Reklama

Technologie

Kryzys w programie euromyśliwca FCAS. Niemcy i Francja zbudują różne samoloty?

Fot. J.Sabak
Fot. J.Sabak

Brak kompromisu pomiędzy Niemcami i Francją wstrzymuje od początku lutego kolejną transzę 5 mld euro na projekt FCAS (Future Combat Air System). Kryzys zarówno na płaszczyźnie politycznej jak i przemysłowej może doprowadzić do powstania nie jednego, ale dwóch demonstratorów technologii. Główny problem, to spory w zakresie własności intelektualnej i udziału przemysłowego koncernów Airbus i Dassault – donosi Reuters.

Odmienne wizje Berlina i Paryża, a także konflikty korporacyjne o podział pracy, jak informuje agencja Reuters, powodują coraz większy rozdźwięk w ramach najdroższego projektu zbrojeniowego Europy. Już przeznaczono na ten cel ponad 350 mln euro, a łączna wartość wraz z produkcją może się zamknąć sumą 100 mld euro. W lutym rządy Niemiec i Francji miały przekazać ponad 5 mld euro, które związane są z fazą budowy demonstratora technologii, czyli krótko mówiąc – latającego samolotu do testów koncepcji.

Chociaż zarówno ze strony przemysłowej jak i politycznej brak jest komentarzy w tej sprawie, to Reuters powołuje się na swoje źródła, pisząc o narastającym konflikcie. Impasu nie przełamały ani rozmowy Angeli Merkel i Emmanuela Macrona na początku lutego, ani spotkanie urzędników departamentów obrony Francji, Niemiec i Hiszpanii wspólnie z przedstawicielami koncernów Dassault, Airbus i Indra, które miało miejsce w Paryżu 17 lutego.

Rys. Airbus
Rys. Airbus

Osią konfliktu z jednej strony są kwestie zdolności kluczowych dla poszczególnych państw, a z drugiej podziału prac i wymiany oraz wykorzystania własności intelektualnej, w szczególności rozwiązań poszczególnych firm. Strona francuska, przede wszystkim koncern Dassault, ma blokować bardziej „sprawiedliwy” podział, którego domaga się strona niemiecka. Z drugiej strony, w wyniku różnych działań polityczno-biznesowych, hiszpański koncern Indra przestał być liderem programu FCAS w tym kraju i został zastąpiony przez francusko-niemiecko-hiszpański koncern Airbus, czy oficjalnie – jego hiszpańską część.

Niemcy są też oskarżani przez Francję o nadmierne oczekiwania w zakresie dostępu do know-how, szczególnie we wrażliwym zakresie broni jądrowej. Berlin konsekwentnie zaprzecza, ale też nie jest tajemnicą, że Niemcy aktywnie lobbowali za zmianą głównego uczestnika programu w Hiszpanii.

Wszystko to prowadzi do rosnących rozbieżności, które mogą postawić przed projektem FCAS kolejne problemy i zwiększyć jego koszt. Już dziś mówi się, o możliwości zbudowania dwóch demonstratorów technologii w postaci samolotów załogowych o różnej koncepcji, spełniającej bardziej niemieckie lub francuskie wymagania. Plan zakłada, że do końca 2026 roku taka maszyna ma wzbić się w powietrze, pozwalając w praktyce sprawdzić zarówno samą koncepcję płatowca jak też poszczególne podsystemy programu, który jest znacznie szerszy.

Reklama
Reklama

FCAS to nie tylko następca Eurofightera, nazywany samolotem 6. generacji, ale cały system współdziałania, zarządzania i realizacji działań bojowych, łączący nową platformę z bezzałogowcami i obecnie eksploatowanymi platformami załogowymi. To nowe koncepcje napędu, ale też nowe materiały, trudnowykrywalne samoloty, bezzałogowce, systemy łączności, sensory, uzbrojenie i wiele innych. Docelowo wartość dla przemysłu i rozwoju nowych technologii ma znacznie przekroczyć kwotę programu, stanowiąc motor dla europejskiej gospodarki.

Jednak polityczne i biznesowe tarcia między Berlinem i Paryżem zdają się sypać piach w tryby tej skomplikowanej maszyny. Niektórzy politycy we Francji wprost mówią, że bardziej po drodze byłoby im z Brytyjczykami, z którymi współpraca rozwijała się dość skutecznie przez dekady, prowadząc do wdrożenia wspólnych typów uzbrojenia czy rozwoju platform bezzałogowych. Jednak jak się zdaje te relacje zostały mocno nadszarpnięte podczas długich negocjacji związanych z Brexitem i trudno będzie je odtworzyć.  

Reklama

Wideo: Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (8)

  1. As

    Dobrze, że Francja potrafi powiedzieć Stop Niemcom. Niemcom wydaje się, że będą rozgrywać Francuzami i Hiszpanami.

    1. B

      Bo Hiszpania ma co wnieść do tego projektu. My nie za bardzo (poza kasa). No i jesteśmy politycznie (i wywiadowczo) niepewni. Dlatego są Hiszpanie a nas nie ma.

  2. Stalker

    A miał być taki fakny europejski zjedniczony eh no

  3. Monkey

    Niech się "władcy Europy" dalej ośmieszają. Tym lepiej dla nas.

  4. Robert-N

    Klania sie EF2000 / Rafale

  5. gliwiczanin

    Nie dziwię się francuzom, bo co by nie mówić to oni wkładają najwięcej wiedzy w ten projekt. Niemcy obecnie w dziedzinie projektowania samolotów mają mniej do gadania niż Hiszpania, a chcą dostać więcej niż wkładają. Niemcy przez lata produkcji Eurofighter Typhoon czy Panavia Tornado produkowali tylko mniej lub bardziej ważne części, ale samodzielnie nie zaprojektowali żadnej z powyższych maszyn. Francuzi natomiast od lat konstruują myśliwce będące w czołówce. Tak jak kiedyś Mirage były cudem techniki tak dziś Dassault Rafale są wyśmienitymi maszynami. Choć z biegiem czasu coraz bardziej odstają od maszyn z USA. Co by nie mówić nawet Airbus jest bardziej francuski czy hiszpański niż niemiecki. Francuzi źle zrobili że weszli w spółkę z Niemcami. Gdyby spróbowali z Brytyjczykami pewnie prace poszłyby sprawniej. Zwłaszcza że Anglicy w dziedzinie lotnictwa mają obecnie większą wiedzę niż Niemcy. Niestety zamiast zdrowego rozsądku zadecydowała polityka, bo pieniądze na ten projekt mają jedni i drudzy.

  6. KrzysiekS

    Za chwile będzie to samo z ich wspólnym czołgiem. Dla nas jedyną rozsądną opcją wydaje się Korea i zmodyfikowany K2BP do K2PL. Z resztą Korea to tez inne system rakietowe, OPL, Okręty....

  7. orel

    Nie ma co, szybko poszło :D

  8. Jacek

    Po co się kłócić w USA przeważnie jest dwóch czasami trzech oferentów, a wygrywa najlepszy.

Reklama