Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Indie: Atomowy okręt podwodny za miliardy o krok od katastrofy

Fot. Indyjskie ministerstwo obrony
Fot. Indyjskie ministerstwo obrony

Indyjskie media ponownie wróciły do dyskusji na temat przyczyn i skutków wypadku, do jakiego doszło na początku 2017 r. na pierwszym zbudowanym przez indyjskie stocznie, atomowym okręcie podwodnym INS Arihant. Niewłaściwe zamknięcie włazu przez jednego z członków załogi doprowadziło do zalania przedziału z reaktorem, co mogło spowodować katastrofę, a doprowadziło do odczuwalnych do dzisiaj problemów technicznych.

Duże zaniepokojenie w Indiach nadal wzbudza fakt, że wart około 2,9 miliardów dolarów atomowy okręt podwodny z rakietami balistycznymi INS Arihant mógł zatonąć przez błędy jednego człowieka oraz fakt, że nie było skutecznych systemów, które byłyby w stanie zapobiec katastrofie. To właśnie z tego powodu doszło do tak nieprawdopodobnej teoretycznie sytuacji, że zanurzenie „boomera” w czasie pokoju, a więc nie pod bombami i rakietami, realizowano przy nieodpowiednio zamkniętym włazie rufowym.

Winą w tym przypadku obarczono nie tylko człowieka, ale również systemy zabezpieczające, w tym oprogramowanie, które prawdopodobnie było oparte jeszcze na starym systemie operacyjnym Windows XP. To właśnie oprogramowanie nie wychwyciło „błędu ludzkiego” i nie zaalarmowało o tak prostym parametrze jak zamknięty-niezamknięty właz. Co więcej do niewłaściwego zabezpieczenie włazu miało dojść jeszcze w porcie podczas przygotowania okrętu do wyjścia na morze. Załoga dowiedziała się jednak o tym dopiero w chwili, gdy rozpoczęto manewr alarmowego zanurzania.

Początkowo próbowano sprawę zatuszować chroniąc się tajemnicą wojskową, ale ostatecznie wszystko się wydało w styczniu 2018 r., gdy trzeba było wytłumaczyć, dlaczego nowy przecież okręt wychodził z suchego doku po 10-miesięcznej naprawie. Dziennikarze zwrócili również uwagę, że „boomer” przejęty przez indyjską marynarkę wojenną w sierpniu 2016 r. tak naprawdę nie pełnił jeszcze służby operacyjnej. Do połowy 2018 roku nie było więc komunikatów o jego wyjściu na wielomiesięczne patrole, ani też o powrocie z takich misji.

Sprawa pogorszyła się w 2017 r., gdy do niedociągnięć wynikających z „wieku niemowlęcego” doszły uszkodzenia wynikające z zalania przedziału napędowego. Woda, która dostała się do okrętu szybko została usunięta, ale konieczne było osuszenie i oczyszczenie wnętrza, wymiana systemów elektrycznych i elektronicznych, jak również wycięcie i zastąpienie części rurociągów.

Badania wykazały bowiem, że rury poddane działaniu wody morskiej nie dają pewności działania, co jest szczególnie ważne przy ciągach przenoszących pod ciśnieniem płyn chłodzący do reaktora o mocy 83 MW. W tym wypadku trzeba mieć pełne „zaufanie” do rozwiązań technicznych – stąd działania zabezpieczające związane z ich wymianą. Indusi tłumacząc taki zakres prac przypominali przypadek awarii systemu chłodzenia na jednym z brytyjskich okrętów podwodnych w 2012 r., gdy bardzo niewiele brakowało do kompletnego stopienia się reaktora.

Działania zabezpieczające są więc potrzebne, ale należy pamiętać, że wyłączyły one na długi czas jedyny tak naprawdę indyjski okręt podwodny z rakietami balistycznymi. Jego nieobecność znacząco osłabiła siły strategiczne Indii oraz potencjał odstraszania tego kraju. Swoje znaczenie traci także indyjska marynarka wojenna, która z INS Arihant może być najważniejszym elementem nuklearnej triady Indii.

