- Komentarz
- Wiadomości
Niemcy zwiększają wydatki na wojsko i kupują amerykańskie śmigłowce [KOMENTARZ]
Minister obrony Niemiec Ursula von der Leyen poinformowała, że wydatki na obronę w przyszłym roku zostaną zwiększone aż o 12 procent. Parlament zgodził się na rozpoczęcie programu nowego ciężkiego śmigłowca transportowego, który prawdopodobnie będzie pozyskany w USA. Niemiecka koalicja rządowa chce utrzymać współpracę transatlantycką, ale jej plany obarczone są ryzykiem politycznym.

Zgodnie z komunikatem resortu obrony Niemiec Ursula von der Leyen poinformowała, że budżet Bundeswehry na przyszły rok planowany jest na poziomie 43,2 mld euro. To o ok. 12 proc. więcej niż w chwili obecnej, tegoroczny budżet obronny Niemiec to ok. 38,5 mld euro.
Podwyższenie budżetu do 43,2 mld powinno doprowadzić do zwiększenia udziału wydatków na obronę w PKB Republiki Federalnej do ok. 1,3 proc. PKB, obecnie jest to – zgodnie z danymi NATO – 1,24 proc. PKB. Do 2024 roku niemiecki budżet obronny, według planów resortu, powinien zostać podwyższony do poziomu 1,5 proc. PKB.
Jednocześnie komisja do spraw wydatków publicznych Bundestagu wyraziła zgodę na realizację projektu ciężkiego śmigłowca transportowego nowej generacji. Resort obrony został upoważniony do wydania na nowy program kwoty 5,6 mld euro. Nowe maszyny zastąpią obecnie używane CH-53. Niemcy planują zakup do 60 śmigłowców.
Niemcy zapewniają, że nowe postępowanie zostanie przeprowadzone w sposób konkurencyjny. Resort obrony wskazał, że pod uwagę mogą zostać wzięte przede wszystkim dwie oferty: śmigłowca CH-47F firmy Boeing i CH-53K firmy Sikorsky (należącej do koncernu Lockheed Martin). Według resortu obrony nie przewiduje się natomiast budowania od podstaw nowej, europejskiej platformy śmigłowcowej.
W praktyce więc Niemcy zamierzają utrzymać współpracę z USA, jeżeli chodzi o ciężkie śmigłowce, wybierając spośród wersji rozwojowych platform CH-47 (Chinook) i używanego dziś przez Bundeswehrę CH-53. Zwycięzcę przetargu powinniśmy poznać w 2020 roku.
Program ciężkiego śmigłowca szturmowego to jeden z co najmniej kilku projektów zbrojeniowych, jakie Berlin planuje realizować we współpracy z Waszyngtonem. Innym podobnym programem jest przyszły system taktycznej obrony powietrznej TLVS, oparty o rozwiązania MEADS. Jego podstawowym uzbrojeniem mają być amerykańskie rakiety PAC-3 MSE, a niedawno władze USA i Niemiec porozumiały się kierunkowo co do integracji tych rakiet w systemie.
Pomimo zaangażowania w wiele europejskich projektów, jak choćby samolot A400M, Eurofighter, czy np. śmigłowce NH-90 i Tiger, nie mówiąc już o rozwijanym we współpracy z Francją przyszłym czołgu nowej generacji, Berlin zdaje się więc dążyć do utrzymania współpracy zbrojeniowej ze Stanami Zjednoczonymi tam, gdzie w opinii niemieckich władz jest to korzystne z punktu widzenia wojskowego i przemysłowego. Widać tutaj pewną różnicę w porównaniu do Francji, która chciałaby, by – jak przekonywał sam prezydent Emmanuel Macron – zwiększane budżety obronne były przeznaczane w zasadzie wyłącznie na projekty europejskie. To ostatnie rozwiązanie byłoby korzystniejsze dla francuskiego przemysłu, bo niemiecka zbrojeniówka mimo wszystko jest nieco bardziej powiązana z USA, czego przykładem jest system TLVS.
Zwraca uwagę również dość wysoka dynamika podnoszenia wydatków obronnych przez Republikę Federalną. Są one zwiększane od 2015 roku. Wtedy budżet obronny decyzją parlamentu wzrósł o kilkaset mln euro do 32,97 mld euro, choć nie wnioskowała o to szefowa resortu obrony. Budżet na 2019 rok ma wynieść 43,2 mld euro, a w 2014 jeszcze przed aneksją Krymu planowano, że na obronę będzie przeznaczone mniej niż 33 mld. W przyszłym roku niemieckie wydatki obronne będą o ponad 30 proc. wyższe, niż przewidywano to 5 lat temu.
Dodatkowe pieniądze potrzebne są zarówno na odtworzenie gotowości bojowej armii, jak i na programy modernizacyjne. Osiągnięcie udziału wydatków obronnych na poziomie 1,5 proc. PKB, choć poniżej celu NATO, powinno pozwolić na znaczne wzmocnienie Bundeswehry, umożliwiając realizację zakupów sprzętu przy utrzymaniu gotowości bojowej.
Ponadto, w ciągu kilkunastu miesięcy udało się zahamować spadek liczebności armii w Niemczech. W siłach zbrojnych służy ponad 172 tys. żołnierzy kontraktowych i zawodowych, podczas gdy na początku 2017 r. było to około 168 tysięcy. Jeśli wspomniane trendy zostaną utrzymane, to w perspektywie 5-10 lat Niemcy będą mogli wydatnie zwiększyć swój wkład w kolektywną obronę NATO.
Plany resortu obrony obarczone są jednak dużym ryzykiem politycznym. Są one forsowane przez frakcję CDU/CSU, przy niechętnym poparciu socjaldemokratów. Duża część niemieckiego parlamentu (Lewica, Zieloni) sprzeciwia się inwestowaniu w armię, podobnie zresztą jak liczni posłowie SPD. Gdyby w Niemczech doszło do niekorzystnych zmian na scenie politycznej, dopiero co przybrany kurs na wzmacnianie armii – będący skutkiem obaw przed rosyjską agresją, ale i presji ze strony USA – może zostać wyhamowany. Obecne władze Republiki Federalnej wciąż chcą jednak wzmacniać współpracę transatlantycką i przynajmniej w pewnym zakresie akceptują konieczność ponoszenia większych kosztów bezpieczeństwa.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS