Reklama

Geopolityka

17 tys. pocisków przeciwpancernych Ukrainy, "informacyjne" wyzwanie dla państw NATO [KOMENTARZ]

Autor. U.S. Air Force, Mauricio Campino

Trwa dyskusja na temat efektywnej pomocy wojskowej ze strony państw NATO i nie tylko dla ukraińskich sił zbrojnych, walczących kolejne dni z agresją Rosji. Obecnie uwagę najbardziej przykuwają kwestie związane z problematyczną sprawą myśliwców MiG-29. Lecz niejako w tle medialnej wrzawy wokół samolotów bojowych trwają już od dawna kluczowe zmagania związane, z być może mniej medialnym, ale strategicznym wymiarem zmasowanej pomocy wojskowej w innych aspektach. Pytaniem jest jednak jak mówić i jak rozmawiać właśnie o procesach pomocy wojskowej dla strony ukraińskiej. Wyważając przede wszystkim racje związane z potrzebą informowania społeczeństw i utrzymaniem odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa procesów związanych z międzynarodową operacją.

Reklama

Telewizja CNN informuje, że w oparciu o dane z Waszyngtonu już teraz do obrońców w Ukrainie miało trafić 17 tys. pocisków przeciwpancernych różnych typów (obejmuje to zapewne także granatniki jednorazowego użytku), a także 2 tys. MANPADS-ów przeznaczonych do zwalczania statków powietrznych przeciwnika. Donatorami tego rodzaju pomocy mają być państwa należące do NATO. Chociaż swoją pomoc wojskową, pod względem zaopatrzenia i wyposażenia, zadeklarowały również władze innych państw spoza samego Sojuszu. Amerykańskie media twierdzą, że od początku agresji rosyjskiej do ukraińskich odbiorców pomoc materiałowa miała popłynąć z przynajmniej 14 państw. Nieoficjalnie źródła amerykańskie wskazują, że część z nich jest bardzo nieoczywista, gdyż wcześniej te państwa stroniły od podobnych form aktywności dylomatyczno-wojskowej.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Jeśli więc mowa jest o jedynie systemach ppanc. oraz opl to należy uznać, że jest to dobre zobrazowanie skali prowadzonej akcji. Szczególnie, że w zakresie innym niż wyżej wspomniana broń deklarowała swoją pomoc o wiele większa grupa państw. Ukraińskim obrońcom potrzebne jest na dzień dzisiejszy niemal wszystko co może wspomóc system obronny. Od małych bezzałogowców i innych systemów obserwacyjnych, po jakże prozaiczne zasoby paliw, smarów, etc. W końcu w Ukrainie nie walczy jedynie lekka piechota, a również ta część wojsk ukraińskich, która wykorzystuje pojazdy oraz czołgi. Cały czas kluczowa jest również amunicja, pozwalająca uzupełniać własne zasoby jak i tworzyć np. niezbędne zasoby na potrzeby miast, które za chwilę mogą znaleźć się pod rosyjskim oblężeniem. Według, wspomnianej wcześniej amerykańskiej stacji telewizyjnej CNN, kwestie pomocy wojskowej dla Ukrainy znalazły się w agendzie europejskiej wizyty gen. Marka A. Milleya czyli Przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. Kluczowy dowódca amerykański, miał otrzymać najważniejsze dane o procesach transferu pomocy bezpośrednio w miejscach, które są dla niego najważniejsze. Oczywiście, co naturalne nie mówi się wprost o nich, nawet jeśli mamy świadomości ich istnienia (poprzez obserwację ruchu powietrznego, ulokowanie infrastruktury, etc.).

Tak czy inaczej, możemy mówić zapewne swobodnie o państwach stanowiących główe ośrodki w tego rodzaju działaniach. Pomoc jest kierowana przez dwa naturalne węzły czyli Polskę oraz Rumunię i nie ma w tym nic zaskakującego z racji kwestii logistycznych oraz geograficznych. Dostrzegając sytuację sprzed rosyjskiej agresji ważne miejsce należy dać również państwom nadbałtyckim oraz Wielkiej Brytanii. Co więcej, przed samą rosyjską inwazją na Ukrainę można było uznać, że utrzymanie hubów transportowych i logistycznych w państwach flanki wschodniej NATO będzie kluczowym czynnikiem dla wsparcia Ukrainy. Należy zakładać, że cała operacja przerzutu broni, amunicji oraz wyposażenia wojskowego jest wysoce skomplikowana logistycznie, angażując chociażby zasoby transportu lotniczego. Trzeba bowiem przypomnieć sobie jak wyglądał swoisty most powietrzny tuż przed wybuchem wojny, który dostarczył znaczne wsparcie stronie ukraińskiej. Obecnie możemy mieć jedynie na uwadze ówczesną skalę, zespoloną z rzeczywistością coraz krwawszej wojny i naturalnie większych potrzeb sił ukraińskich. Lecz jednocześnie organizatorzy wykazują się wielkimi możliwościami w tym zakresie. Według źródeł CNN cyt. „zdecydowana większość" pakietu pomocowego dla Ukrainy już trafiła do obrońców (sumarycznie mowa jest o pomocy szacowanej już teraz na 240 mln dolarów z 350 mln przyznanych w transzy pomocowej dla Ukrainy, zgodnie z planami Waszyngtonu). I stało się to w zaledwie tydzień po uzyskaniu oficjalnej autoryzacji, co pokazuje efektywność logistyki amerykańskiej w wymiarze transatlantyckim, włącznie z kooperacją z państwami europejskimi za co odpowiadać ma w znacznym stopniu US EUCOM (Dowództwo Europejskie). Trzeba zaznaczyć, że przeczy to niejako wcześniejszym sugestiom, że Amerykanie nie są przygotowani do logistycznego i materiałowego wspierania partnerów oraz sojuszników na flance wschodniej NATO. Przypomnieć należy, że oprócz pomocy materiałowej dla walczącej Ukrainy niemalże w tym samym czasie doszło również do znacznego wzmocnienia komponentów należących do sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych w państwach NATO regionu.

Czytaj też

Ważne jest w tej operacji odpowiednie identyfikowanie potrzeb sił ukraińskich, tak aby wyposażenie i uzbrojenie mogło być bardzo płynnie wdrożone do działań bojowych. Dziś można podkreślić jeszcze bardziej znaczenie misji szkoleniowych, które prowadziło część państw NATO w Ukrainie, niemal do samego wybuchu wojny. Pozwoliło to na uzyskanie ważnych kompetencji w zakresie obsługi zachodniego wyposażenia przez jak największą grupę ukraińskich wojskowych. Dziś ten kapitał ludzki sprawdza się oczywiście w boju z wojskami agresora, ale również pozwala zapewne kontynuować system szkoleń dla własnych rezerw. Sprawnie rozszerzając potencjalny zakres wojskowych i nie tylko mogących stawać się beneficjentem pomocy zagranicznej. Symbolem tego rodzaju pomocy wojskowej są dziś niewątpliwie MANPADS-y Stinger i Piorun, a także ppanc. granatniki NLAW-y i ppk Javelin. Lecz żeby one mogły być skuteczne należało mieć pewność, że właśnie żołnierze ukraińscy na pierwszej linii umownego frontu i tuż za nim będą mogli je obsłużyć.

Jako państwa NATO stoimy niewątpliwie jednak przed bardzo trudnym zadaniem, związanym właśnie z udzielaną pomocą dla broniących się Ukraińców. Przede wszystkim dlatego, że znaczna część wspomnianego wsparcia winna być z natury rzeczy, przynajmniej w trakcie trwania walk z Rosją, zakamuflowana. Wszystko w związku z kwestiami bezpieczeństwa, mając na uwadze dotychczasowe działania chociażby rosyjskich służb specjalnych w Europie. W roku pierwszej inwazji Rosji na Ukrainę i zajęcia części Donbasu oraz całego Krymu w powietrze został wysadzony skład amunicji w czeskich Vrbeticach. Rosjanie próbowali również wyeliminować Bułgara Emiliana Gebrewa, także w kontekście transferów wyposażenia do Ukrainy. Przy dzisiejszej pełnoskalowej agresji i sposobie zachowywania się liderów na Kremlu można jedynie wyobrazić sobie skalę zagrożeń. Dotyczy to osób zaangażowanych w pomoc napadniętej Ukrainie, ale również całej infrastruktury i wyposażenia. Zauważmy, że Rosja straszyła już całe państwa, które chciałby udzielać pomocy Ukrainie. Na flance wschodniej NATO mamy też doświadczenia z próbami działań psychologicznych na służących tam żołnierzy i ich rodziny (chociażby w ramach misji Air Policing nad Bałtykiem), więc wysoce prawdopodobne jest także obecnie polowanie na wszystkich związanych z pomocą dla Ukrainy.

Czytaj też

Rosjanie mogą próbować podejmować działania o wiele bardziej kinetyczne, wymierzone w pomoc wojskową. Tym samym, nie zaskakują chociażby informacje o wzmożonych kontrolach w pobliżu kluczowych baz lotniczych. Niedawno brytyjskie media wskazywały na wzmożone kontrole w rejonie bazy RAF w Fairford. Co więcej, chodzi nie tylko o potencjalną osłonę samego procesu logistycznego w zakresie pomocy wojskom ukraińskim. Trzeba bowiem podkreślić, iż nie jest tajemnicą, że Ukraina otrzymuje wsparcie w zakresie zdolności natowskich maszyn rozpoznania. Zarówno załogowe, jak i bezzałogowe statki powietrzne ISR są dziś wysoce obecne na całej flance wschodniej NATO. Więc bazy lotnicze są niejako narażone podwójnie. Przede wszystkim, gdy uzmysłowimy sobie możliwość działań sabotażowych podejmowanych przez bezpośrednio rosyjskie służby specjalne (analogicznie do czeskich Vrbetic), ale też prób zadaniowania struktur terrorystycznych działających w tym przypadku pod fałszywą flagą. Zauważmy, że amerykański The Wall Street Journal napisał o rekrutowaniu Syryjczyków do walk w miastach Ukrainy po stronie wojsk inwazyjnych. Jednak czy trudno sobie współcześnie wyobrazić podobne działania wymierzone w państwa NATO, prowadzone przez wspomnianych aktorów proxy z Syrii czy też chociażby z sił Ramzana Kadyrowa?

 Jednocześnie, przy wszystkich zagrożeniach naturalnym jest, że społeczeństwa na Zachodzie wymagają wyjaśnień jak ich rządy wspierają napadniętą Ukrainę. Szczególnie, gdy jasno postawiona została w NATO kwestia braku zgodny na ustanowienie (a raczej należałby stwierdzić wywalczenie przez Sojusz) strefy zakazu lotów nad częścią ukraińskiego terytorium. Mamy więc znaczny dylemat odnoszący się do odpowiedniego rozłożenia akcentów bezpieczeństwa, osłony kontrwywiadowczej i właśnie kwestii debaty z własnymi obywatelami. I trzeba zaznaczyć, że w warunkach jednego z największych konfliktów zbrojnych w Europie de facto po 1945 r. kwestia transparentności względem społeczeństw nie powinna być w żadnym razie priorytetem. Rola społeczeństw winna oscylować wokół ciągłej presji na utrzymanie pomocy napadniętemu państwu, a nie na poznawaniu szczegółów operacyjnych. W głównej mierze, także dlatego, że jest to operacja sama w sobie wysoce skomplikowana z racji jej międzynarodowego charakteru, pilnej potrzeby operacyjnej strony ukraińskiej, a także wielokrotnie wspomnianych elementów zabezpieczenia (w tym kontrwywiadowczego). Stąd może tylko cieszyć, że coraz szerzej w Polsce akceptację znajdują np. wezwania do zachowania się w sposób odpowiedni jeśli chodzi o nagrywanie, fotografowanie i udostępnianie danych o pojazdach czy też samolotach przede wszystkim wojskowych. Mamy bowiem do czynienia z wyzwaniem z zakresu nie tylko budowy świadomości i odpowiedzialności, ale bezpośrednim sprawdzeniem już odporności kraju na działania rosyjskie.

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. qq22

    Dopóki Ukraina nie dostanie broni ofensywnej to wojna będzie trwała i trwała. Rosjanie na zajętych terenach się okopią i znowu będzie tak jak w Ługańsku i Donbasie. Za rok może dwa sankcje zostaną zniesione i pod koniec tej dziesięciolatki znowu będziemy mieli powtórkę .Tylko tym razem już nie będzie chodziło o resztki Ukrainy a o Europę Wschodnią. Ciekawe jak by Europa pomagała Ukrainie gdyby ona była w Unii Europejskiej ale nie w NATO? Też by pozwalali na wykrwawianie się narodu ukraińskiego. Putin ma słabą armie (to widać) jedyny jego straszak to broń atomowa która straszy Europe może już czas by ten jego blef sprawdzić a nie ciągle się cofać przed jego groźbami. Europa chce pokoju za wszelka cenę ale jak to powiedział chyba Beck - niema pokoju za wszelką cenę i tu rozumiem Ukraińców ale Europa Zachodnia popełnia ten sam błąd co w latach 30- tych XX w.

    1. JacoL

      Reakcja Europy i -c o ważne- USA oraz ok. 50 krajów świata i globalnego biznesu jest zupełnie nieporównywalna z tym co zrobili tylko liderzy kilku krajów w Monachium anno 1938! Ale też skutki ewent. użycia broni termojądrowej (jeśli nawet wpierw zostanie wykorzystana w celach "taktycznych") są nieporównywalnie większe niż ataki "Stukasów" w 1939. Doradcy wojskowi i inni specjaliści powinni tworzyć scenariusze strategii i skutków społecznych wojny nuklearnej aby zmusić polityków do twardych negocjacji. Pierwszym efektem powinno być uzgodnienie "błękitnego nieba" nad Ukrainą (bez jakichkolwiek ataków lotniczych i rakietowych). Trudne, ale wierzę, że taka deeskalacja JEST możliwa...

  2. Fencer

    W roku 1989, NATO na granicy z NRD posiadało ok. 100 tys. wyrzutni ppk i specjalne Mieszane Taktyczne Grupy Lotnicze (MTGL), składające się z samolotów A-10 i śmigłowców ppanc.....Poza tym, na granicy Paktów, NATO wybudowało "pas Trettnera".....pole minowe złożone z min jądrowych....Wszystko to miało zabezpieczyć Zachód przed zagonami pancernymi UW.....Pod koniec lat 80-tych ub. wieku, UW posiadał 100 tys. czołgów, z czego 70 tys. sowieckich!

  3. qq22

    Dopóki Ukraina nie dostanie broni ofensywnej to wojna będzie trwała i trwała. Rosjanie na zajętych terenach się okopią i znowu będzie tak jak w Ługańsku i Donbasie. Za rok może dwa sankcje zostaną zniesione i pod koniec tej dziesięciolatki znowu będziemy mieli powtórkę .Tylko tym razem już nie będzie chodziło o resztki Ukrainy a o Europę Wschodnią. Ciekawe jak by Europa pomagała Ukrainie gdyby ona była w Unii Europejskiej ale nie w NATO? Też by pozwalali na wykrwawianie się narodu ukraińskiego. Putin ma słabą armie (to widać) jedyny jego straszak to broń atomowa która straszy Europe może już czas by ten jego blef sprawdzić a nie ciągle się cofać przed jego groźbami. Europa chce pokoju za wszelka cenę ale jak to powiedział chyba Beck - niema pokoju za wszelką cenę i tu rozumiem Ukraińców ale Europa Zachodnia popełnia ten sam błąd co w latach 30- tych XX w.

    1. grzybek

      ługańsk i donieck trzymały się w ostatnich latach tylko dzięki porozumieniom minskim i strachu przed Moskwą. Obecnie oba te warunki nie istnieją. Mińska nie ma, Moskwy już się Ukraińcy nie boją. jak się okopią to partyzantka nie będzie dawała żyć okupantom

    2. były porucznik zmechu

      Nie dostanie, nawet za cenę prowokacji. Sorry ale taki jest świat. Co nie znaczy, że małpa dalej będzie mieć ostra brzytwę. Sam brak netu cofa Rosjan o kilkadziesiąt lat i sprawia, że zaczynają uczyć się po chińsku

    3. Adam S.

      Broń ofensywna to względne pojęcie. Nie wyobrażam sobie, żeby Rosjanie mogli utrzymać na Ukrainie cokolwiek, mając na okupowanym, wrogim terytorium partyzantkę ukraińską z Javelinami, oraz ochotniczą międzynarodówkę wojsk specjalnych. Będą topnieć "jak rosa na słońcu", aż wyparują do zera. I obudzą się z niżem demograficznym, bo nikt nie wróci z wojny do domu..

  4. były porucznik zmechu

    Nikt nie jest przygotowany logistycznie do niesienia pomocy. Wynika to chociażby z założenia szybkości reakcji. W omawianym wypadku dochodzi także fakt braku powiązania umowami i sojuszami, a także delikatna sytuacja roli państwa buforowego. Już wydawałoby się proste zadanie przewiezienia amunicji przez własny kraj jest problemem, a szybkie dostarczenie sprzętu zaczyna być operacją nie do zrealizowania.. Myślę, że na obecnym etapie wygląda to nieźle, mimo utyskiwań Ukraińców, Widocznie nie są w stanie zrozumieć, że czasami taką pomoc uniemożliwiają obowiązujące przepisy

    1. podajnik

      Jeśli przepisy pozwalają na mordowanie dzieci a nie pozwalają na ich ratowanie to coś jest nie tak u Ciebie pod kopułą, albo jesteś zwykłym trolem.

    2. Švejk

      Oczywiście ze władze Ukrainy rozumieją że np. tych MIG-ów za szybko nie ma jak im podarować, ale jak każda władza prowadzą swoją politykę, i swoja propagandę. Muszą hałasować bo inaczej własne społeczeństwo powie że nic nie robią i każe im spadać i zażąda nowych władz.

    3. były porucznik zmechu

      @podajnik : zwykle nie dyskutuję z gówniarzami i trollami. Mało wiesz, a jeszcze mniej myślisz i gęba pełna frazesów tego ci nie zastąpi.