Geopolityka
Wojna z opóźnionym zapłonem - czyli jak osłabić Asada nie oddając Syrii Al-Kaidzie
Amerykański atak na Syrię wciąż wydaje się wprawdzie nieunikniony, ale ostatnie wydarzenia stawiają administrację prezydenta USA w bardzo trudnym położeniu.
Po pierwsze, wyniki śledztwa prowadzonego przez obserwatorów ONZ znane będą znacznie później niż zakładał to Biały Dom. Oczywiście, Waszyngton nie musi na nie czekać, ale pośpiech będzie rodził oczywiste skojarzenia z Irakiem. Przy okazji warto dodać, że generał Colin Powell powinien jako ostatni wypowiadać się w sprawie Syrii biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zapewnienia o istnieniu broni masowego rażenia nad Eufratem…
Po drugie, z koalicji wyłamała się Wielka Brytania, co dla USA jest poważnym ciosem i jednak sporym zaskoczeniem. Miejsce u boku Amerykanów zajmą wprawdzie Francuzi, ale to nie to samo. Nie chodzi bynajmniej o jakość tego wsparcia, ale raczej o stopień zgrania i zrozumienia tak na poziomie dowództwa jak i poszczególnych jednostek, szczególnie specjalnych. To oczywiście strona formalna, bo nieoficjalnie wywiad brytyjski pozostanie bardzo aktywny tak w Libanie jak i w Syrii.
Po trzecie, decyzja Kongresu legitymizująca atak na Syrię zapadnie już po szczycie w Petersburgu (5-6 września). Dlatego mnożyć się będą znaki zapytania czy przypadkiem nie dojdzie do jakiejś formy negocjacji Baraka Obamy z Władimirem Putinem, co w oczywisty sposób osłabi wymowę działań podejmowanych przez USA. Tym bardziej, że rosyjskie weto dla działań militarnych wobec Syrii brzmi nadzwyczaj donośnie. Tak czy inaczej możemy się spodziewać całej serii kłopotliwych w treści przecieków ze źródeł zbliżonych do Kremla, podobnie jak miało to miejsce przy okazji ostatnich, poufnych rozmów na temat Syrii, prowadzonych przez Arabię Saudyjską i Rosję.
Po czwarte wreszcie, nawet jeżeli do ataku dojdzie, co moim zdaniem nie jest jeszcze wcale do końca pewne (furtka z decyzją Kongresu daje Obamie możliwość manewrowania), to charakter tej interwencji będzie miał ograniczony zasięg. Można domniemywać, że atak będzie sprowadzał się do eliminacji wybranych celów wojskowych i infrastrukturalnych, ale nie będzie prowadził wprost do obalenia Asada. W efekcie dojdzie do jego osłabienia, ale nie wyeliminowania, przynajmniej w krótkim terminie. Interwencja doprowadzi zatem do zrównoważenia sił pomiędzy opozycją a reżimem Asada, ale nie będzie stanowiła żadnego zasadniczego przełomu.
Po piąte, interwencja nie będzie oczywiście oznaczała automatycznego poparcia dla opozycji syryjskiej. Tym bardziej, że trudno dziś zdefiniować czym owa opozycja jest i czym będzie po ewentualnym zwycięstwie nad Asadem. Amerykanie nie mają swojego zdecydowanego faworyta pośród przywódców podzielonej i rozdrobnionej opozycji. A wpływy Al-Kaidy w Syrii cały czas rosną. Lekcje z Iraku i Afganistanu nakazują daleko idącą wstrzemięźliwość w tym zakresie.
Po szóste, ograniczony atak pozwoli na uniknięcie rozlania się konfliktu na sąsiednie państwa. Reakcje Hezbollahu już dziś sugerują, że właśnie takiego obrotu sprawy spodziewają się zwolennicy Asada – jeżeli atak, to taki, którego skutki są już dziś do przewidzenia.
Na koniec kluczowe pytanie, które jeszcze dziś pozostaje jedynie w sferze spekulacji - czy przy okazji interwencji Amerykanie nie zdecydują się również na uderzenie prewencyjne w siły Al –Kaidy walczące przeciwko Asadowi? Takie rozwiązanie jest bardzo prawdopodobne. W ostatnim czasie służby wywiadowcze państw zachodnich we współpracy z bardziej umiarkowanymi grupami opozycyjnymi starały się wiązać siły Al-Kaidy. Na razie działania te nie przyniosły oczekiwanego efektu. Ograniczony atak na siły Asada stanowi doskonałą legendę dla podjęcia równoległych, aktywnych działań wymierzonych bezpośrednio w Al-Kaidę. Ewentualne złagodzenie stanowiska Rosji w sprawie interwencji może świadczyć o tym, że nie tylko Asad pozostaje jej celem.
Maciej Sankowski
walerianda
Panie Macieju Sankowski, pisze Pan jako Autor do gromady durni jako odbiorców swoich wypocin usprawiedliwiając i uzasadniając atak na suwerenne państwo rządzone przez patriotę i na dodatek mającego poparcie wnarodzie Syrii. Jeżeli chce Pan uzasadnić militarny bandytyzm Stanów Zjednoczonych to powinien Pan odbiorców i zrozumienia szukać gdzieś na prerii ale nie w Polsce. My mamy wpojone poszanowanie suwerenności i wolności od zarania dziejów, jeszcze przed chrystianizacją więc Pańskie uzasadnienia i wmawianie nam, ciemniakom, że jeszcze niejaki watażka Obama nie zdecydował się czy zaatakuje na terenie Syrii siły rządowe czy też bandy najemników zwanych "Rebeliantami" wspomaganych przez siebie do tej pory stawia Pana w żenującej poświacie, nie niewiedzy a raczej kompletnej indolencji.
endargo
Tak z ciekawości: czy poświata może być żenująca:)? A zauważyłeś/aś, że komentarz nie traktuje o racjach interweniowania zbrojnego w obcym kraju? W jakiej to stawia cię poświacie? Braku umiejętności czytania ze zrozumieniem?
walerianda
Po szóste, więcej szacunku dla odbiorców Pańskich rozważań na temat bezprawnej napaści na suwerenne państwo jakim jest Syria. Akceptowanie tej planowanej napaści tylko potwierdza sankcjonowanie przez Pana międzynarodowego bandytyzmu.
Paweł Szwarc
Czy art. 5 słynnego traktatu działać będzie w podobny sposób?
HKW
Prawda o Al-Kaidzie; http://pelo-yea.blogspot.com.au/2013/01/jeden-z-najwiekszych-przekretow.html NIE dla wojny z Syrią! Poznaj prawdę o Assadzie! https://www.youtube.com/watch?v=KbFoqR6UtQY