Reklama

Geopolityka

Państwo Islamskie – dżihad „2.0”

Flaga ISIS. Fot. Wikipedia/CC3.0
Flaga ISIS. Fot. Wikipedia/CC3.0

11 września 2001 r. świat zachodni stanął w obliczu nowego zagrożenia – islamskiego ekstremizmu o globalnym zasięgu, posługującego się wyrafinowanymi technikami terrorystycznymi. Podjęta wówczas „wojna z islamskim terrorem” pozostaje nierozstrzygnięta i w dającej się przewidzieć przyszłości nie ma zapewne szans na jej zakończenie. Przez minione kilkanaście lat zdawało się, że to właśnie Al - Kaida jest najgorszym z możliwych „wcieleń zła” w ramach fundamentalizmu sunnickiego. Nikt nie przypuszczał wówczas, że może pojawić się struktura znacznie bardziej radykalna i bezwzględna, przy której Al -Kaida jest organizacją przewidywalną w swych działaniach. Struktura ta – ugrupowanie znane do niedawna jako „Islamskie Państwo Iraku i Lewantu” (ISIL), a obecnie noszące nazwę „Państwo Islamskie” (Ad-Daula al-Islami’ja) – istnieje zaledwie półtora roku (powstało wiosną 2013 r.). W tym krótkim czasie zdążyła już jednak nie tylko zmienić schematy zachodniego myślenia o zagrożeniu ze strony islamskiego fundamentalizmu sunnickiego, ale też zanegować dużą część geopolitycznych aksjomatów regionu Bliskiego Wschodu - pisze Tomasz Otłowski, Senior Fellow Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego na jej blogu w Defence24.pl.

Czym jest Państwo Islamskie?

Geneza dzisiejszego IS sięga wprost pierwszych lat amerykańskiej operacji „Iracka Wolność” i walki, jaką z siłami USA w Iraku prowadziły wówczas liczne islamistyczne ugrupowania terrorystyczne a wśród nich „Monoteizm i Dżihad” (Dżam’iat al - Tawhid wal - Dżihad), założone przez Abu Musaba az - Zarqawiego. W 2004 r. formalnie nawiązała ona ścisłą współpracę z Al - Kaidą a jej lider złożył ślubowanie wierności (baj’ah) Osamie bin Ladenowi. Pasmo sukcesów tej organizacji (od 2006 r. występującej już pod nazwą „Islamskie Państwo Iraku”, ISI) zostało przerwane dopiero w 2008 r., dzięki wzmocnieniu sił USA w Iraku (tzw. surge). W rok później (2009 r.) wydawało się już, że ISI ostatecznie przeszło do historii. Administracja prezydenta Baracka Obamy uznała sytuację w Iraku za ustabilizowaną i zapowiedziała rychłe wycofanie sił USA. Tryumf Waszyngtonu okazał się jednak przedwczesny, bowiem już w 2010 r. aktywność ISI zaczęła znowu rosnąć. Gdy w grudniu 2011 r. ostatni żołnierze USA opuszczali Irak, trwała już nowa ofensywa terrorystyczna ISI. Skala przemocy w kraju, mierzona liczbą zamachów i ataków terrorystycznych oraz liczbą ich ofiar, ponownie zbliżała się zaś do poziomu z lat 2004 - 07.

Rok 2011 to nie tylko radykalna zmiana sytuacji strategicznej w Iraku, spowodowana zakończeniem obecności wojskowej USA i rosnącą aktywnością ISI. To także wybuch rewolucji „arabskiej wiosny” w wielu krajach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Dla dalszych losów ISI kluczowe okazały się zwłaszcza krwawe wydarzenia w Syrii, gdzie już na przełomie lat 2011-2012 grupa ta podjęła działania przeciwko reżimowi Baszira al - Assada. Gdy w 2012 r., w miarę słabnięcia sił rządowych w Syrii, świecka Wolna Armia Syryjska (FSA) zaczęła zyskiwać przewagę w konflikcie, ISI zmodyfikowało swą strategię. Ogłosiło ono walkę o ustanowienie islamskiego kalifatu w Lewancie, a wiosną 2013 r. przyjęło nową nazwę, stając się „Islamskim Państwem Iraku i Lewantu” (ISIL). Doprowadziło to do ostrego konfliktu z kierownictwem Al - Kaidy, choć lider ISIL, Abu Bakr al - Bagdadi, konsekwentnie podkreślał, że jego grupa nigdy nie była formalnie częścią Al - Kaidy, nie musi więc wypełniać jej poleceń. Jesienią 2013 r. doszło do pierwszych starć między ISIL a Frontem al - Nusrah, oficjalną ekspozyturą Al - Kaidy w regionie Lewantu. Już wkrótce ISIL zaczął też odnosić w Syrii błyskotliwe sukcesy militarne, zdobywając kolejne regiony kraju i brutalnymi metodami ustanawiając tam własne rządy. Jego operacje wymierzone były zarówno w FSA, jak i islamistyczną konkurencję. Dżihadyści z ISIL kontynuowali też kampanię terroru w Iraku, szykując grunt pod zmasowaną ofensywę, która wiosną i latem 2014 r. doprowadziła do zajęcia jednej czwartej terytorium tego kraju, w tym Mosulu – drugiego co do wielkości irackiego miasta. Zwieńczeniem tego zwycięskiego marszu islamistów stało się powołanie Kalifatu z al - Bagdadim jako „kalifem Ibrahimem” na czele. Równocześnie ISIL przekształcił się w Państwo Islamskie (IS).

Fenomen Państwa Islamskiego

Fenomen IS, jego sukcesów militarnych w Syrii i Iraku oraz rosnącej szybko popularności wśród zradykalizowanych muzułmanów na całym świecie, wynika ze współistnienia kilku czynników. Po pierwsze, organizacja ta cechuje się ściśle zhierarchizowaną i scentralizowaną strukturą, z jasno rozdzielonymi szczeblami kierowania (dowodzenia), z których każdy ma precyzyjnie wyznaczone kompetencje i zakres odpowiedzialności – tak merytorycznej, jak i terytorialnej. Pod tym względem militarnie zorganizowana i sprawnie działająca IS diametralnie różni się od Al - Kaidy – struktury o charakterze typowo sieciowym, działającej na zasadzie luźnej federacji ugrupowań i organizacji, spajanych wspólnymi celami, dążeniami i w miarę jednolitym know - how, lecz na co dzień działających z reguły na własną rękę i rachunek.

Po drugie, Państwo Islamskie – i wszystkie jego wcześniejsze wcielenia organizacyjne – nie przykłada zbyt wielkiej wagi do kwestii filozoficzno - teologicznych. Podczas gdy Al-Kaida stworzyła w ciągu ostatnich dwóch dekad rozbudowany i skomplikowany system ideologiczny, oparty na własnej wizji islamu i starannie dobranych strategiach politycznych, o tyle IS opiera swe działania na prostej interpretacji „czystych” norm koranicznych. W tym sensie Kalifat działa dzisiaj dokładnie tak, jak afgańscy talibowie w pierwszym okresie ich rządów w Afganistanie. Państwo Islamskie, choć ogłosiło odtworzenie Kalifatu (będącego wszak również centrum władzy religijnej), wyraźnie nie dysponuje jednak silnym zapleczem intelektualnym i teologicznym. Zamiast bowiem skupiać się – jak liderzy Al - Kaidy – na roztrząsaniu religijnych wątpliwości i rozterek, kierownictwo IS preferuje konkretne, realne działania. Abu Bakr al - Bagdadi, wskrzeszając Kalifat i ogłaszając się jego władcą, dokonał tego, do czego Al - Kaida oficjalnie dopiero dąży i co planowała uczynić w bliżej nieokreślonej przyszłości, gdy pozwolą na to warunki polityczne i religijne. Ustanowienie Kalifatu dało jednak Państwu Islamskiemu natychmiastową przewagę propagandową, duchowo - religijną i psychologiczną nad mocno „przeintelektualizowaną” Al - Kaidą. Co więcej, organizacja założona przez bin Ladena od lat skupiała się bardziej na poszukiwaniu sposobu ponownego (na wzór zamachów z 11 września) spektakularnego zaatakowania Zachodu (najlepiej na jego własnym terytorium), niż na zbudowaniu i umocnieniu własnej pozycji w świecie islamu. Ani bin Laden, ani tym bardziej az - Zawahiri (od początku istnienia Al - Kaidy jej główny ideolog) wyraźnie nie wzięli pod uwagę, że restauracja Kalifatu – będąca symbolicznym odwołaniem do najwcześniejszego okresu istnienia islamu (a więc czasów jego jedności i wielkich zwycięstw) – może zagwarantować natychmiastowy sukces w walce „o serca i umysły” radykalnych muzułmanów na całym świecie.

Skutki tej błędnej kalkulacji Al - Kaidy są dla niej odczuwalne już dziś. Organizacja ta zaczyna coraz wyraźniej tracić na rzecz Państwa Islamskiego wpływy i popularność wśród islamskich ekstremistów. W Syrii miały już nawet miejsce zbiorowe, liczone w setkach bojowników, „transfery” z Frontu al - Nusrah do struktur IS, a zdecydowana większość zwłaszcza zachodnich „ochotników dżihadu” wybiera dziś kalifa Ibrahima, niż az - Zawahiriego. Może to oznaczać, że Al -Kaida – dotychczas niekwestionowany lider i symbol ruchu dżihadu – właśnie zaczyna tracić swą uprzywilejowaną pozycję wśród islamskich fanatyków.

Kolejnym istotnym czynnikiem, wpływającym na ostatnie sukcesy Państwa Islamskiego, jest jego zdolność do wykorzystywania współczesnych narzędzi masowej komunikacji, w tym zwłaszcza internetowych mediów i portali społecznościowych. Zalew propagandy i informacji IS w internecie wielokrotnie przekracza skalą dotychczasowe działania Al-Kaidy i jej sojuszników w tym zakresie. Aktywność IS w świecie wirtualnym ma za zadanie zarówno klasyczne propagowanie własnej sprawy (m.in. w celu werbunku nowych adeptów dżihadu), jak też czysto terrorystyczne odziaływanie psychologiczne („terror medialny”) na odbiorców danych przekazów (służą temu m.in. szokujące nagrania i zdjęcia z masowych egzekucji, czy też morderstw dokonywanych w barbarzyński sposób na zachodnich obywatelach).

Nie bez znaczenia dla pozycji i siły IS jest jego absolutna samowystarczalność finansowa. Organizacja ta jest obecnie bez wątpienia najbogatszą grupą terrorystyczną na świecie, o majątku szacowanym na 1 - 2 mld USD. Tylko w samym Mosulu w czerwcu 2014 r. islamiści mieli zrabować w tamtejszych bankach ok. 400 mln USD w gotówce. Czarnorynkowa eksploatacja pól naftowych we wschodniej Syrii przynosić ma IS dochód szacowany na ok. 20 mln USD dziennie. Do tego dochodzą krociowe zyski z pospolitej działalności kryminalnej – rekietu, porwań dla okupu, przemytu itp. O bogactwie Kalifatu i jego liderów krążą już w regionie legendy. Finansowa niezależność Państwa Islamskiego, przekładająca się na niezależność polityczną, również odróżnia go od Al - Kaidy, która finansuje swą działalność głównie z datków i darowizn. Model preferowany przez Al-Kaidę zapewnia jednak nie tylko znacznie mniejsze środki, lecz stwarza również ryzyko zaistnienia sytuacji, w których „sponsorzy” mogą wpływać na strategię i kierunki działań grupy.

Wnioski i rekomendacje

1) Zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego stanowi całkowicie nową jakość w kilkunastoletniej wojnie z islamizmem. Błędem, który wciąż popełniają nie tylko zachodni politycy, jest porównywanie IS do Al - Kaidy. Są to tymczasem zupełnie odmienne organizacje, które pomimo odwoływania się do podobnych wartości i haseł ideologicznych funkcjonują na zupełnie różnych płaszczyznach. Al - Kaida reprezentuje co prawda groźny i brutalny, lecz mimo wszystko przewidywalny nurt radykalizmu religijnego. Z kolei IS i Kalifat wymykają się wszelkim racjonalnym próbom klasyfikacji i analizy, łącząc w sobie prymitywną ideologię, zdolność organizacyjną i skuteczne korzystanie z dobrodziejstw nowoczesnej cywilizacji. Państwo Islamskie jawi się tym samym jako nowa, zdegenerowana generacja islamizmu – „dżihad 2.0”.

2) Państwo Islamskie, ze względu na swą ekonomiczną, finansową i polityczną niezależność, znajduje się całkowicie poza kontrolą jakichkolwiek ośrodków wpływu w świecie arabskim/muzułmańskim. Boleśnie przekonali się o tym ostatnio zarówno Saudyjczycy, jak i Katarczycy – tradycyjnie starający się trzymać w rękach wodze kierujące (choćby pośrednio) światowymi strukturami dżihadu. Kalifat powołany przez al-Bagdadiego jest więc absolutnie niesterowalny z zewnątrz i jako taki jest śmiertelnym zagrożeniem także dla samych reżimów arabskich i muzułmańskich w regionie. Szczególnie dla Królewskiego Domu Saudów – pieczętującego się oficjalnie mianem Strażników Świętych Miejsc Islamu. Kalif Ibrahim już zapowiedział publicznie, że jego kolejnym celem będzie właśnie „wyzwolenie” Mekki i Medyny.

3) Istnieje obawa, że Państwo Islamskie i jego Kalifat mogą na długo zagościć w rzeczywistości strategicznej Bliskiego Wschodu. Ze względu na skomplikowany układ geopolityki tego regionu, nie widać na razie siły, zdolnej szybko i zdecydowanie zlikwidować zagrożenie ze strony IS. Nie będzie tego w stanie dokonać ani Irak, ani tym bardziej Syria, ani też żadne z regionalnych mocarstw (Iran, Turcja, Izrael, Arabia Saudyjska), uwikłanych we wzajemne rywalizacje i sprzeczne interesy.

4) Odpowiedzialność za powstrzymanie i pokonanie Państwa Islamskiego spoczywa na NATO i Unii Europejskiej. Zwłaszcza, że wśród pochodzących z całego świata ochotników do walki za Kalifat znajdują się tysiące obywateli państw zachodnich (głównie europejskich). Walka z IS w Syrii i Iraku nie może więc być postrzegana jedynie jako działanie w obronie geopolitycznego status quo na Bliskim Wschodzie, ale także jako wyprzedzająca akcja antyterrorystyczna, zapewniająca bezpieczeństwo państwom Zachodu.

5) „Koalicja chętnych”, sformowana w oparciu o członków NATO, powinna jak najszybciej podjąć zdecydowane działania militarne, zapobiegające dalszemu umacnianiu się IS. Operacji wojskowej przeciwko IS musi jednak towarzyszyć również kompleksowa strategia polityczna, zakładająca m.in. próbę normalizacji relacji z władzami w Damaszku oraz uznanie ważnej roli Teheranu w zwalczaniu Państwa Islamskiego. Elementem tej strategii powinno być także zweryfikowanie przez Zachód bezwarunkowego do tej pory wsparcia dla wszystkich ruchów politycznych w regionie bliskowschodnim, walczących o „demokrację i prawa człowieka”. Kilkuletnie doświadczenia, m.in. z „arabskiej wiosny”, pokazują dobitnie, że większość tych ruchów ma w rzeczywistości charakter mniej lub bardziej ekstremistyczny.

Tomasz Otłowski, Senior Fellow Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.

Reklama

Komentarze (5)

  1. z prawej flanki

    "Odpowiedzialność za powstrzymanie i pokonanie Państwa Islamskiego spoczywa na NATO i Unii Europejskiej" ; czyli na krajach ,które w swej większości bezkrytycznie poparły szalone wizje "demokratyzowania" państw arabskich i kolejnego usuwania niewygodnych przeciwników pewnego kluczowego sojusznika Stanów na Bliskim Wschodzie. Jak krótkowzroczna była to polityka - widać to wyraźnie dopiero dzisiaj... . Dlaczego użyłem p/w określenia ; "niewygodnych" a nie śmiertelnie groźnych przeciwników owego państwa? Niech na to sam/sobie każdy odpowie ,o ile ma chociaż odrobinę oleju w głowie...

  2. nordic

    kalifat to wina ameryki i jej popleczników. amerykanie obalili saddama i tym sposobem zabrakło silnego przywódcy w regionie. Ponieważ husajn to bydle, ale bydle potrzebne, bo trzymał równo za mordę całą tę dzicz muzułmańską.

    1. Tyberios

      Czy ja wiem, w regionie masz kilku solidnych "bydlaków". Jest Iran z jego Islamskim reżimem, jest Arabia Saudyjska która gra na wszystkich frontach, masz Turcję z jej też szemranymi interesami. Masz w końcu Asada który do milusich nie należy choć jemu akurat trochę się noga obsunęła. Zwalanie wszystkiego na Amerykanów i ich sojuszników pachnie demagogią z daleka. To specyficzny region który wyrósł na polach zroszonych krwią. A całość polityki wszystkich państw spoza niego można streścić cytując pana Ironsa "granego" przez Kevina Spacey w trailerze najnowszego Call of Duty.

    2. O.K.

      Takie są efekty tzw. "politycznych rozwiązań" kryzysu w Iraku i ulegania naciskom tzw. "przeciwników wojny w Iraku" (a tak naprawdę przygłupawych anty-amerykańskich lewaków). Czy nikt, żaden analityk czy polityk, nie rozumie skąd się tak naprawdę wział ISIS? Że są to tak naprawdę ludzie z dawnej saddamowskiej bezpieki, którzy jeszcze PRZED wojną w 2003, zostali przeszkoleni na działających na tyłach Amerykanów komandosów, swoisty Wehrwolf. Saddam liczył że z ich pomocą odzyska władzę po ucieczce zniewieściałych Amerykanów, się przeliczył, ale cały jego aparat terroru przetrwał nienaruszony. A następnie przeszedł pod komendę wywiadu syryjskiego, działając pod szyldem Al-Kaidy -z prostej przyczyny, Baszar al Assad, rządzący Syrią gangster wiedział że kiedyś to on może podzielić los Saddama. Tak samo myśleli irańscy ajatollachowie. To właśnie Syria i Iran stoją za terrorem w Iraku. Bez ich sponsoringu to terroryzm wygasłby już z 10 lat temu. Ale te bandyckie reżimy wiedziały doskonale że im dłużej Amerykanie ugrzęzną w Iraku, tym dłużej nie będą w stanie rozliczyć ich z ich zbrodni. Dlaczego w Iraku cackano się tak długo? Ano jest to wina antyamerykańskich mediów, i obozu tzw. "antywojennego", oraz niewyobrażalnego frajerstwa Amerykanów. Tam było doskonale wiadomo kto stoi za terrorem. Lecz gdy tylko aresztowano tych łajdaków, zaraz lewactwo krzyczało jacy to Amerykanie źli i okrutni, i że w Iraku należy dążyć do "narodowego pojednania". No i w ramach tego "pojednania" ogłaszano amnestie, gesty dobrej woli, i wypuszczano złapanych saddamowskich zbrodniarzy. Ci się rozbuchali, bo w ten sposób zapewniono im totalną BEZKARNOŚĆ. Dolicz do tego totalny chaos informacyjny, kłamstwa powtarzane przez lewackie media, krótkowzroczność polityków, półgłówkowatość i brak jaj u wojskowych (żaden nic nie zrozumiał, ani nie przeciwstawił się idiotycznym decyzjom politycznym!) i mamy co mamy. Taka postawa po wycofaniu Amerykanów została odziedziczona przez iracki rzad -tak ich Zachód nauczył. I teraz pół Iraku jest pod kontrolą saddamowców sprzymiezonych z islamistami -mających (dzięki ciągłym amnestiom rzecz jasna) opinię "niezwyciężonych". Wiadomo jak to działa na morale irackich wojsk... To nie przypadek że ISIS działa w Syrii. Kiedy w 2011 wybuchło tam powstanie, główną siłą była prozachodnia i prodemokratyczna Wolna Armia Syrii. I OBOWIĄZKIEM Zachodu było wówczas interweniować, obalić ludobójcę Baszara al Assada i zaprowadzić (siłowo!) demokratyczny porządek. Ale Zachód stchórzył. Stchórzył bo był zmęczony użeraniem się w Iraku i Afganistanie (a nie mógł wygrać tylko przez własną głupotę, sił i środków miał aż nadto). Stchórzył bo John Kerry, na własne życzenie dał się zrobić jak dziecko Ruskim, widzącym w Syrii swego ostatniego na Bliskim Wschodzie wasala. A przede wszystkim stchórzył ze względu na iście genialną podwójną grę Baszara al Assada. Skąd islamiści się wzięli w Syrii? Ano bardzo prosto, zostali oni sprowadzeni z Iraku... przez Baszara al Assada! To on ich przecież sponsoruje! To on ich zawezwał, i przedstawił się jako... OFIARA(!) terroryzmu islamskiego! Dając w ten sposób Zachodowi fałszywy dylemat, albo ja, albo islamiści. Ci drudzy tak naprawdę nie są dla Assada zagrożeniem -tym byłaby interwencja wojskowa Zachodu. Ten jednak, zgnuśniały i zniechęcony, po prostu ZDRADZIŁ siły prodemokratyczne w Syrii. Czyniąc w ten sposób NIEWYBACZALNY BŁĄD, bo dając tym ludziom jedyną alternatywę w postaci islamistów. Których ich sponsor i (jedynie oficjalny) wróg może spokojnie zepchnąć, ano gdzie? Do Iraku -doprowadzając tamtejszy prozachodni rząd na skraj upadku. Wkrótce możemy spodziewać się "bratniej pomocy" Iranu i przejęcia kontroli nad tamtejszym szyickim południem. Do tego te dwa zbrodnicze reżimy dążyły od początku. Tak w skrócie wygląda analiza wojny w Iraku.

