„Docierają na front nie nadając się do używania”. Ukraina testuje lądowe bezzałogowce

Na wstępie należy zaznaczyć, że wojna rosyjsko-ukraińska jest dość świeżym i osobliwym poligonem doświadczalnym dla masowego używania bezzałogowych pojazdów lądowych (funkcjonujących na Ukrainie pod akronimem – NRK, czyli Naziemne Systemy Robotyczne). Ich ocena przez frontowych żołnierzy jest bardzo zróżnicowana.

Na październikowym poligonie pojawiło się 13 producentów. Byli to m.in. DevDroid, FRDM, UGV Robotics, Temerland, Rovertech, Tank Bureau, Ark Robotics. Poligon do złudzenia ma przypominać warunki na froncie.

Zadaniem stawianym przed producentami było dotarcia na odległość między 300 a 50 metrów do celu i oddanie celnych strzałów przez robota. Za sterowanie odpowiadał przedstawiciel producenta umieszczony w ziemiance, bez linii wzroku i bez stabilnej komunikacji. Jedyne obrazy z jakich mógł korzystać to stream obrazu z jego pojazdu i latającego drona obserwującego (odwzorowując taktykę Sił Zbrojnych Ukrainy).

Jeżeli robot zatrzymał się na przeszkodzie terenowej producent nie miał prawa jej usunąć. Poligon opóźniono o dwie godziny, ponieważ maszyny nie były gotowe do startu. „Czynnik ludzki polega na tym, że akumulatory były niedoładowane, optyka i złącza komunikacyjne uległy awarii podczas transportu. Do (momentu) użytku bojowego wszystko to jest pakowane, części zamienne są zabierane ze sobą” – wyjaśniają przyglądający się poligonowi wojskowi na łamach „Oboronka Mezha”. Ale wojna to nie sterylny magazyn.

Finalnie tylko 5 z 13 bezzałogowych pojazdów pokonało tor przeszkód i skutecznie oddało strzał. Jeden z operatorów, improwizując, niszczył ogniem maszynowym przeszkody na swojej drodze. Inny, ślizgając się na zwalonych belach drewna wywrócił robota i nie przeszedł testu.