Narastające napięcie na granicy z Pakistanem sprawiło, że media ponownie zainteresowały się przyczynami ciągłych nieobecności i napraw jedynego indyjskiego „boomera”. Nikogo nie uspokoiły próby przeprowadzone w dniach 11-12 sierpnia 2018 r. na Zatoce Bengalskiej, gdy odpalono trzy rakiety balistyczne K-15 Sigarika z zanurzonego na głębokości około dwudziestu metrów okrętu podwodnego, INS Arihant. Nie wystarczył też świętowany w listopadzie 2018 r. powrót z pierwszego patrolu informacyjnego.

Jednostka tego rodzaju powinna być bowiem cały czas w gotowości do działań, a takiej gotowości jak na razie nie udało się zapewnić. Co więcej, cały czas wspomina się o słabym wyszkoleniu indyjskich marynarzy. Przypomina się np. kolizję drugiego atomowego okrętu podwodnego INS Chakra (wypożyczonego od Rosjan), który wchodząc do portu Visakhapatnam w październiku 2017 r. uszkodził osłonę sonaru dziobowego. Naprawa kopuły kosztowała Indie w sumie około 20 milionów dolarów. Ile Indie kosztowała naprawa INS Arihant, jak na razie nie ujawniono.

Nie wiadomo też kiedy uda się wprowadzić drugiego indyjskiego „boomera”. Okręt INS Arighat od stycznia 2018 r. jest bowiem testowany na morzu, ale jego przyjęcie przez marynarkę wojenną nastąpi nie wcześniej niż w 2020 roku.

Reklama

Komentarze (8)

  1. Niuniu

    Kilka okrętów USA i nie tylko w ostatnich czasach miało sporo podobnych wypadków do których doszło w wyniku wyjątkowego niedbalstwa załogi, niekompetencji dowódców czy wad i niedoróbek sprzętu. Przypomnieć można przygody super niszczyciela USa, najnowszego super lotniskowca czy zatopionego przez Norwegów własnego nowoczesnego okrętu wojennego w norweskim fiordzie. Rosjanie też nie są lepsi. Stosunkowo mało jest informacji o podobnych poczynaniach Chin ale to raczej wynik utajniania informacji a nie wyjątkowego profesjonalizmu. Na całym świecie Ludzie są tylko ludźmi i popełniają niewyobrażalne głupoty. Pracowałem kiedyś w Urzędzie Dozoru Technicznego (UDT) który m.in. sprawuje nadzór nad tzw. urządzeniami ciśnieniowymi. Do anegdoty przeszło zdarzenie gdy w jednym z polskich zakładów jeden robotnik wsadził drugiemu śpiącemu na stanowisku pracy do odbytu przewód od działającej sprężarki. Z efektem śmiertelnym. Z mojej kilkuletniej praktyki zawodowej wynikało, że przyczyną 99% wypadków badanych przez UDT była skrajna głupota i brak wyobraźni oraz nie przestrzeganie procedur. Tak więc nie tylko mieszkańcy Indii są wyjątkowo utalentowani.

    1. Masz zupełną rację, którą

  2. Polonista

    Chyba jednak okręt budują Hindusi, a nie Indusi (i Indianie).

    1. bulba

      Temat był już wielokrotnie wałkowany ale powtórzę, Hindusi to wyznawcy hinduizmu - religii co prawda największej w Indiach ale jest tez wielu wyznawców innych. Nie napiszesz Katolik nazywając mieszkańca Polski mimo iż katolików u nas najwięcej. Obywatel Indii zaś to prawidłowo Indus.

    2. Boczek

      Za SJP PWNu - wyznawca hinduizmu to hindus. Mieszkaniec Indii to Hindus, przestarzale Indus.

