej części Rafah wystrzelono osiem pocisków. W oświadczeniu w kanale Telegram Brygady Al-Kassam, skrzydło wojskowe Hamasu, poinformowały, że pociski wystrzelono w odwecie za „masakrowanie cywilów przez syjonistów”.

Maciej Czarnecki: Gazeta Wyborcza:„Rozejm? O co chodzi Putinowi?” „Ani Kijów, ani Waszyngton nie wierzą w sygnały płynące z Kremla na temat potencjalnego zawieszenia broni. Cztery rosyjskie źródła zacytowane w piątek przez agencję Reuters doniosły, że Władimir Putin byłby otwarty na wstrzymanie walk z zachowaniem obecnych pozycji na froncie. Choć równie dobrze może kontynuować wojnę. Putin może walczyć tak długo, jak trzeba, ale jest też gotowy na rozejm, by zamrozić wojnę - powiedziało jedno ze źródeł. Zatrzymanie się na obecnej linii frontu pozostawiłoby w posiadaniu Rosjan niemałą część obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego, których aneksję Putin ogłosił we wrześniu 2022 roku. Zarazem nie kontrolowaliby ich w pełni. Według części rozmówców dotychczasowe zdobycze - rosyjska armia kontroluje ok. 18 proc. terytorium Ukrainy - wystarczyłyby do sprzedania rosyjskiej opinii publicznej opowieści o sukcesie. Putin ma rozumieć, że dalsze postępy wymagałyby kolejnej mobilizacji, co pogłębiłoby spadek jego poparcia. Powie, że wygraliśmy, NATO nas zaatakowało, a my utrzymaliśmy suwerenność i mamy korytarz lądowy do Krymu, co jest prawdą - spekulował jeden z rozmówców. Gdy zapytano o te rewelacje samego Putina, który w piątek złożył w Mińsku gospodarską wizytę Aleksandrowi Łukaszence, odparł, że „nikt nie odmawia negocjacji z Ukrainą” i „Rosja jest gotowa kontynuować negocjacje”. To nawiązanie do rozmów ze Stambułu z początku wojny, podczas których Rosjanie deklarowali wolę pokoju, a jednocześnie ich wojska masakrowały ludność cywilną pod Kijowem. Putin zaznaczył, że negocjacje powinny być oparte o rzeczywisty układ sił na froncie i rozmowy ze Stambułu, a nie „o to, czego chce jedna strona”. A jego rzecznik Dmitrij Piesków zapewnił, że Rosja nie chce „wiecznej wojny”. Ukraińcy podkreślają, że nie można im wierzyć. Przed inwazją z lutego 2022 r. do ostatnich dni Rosjanie też zapewniali, że nie zamierzają atakować. „Putin nie zamierza kończyć swojej agresji na Ukrainę. Tylko oparty na zasadach i zjednoczony głos globalnej większości może zmusić go do wybrania pokoju, a nie wojny” - napisał na X szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba. Podczas wizyty w Kijowie w połowie maja amerykański sekretarz stanu Antony Blinken również ocenił, że jego zdaniem Putina nie interesują rozmowy pokojowe. Niedawne powołanie na ministra obrony ekonomisty Andrieja Biełouso-wa zostało odebrane przez analityków jako przygotowanie do prowadzenia wojny przez długie lata. Nawet gdyby doszło do rozejmu, Rosjanie najpewniej wykorzystaliby go do dozbrojenia swoich oddziałów. Sygnalizując otwartość na rozmowy, Putin podał w wątpliwość legitymację Żeleńskiego do ich prowadzenia. Aby mówić o wznowieniu negocjacji, konieczne jest zrozumienie, z kim ma się do czynienia przy podpisywaniu dokumentów - stwierdził rosyjski prezydent. Zdaniem Sabinę Fischer z Niemieckiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa (SWP) znaczące było nawiązanie do negocjacji ze Stambułu: „ \[Putin\] powtórzył zwyczajowe kłamstwa o tym, że Ukraina odeszła od stołu negocjacyjnego wiosną 2022 r. na polecenie Borisa Johnsona, kiedy rzekomo prawie osiągnięto porozumienie pokojowe. Tymczasem w rzeczywistości pomiędzy stronami nigdy nie było konsensusu w kluczowych kwestiach dyskutowanych od lutego do maja 2022 (granice, ukraińska neutralność, ukraińskie zdolności obronne, gwarancje bezpieczeństwa), a Ukraina nie zamierzała podpisać porozumienia na warunkach Rosji niezależnie od wizyty Johnsona 9 kwietnia 2022 roku”, zauważa ekspertka w wątku na X. Dodaje, że „zamieszanie wokół negocjacji o rozejmie w pierwszej fazie pełnoskalowej wojny Rosji było być może najbardziej skutecznym atakiem dezinformacyjnym, jaki Rosja kiedykolwiek wszczęła”. Badania opinii publicznej w Ukrainie dalej pokazują, że mimo dużych strat naród nie zgadza się na oddanie Rosji części ziem w zamian za pokój, co znajduje odzwierciedlenie w stanowisku ukraińskich władz. Rosjanie muszą o tym wiedzieć.”

