Geopolityka
Zamieszki w Kirgistanie. "Próba nielegalnego przejęcia władzy"
Prezydent Kirgistanu Suronbaj Dżinbekow wezwał we wtorek swoich przeciwników do zaprzestania protestów. Działania protestujących, którzy przejęli siedzibę rządu i służb bezpieczeństwa, opisał jako próbę nielegalnego przejęcia władzy przez niektóre siły polityczne.
Na swojej stronie internetowej Dżinbekow oświadczył, że nakazał siłom bezpieczeństwa, aby nie używały broni palnej i potwierdził gotowość do unieważnienia kwestionowanych wyników niedzielnych wyborów parlamentarnych.
Reuters pisze, że publiczne wiece rozpoczęły się we wtorek w kilku miastach w całym kraju, w tym większość z nich miała antyrządowy charakter.
Prezydent Kirgistanu zapewnił, że po zamieszkach, do których doszło w nocy z poniedziałku na wtorek, sytuacja w kraju jest pod kontrolą. Milicja rozpędziła protest w Biszkeku w poniedziałek wieczorem. Według rządu w starciach w nocy zginęła jedna osoba, a 590 zostało rannych - podaje agencja Reutera.
Tymczasem rzecznik MSW poinformował we wtorek, że personel resortu przyjmuje polecenia od nowego ministra, opozycyjnego polityka i byłego wysokiego rangą urzędnika ds. bezpieczeństwa Kursana Asanowa - podaje Reuters. Rzecznik wskazał, że prezydent może tracić kontrolę nad krajem. Jak powiedział, milicja otrzymała polecenie zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom oraz zapobiegania starciom i grabieżom podczas protestów. Rzecznik dodał, że obecny minister spraw wewnętrznych Kaszkar Dżunuszalijew nie pojawił się we wtorek w pracy.
Bank centralny Kirgistanu zarekomendował we wtorek bankom w kraju, aby nie otwierały się tego dnia i wzmocniły ochronę w związku z protestami.
Demonstranci wdarli się we wtorek rano czasu lokalnego w stolicy kraju Biszkeku do budynku, w którym swe siedziby mają parlament i administracja prezydenta. Według doniesień, na które powołuje się agencja TASS, demonstranci splądrowali budynek, wynosząc z niego m.in. sprzęt biurowy, książki i wartościowe przedmioty. Budynek, nazywany Białym Domem, na chwilę zapalił się we wtorek rano, ale płomienie szybko opanowano - pisze Reuters.
Agencje podają, że antyrządowi demonstranci weszli także do aresztu śledczego Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego i uwolnili z niego byłego prezydenta Kirgistanu Ałmazbeka Atambajewa, który w czerwcu został skazany na 11 lat i dwa miesiące więzienia za korupcję. Były prezydent twierdzi, że jest niewinny, a zarzuty wobec niego są motywowane politycznie.
Grupy opozycyjne przejęły kilka kolejnych budynków, w tym biuro burmistrza, i wyznaczyły własnego p.o. szefa bezpieczeństwa narodowego, pełniącego obowiązki prokuratora generalnego i komendanta Biszkeku, chociaż nie jest jasne, jaką faktycznie sprawują oni władzę. Według lokalnych mediów kilku gubernatorów złożyło rezygnację - podał Reuters.
Uczestnicy protestów, które rozpoczęły sie w poniedziałek rano, domagają się przede wszystkim unieważnienia wyników wyborów. Według demonstrantów władze kraju dopuściły się wyborczego przekupstwa, w związku z czym opracowany został wniosek do Centralnej Komisji Wyborczej, podpisany przez 12 opozycyjnych ugrupowań, o przeprowadzenie nowego głosowania. CKW poinformowała we wtorek, że wniosek rozpatrzy - podała lokalny portal 24.kg.
W wyborach do 120-osobowego parlamentu Kirgistanu prawie połowę głosów zdobyły dwa ugrupowania: partia Birimdik (Jedność), blisko związana z prezydentem Dżinbekowem, oraz jej potencjalny koalicjant Mekenim Kirgistan (Ojczyzna Kirgistan). Oba ugrupowania opowiadają się za dalszą bliską współpracą z Rosją w ramach Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej. Udział Kirgistanu we wspólnocie gospodarczej w szczególności poprawia sytuację setek tysięcy kirgiskich migrantów pracujących w Rosji.
Reuters zauważa, że w liczącym 6,5 miliona mieszkańców i ściśle powiązanym z Rosją Kirgistanie w ciągu ostatnich 15 lat dwóch jego prezydentów zostało obalonych w wyniku rewolt.