    3. ja

      Tylko, że te bydle zaczęło zagrażać równowadze w regionie w stopniu takim samym jak dziś islamiści. Państwo Islamskie to nic innego jak oficerowie i bezpieka Husajna....

  3. ja

    Wpiszcie w wyszukiwarkę: "Holokaust chrześcijan" i wszystko będzie jasne o ISLAMISTACH. ONI wszyscy jednakowi. Te same cele.

  4. Zapomnial Sz. P. rozwinac watek pochodzenia ich swietnej organizacji i wyszkolenia, tudziez nowoczesnego uzbrojenia. To musi byc zaiste zwykle przeoczenie. Nie smialbym oskarzac o realizowanie rozkazow, czy linii politycznej...

    Zapomnial Sz. P. rozwinac watek pochodzenia ich swietnej organizacji i wyszkolenia, tudziez nowoczesnego uzbrojenia. To musi byc zaiste zwykle przeoczenie. Nie smialbym oskarzac o realizowanie rozkazow, czy linii politycznej...

    1. totenkopf

      w rubryce "auto komentarza" chyba nie pisze się komentarza.No i chyba nie trzeba dwa razy go powtarzać,raz mi wystarczy,kolego ...nie wiem jaki masz nick!

    2. ja

      Nad wyszkoleniem czuwają dawni oficerowie Saddama Husajna a uzbrojenie w większości zdobyczne(na irackiej armii - wyposażanej przez USA) lub zakupione za pieniądzę niektórych szejków a Arabii Saudyjskiej i Kataru. Zachód dozbrajał i szkolił umiarkowaną demokratyczną syryjska opozycję.......Jeżeli ktoś nie widzi żadnej różnicy pomiędzy Wolną Armią Syrii a Państwem Islamskim to naprawdę nie ma o czym gadać.....

    3. kez87

      "Jeżeli ktoś nie widzi żadnej różnicy pomiędzy Wolną Armią Syrii a Państwem Islamskim to naprawdę nie ma o czym gadać" - ale poza TV,która jak wiadomo wali również propagandę naszych "umiłowanych sojuszników" naprawdę trudno odróżnić i taka jest prawda. "a uzbrojenie w większości zdobyczne(na irackiej armii - wyposażanej przez USA) lub zakupione za pieniądzę niektórych szejków a Arabii Saudyjskiej i Kataru" - no dobrze,można tak się usprawiedliwiać,że oto Iracka Armia masowo porzuca nowoczesną broń,albo przechodzi do dżihadystów,ale dlaczego nie zdezerterowali do islamistów zaraz po wyjściu Amerykanów ? Przecież USA i nasi NIBY TĄ ARMIĘ IRACKĄ SZKOLILI. I co ? Ot tak oddali sprzęt,poddali się kiepsko uzbrojonym bandziorom.Brednie."Kradziona broń" to idealna "zasłona dymna".A prawda jest taka: Dozbrajano "Wolną Syrię" a ta jak nie składała się z dżihadystów i terrorystów to była przez nich GŁĘBOKO ZINFILTROWANA - jeśli zakładać,że nie poparto tych terrorystów świadomie.Co zaś do szejków - przecież Katar i Arabia Saudyjska to są SOJUSZNICY USA.Wiec albo należy uznać,że ci sojusznicy"grają na 2 fronty" czy nawet zdradzają i są przeznaczeni do pilnego zdemokratyzowania wieloma tonami "wybuchowych nośników demokracji",albo też, należy uznać,że wykonują wolę USA.Jedyne inne wyjście jest takie,że tamtejsze reżimy się sypią i trzeba dać im pilnie więcej narzędzi do kontroli niesfornych obywateli.Innych wytłumaczeń nie ma.To nie są państwa demokratyczne tylko dyktatorskie - pisałem.A to znaczy,że albo władze są na tyle słabe,że nie mogą powstrzymać finansowania terroryzmu - albo finansowanie to popierają władze tych krajów.No innej opcji nie ma.

  5. ddo

    Kalifat to wina islamu jego powstanie jest motywowane religijnie , to nie wina ameryki to jej głupota każdy karabin każda kula przekazana muzułmanom będzie wcześniej czy później skierowana przeciw zachodowi , sukces ISIS jest duży ale opiera się tylko na wsparciu arabów sunnickich , szyici i kurdowie z nimi walczą.

Reklama