Waldemar Skrzypczak: Wprost:„Czy politykom starczy odwagi?” „W narracji polityków NATO i Polski od blisko trzech lat podkreśla się rolę ukraińskiej walki obronnej, dającej nam czas na to, aby Sojusz odbudował swój potencjał militarny. Dzięki temu NATO ma być na tyle silne, iż skutecznie odstraszy Rosję przed kolejną agresją. W Polsce należy pilnie przystąpić do profesjonalnego szkolenia rezerw osobowych. Generalnie wszyscy skupiają się na licytacji, kto przeznacza większy procent PKB na zbrójenia. A przecież wielkość tego wyznacznika nie stanowi wcale o rosnącym potencjale wojskowym danego państwa. Modernizacja armii to proces wynikający z planowego działania i - jak widać po krajach zachodnich - głównie na rozwoju własnego, rodzimego potencjału przemysłowego. Zatem w odpowiedzi na to, trzeba zdefiniować, ile tego PKB zostaje, wtłoczone W NARODOWE ZDOLNOŚCI TECHNOLOGICZNE, a ile „wydzierają” z tego obcy lobbyści, sprzedający często sprzęt za kosmiczne pieniądze. Często też hamując przez to rozwój rodzimych zdolności technologicznych. Polska jest tego klinicznym przykładem. Ile tak naprawdę z tego 4 proc. PKB pozostaj e w polskim przemyśle? Ile polskich technologii jest ofiarami niekompetencji urzędników, którym łatwiej wydać pieniądze obcemu, aniżeli stwarzać warunki do rozwoju polskich technologii? Jednym z wielu przykładów jest chociażby polski nowoczesny system przeciwpancerny, zepchnięty przez amerykański, wcale nie nowoczesny. To temat na inną analizę, ale warty uwagi, bo podatnik zasługuje na wiedzę, na co i jak wydawane są jego pieniądze. Za naszą wschodnią granicą zmagania stron zmierzają, jak się wydaje, ku końcowi, a jest to wynikiem wyczerpywania się zasobów ludzkich. Wiemy, że na brak żołnierzy cierpi armia ukraińska, ale rosyjska również coraz dotkliwiej odczuwa brak wystarczającej liczby wojska do prowadzenia ofensywnych działań w celu pokonania Ukrainy. Od lat nękana problemami demograficznymi Rosja w wyniku poniesionych strat na wojnie staje wobec wyboru. Iść na totalne wyczerpanie potencjału ludzkiego czy zaprzestać działań zbrojnych. Kryzys dostępu stron wojny do zasobów ludzkich, które nie są niewyczerpane, prawdopodobnie zatrzyma działania zbrojne, bo dotkliwie dotyka obu stron.”

Sławomir Wojciechowski: Newsweek:„Musimy być gotowi na wszystko” „Gen. Sławomir Wojciechowski,polski przedstawiciel wojskowy przy Komitetach Wojskowych NATO i UE. Jeżeli przyszłoby nam prowadzić wojnę z Rosją, czego nie można wykluczyć, musimy mieć liczne i dobrze wyszkolone rezerwy - mówi najwyższy rangą polski wojskowy w kwaterze NATO. NEWSWEEK: Jakie jest prawdopodobieństwo wojny z Rosją? GEN. SŁAWOMIR WOJCIECHOWSKI: Rośnie, od kiedy Putin dał do zrozumienia, że nie podoba mu się obecny porządek światowy i próbuje odbudować mocarstwową pozycję Rosji. W wyniku agresji na Ukrainę i przestawiania rosyjskiej gospodarki na tory wojenne jest na tyle wysokie, że nie można już go ignorować jak 10-15 lat temu. Trudno przesądzić, czy Rosja zdecyduje się wejść w gorący konflikt z całym NATO, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy któryś z krajów członkowskich znajdzie się pod presją Mówiąc wprost, czy zostanie zaatakowany, tak? - Prawdopodobieństwo wzrasta, ale nie sposób określić, czy dojdzie do tego przez przypadek, czy z powodu prowokacji, i czy będzie miała miejsce eskalacja. Kilka miesięcy temu szef Komitetu Wojskowego NATO admirał Rob Bauer zaapelował, by obywatele państw Sojuszu byli przygotowani na konflikt i zaopatrzyli się w zapas wody, latarkę i radio na baterie. Co radziłby generał Wojciechowski? - Zatraciliśmy pewne zdrowe nawyki, które jako społeczeństwo powinniśmy mieć niezależnie od tego, jak duże jest zagrożenie wojną. Mówienie o latarce i radiu na baterię potraktujmy jako metaforę, która ma nas obudzić z letargu. Admirał Bauer jest Holendrem, jego rodacy nie czują się bezpośrednio zagrożeni tym, co się dzieje w Ukrainie. To raczej apel o zmianę sposobu ich myślenia. W przypadku Polski jest inaczej. Musimy być gotowi na wszystko, mieć na podorędziu różne warianty.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama