Reklama

Geopolityka

Odpalenie pocisków Tomahawk na cele w Jemenie po ataku na amerykański niszczyciel. Fot. US Navy.

Konflikt w Jemenie znów "gorący". Ryzyko eskalacji

Lotnictwo koalicji kierowanej przez Arabię Saudyjską wznowiło naloty na cele rebeliantów Huti w Jemenie. Oznacza to, że konflikt nadal trwa i stanowi poważne zagrożenie, nie tylko dla krajów Zatoki Perskiej, ale i USA oraz sojuszników.

Po wygaśnięciu trzydniowego rozejmu w Jemenie ponownie rozpoczęły się naloty koalicji kierowanej przez Arabię Saudyjską. Decyzja o ich prowadzeniu budzi wiele kontrowersji, gdyż skuteczność ataków wobec sił wspieranych przez Iran rebeliantów Huti jest ograniczona, a same ataki powodują zagrożenie dla ludności cywilnej.

Czytaj więcej: Rakietowa wymiana ognia. Powrót "zapomnianego" konfliktu w Jemenie [ANALIZA]

Ponadto, w ostatnim czasie co najmniej dwukrotnie w pobliżu Jemenu prowadzące operacje na wodach międzynarodowych amerykańskie okręty zostały ostrzelane rakietami przeciwokrętowymi. Zawieszenie broni oznaczało zmniejszenie ryzyka tego typu incydentów, natomiast obecnie ono ponownie rośnie. Jest to o tyle niebezpieczne, że nie jest do końca jasne kto podjął decyzję o odpaleniu tych pocisków - wszystko wskazuje na wspieranych przez Iran rebeliantów Huti, ale nie przyznali oni się do ataku (nie można wykluczyć np. walk frakcyjnych). Ataki na amerykańskie okręty na razie okazywały się nieskuteczne. Ewentualne szersze włączenie USA w konflikt może mieć daleko idące, negatywne konsekwencje dla bezpieczeństwa w regionie.

Czytaj więcej: Tomahawki lecą nad Jemen

Celem nalotów przeprowadzonych przez lotnictwo koalicji były pozycje rebeliantów w kontrolowanej przez nich Sanie oraz w północnych prowincjach Marib, Al-Dżauf i Sada oraz w prowincji Taizz na południowym zachodzie kraju.  "Ponowne zawieszenie broni jest bezcelowe, bo nawet jeśli my je respektujemy, strona przeciwna nie wykazała żadnej chęci przestrzegania rozejmu lub jakiejkolwiek innej umowy", która miałaby położyć kres wojnie - powiedział w rozmowie AFP szef jemeńskiego MSZ w uznawanym przez społeczność międzynarodową rządzie Abdel Malak al-Meklafi.

Siły lojalne prezydentowi Abd ar-Rabowi Mansurowi Al-Hadiemu wspierane przez dowodzoną przez Saudyjczyków koalicję oraz powiązani z Iranem szyiccy rebelianci Huti wzajemnie oskarżali się o łamanie obowiązującego od środy w nocy rozejmu.

W sobotę oenzetowski mediator Ismail Uld szejk Ahmed wzywał strony konfliktu do ponownego ustanowienia rozejmu. W jego opinii zawieszenie broni, "mimo doniesień o jego łamaniu przez obie strony (konlifktu) w wielu miejscach, ogólnie było przestrzegane". 

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha położyła kres społeczna rewolta. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega rządowi popieranemu przez Arabię Saudyjską, Stany Zjednoczone i arabską koalicję sunnicką.

Koalicja ta od marca 2015 roku zwalcza ruch Huti, którego celem jest obalenie prezydenta Hadiego i przywrócenia rządów Salaha. W wyniku tego konfliktu ponad 6 900 osób zginęło, 35 tysięcy zostało rannych, a ponad trzy miliony osób musiało opuścić swoje domy. Agencja AFP zauważa, że najnowszy rozejm to już szóste w ciągu niewiele ponad półtora roku bezowocne zawieszenie broni.

JP/PAP

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (1)

  1. xXx

    Wielce dziwnym by było, gdyby nie mówiono o zabójstwie Asada na tym forum. Wszak zabójstwa Husajna i Kadafiego także ustalano i omawiano. Asad w porę się zorientował, co w trawie piszczy i zwrócił się o pomoc do Rosji. Gdyby tego nie uczynił, dołączyłby niechybnie w poczet ofiar usraelskiego totalitaryzmu. Warto zwrócić uwagę z jaką nonszalancją mówi się tam o takich rzeczach. Trudno jest sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby to Amerykanie podsłuchali np. taką Merkel, jak ta pyta swojego ministra spraw wewnętrznych: "Co myśli pan o zabójstwie Obamy?" Amerykańska "demokracja" posiada legitymację na wszystko. Nawet na eliminację fizyczną przywódców poszczególnych państw. Niech Bóg broni świat przed taka demokracją. Na koniec przypomnę, że Baszszar al-Asad jest legalnym prezydentem Syrii, a jego partia BAAS wygrała także ostatnie wybory parlamentarne. Proste pytanie - dlaczego USA i NATO zdemolowały Syrię i czyhają na życie Asada?

Reklama