Gotowość bojowa i szkolenie rezerw, to niektóre cele, które stawia sobie na nową trzyletnią kadencję szef Sztabu Generalnego gen. Rajmund Andrzejczak. Za konieczną uważa też zmianę kultury organizacyjnej, co ma pozwolić na szybszą reakcję.
Generał, który w piątek odebrał od prezydenta Andrzeja Dudy nominację na drugą kadencję na stanowisku szefa SGWP, podkreślił w rozmowie z dziennikarzami, że stawia na "pracę u podstaw", a nie rewolucyjne zmiany. Mówiąc o swoich najwyższych priorytetach, wymienił "kulturę gotowości bojowej", wymagającą – jak dodał, - zmiany sensorów dostarczających informacji o otoczeniu, a także zmian w prawie. "Wierzę, że sugestie, które będziemy przedstawiać, przełożą się również na ramy prawne, które pozwolą nam efektywniej działać" – powiedział.
Podkreślił znaczenie szkolenia rezerw. "Zakłóciła nam to pandemia, była ona ważniejszym zadaniem, z którego siły zbrojne również znakomicie się wywiązały, ale wrócimy do tego" – zapewnił.
"Zastanawiamy się nad paradygmatem współczesnego rezerwisty: czy potrzebujemy żołnierza, którego wzywamy raz na rok lub dwa lata, czy może częściej na krótkie szkolenia, z zastosowaniem nowoczesnej technologii" – powiedział. Dodał, że Sztab Generalny przygląda się rozwiązaniom stosowanym w innych krajach i dopasowuje je do polskich warunków.
Andrzejczak przypomniał też, że jednym z jego priorytetów jest sprawność. Sprawność fizyczna i umysłowa oraz sprawność podejmowania decyzji, to cel, który stawiał sobie także w pierwszej kadencji. "Musimy być sprawni, zdrowi. Czynnik ludzki jest ważny. Liczą się nie tylko komputery, sztuczna inteligencja, ale przede wszystkim człowiek" – podkreślił.
Zaznaczył, że przeprowadzając w wojsku zmiany, nie ma na myśli budowy nowych struktur. "Mniej bym się koncentrował na schematach organizacyjnych, bardziej zależy mi na zmianie kulturowej. Dzisiaj sytuacja jest tak złożona, że organizacje, które mają charakter pionowy, są po prostu za wolne" – powiedział.
Gen. przypomniał, że Centrum Doktryn i Szkolenia Sił Zbrojnych prowadzi projekt pod nazwą Nowe Urządzenie Polskie, w ramach którego analizuje środowisko bezpieczeństwa nie tylko pod względem militarnym, ale z uwzględnieniem demografii, nowoczesnych technologii, urbanizacji i zmian klimatu – "tematów niekoniecznie właściwych żołnierzom".
"Chodzi mi raczej o organizację płaską, otwartą, żeby dowodzenie przez cele, podejmowanie decyzji na wszystkich szczeblach przekładało się na efektywność" - dodał. Zapowiedział, że będzie zasięgał opinii cywilów. "Jeśli jakieś rozwiązanie jest efektywne, będziemy to sprawdzać. Choć będzie to wyzwaniem, bo wojsko stoi rozkazem, ma hierarchiczną strukturę" – zauważył.
Według Andrzejczaka "najlepsze podejście to praca u podstaw". "Mniej rozwiązań rewolucyjnych, spektakularnych, a porządna praca planistyczna, dojrzałe przywództwo. Mniej reaktywności, więcej dojrzałych decyzji, co nie oznacza, że będzie to niskie tempo" – scharakteryzował swoje zamierzenia.
Oceniając zaangażowanie Polski w kolejne misje w Afganistanie, Andrzejczak, który jako jedyny dowodził dwiema zmianami polskiego kontyngentu w tym kraju, podkreślił, że udział w tych operacjach zmienił polskie wojsko. "Wojna w Afganistanie pokazała, że Polska jest w stanie brać udział w przejmowaniu odpowiedzialności za bezpieczeństwo w różnych miejscach, gdzie jest taka potrzeba. Polska pokazała, że jest wiarygodnym sojusznikiem" – ocenił.
Dodał, że Afganistan pokazał także, że wojsko potrzebuje zmian pod względem sprzętu, struktur i sposobu szkolenia. "Dzisiaj Wojsko Polskie na pewno nie byłoby takie, ja nie byłbym takim oficerem, żołnierzem, gdybym nie był poddany tym próbom. Wydaje mi się, że również mentalnie jesteśmy dzisiaj zupełnie gdzie indziej" – powiedział generał.
"Zawsze przestrzegam przed powierzchownymi ocenami - ile kontraktów zyskaliśmy, ile pieniędzy wydaliśmy. Bezpieczeństwo nie ma takich parametrów. Bezpieczeństwo jest bezcenne, te inwestycje nie przekładają się bezpośrednio na złotówki" - przekonywał Andrzejczak.
Podkreślił, że pamięta o tych, którzy zginęli i zostali poszkodowani. "Mam w swoich notatnikach wiele nazwisk, do których wracam. Jestem w ciągłym kontakcie z rodzinami poległych. Jestem emocjonalnie związany ze wszystkimi, którzy wrócili ranni na ciele czy na duszy. To są rzeczy ważne, ale na poziomie strategicznym musimy pozostawiać emocje, musimy to oceniać na chłodno. Wszędzie tam, gdzie jest interes Polski, jednym z narzędzi jego realizowania są siły zbrojne" – podkreślił.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie