Geopolityka
Zamiast scenariuszy wojennych postawmy na zapobieganie konfliktom
W kolejnej debacie o polskiej Marynarce Wojennej na wiele pytań nie ma klarownych odpowiedzi.
Narodowe Centrum Studiów Strategicznych zorganizowało 9 grudnia 2013 roku w warszawskim hotelu Bristol konferencję na temat tez zawartych w raporcie „Geografia wojskowa Bałtyku - Wnioski dla kierunków modernizacji sił zbrojnych RP” . W rzeczywistości dyskusja dotyczyła przede wszystkim przyszłości Marynarki Wojennej RP.
Konferencja która odbyła się pod patronatem medialnym portalu Defence24.pl składała się z dwóch głównych części. W pierwszej wprowadzającej do właściwej dyskusji, swoje doświadczenia i wnioski przedstawili: admirał Jacques Launay, który był m.in. w 2007 r. dowódcą Połączonych Sił Morskich na Oceania Indyjskimi (ALINDIEN) i zastępcą dowódcy sił morskich Francji oraz Amerykanin - Jim Thomas, członek kierownictwa Pentagonu (2004-2008), obecnie wiceprezydent Centrum Analiz Strategicznych i Budżetowych CSBA (Center of Strategic and Budgetary Assessments), jeden z twórców koncepcji operacyjnej wojny powietrzno-morskiej (AirSea Battle), która wdrażana jest obecnie w siłach zbrojnych USA.
Druga część spotkania związana była już z w/w raportem autorstwa Jacka Bartosiaka i Tomasza Szatkowskiego oraz wnioskami, jakie wynikają z tego dokumentu w odniesieniu do obecnej sytuacji, w jakiej znajdują się nasze siły zbrojne.
Co działania na Pacyfiku i francuska marynarka mają wspólnego z Bałtykiem?
Amerykańska koncepcja wojny powietrzno-morskiej na Zachodnim Pacyfiku jest rzeczywiście mało związana z tym, co dotyczy sytuacji militarnej w obszarze Bałtyku. Jednak tylko pozornie. Jim Thomas wcale nie zachęcał bowiem do przyjęcia amerykańskiej strategii, ale sposobu myślenia, który polega na ciągłym szukaniu równowagi pomiędzy potrzebami a możliwościami.
Amerykanin wprost powiedział, że gdyby Chińczycy wystrzeli wszystkie swoje rakiety (ponad 1000 sztuk) to i tak nie byłoby szans by je wszystkie zestrzelić. O wiele więc skuteczniejszym sposobem działania jest przeciwdziałanie konfliktom i zachęcanie wszystkich do kierowania się tym samym sposobem myślenia. Podobnego zdania był również admirał Launay, który jako marynarz wyraźnie wskazywał jak ważne dla realizacji tego celu są siły morskie.
Jego zdaniem wszelkie prace dotyczące reorganizacji marynarki wojennej powinny być poprzedzone odpowiedzią na dwa pytania: Jaka jest nasza strategia morska i jakie siły są potrzebne by tą strategię realizować? Francuzi mają w tej dziedzinie duże doświadczenie, ponieważ kiedy uznali za priorytet swoje nuklearne siły odstraszania, budując je potrafili odejść od struktur wojskowych NATO (zmiana sposobu prowadzenia polityki) i zmienić podejście do poszczególnych rodzajów sił zbrojnych, w których wojska lądowe przestały być najwazniejsze.
Siły odstraszania a sprawa polska?
Tematem powracającym jak bumerang były przede wszystkim nasze okręty podwodne i dyskusja, czy są nam w ogóle potrzebne, a jeżeli tak to czy mają mieć broń odstraszania (rakiety manewrujące)?
Wypowiedź admirał Launay była w tym przypadku o tyle bezstronna, że jako dowódca okrętów nawodnych mówił o priorytecie, jaki powinno się dać okrętom podwodnym. W odniesieniu do Francji jest to całkowicie zrozumiałe (80% francuskich głowic nuklearnych jest przenoszonych na atomowych okrętach podwodnych z rakietami balistycznymi typu Le Triomphant), ale w odniesieniu do Polski nadal wywołuje burzliwą dyskusję. Tymczasem nie chodzi tu o wprowadzenia głowic atomowych do naszych sił zbrojnych, ponieważ bronią odstraszania mogą być również rakiety manewrujące z głowicami konwencjonalnymi, za to bardzo precyzyjne, działające skrycie i na jak największe odległości.
W tym kontekście bardzo ciekawa i ważne było pytanie, które padło z sali, czy Stany Zjednoczone i Francja przekazały by nam rakiet manewrujące Tomahawk lub MdCN, gdybyśmy o to poprosili. Niestety odpowiedzi na tej konferencji nie można było oczekiwać. A przecież od tego tak naprawdę powinna się zacząć dyskusja, jakie okręty podwodne są nam w ogóle potrzebne.
Po co nam Marynarka Wojenna?
Konferencja zorganizowana przez NCSS pokazała niestety jeszcze jedną rzecz - że my tak naprawdę nie wiemy czego chcemy (znowu np. padło pytanie: małe czy duże okręty). I nie chodzi tu o deklaracje rzucane przez polityków i wojskowych, ale o dokument jasno dla wszystkich wyznaczający kierunki, w jakim mają się rozwijać nasze siły zbrojne. I z którym się nie dyskutuje, jeżeli chodzi o zasady. Znamienne jest to, że w czasie całego spotkania ani razu nie wymieniono polskiej „Białej Księgi”, która przecież powinna zawierać takie wytyczne.
Mówiono natomiast o Strategii Bezpieczeństwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej (2007) i Strategii Obronności RP (2009). Problem jest jednak w tym, że w pierwszym dokumencie nie ma żadnych konkretnych wskazówek, natomiast w drugim zawarto zadania których Marynarka Wojenna nie mogła, nie może i nie będzie w stanie wypełnić, nawet jeżeli zostanie zrealizowany plan modernizacji technicznej.
W raporcie „Geografia wojskowa Bałtyku - Wnioski dla kierunków modernizacji sił zbrojnych RP” znajdują się wskazówki z którymi można się zgodzić lub nie. Jest on jednak jakimś punktem wyjścia do dyskusji, którą organizatorowi konferencji - Narodowemu Centrum Studiów Strategicznych udało się rozpocząć. Wspólnie rozmawiający przedstawiciele MON, BBN, Marynarki Wojennej a także politycy nie przedstawili oczywiście gotowych rozwiązań, ale przynajmniej pokazali, gdzie ich brakuje. Teraz chodzi tylko o to by na tym nie poprzestać.
maciej
...wystarczy kopiować Szwedów
savatesuperbe
Czytalem raport i jest jednym z pierwszych publicznie omawianych dokumentow gdzie mowi o wojnie z Rosja jako prawdopodobnym przeciwniku. Przedtem same eufemizmy. Marynarka jest w "opcji zero", zaniedbana i niedofinansowana. Koszty sa oczywiscie ogromne, ale jak widac po artykule nadal nie ma jasnej strategii: co? Dopiero potem mozemy mowic: jak ? Teraz mamy ustalona kwote na wydatki, ale bez odpowiedzi jaka armie chcemy miec? Moim zdaniem w tej chwili powinnismy postawic na to co zrobiono w latach 90 - wybrano oddzialy specjalne i szybko osiagnely realna zdolnosc bojowa. W wypadku marynarki wojennej sa to oddzialy specjalne, bezzalogowe systemy, miny, operacje podwodne plus budowa systemu rozpoznania i obserwacji. Realne ekonomicznie i czasowo. Drugie to zawieranie umow i porozumien z krajami o planach pomocy (analogiczny jak ma Izrael z USA)Skandynawia, USA, UK. Nawet z Japonia - jeden dolar wiecej na wojsko w Polsce to wiekszy bol glowy dla Rosji i jej mniejsza swoboda na wschodzie. Jedyne czego brakowalo mi w raporcie (moze nie byl to ten zakres tematyczny) to wojna PR. Aby w razie konfliktu z Rosja Polska przejela inicjatywe medialna, pokazujaca kto jest agresorem, po czyjej stronie jest racja.
jang
kupimy 5 pancerników ,zbudujemy 8 lotniskowców i wyruszymy flotyllą fregat rakietowych.chronionych przez flotę okrętów podwodnych..Bałtyk będzie nasz i żaden...... nam nie podskoczy!.... Interwencja psychiatry niezbędna
airsoftman
bardzo zły tytuł i bardzo złe hasło: "Zamiast scenariuszy wojennych postawmy na zapobieganie konfliktom", bo nie da się skutecznie zapobiegać konfliktom bez rozpatrywania ewentualnych scenariuszy wojennych
alibaba
Zmieniają się ludzie w MON i rządzie,lata i kasa leci a w kwestii gospodarki i obronności dalej gadu,gadu bez żadnych konkretów.Po co znowu wydali sporą kasę na takie spotkanie towarzyskie? z którego po raz kolejny nic nie wynikło. Zostało zadane jedno konkretne pytanie o rakiety? odpowiedzi nie uzyskano i w tym momencie powinno całe to towarzystwo zostać rozgonione a rachunki za wynajem hotelu wysłać pocztą......
j23
Si vis pacem parabellum
Scooby
Zgadzam się . nic tak nie pomaga w utrzymaniu pokoju jak silna armia. Amen.
AndrzejS
Pomijając opisane aspekty posiadania okrętów podwodnych wydaje się, że to jedyne miejsca gdzie trudno będzie dotrzeć V kolumnie naszego potencjalnego agresora, bo bazy lądowe przy takiej ilości śpiochów jakie sąsiad nasz wielki ma w naszym kraju będą prawie unieruchomione.
Zgryźliwy
No właśnie! I pomijając już kwestie, że ktoś za te "wypociny" (Strategie, Białe Księgi) wziął konkretne pieniądze to wniosek jest taki, że my, Polacy (a przynajmniej rządzący) jesteśmy mistrzami w "biciu piany" i w tworzeniu "dokumentów", z których absolutnie NIC nie wynika, i które wszyscy ignorują. Mówiąc dosadnie - jeżeli są drukowane na "milusim" papierze, to może będzie się nimi chociaż.... (proszę się domyśleć).