  3. biały

    nie znam się , ale dlaczego tyle wymian tego wszystkiego , przecież podczas działań wojennych będą powstawać przecieki i co od razu na prawie rok do naprawy ?? , i dlaczego pierwsze zanurzenie i od razu alarmowe , nowy okręt trzeba powoli przyzwyczajać załogę a nie od razu ogień

    1. kronan

      To proste.Po zalaniu przedziału słona woda morska dostała się do rur systemu chłodzącego reaktor.A te z tego co się orientuję nie lubi morskiej wody.NIe było możliwości pewnego sprawdzenia tych zlanych odcinków rur,a planowano remont elektroniki i elektryki, więc nie ryzykowano i wymieniono.To reaktor i trzeba być maksymalnie pewnym działaniu tego systemu pod każdym względem.Tak jak sam błąd z niedomkniętym włazem jest kompromitujący to dokładność w przeprawoadzeniu naprawy okręty trzeba pochwalić.

  4. -CB-

    A co tu do rzeczy ma system operacyjny? Jeśli takiego alarmu nie przewidziano w programie albo w ogóle nie zainstalowano czujników zamknięcia włazu, to identycznie by nie zadziałało na jakimkolwiek innym, nawet najnowocześniejszym systemie. Jeśli czujniki są, to z powodzeniem mogły by działać nawet z jakimś DOSem, GEOSem czy czymkolwiek innym (a kiedyś zamiast systemów operacyjnych wystarczał po prostu zwykły przekaźnik).

    1. zeus89

      Nadal wystarczy przekaźnik. Ale to nie był tylko czujnik tylko cały system sterujący całym okrętem więc był i system operacyjny. Jeśli nie było czujnika lub taka funkcja nie była przewidziana w programie to jaki to był system nie ma znaczenia. Ale możliwe, że był błąd oprogramowania by zatkać jakaś lukę systemową wtedy już może mieć znaczenie jaki to system.

    2. Kamil

      System nie powinien mieć znaczenia. Zakładam, że w momencie projektowania systemu, wersja os-u była znana. Od uniknięcia takich błędów jest cały dział it zwany quality assurance. O Indusach można powiedzieć wiele, jednak na pewno nie to, że ich kod jest wysokiej jakości, co potwierdzi każdy koder/tester, który miał z nimi styczność. Teoretycznie we wojsku powinno być lepiej, z rozmów z miejscowymi wynika, że często bywa inaczej.

  5. Fanklub Daviena

    Nie rozumiem jak Indie, światowa potęga w oprogramowaniu (75% światowego oprogramowania powstaje w Indiach!) mogła sprzęt wojskowy stawiać na Windows (obojętnie jakiej wersji) zamiast na własnym Linuksie czy OpenBSD?

    1. v-v

      O tak! Nawet 95%światowego oprogramowania powstaje w Indiach! Zwłaszcza, że stworzyli linuxa! Ba, nawet stworzyli OpenBSD :-) :-) O matulu...

    2. Koil23

      Jak to stwierdził szef działu mający pod sobą 4 programistów indysjkich-" szybciej wyszło by gdybym sam to robił, a nie tłumaczył i poprawiał po nich błęd " projekt dotyczył aplikacji dla brytyjskiego banku. Tak, że u nich programiści są na takiej samej zasadzie jak zakupy na aliexpress.

    3. WhoCare

      Pitolenie o Szopenie, Windows to tylko platforma, zawaliło oprogramowanie które ma wychwytywać różne anomalie (kto to testował?). Choćbyś postawił to na kontenerach pod linuxem, bez poprawnie napisanego softu który ma nadzorować całe spektrum spraw nic to nie da

  6. Patcolo

    Normalnie jakby dzieciom dać zabawkę amatorszczyzna.

  7. Poeta

    Aha, fajnie, że system nie wykrył niezamkniętego włazu, że okręt nie ma odpowiednich zabezpieczeń w razie niezamknięcia włazu (kolejne grodzie itp.) oraz że po zalaniu słoną wodą okręt może nie działać. Ciekawe jak to sobie wyobrażali, że podczas działań wojennych nie nastąpią takie komplikacje?

  8. Rojek

    Nie znam się, ale budowanie systemów bezpieczeństwa opartych na jakiejkolwiek Windowsie to proszenie się o kłopoty.

Reklama