Reklama

Geopolityka

Uciekinier do ... Korei Północnej

Autor. Fot.Johannes Barre, iGEL CC BY-SA 3.0

W nocy 1 stycznia do Korei Północnej (Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna) miał uciec z Korei Południowej mężczyzna. Przekroczył on przy tym silnie strzeżoną strefę zdemilitaryzowaną (DMZ). Pikanterii sprawie dodaje fakt, że ten sam mężczyzna miał wcześniej w listopadzie 2020 r. uciec z Korei Północnej i przez rok mieszkać na Południu.

30-latek miał wspiąć się po 3-metrowym ogrodzeniu i przedostać się do Korei Południowej. Swoją sprawność w pokonaniu przeszkód architektonicznych na chronionym odcinku miał argumentować faktem bycia gimnastykiem, aczkolwiek część źródeł zaprzecza tej hipotezie. Wiadomo jednak, że obecne przekroczenie przez niego granicy zostało wychwycone przez kamery monitoringu wizyjnego, jednak sam fakt nie został odnotowany przez operatora w czasie rzeczywistym. Dopiero po kilku godzinach doszło do reakcji wojska i wysłania patroli w miejsce nielegalnego przekroczenia. Jednakże, wówczas mężczyzna miał już spokojnie przejść na stronę Północy.

Według sugestii południowokoreańskich służb wywiadowczych został on przejęty przez mundurowych z Korei Północnej. Władze wojskowe z Południa próbowały się skontaktować z Północą za pomocą istniejącej gorącej linii, ale komunistyczne wojsko jedynie odnotowało otrzymanie wiadomości. Tym samym, bez potwierdzenia statusu osoby, która przekroczyła strefę zdemilitaryzowaną. Południowi Koreańczycy obawiali się m.in. tego, że osoba ta mogła być zastrzelona przy próbie dostania się do Korei Północnej. Według artykułu Yu Yong-weon z Chosunilbo zastanawiające jest to, że mogła być wykorzystana w obu przypadkach ta sama trasa prowadzona przez wspomniany rejon strefy zdemilitaryzowanej w prowincji Gangwon (rejon Goseong). Aczkolwiek również wokół tego jest dość dużo sprzecznych informacji, gdyż anonimowi urzędnicy mieli wskazywać, że nie użyto dokładniej tej samej trasy do ucieczki z Północy i późniejszego powrotu na Północ.

Czytaj też

Tak czy inaczej, zauważa się przy tym potrzebę zadania niezbędnych pytań zarówno południowokoreańskim siłom zbrojonym, odpowiadającym za ochronę granicy z komunistyczną Koreą, ale też służbom nadzorującym na co dzień uciekinierów z Północy. Według Ministerstwa Zjednoczenia (artykuł agencji Reuters, Hyonhee Shin), od 2012 roku tylko 30 uciekinierów, którzy znaleźli się na Południu finalnie powróciło na Północ. Jednakże, sami uciekinierzy i aktywiści ich wspierający w Korei Południowej twierdzą, że takich przypadków może być więcej. Ten konkretny uciekinier z Północy miał pracować jako woźny i skarżyć się na warunki w jakich przyszło mu żyć po opuszczeniu Korei Północnej. Miał problemy z asymilacją i poziomem życia w nowym miejscu zamieszkania. Sugeruje się, że czynnik materialny oraz psychologiczny mógł go pchnąć do ponownego przekroczenia granicy między oboma państwami koreańskimi. Trzeba zaznaczyć, że każdy uciekinier musi odbyć 12-tygodniowy kurs w Centrum Wsparcia Osiedlania dla Uchodźców z Korei Północnej. Jest również weryfikowany przez funkcjonariuszy kontrwywiadu z Narodowej Służby Wywiadowczej (NIS). To ostatnie ma pozwolić na wykrycie możliwych prób wprowadzania aktywów osobowych na Południe przez komunistyczne służby specjalne, a także pozwala zapewne gromadzić odpowiedni zasób informacji o samej sytuacji w Korei Północnej.

Co ciekawe, Agencja Yonhap sugeruje nawet, że policja mogła wychwycić plany przedostania się z powrotem do Korei Północnej przez wspomnianego mężczyznę, ale nie podjęto przy tym żadnych działań zapobiegawczych. Mężczyzna nie miał mieć wielu kontaktów z sąsiadami, a tuż przed samą ponowną ucieczką na Północ wyrzucał wszystkie swoje rzeczy z mieszkania, co odnotowali wspomniani sąsiedzi. Media południowokoreańskie podkreślają, że ma to być już siódmy poważny incydent w zakresie szczelności granicy z komunistyczną Północną od czasu ukonstytuowania się gabinetu prezydenta Mun Jae-in. Na razie nie pojawiają się sugestie, że była to planowana eksfiltracja agenta lub szpiega północnokoreańskiego, który miał udawać ucieczkę na Południe w celach wywiadowczych. Jednakowoż, zapewne służby kontrwywiadowcze z Korei Południowej będą musiały dokonać sprawdzenia również tego rodzaju hipotez. Szczególnie, że diaspora uciekinierów z Północy musi być chroniona przed wrogimi akcjami odwetowymi komunistów z Północy, także gdy znajdują się oni już na terytorium południowokoreańskim.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. Monkey

    Mógł być agentem wywiadu północnokoreańskiego. Albo nie do końca zdrowym człowiekiem. Albo popełnił jakieś przestepstwo na terenie Korei Południowej jak nasz uciekinier na Białoruś popełnił w Polsce. Jakiekolwiek niebyłyby jego motywy, powrót do KRL-D świadczy o wysokim stopniu desperacji, zwłaszcza w sposób w jaki on to uczynił.

  2. Sese

    Czy tutaj jest jakiś moderator? Jeszcze trochę i ze strony zrobi się gimbusiarnia jak nikt nie będzie kasował komentarzy osób bystrych w drugą stronę.

    1. Ja

      10/10

  3. X

    Liczyłem że to Jarosław...

Reklama