- Wiadomości
Trwają negocjacje w sprawie zakupu drugiego NDR
Ministerstwo Obrony Narodowej potwierdziło, że trwają obecnie negocjacje na temat kupna drugiego Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego. Cały proces został jednak całkowicie utajniony.

Zarówno MON jak i Inspektorat Uzbrojenia odmawiają udzielenia jakichkolwiek szczegółów na temat tych negocjacji twierdząc, że „na tym etapie rozmów nie możemy przekazać więcej szczegółów ich dotyczących”.
Nie znamy odpowiedzi na pytania co dokładnie MON planuje zakupić (bez procedury przetargowej), ani w jakiej konfiguracji, ani na jakich warunkach. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy naprawiono ewidentne błędy, jakie popełniono tworząc strukturę i wymagania na pierwszy Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy (oparcie się tylko na hierarchicznej strukturze baterii, wprowadzenie kilkakrotnie droższych radarów wykrywania celów powietrznych do systemu zwalczającego cele nawodne, maskowanie stanowisk a nie pojazdów w ruchu, itd.).
Nie możemy też ocenić czy tworzony jest wreszcie rzeczywisty system obrony wybrzeża (ze wskazywaniem celu z ośrodka decyzyjnego i bez pośredników, z systemem wskazywania celów na maksymalnym zasięgu rakiet, z systemem uzupełniania bazy danych celów, itd.).
Pośpiech dla pokazania, że coś się zrobiło?
Tak szybkie i konsekwentne działanie jest o tyle dziwne, że decyzje o rozpoczęciu postępowania w odniesieniu do innych – niewątpliwie ważniejszych programów modernizacyjnych sił zbrojnych są przez resort obrony systematycznie opóźniane, pomimo, że nieoficjalnie wiadomo, że w wielu z nich wszystkie dokumenty są gotowe. Tymczasem pamiętajmy, że zakupu drugiego Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego początkowo nie było w ogóle w planach rozwoju Marynarki Wojennej, nie był nigdy programem priorytetem dla Sił Zbrojnych.
I zresztą słusznie, ponieważ Rosjanie mają we Flocie Bałtyckiej (i to tylko czysto teoretycznie) cztery okrętu desantowe typu Ropucha i dwa poduszkowce desantowe typu Żubr. Trzeba więc karkołomnych obliczeń by przed takim „zagrożeniem desantowym” trzeba było mieć na brzegu w gotowości aż 100 rakiet NSM.
Być może wpływ na ten pośpiech mają coraz bardziej widoczne plany zabrania NDR-ów z Marynarki Wojennej do Wojsk Lądowych. Specjalizowane rakiety przeciwokrętowe w kręgach decyzyjnych traktuje się coraz częściej jako broń odstraszania i wmawia się, że można nimi skutecznie niszczyć cele naziemne. Można, ale jest to nieracjonalne, drogie i ...nieefektywne. Specjalizowane rakiety do zwalczania celów lądowych są bowiem co najmniej trzykrotnie tańsze od szukających okrętów „inteligentnych” pocisków przeciwokrętowych (które zresztą są mało skuteczne na lądzie ze względu na niewielki ładunek bojowy i brak możliwości zabrania amunicji kasetowej).
Poprawiać czy powielać błędy?
Pośpiech jest tym bardziej niezrozumiały, że do dzisiaj nie wdrożono w pełni pierwszego Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego nie mając dla niego systemu wskazywania celów i środków na tworzenia bazy danych o możliwych do atakowania obiektach. Nie można więc w pełni wykorzystać możliwości rakiet NSM, których zasięg kilkakrotnie przekracza zasięg systemów obserwacyjnych posiadanych przez sam NDR i które są zdolne do trafienia w konkretne miejsce atakowanej jednostki pływającej. Może więc najpierw kupić to, co jest naprawdę niezbędne?
Nie ma również jeszcze wystarczająco dużo wniosków z dotychczasowej eksploatacji pierwszego NDR. A te być może pokazałyby, że nie powinno się stosować „bojowych” pojazdów z wyrzutniami, a jedynie standardowe kontenery np. dwudziestostopowe. Tak przecież robią nasi potencjalni przeciwnicy – Rosjanie. Ułatwiłoby to ukrycie pozycji rakiet rozmieszczonych wzdłuż wybrzeża (trudno jest przecież zniszczyć tysiące kontenerów składowanych w strefie nadmorskiej) i dałoby to nam również możliwość załadowania takiego kontenera na dowolny okręt – np. na ORP „Ślązak” - tworząc z niego bojową korwetę.
Być może okazałoby się również, że można uprościć strukturę NDR, ponieważ do jego efektywnego działania potrzebujemy wyrzutni i pewnych systemów łączności, który przekazałby do nich tylko wskazanie celu ze stanowiska dowodzenia (gdzie tworzony jest rozpoznany obraz sytuacji morskiej).
Przy obecnej postawie MON, niewykluczone, że kiedy dowiemy się szczegółów o ewentualnym kontrakcie będzie już za późno, by cokolwiek zmienić. I być może właśnie o to chodzi?
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS