- Analiza
Syryjska armia i YPG razem w ofensywie na Idlib? Północna Syria nadal jednak poza zasięgiem Asada [ANALIZA]
Kurdowie prawdopodobnie wezmą udział w ofensywie na Idlib i będzie to w zasadzie pierwszy przypadek wspólnej walki syryjskiej armii (SAA) oraz Syryjskich Sił Demokratycznych (a ściślej mówiąc kurdyjskiej milicji Powszechne Jednostki Ochrony - YPG) przeciwko dżihadystom. Nie oznacza to jednak, że siły rządowe wrócą na tereny kontrolowane przez SDF.

Kilka dni temu lider Tev-Dem (główna koalicja polityczna funkcjonująca na terenie Demokratycznej Federacji Północnej Syrii czyli DFPS) Aldar Chalil powiedział autorowi, że YPG jest gotowe do udziału w ofensywie przeciwko opanowanej przez dżihadystów syryjskiej prowincji Idlib. Podkreślił jednak, że żadnego porozumienia z syryjskim rządem w tej sprawie nie ma. W sobotę niektóre media w regionie podały natomiast informację o przerzuceniu 1300 żołnierzy YPG do Aleppo. Informację tę należy traktować jednak sceptycznie, gdyż była ona powielana przede wszystkim przez turecką propagandę. Zamiarem Turków jest skompromitowanie syryjskich Kurdów, i szerzej władz DFPS, sugestią, że zamierzają oni poddać się Asadowi i stać się jego najemnikami. Dlatego też od wielu tygodni trwa również kampania dezinformacyjna sugerująca, że władze DFPS usuwają portrety Abdullaha Ocalana i poległych żołnierzy SDF (Syrian Democratic Forces, pl. Syryjskie Siły Demokratyczne), a na ulicach mnożą się wspólne checkpointy sił rządowych i SDF. W rzeczywistości nic takiego jednak się nie dzieje i nic tego nie zapowiada.
Jeżeli chodzi o udział YPG w ofensywie na Idlib to wiele jednak wskazuje na to, że do tego dojdzie. Nieoficjalnie autor dowiedział się, że trwają już związane z tym przygotowania kurdyjskich służb medycznych. Nie ma to jednak nic wspólnego z przechodzeniem YPG pod dowództwo syryjskiej armii, której kondycja, mimo ostatnich sukcesów, jest zresztą wątpliwa. Asad ma kilka formacji, takich jak Siły Tygrysie czy 4. Dywizja, ale bez rosyjskiego wsparcia z powietrza oraz lądowego wsparcia Hezbollahu i innych oddziałów proirańskich niewiele może zrobić.
YPG zapewne będzie uczestniczyć w tej ofensywie na podobnych zasadach, czyli zachowując pełną niezależność dowodzenia i jedynie koordynując działania z innymi oddziałami oraz Rosjanami (jeśli chodzi o naloty). Jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię to nie będzie to bynajmniej oznaczać zerwania sojuszu SDF z USA. Amerykanie wielokrotnie bowiem podkreślali, że nie biorą odpowiedzialności za to, co się dzieje w prowincji Aleppo na prawym brzegu Eufratu (z wyjątkiem regionu Manbidż), dając tamtejszym oddziałom kurdyjskim pełną swobodę działania. Amerykanie wiedzą też doskonale, że z punktu widzenia YPG oddziały tej formacji po obu stronach Eufratu stanowią jedną całość, z jednym interesem. Ponadto, na szczycie w Helsinkach USA osiągnęły porozumienie z Rosją w sprawie Syrii i w DFPS panuje przekonanie, że obejmuje ono również zielone światło dla udziału YPG w ofensywie w Idlibie.
Nieporozumieniem jest również twierdzenie, że Kurdowie starają się o zgodę Asada na udział w operacji w Idlibie. Teza ta ma sugerować, że w ten sposób Kurdowie chcą zyskać „punkty” u Asada i niejako „zasłużyć” na ustępstwa polityczne. Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Kurdowie, a właściwie szerzej Syryjska Rada Demokratyczna (MSD), jako reprezentacja polityczna DFPS, uważa, że Asad jest słaby i przyszłość Syrii nie zależy od niego ale od państw zaangażowanych w syryjski konflikt. Ponadto MSD uważa, że dzięki swej obecności w zachodniej i południowej Syrii uda jej się zawiązać relacje z różnymi grupami społecznymi i przekonać je do swojego projektu demokratycznego federalizmu opartego na równości wszystkich grup etnicznych i wyznaniowych. Nie jest to bynajmniej myślenie utopijne, a MSD nie zamierza tego osiągnąć w ciągu kilku miesięcy, lecz chce dochodzić do tego celu małymi krokami. Dlatego właśnie tworzy struktury demokracji bezpośredniej w obozach dla uchodźców z innych części Syrii, przede wszystkim doliny Eufratu w prowincji Dajr az-Zaur.
