Reklama

Geopolityka

Specjalsi zamiast dronów: Obama zmienia taktykę prowadzenia wojny z terroryzmem?

fot. http://www.sealswcc.com/
fot. http://www.sealswcc.com/

Barack Obama dąży do wyeliminowania użycia dronów na rzecz szerszego wykorzystania oddziałów specjalnych do walki z terroryzmem. 

W minioną sobotę oddział komandosów Navy SEALs wdarł się szturmem do jednej z willi w nadmorskiej miejscowości w Somalii. Mieli oni ująć Ikrima, głównego dowódcę  islamistycznej bojówki Al-Szabab, będącą lokalną komórką Al-Kaidy. Ugrupowanie to jest odpowiedzialne za ostatni atak w centrum Nairobi, w którym zginęło 67 osób. Jednak 
w momencie gdy żołnierze dostali się pod ciężki ostrzał, osiągnięcie zamierzonego celu okazało się niemożliwe. W tym samym czasie w stolicy Libii, Trypolisie, siły specjalne pojmały członka Al-Kaidy odpowiedzialnego za zamachy bombowe na ambasady USA w Tanzanii i Kenii w 1998 roku.

Jak podaje serwis DefenseOne.com oba ataki mają być zwiastunem zmiany taktyki Obamy w wojnie z terroryzmem, która obecnie w dużej mierze skupia się na masowym użyciu dronów. Przedstawione operacje sił specjalnych odzwierciedlają nadchodzące zmiany w polityce antyterrorystycznej Obamy. Ma ona na celu zredukowanie liczby ofiar wśród cywili do absolutnego minimum. Nowa strategia antyterrorystyczna ma się opierać na pojmaniu, przesłuchiwaniu i ściganiu osób podejrzanych o terroryzm.

Pomimo starań administracji Obamy o przechwytywanie podejrzanych o terroryzm gdy tylko jest to możliwe, stan faktyczny przedstawia się zgoła inaczej. Jedynie nieliczni terroryści  zostali przewiezieni do USA, gdzie stanęli przed sądem. Z kolei CIA wraz z wojskiem zabiła w sumie około 3000 osób w samych atakach w Pakistanie, Somalii i Jemenie.

Jeszcze w maju bieżącego roku, Obama opowiadał się przeciwko odwołaniu użycia dronów do walki z terroryzmem. Uważał je wtedy za doskonały środek do precyzyjnych uderzeń  na ośrodki ekstremistów zagrażających Stanom Zjednoczonym. Podejście do wojny z terroryzmem zaczęło się zmieniać w trakcie trwania drugiej kadencji prezydentury Obamy. Liczne przypadki zabijania cywili podczas operacji wykonywanych przez drony wywołały znaczący sprzeciw ze strony społeczności międzynarodowej, a także amerykańskiej opinii publicznej. W tej kwestii dużo lepszym rozwiązaniem wydaje się być stosowanie precyzyjnych uderzeń sił specjalnych. Komandosi w przeciwieństwie do samolotów bezzałogowych likwidują pojedyncze cele i w miarę możliwości zatrzymują poszukiwanych terrorystów. Drony nie są w stanie wykonywać tak dokładnych ataków i weryfikować wszystkich osób znajdujących się np. w danym budynku.  

Jednak zatrzymywanie osób podejrzanych o terroryzm i stawianie ich przed amerykańskimi sądami rodzi kolejne problemy. Opinia publiczna zastanawia się nad sensem „polowań” na terrorystów poza granicami państwa oraz nad metodami ich przesłuchiwania i przetrzymywania. Pojawia się także problem osadzenia skazanych w więzieniach. Teoretycznie mają być oni osadzani jak dotychczas w więzieniu w Guantanamo, mimo pojawiających się ostatnio planów zamknięcia tego obiektu po serii skandalicznych incydentów, które miały tam miejsce.

Zakończona niepowodzeniem sobotnia operacja w Somalii zwraca uwagę na znaczący wzrost kosztów tego typu działalności przeciwterrorystycznej. W grę wchodzi przede wszystkim życie żołnierzy biorących udział w operacjach specjalnych. W tym wypadku straty osobowe w oddziałach specjalnych będą wyjątkowo dotkliwe dla amerykańskiej armii. Pełne wyszkolenie jednego komandosa Navy SEALs to lata pracy kosztujące amerykańskich podatników około miliona dolarów.

Nie można uniknąć oburzenia opinii publicznej w przypadku, gdy zaczną ginąć żołnierze biorący udział w operacjach, które do tej pory wykonywały z podobnym powodzeniem samoloty bezzałogowe nie przynosząc strat własnych. Barack Obama będzie musiał dokonać wyboru pomiędzy stratami własnymi a stratami wśród ludności cywilnej obcych państw. Ciężko odmówić słuszności prowadzenia wojny z międzynarodowym terroryzmem, jednak każde podjęte działanie może niepożądanie odbić się na poparciu dla obecnego prezydenta USA.

Dawid Sadza

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. as

    będą wynajmowali najemników...pewnie GROM pojedzie niedługo...

    1. Zgryźliwy

      A żebyś wiedział! Przecież Amerykanie tylko będą prosić.... No może w ramach nagrody "strzelą fotkę" któremuś z naszych polityków przed Białym Domem. Proponuję z tym indykiem, który jest "ułaskawiany" raz w roku. Ostatecznie chyba żaden z synów naszych polityków nie nadstawiał karku? Zanim zapałają "świętym oburzeniem" niech przeczytają biografie choćby męskiej lini Brytyjskiej rodziny królewskiej i sprawdzą w słowniku co znaczy słowo "duty".