Premier Turcji Binali Yildirim poinformował, że tureckie lotnictwo rozpoczęło atakowanie kurdyjskiej enklawy Afrin w prowincji Aleppo na północnym zachodzie Syrii, ostrzeliwanej od kilku dni przez artylerię. Do miasta weszły oddziały wspieranych przez Turcję siły opozycji syryjskiej - Wolna Armia Syryjska. Ataki są skierowane na bazy i pozycje wykorzystywane przez trzy organizacje: kurdyjskie milicji o nazwie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG), Partii Unii Demokratycznej (PYD), będącej głównym ugrupowaniem politycznym syryjskich Kurdów i ekspozyturą polityczną YPG jak również zdelegalizowanej w Turcji separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
Ankara postrzega YPG jako syryjskie ramię PKK, która zarówno przez Turcję, jak i USA uważana jest za ugrupowanie terrorystyczne. Jednoczesnie jednak YPG kieruje arabsko-kurdyjską koalicją o nazwie Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), która była jak dotąd głównym sojusznikiem koalicji pod wodzą USA w wojnie z dżihadystami z Państwa Islamskiego w Syrii.
Jak sprecyzowała turecka armia, wcześniej jej pozycje były ostrzeliwane przez granicę z terenów kurdyjskiej enklawy Afrin. Odpowiedziano ogniem a w sobotę ataki, wspierające oddziały wkraczające do miasta, przeprowadziło lotnictwo. Więcej szczegółów nie podano.
Turcja zapowiadała, że przeprowadzi operację w Afrin w celu wyeliminowania zagrożenia ze strony organizacji i ugrupowań, które - jak twierdzi Ankara - są przedłużeniem kurdyjskich rebeliantów działających w Turcji. Turcja zmobilizowała na swej południowo-wschodniej granicy z Syrią znaczne siły, w tym czołgi. Jednak dotąd brak informacji o ich bezpośrednim zaangażowaniu.
Analitycy oceniają, że żadna większa operacja ofensywna w Syrii nie może być sensownie przeprowadzona bez zgody Rosji, która wspiera siły lojalne wobec prezydenta Syrii Baszara el-Asada - pisze AFP. Jednocześnie ofensywa lądowa zdaje się być nieuchronna.
Prawdopodobnie jest to jeden z głównych powodów, dla których szef sztabu generalnego tureckich sił zbrojnych generał Hulusi Akar udał się w czwartek do Moskwy na rozmowy w sprawie sytuacji w Syrii.
Z kolei Stany Zjednoczone dostarczają broń części syryjskich Kurdów w celu pokonania IS. Strefa wpływów milicji YPG i ich sojuszników rozszerzyła się po tym, jak dołączyli oni do sił USA, aby zwalczać dżihadystów z IS, aczkolwiek - jak zastrzega Reuters - Waszyngton sprzeciwia się ich planom autonomicznym. Amerykańskie wsparcie dla kurdyjskich bojowników to drażliwa kwestia w napiętych relacjach na linii Waszyngton-Ankara.
(PAP)
robertpk
czy kraj który konsultuje atak na lojalnego sojusznika zachody z Rosją, jest w dalszym ciągu członkiem NATO ?
Szyderca
Owszem, Turcja jest bardziej realnym sojusznikiem NATO niż takie Włochy czy Portugalia. To liczebnie 2 armia NATO, leżąca w miejscu nie do przeceniania pod względem strategicznym. Tylko USA musi się o NATO nauczyć paru rzeczy: - że NATO jest sojuszem obronnym, a nie zaczepnym, - że obszarem operacyjnym NATO jest Europa, Ameryka Północna, Północny Atlantyk i Morze Śródziemne a nie Azja i Afryka, - że NATO ma uwzględniać interesy wszystkich członków, a nie tylko USA, - że NATO nie służy do dostarczania USA europejskich i tureckich sipajów do amerykańskich wojen kolonialnych. Jak USA to zrozumie to zniknie 90% problemów NATO i 70% napięć w polityce międzynarodowej. :-)))))))))))))))))))))))))))
dede
Oczywiście. W czym problem?