Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Niedzielny przegląd prasy: Niebezpieczna Rosja, były premier Litwy o polskiej polityce wschodniej, wycieczka na pogranicze koreańskie, Libia tonie w broni

Przegląd artykułów na temat bezpieczeństwa z weekendowej prasy polskiej.



O trudnym położeniu geopolitycznym Polski, z posłem Witoldem Waszczykowskim (PiS), byłym wiceministrem zagranicznych, rozmawia Agaton Koziński z dziennika Polska - Dziennik Łódzki (art. pt. Mamy podstawy bać się Rosji):

Jak Pan ocenia reakcje rządu na zaskakującą informację o podpisaniu memorandum na budowę rurociągu Jamał II Nie była ona nazbyt nerwowa?

- Ona była przede wszystkim niekompetentna. Pokazała, że część naszych polityków nie wie, co Rosjanie proponują. Nie mając podstawowej wiedzy, zachowali się tak, jak im sumienie nakazywało -dlatego niektórzy ostro mówili "nie, bo nie", a inni infantylnie, że o niczym nie wiedzą. Ku zgrozie, w ten drugi sposób zachował się premier. A przecież tu nie chodziło o umowę na dostawę towarów kolonialnych, tylko o poważną transakcję dotyczącą dostaw gazu.

Czy mamy podstawy, żeby się bać Rosji?

- Mamy podstawy bać się Rosji, ponieważ Rosja staje się krajem coraz mniej demokratycznym (...) które może nas w każdej chwili zaskoczyć swymi decyzjami - również o charakterze wojskowym.(...) Tak było w przypadku Gruzji w 2008 r. Byliśmy przekonani, że wojna, do której wtedy doszło, była wynikiem błędu Gruzinów, którzy zaatakowali pierwsi. Potem Putin przyznał, że rosyjskie wojska ponad rok czekały w wąwozach na pretekst. (...) jaką mamy pewność, że NATO przyjdzie nam z pomocą, nawet jeśli jesteśmy jego członkiem? Do 2010 r. mieliśmy nieaktualne plany ewentualnościowe. Pamiętajmy, że art. 5 Traktatu północnoatlantyckiego nie przewiduje automatycznej pomocy wojskowej. Inne kraje mogą sobie wybrać rodzaj reakcji, na przykład z Portugalii przyjdzie do nas SMS: jesteśmy z wami, modlimy się za was.

Czytaj też: Exposé Radosława Sikorskiego- czyli doprecyzowanie paradygmatu „polityki piastowskiej”

Polską politykę wobec Litwy i regionu ocenia b. premier tego państwa Andrius Kubilius w artykule z delfi.lt przedrukowanym przez Gazetę Wyborczą pt. Mniej Piłsudskiego, więcej Iphone'a: O stosunkach polsko-litewskich mówi się na Litwie najczęściej z poczuciem winy i skrywanym kompleksem „własnego grzechu": Polska ostatnio się z nami nie przyjaźni, minister Radosław Sikorski zapowiedział, że nie przyjedzie na Litwę, dopóki nie będzie tu tak, jak on chce. (...) W „Strategii..." pisaliśmy, że sprawą istotną dla Litwy jest podtrzymywanie i umacnianie strategicznego partnerstwa z Polską, zachęcanie jej, aby przyjęla rolę lidera, który będzie bronił regionu przed wpływami Rosji, bo ta coraz agresywniej próbuje odbudować swe wpływy w Europie. Polska na razie swego potencjału w tej dziedzinie nie wykorzystała. (...) Nie twierdzę, że Polska zdradza interesy naszego regionu, tylko stwierdzam fakt ostatnio patrzy ona na nasze zmartwienia i oczekiwania co najmniej obojętnym okiem. Dało się to zwłaszcza odczuć po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i katastrofie smoleńskiej (...) Wieloetniczne dziedzictwo kulturowe jest bogactwem, a nie tylko przypominaniem historycznych ran. Warto, byśmy całe swe dziedzictwo przywrócili Litwie XXI w. By tak się stało, trzeba zrozumieć, że XXI wiek nie jest epoką Piłsudskiego, lecz iPhone'a. Zarówno Polacy, jak i Litwini powinni odnaleźć nie to, co ich dzieli, ale to, co łączy i jednoczy wokół wspólnego celu - by nasz region odnosił sukcesy. Nie chodzi o to, by pod wpływem emocji czy nacisków „realpolitik" podejmować pospieszne decyzje, ale o to, by mądrze tworzyć długoterminową strategię odpowiadającą interesom narodowym i oczekiwaniom obu państw.

Czytaj też: NASZ KOMENTARZ- Czy izolowanie Litwy jest możliwe? Kilka refleksji przy okazji wizyty Donalda Tuska w Tallinie

O losach córek generała Dowbora - Muśnickiego zamordowanych przez NKWD i gestapo przypomina Piotr Szubarczyk z Naszego Dziennika w artykule Córki generałaPorucznik pilot Janina Lewandowska, córka generała Józefa Dowbora-Muśnickiego, była jedyną kobietą zamordowaną w Katyniu. Niemal w tym samym czasie jej młodsza siostra Agnieszka zginęła z rąk gestapo w egzekucji w Palmirach. Obie wypełniły powierzony im przez ojca w duchowym testamencie obowiązek walki o świętą sprawę niepodległości.  Generał Józef Dowbor-Muśnicki (25 X 1867 - 26 X 1937) był dowódcą I Korpusu Polskiego w Rosji, komendantem sił polskich w Powstaniu Wielkopolskim. Miał dwóch synów - Olgierda i Giedymina, oraz dwie córki - Janinę i Agnieszkę. Pozostawił im w testamencie dumny zapis: "Moje dzieci winny pamiętać, że są Polakami, że pochodzą ze starej rodziny szlacheckiej o pięciowiekowej nieskazitelnej przeszłości i że ojciec ich dołożył wszelkich swych możliwości dla wskrzeszenia Polski w jej byłej chwale i potędze. Ma zatem prawo żądać od swego potomstwa, by nazwiska naszego niczym nie splamiły (...) Mimo braku źródeł wielu historyków uważa, że zbrodnia katyńska i zbrodnie w tzw. Generalnym Gubernatorstwie w roku 1940 (Palmiry, Radom i inne miejsca), czyli niemiecka akcja AB, były uzgodnione w czasie i co do metody przez NKWD i gestapo na naradach, które się odbywały w Krakowie, Zakopanem i Przemyślu na przełomie 1939 i 1940. Te zbrodnie odbywały się na podstawie tzw. drugiego paktu Ribbentrop-Mołotow, czyli tajnego protokołu sowiecko-niemieckiego do układu granicznego z 28 września 1939 roku.

Czytaj też: Korea Północna: rakietowe uderzenie z różnych części kraju?

Wojciech Pelowski z Gazety Wyborczej o wrażeniach z podróży na granicę Korei Północnej z Koreą Południową w artykule Pogranicze bez ognia: Kim Dżong Un wycelowuje rakiety w Południe. Południe jedzie oglądać granicę z Północą, samsungami fotografuje pozujących amerykańskich żołnierzy i kupuje dzieciom miniatury mundurów (...) Wycieczki do północnej części azjatyckiego tygrysa ruszają codziennie spod hotelu Lotte. W ulotkach reklamowych zwracają uwagę zdania o „odpowiednim stroju" i zastrzeżenie, że „jeśli stanie się coś nieprzewidywalnego", organizator nie zwraca pieniędzy za odwołaną podróż. (...) Zapamiętajcie miejsca, na których siedzicie. Po każdym przystanku wracacie na te same - instruuje przewodniczka wycieczki, która nazywa się „Panmundżom Tour". (...) Panmundżom to miejscowość na linii demarkacyjnej między skonfliktowanymi Koreami. W 1953 r. podpisano tam zawieszenie broni w wojnie koreańskiej, (...) W autobusie wycieczka dziennikarzy z Europy, grupy młodzieży z południa półwyspu, kilku Japończyków i... Koreanka z Północy (...) - Boicie się? Spokojnie, Kim tylko straszy. A nas strzegą ONZ i USA. Ale musicie to podpisać - zaznacza przewodniczka, rozdając uczestnikom formularze ze zdaniem, że „w przypadku działań wojennych uczestnicy wycieczki zrzekają się wszelkich roszczeń". Wjeżdżamy do Panmundżom - Joint Security Area (JSA). To tu toczyły się rozmowy pokojowe w 1953 r. Przypomina bardziej park niż obiekty wojskowe - równo przycięte trawniki, zadbane drzewa.