MSD bardzo ostrożnie ingeruje jednak w kwestie obyczajów i tradycji, nie narzucając w sposób rewolucyjny swoich rozwiązań. Temu celowi służyła również deklaracja SDF ich gotowości obrony Druzów w prowincji as-Suwajda w południowej Syrii, po tym jak doszło do masakry ponad 250 członków tej społeczności i porwania ponad 30 innych przez Państwo Islamskie (IS). Ruch ten już spowodował zbliżenie druzyjsko-kurdyjskie. Interesująca była tu zwłaszcza propozycja SDF wymiany jeńców IS na porwane druzyjskie kobiety i dzieci. Co ciekawe IS wykazywało zawsze znacznie większą skłonność do wymiany jeńców z SDF niż z SAA. Innym ciekawym elementem jest to, że procesy „rekoncyliacji” ex-rebeliantów, dzięki którym przechodzą oni na stronę Asada, oparte są przede wszystkim na przekupywaniu ich, podczas gdy SDF pokazało, że jest w stanie wcielać do swoich szeregów różne grupy i jednostki, w tym „nawróconych dżihadystów”. Motywacje ludzi, którzy przystępowali do Nusry czy IS bywały różne, a SDF bardzo skutecznie eksploatuje element rozczarowania. Jest też bardzo skuteczne w dogadywaniu się z plemiennymi liderami i kieruje się pragmatyką a nie zemstą. Wbrew wielokrotnie powtarzanym (głównie przez turecką propagandę) sugestiom o konfliktach wewnętrznych w SDF i wieszczeniu jego rozpadu, do niczego takiego nie doszło.
Czytaj też: Turecka wojna nowej generacji [ANALIZA]
Kurdowie nie ukrywają jednak, że głównym powodem ich ewentualnego udziału w ofensywie w Idlibie jest przekonanie, że pomoże to w odbiciu kurdyjskiego regionu Afrin, zajętego przez Turków w marcu 2018 r. Kwestia ta wiąże się zresztą z kilkoma aspektami. Po pierwsze dla MSD niezwykle ważne jest to, by mieć stały dostęp do ok. 200 tys. uciekinierów kurdyjskich z Afrin, którzy żyją obecnie w tragicznych warunkach w tzw. regionie Szahba (wokół Tel Rifaat). Władze syryjskie rzeczywiście umożliwiają ambulansom Kurdyjskiego Czerwonego Półksiężyca przejazd przez swoje terytorium z Manbidż do Tel Rifaat. Po drugie, MSD liczy na to, że atak na Idlib doprowadzi do pogorszenia relacji rosyjsko-tureckich, bo Turcja utrzymuje szereg punktów obserwacyjnych na granicy i uważa się za gwaranta „deeskalacji” w tym regionie. Część prowincji Idlib kontrolują zresztą wspierani przez Turcję rebelianci (pozostałą zaś Hajat Tahrir asz-Szam czyli al-Kaida). Po trzecie, HTS i inni rebelianci z Idlibu wielokrotnie atakowali Afrin, więc opanowanie tej prowincji przez siły rządowe, przy obecności w niej YPG, niewątpliwie ułatwiłoby kolejną ofensywę, której celem byłoby odbicie Afrin.
Trudno powiedzieć czy założenie pogorszenia się relacji turecko-rosyjskich jest słuszne. Turcja, wobec pogłębiającego się konfliktu z USA, jest obecnie bardzo podatna na naciski ze strony Rosji i Iranu, więc zapewne ofensywa na Idlib spotka się jedynie z nic nieznaczącymi oświadczeniami Ankary i kolejną antyasadowską kampanią w mediach. Prawdopodobnie zresztą udział Kurdów w tej operacji stanie się pretekstem dla tureckiej propagandy by koncentrować się na „kolaboracji PKK ze zbrodniczym reżimem”, a nie na rosyjskich nalotach.
Kurdowie doskonale pamiętają przy tym, że gdyby nie postawa Rosji, która otworzyła syryjskie niebo dla tureckich samolotów bombardujących Afrin, to Turcy nie zajęliby tego regionu. Dlatego Aldar Chalil w rozmowie z autorem podkreślił, że Kurdowie stracili zaufanie do Rosjan. Rosjanie nadal nie są zresztą zainteresowani tym, by Kurdowie czy też Asad odbili Afrin z rąk Turków, gdyż stracą w ten sposób kartę przetargową i spowodują umocnienie się Iranu (czyli konkurencji) w Syrii. Z drugiej jednak strony Iran sam może podjąć decyzję o wsparciu YPG swoimi milicjami, Hezbollahem, a nawet syryjskimi oddziałami rządowymi. Kurdom, do odbicia Afrin, nie jest potrzebne wsparcie lotnicze ze strony Rosji, a jedynie zabezpieczenie się przed tureckimi nalotami. Turcja w obecnej sytuacji nie będzie ryzykować kryzysu w relacjach z Iranem, a protureccy rebelianci stacjonujący w tej chwili w Afrin nie przedstawiają sobą żadnej wartości bojowej.
Czytaj też: Zestrzelenie Suchoja to wiadomość dla Rosji. Izrael niezadowolony z rozmów z Ławrowem? [ANALIZA]
W tym świetle inaczej też wyglądają polityczne negocjacje między MSD a syryjskimi władzami. Aldar Chalil podkreślił, że celem tych negocjacji jest doprowadzenie do utrzymania jedności Syrii z jednym systemem ustrojowym, tj. demokratycznym federalizmem i że nie jest istotne ile potrwa przemiana ustrojowa Syrii. Dodał też, że atak SAA na DFPS byłby szaleństwem ze strony Asada.
Niewiele zresztą wskazuje na to, by USA i Francja zamierzały w najbliższym czasie wycofać swoje siły z Północnej Syrii. Gdyby to jednak zrobiły, to Iran nie byłby zainteresowany konfrontacją Asada z SDF, a raczej jakąś formą współpracy. Iran doskonale też wie, że SDF jest zdeterminowane by zbrojnie bronić swojego systemu politycznego. Ponadto, wbrew powtarzającej się czasem propagandzie sugerującej, że SDF to „separatyści”, w istocie tak nie jest. Projektem politycznym MSD nie jest kurdyjska niepodległość i rozbicie syryjskiej integralności terytorialnej, więc dla Iranu taka koegzystencja dwóch systemów w ramach jednego kraju nie stanowi zagrożenia. Porozumienie z Kurdami dałoby natomiast Iranowi bezpieczną drogę łączącą ten kraj przez Irak z Libanem i Morzem Śródziemnym. Atak SAA na DFPS jest też o tyle mało prawdopodobny, że siły rządowe bez wsparcia lotniczego byłyby bezradne wobec SDF. Tymczasem trudno sobie wyobrazić to jak Rosjanie uzasadniliby naloty na kurdyjskie pozycje w Północnej Syrii.
Faktycznie więc rozmowy do jakich doszło w Damaszku między władzami syryjskimi a MSD miały tylko dwa cele: stworzenie klimatu wzajemnego zaufania, niezbędnego do kolejnych rozmów, a także ustalenie zasad zarządzania znajdującą się w północnej Syrii infrastrukturą. Chodzi w szczególności o wodę. Decyzja MSD o oddaniu syryjskim władzom kontroli nad zaporami na Eufracie była w zasadzie formalnością, gdyż personel tam pracujący i tak jest finansowany przez Damaszek. Chodziło więc raczej o umowę dotyczącą sposobu dystrybucji energii elektrycznej, której braki są bardzo dotkliwe dla mieszkańców Północnej Syrii, zwłaszcza w okresie letnim, gdy temperatura dochodzi tu do 50 stopni Celsjusza. MSD ma zresztą znacznie więcej kwestii do omówienia z syryjskim rządem i jest to w obopólnym interesie. Chodzi m.in. o kwestię handlu ropą, gazem czy zbożem z terenów administrowanych przez MSD. Nie ma natomiast mowy o żadnym powrocie sił rządowych na tereny DFPS. Poza enklawami w Kamiszlo (w tym lotniskiem) i Hasace nie ma tu sił rządowych, nie ma też żadnych wspólnych checkpointów i nikt nie usuwa bannerów i flag YPG.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu