- Analiza
MSPO 2024 : Starcie polskiego „Pancyra” z eks-radzieckim ZU-23-2 [FOTO]
W czasie tegorocznych targów MSPO 2024 dojdzie do swoistej konfrontacji pomiędzy prezentowaną po raz pierwszy publicznie, samobieżną armatą SA-35, a różnymi odmianami dwulufowej armaty ZU-23-2. Goście Salonu będą więc w ten sposób mogli sobie odpowiedzieć, co jest lepsze: celność liczona w metrach w przypadku kalibru 23 mm, czy też celność liczona w centymetrach, w przypadku armaty kalibru 35 mm.

Autor. M.Dura
Jedną z najciekawszych premier polskiego przemysłu zbrojeniowego na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego MSPO 2024 w Kielcach będzie samobieżna armata SA-35 kalibru 35 mm prezentowana przez należącą do PGZ spółkę PIT-RADWAR. Jest to rozwiązanie koncepcyjnie bardzo przypominające „sławny” rosyjski system Pancyr. Na jednym, bardzo mobilnym pojeździe kołowym zintegrowano bowiem: zarówno sensory, jak i efektory przeciwlotnicze.

Autor. M.Dura
Teoretycznie, biorąc pod uwagę ilość uzbrojenia, przewagę ma rosyjski Pancyr, który na jednym podwoziu przewozi: dwie dwulufowe armaty kalibru 30 mm oraz nawet dwanaście rakiet przeciwlotniczych 57E6. Jest to jednak przewaga pozorna, ponieważ nie liczy się ilość, ale jakość. Tym bardziej, że SA-35 prezentowany w Kielcach to produkt, który może zostać bez problemu zmodyfikowany. Według spółki PIT-RADWAR zestaw ten można np. doposażyć w radar, rakiety przeciwlotnicze bardzo krótkiego zasięgu („Piorun” i jego wersje rozwojowe), jak również w system stawiania zakłóceń radioelektronicznych.
Zobacz też
Po drugie jedna polska armata ma lepszą skuteczność niż cztery rosyjskie. Sami Rosjanie przyznali się bowiem, że w przypadku podsystemu artyleryjskiego zestawu „Pancyr” (jak również „Tunguska”), do zniszczenia celów o skutecznej powierzchni odbicia mniejszej niż 0,01 m2 z prawdopodobieństwem trafienia 0,5 w odległości 3 km, trzeba oddać od 4-13 tysiąca strzałów (2-6 jednostek ognia), a w odległości 1 km – od 500 do 1500 strzałów (0,3-0,8 jednostki ognia).

Autor. M.Dura
Tymczasem w przypadku polskiej amunicji programowalnej ABM (Air Burst Munition), jaka jest obecnie oferowana do SA-35, takich pocisków w odniesieniu np. do minidronów będzie się zużywało kilka. Na wprowadzenie tego rodzaju amunicji do Pancyrów nie ma obecnie szans. Bez tego, z powodu braku skuteczności rosyjskich armat, filmy z ataków dronów na „Pancyry” nie pokazują użycia artylerii w samoobronie, a tylko rakiet. Rosjanie broniąc się wykorzystują bowiem to, co teoretycznie daje im największe szans na przeżycie.

Autor. M.Dura
Polski zestaw SA-35 ma jeszcze dwie dodatkowe przewagi nad Pancyrem. Po pierwsze, armata kalibru 35 mm może być naprowadzana systemem obserwacji o wiele nowszej generacji niż rosyjski, opartym już obecnie na nowoczesnej głowicy optoelektronicznej ZGS 35, a w przyszłości na polskim radarze TUGA na pasmo X. Radar ten (prezentowany również po raz pierwszy na MSPO 2024 w Kielcach) wykonuje zarówno zadania wczesnego wykrywania (wtedy jego antena ścianowa się obraca pracując dookólnie), jak i naprowadzania (wtedy antena zatrzymuje się i pracuje sektorowo). Oczywiście nie są znane dokładne parametry rosyjskich systemów naprowadzania, jednak liczba już zniszczonych systemów Pancyr na Ukrainie (ponad 27) świadczy o tym, że nie są one w stanie ostrzec Rosjan o niebezpieczeństwie.

Autor. M.Dura
Po drugie, spółka „PIT-RADWAR” dąży do tego, by zestaw SA-35 mógł być wykorzystywany również w ruchu. Pomaga w tym fakt, że bazą dla całego rozwiązania jest armata morska OSU-35K, już zainstalowana na polskim niszczycielu min ORP „Mewa”. Na pojeździe kołowym Jelcz zintegrowano więc nie tylko samą wieżyczkę armatnią, ale również jej system stabilizacji. Oczywiście to, co zapewnia celność strzelania na falującym morzu musi zostać przerobione pod warunki panujące na lądzie. Osiągnie się jednak w ten sposób efekt, którego Rosjanom nie udało się ostatecznie zrobić na Pancyrze.
Zobacz też
Niestety na MSPO 2024 w Kielcach nie będzie można skonfrontować systemu SA-35 z rosyjskimi zestawami przeciwlotniczymi, Będzie można za to porównać go z innym uzbrojeniem artyleryjskim, wybranym przez Polskie Wojsko do obrony przeciwlotniczej, a więc dwulufową armatą ZU-23-2 produkowaną na licencji radzieckiej w Zakładach Mechanicznych w Tarnowie od 1972 roku.

Autor. M.Dura
Jest ona prezentowana: zarówno w wersji mobilnej (zainstalowanej i obsługiwanej przez operatora na pojeździe ciężarowym) jak i w wersji holowanej (rozkładanej i obsługiwanej przez operatora na ziemi). By dać armacie ZU-23-2 jakąkolwiek szansę przy konfrontacji z SA-35, trzeba brać pod uwagę tylko te zestawy, które mają zamontowaną własną głowicę naprowadzania (ZUR-23-2SP Jodek). Tym bardziej, że takie właśnie rozwiązanie stało głównym efektorem Przeciwlotniczego Systemu Rakietowo-Artyleryjskiego PSR-A-Pilica, który w iczbie sześciu baterii został zakupiony i dostarczony do polskiego wojska.

Autor. M.Dura
Każda z tych baterii zawiera sześć jednostek ogniowych (pojazd ciężarowy z armatą), wóz dowodzenia i stację radiolokacyjną. To co zostało ogłoszone jako wielki sukces wprowadziło jednak wielki problem. System ten zakupiono bowiem m.in. do bezpośredniej obrony rakietowych baterii przeciwlotniczych pozyskanych w ramach programu Wisła i Narew. Kto jednak odważy się podjąć decyzję, by nie niszczyć celu powietrznego zbliżającego się do takiej baterii rakietą, ale pociskami artyleryjskimi kalibru 23 mm i ryzykując utratę całej baterii, przepuścić ten cel w zasięg ognia zestawów ZUR-23-2SP – przypomnijmy, o rozrzucie liczonym w metrach. A tego rozrzutu nie naprawi żadna głowica optoelektroniczna – nawet taka jak GOS-1.
Zobacz też
Skuteczność Pilicy musiała się okazać prawdopodobnie tak mała, że zdecydowano się zmienić koncepcję i wprowadzić do służby baterię Pilica Plus, doposażając „starą” Pilicę w wyrzutnię rakiet przeciwlotniczych CAMM (początkowo tych, które pozyskano w ramach tzw. Małej Narwi). Ale pytanie o to, kto zdecyduje się nie wystrzelić rakiety CAMM i poczekać, aż cel wejdzie w zasięg armat ZU-23-2SP nadal pozostaje.

Autor. M.Dura
Na tegorocznym MSPO będzie można wreszcie fizycznie dokonać oceny tego, co zostało już wybrane przez Polskie Wojsko i tego, co jest mu oferowane. Proponujemy zrobić to dwutorowo. Najpierw warto porównać możliwości pojazdów artyleryjskich (jednostki ogniowej PSR-A-Pilica i pojazdu SA-35) działających w pełni autonomicznie (a więc tak jak może operować m.in. rosyjski Pancyr). Tutaj sprawa będzie prosta – szczególnie w ruchu, ponieważ podczas strzelania w marszu, skuteczność jednostki ogniowej z armatą ZU-23-2SP można przyrównać do sowieckiej taczanki.

Autor. M.Dura
Później można dokonać porównania jednego pojazdu SA-35 i całej baterii PSR-A-Pilica. Jednak i wtedy może się okazać, że wystrzeliwując do jednego celu kilkaset pocisków kalibru 23 mm z dwunastu luf wszystkich sześciu armat ZUR-23-SP osiągnie się mniej niż strzelając jeden pocisk programowalny z jednej lufy jednej armaty SA-35. Można oczywiście dołożyć więcej zestawów ZUR-23-SP. Jednak próba zwiększenia skuteczności: nie poprzez poprawę celności, ale przez wysłanie w przestrzeń jak największej ilości pocisków, może się bardzo szybko zemścić. Przekonali się o tym Rosjanie na swoich okrętach, próbując oprzeć ich obronę bezpośrednią na mało celnych, ale za to szybkostrzelnych, wielolufowych armatach kalibru 30 mm rodziny AK-630.

Autor. M.Dura
Całą tą dyskusję można by przeciąć na poligonie Ustka, rozstawiając całą baterię PSR-A Pilica i jedną armatę SA-35, wysyłając nikrodrona FPV i sprawdzając skuteczność obu rozwiązań w zwalczaniu tak małego zagrożenia. Trzeba uwzględnić przy tym również koszty: w tym liczbę żołnierzy potrzebnych do realizacji zadania oraz ilość zużytej amunicji. Przeciwko takiej konfrontacji zaprotestuje jednak szerokie grono zwolenników prostych armat kalibru 23 mm, którzy tak jak miłośnicy kawalerii sprzed 1939 roku w Polsce przedwrześniowej, nadal przekładają masę i prostotę nad technologiczne wyrachowanie.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS