Reklama

Siły zbrojne

Badawczy okręt podwodny z napędem atomowym NR-1. Fot. Peter Sundberg/US Navy

Okręt podwodny na kołach prezentowany w muzeum

Amerykańscy stoczniowcy i historycy przygotowali ekspozycję przedziału dowodzenia z eksperymentalnego okrętu podwodnego NR-1. Przedział ten, jako ważny element historii sił morskich Stanów Zjednoczonych, można obejrzeć od 8 maja 2018 r. w muzeum amerykańskiej marynarki wojennej US Naval Undersea Museum w Keyport w stanie Waszyngton.

Stocznia i warsztaty stoczniowe Puget Sound Naval Shipyard & Intermediate Maintenance Facility (PSNS & IMF) w Bremerton w stanie Waszyngton we współpracy z US Naval Undersea Museum przygotowali ekspozycję z najważniejszymi pamiątkami z eksperymentalnego okrętu podwodnego o napędzie atomowym NR-1. Głównym i największym elementem wystawy jest dokładnie odwzorowana kabina operacyjna tej jednostki pływającej.

W tym celu stoczniowcy zdemontowali wszystkie urządzenia i wyposażenie pomieszczenia i umieścili je w taki sam sposób w podobnej wielkości boksie wystawienniczym w muzeum. Wymagało to dużej pieczołowitości, ponieważ część elementów była uszkodzona po demontażu i trzeba je było doprowadzić do pierwotnego stanu. Dodatkowo chodziło o wykonanie pracy za darmo ze względu na fakt, że muzeum US Naval Undersea Museum funkcjonuje głównie w oparciu o darowizny.

image
Ekspozycja muzealna kabiny operacyjnej z okrętu podwodnego NR-1. Fot. C. Hagins/PSNS & IMF

Zadanie realizowano bardzo szybko, ponieważ pomimo że okręt NR-1 został przebazowany do PSNS & IMF 25 listopada 2009 r. to jednak jego rozbiórka i recykling rozpoczęły się dopiero od stycznia 2017 r. Dodatkowo część wyposażenia kabiny operacyjnej (w tym panel kontrolny) jest nadal niejawna, w związku z powyższym nie można ich było przekazać do muzeum. Wszyscy maja jednak nadzieję, że jest to tylko decyzja czasowa, co jest tym bardziej prawdopodobne, że w US Naval Undersea Museum zgrupowano już ponad 50 000 przedmiotów związanych z historią morską oraz technologiami i działaniami podmorskimi.

Tworząc nową ekspozycję Amerykanie uhonorowali bardzo ważny okręt podwodny, który powstał tuż po utracie okrętu USS „Thresher” 10 kwietnia 1963 r. NR-1 został bowiem zwodowany 25 stycznia 1969 r. i wprowadzony do służby 27 października 1969 r. Pomimo, że większość misji była niejawna, to jednak okręt NR-1 jest reklamowany jako jedyny na świecie badawczy okręt podwodny o napędzie atomowym (stąd nazwa NR- Naval Research). I rzeczywiście, jednostka ta była pozbawiona uzbrojenia, co wcale nie oznacza, że nie wykonywała misji typowo wojskowych.

Pomagała w tym sama konstrukcja okrętu pozwalająca mu na zanurzanie się nawet do głębokości 915 m (pomimo zastosowania do budowy kadłuba standardowej stali HY-80 dającej możliwość zanurzania się innego typu OP tylko do głębokości 400 m). Dodatkowo był to jedyny amerykański okręt podwodny, który oficjalnie miał wysuwane koła (pozwalające mu wyjechać na odpowiednio przygotowany brzeg lub poruszać się po dnie).

image
Sposób działania pod wodą okrętu podwodnego NR-1. Fot. US Navy/Wikipedia

W sumie NR-1 był wykorzystywany przez prawie 40 lat, ze służby wycofano go 21 listopada 2008 r. Zadecydowała o tym nie tylko starzejąca się konstrukcja, ale również bardzo trudne warunki pracy na pokładzie. Kadłub ciśnieniowy miał bowiem długość 29,3 m, ale średnicę jedynie od 3,8 do 4,8 m. W tej niewielkiej przestrzeni musiała żyć i pracować załoga składająca się z ośmiu marynarzy, trzech oficerów oraz dwóch naukowców. Nie było kuchni ani pryszniców, a posiłki jedzono po ich rozmrożeniu.

Co więcej, okręt NR-1 był bardzo podatny na falowanie i prądy, przez co praktycznie wszyscy ludzie na pokładzie mieli chorobę morską. Według jednego z dowódców: „chodziło o to, czy już zwymiotowałeś lub czy jeszcze nie zwymiotowałeś”.

Okręt NR-1 był przystosowany do badania i mapowania dno oceanu, wykonywania badań oceanograficznych (np. do pomiaru prądów, temperatury i zasolenia) oraz do wykonywania głębokowodnych prac podwodnych. Zadania realizowano głównie dla potrzeb amerykańskiej marynarki wojennej (w tym misje szpiegowskie), ale również instytucji cywilnych i instytutów naukowych.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. Feluś

    Szkoda że zostanie, zdemontowany. Byłby niebywałą gratką dla naszej MW, wiek, wielkość i potencjał bojowy jak najbardziej odpowiedni do naszego muzeum. Amerykanie mogliby go dorzucić w ramach offsetu na drugą fazę Wisły.

  2. akh

    O ile dobrze pamiętam, to OOP w czasie sztormu czy złej pogody po prostu się zanurzały i problem falowania znikał. Nikt na nawet sporo mniejszych jednostkach w zanurzeniu nie narzekał na podatność prądów jakoby wywołujących chorobę morską. Więc to tłumaczenie jest kuriozalne, by nie powiedzieć że jest po prostu kłamstwem.

    1. Pozro

      W OP występuje falowanie. Ten akurat nie był budowany po to żeby szybko pływał i stabilnie ale po to żeby mieć maksymalne zanurzenie i minimalne odbicie magnetyczne. Konstrukcja inaczej wykonana. Jeśli był wązki i mały a tak autor pisze to napewno nie był stabilny, nawet prąd morski mógł by im potrząsnąć.

    2. lol

      A byłeś na tym OP, że masz się za takiego specjalistę? Przy zadaniach jakie miał wykonywać i ich warunkach mogło tam występować falowanie. Poza tym konstrukcja jest na tyle nietypowa, że środek ciężkości mógł być gorzej umiejscowiony(przy siadaniu na dnie na tej łyżwie to już w szczególności), że bujanie na boki mogło być normą. Chyba marynarze którzy służyli na tym OP wiedzą LEPIEJ od CIEBIE w jakich warunkach pracowali.

Reklama