Czytaj też: Nie żyje Margaret Thatcher. Odegrała ważną rolę w zwycięstwie Zachodu nad komunizmem

Roger Boyes w dzienniku Polska The Times o roli Margaret Thatcher w pokonaniu ZSRR w tekście Thatcher grabarzem komunyGdy Michaił Gorbaczow, wtedy wyższy rangą członek Biura Politycznego KPZR, przeleciał do Londynu, Margaret Thatcher natychmiast zwróciła na niego uwagę. Zachwytom nie było końca. "Lubię pana Gorbaczowa. Z nim możemy się dogadywać". (...) Jej politykę w odniesieniu do Wschodu charakteryzowała prawdziwa spójność. Po pierwsze: Kremlowi trzeba pokazywać zjednoczony front oparty na prostej zasadzie: wszelkim sygnałom rozwoju militarnego Armii Czerwonej trzeba przeciwstawić takie same ze strony Zachodu. Wszelkie negocjacje z Moskwą trzeba opierać nie na pobożnych życzeniach, lecz na sile i solidnej wiedzy wywiadowczej dotyczącej radzieckiej potęgi. Po drugie: nie sposób wierzyć, że kraje wsadzające do więzień swoich krytyków, dotrzymają danego słowa. To filary polityki wobec ZSRR. (...) 8 grudnia 1987 r. podpisano "Układ o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych średniego zasięgu" (INFTreaty). Wielu historyków uznaje zawarcie tego traktatu za prawdziwy początek końca zimnej wojny. Do podpisania doszło dzięki wspólnej polityce Thatcher i Reagana. Działali ręka w rękę. Jednak to brytyjska premier już wcześniej zrozumiała, że musi znaleźć odpowiednika na Kremlu. (...) Intuicja jej nie zawiodła. Jednak nawet ją zdumiało zawrotne tempo wydarzeń -szczególnie ruch w kierunku zjednoczenia Niemiec. Z radością powitała powstanie Solidarności w 1980 r. Potępiła wprowadzenie w Polsce stanu wojennego. Ale w 1989 r. mogła tryskać radością, patrząc, w jaki sposób Europa Środkowo-Wschodnia wyzwala się z oków komunizmu.

Czytaj też: Rosja chce sprzedawać broń Libii

Michał Kokot z Gazety Wyborczej w artykule Broń po Kaddafim zalewa Afrykę i Bliski Wschód opisuje wnioski z raportu ONZ nt. sytuacji w Libii: Broń z arsenałów obalonego dyktatora Libii Muammara Kaddafiego dosłownie zalewa Syrię oraz Mali - alarmują eksperci z ONZ. Karabiny oraz granatniki bezkarnie sprzedają kontrolujące Libię milicje, nad którymi państwo nadal nie potrafi zapanować. Według raportu Rady Bezpieczeństwa ONZ opublikowanego we wtorek Libia stała się w ciągu ostatniego roku „najbardziej znaczącym i atrakcyjnym źródłem broni". Eksperci ONZ ustalili, że w ręce rebeliantów i grup zbrojnych trafiają materiały wybuchowe do produkcji domowej roboty bomb, amunicja, granaty, a nawet rakiety ziemia-powietrze. Skala sprzedaży według ekspertów jest „alarmująca" i „zagraża bezpieczeństwu całego regionu". W ciągu dwóch lat broń z libijskich arsenałów trafiła do dwunastu krajów Najczęściej do rebeliantów w Syrii, którzy od dwóch lat walczą z reżimem Asada, oraz do islamskich bojowników w graniczącym z Libią Mali, gdzie spokój usiłują przywrócić wojska francuskie oraz żołnierze kilkunastu państw Afryki. (...) Milicje, które szarogęszą się w Libii, nie tylko handlują bronią i porywają obcokrajowców. W styczniu zamachowcy próbowali zamordować przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Mohammeda Megarjefa. Libijscy ministrowie dostają pogróżki (...) Po wojnie porzucone przez żołnierzy dyktatora karabiny, granatniki czy skrzynki z amunicją tysiącami leżały na pustyni. Nawet gdyby libijskie władze zaczęły zbierać porzuconą broń, to i tak nie miałyby jej gdzie składować. Podczas powstania lotnictwo NATO zniszczyło praktycznie wszystkie magazyny broni w Libii. 

(MMT)
Reklama

Komentarze

    Reklama