- Wiadomości
- Analiza
Sojuszowi odrastają kły? „Ciężki sprzęt dla wschodniej flanki NATO i rozszerzenie o Bałkany”
Rosyjska agresja na Ukrainie stwarza szansę reformy NATO. Do debaty toczącej się wewnątrz Paktu powróciła kwestia rozmieszczenia ciężkiego sprzętu na wschodniej flance Sojuszu oraz jego rozszerzenia o kraje bałkańskie. Czy polskie elity wykorzystają nadarzającą się okazję?

Głośnym echem w Polsce odbił się sondaż Pew Research Center, z którego można się dowiedzieć, że ponad połowa obywateli Niemiec, Włoch i Francji opowiada się przeciwko udzieleniu wsparcia wojskowego zaatakowanym państwom NATO. Dał o sobie znać nasz kod kulturowy dopasowujący nowe dane do silnie wybrzmiewającego bodźca historycznego jaki można zwerbalizować pod hasłem: „nie będziemy umierać za Gdańsk”. Co ciekawe w nieco podobny sposób na europejski system bezpieczeństwa patrzą Rosjanie. Atakując Gruzję z pewnością uwzględniali w swoich planach czynnik bierności Zachodu i nie przeliczyli się. Podobnie oszacowali ryzyko związane z rozpoczęciem działań na Ukrainie… Dziś wydaje się jednak, że w tym konkretnym przypadku przeszarżowali. Upływający czas nie powielił schematu wojny pięciodniowej z 2008 r., odwilż z krajami UE i NATO nie tylko nie nastąpiła, ale wręcz dochodzi do narastania napięcia w relacjach dwustronnych. Ich beneficjentem w coraz większym stopniu staje się Polska.
Nie mam tu na myśli niesatysfakcjonujących rozwiązań przyjętych przez kraje Paktu podczas szczytu w Newport tj. intensyfikację ćwiczeń wojskowych na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej czy powołanie do życia tzw. Szpicy. Chodzi mi raczej o dwa niezwykle istotne czynniki, które po latach powróciły do agendy NATO.
Pierwszym jest podniesiona podczas tegorocznego Wrocław Global Forum przez ministra obrony Tomasza Siemoniaka kwestia rozszerzenia NATO o Macedonię i Czarnogórę. Samo miejsce takiej deklaracji jest zapewne nieprzypadkowe, skoro impreza organizowana przez prestiżowy think-tank Atlantic Council stanowi bardzo ważną platformę wymiany myśli pomiędzy polskimi i amerykańskimi elitami politycznymi. Można mieć zatem nadzieję, że idea rozszerzenia Sojuszu, właściwie nieobecna od głośnego szczytu w Bukareszcie i inwazji rosyjskiej na Gruzję, znów stanie się atrakcyjna. Warto odnotować, że Polska przyjmuje tu postawę taką samą jak w przypadku UE – członkostwo krajów bałkańskich ma odblokować możliwość rozszerzania się struktur zachodnich tak by kiedyś mogło ono objąć Wschód.
Drugim istotnym czynnikiem, który powrócił do agendy NATO za sprawą konfliktu na Ukrainie, jest kwestia urealnienia członkostwa tzw. nowych członków Sojusz. Sprawa ta właściwie od momentu wstąpienia Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego (1999 r.) była blokowana przez kraje zachodnie w związku z chęcią prowadzenia przez nie z Rosją konstruktywnego dialogu politycznego. Na Zachodzie pamiętano, że zgoda Borysa Jelcyna na rozszerzenie NATO była uzależniona od nieumieszczania jego znaczących sił i agend na obszarze nowych krajów członkowskich. Swoiste kuriozum stanowi fakt utrzymywania tego zobowiązania w mocy mimo wojny w Gruzji w 2008 r., aneksji Krymu i działań w Donbasie. Prowadzi to do mało zabawnych z polskiej perspektywy sytuacji, w wyniku których obecność żołnierzy Sojuszu na obszarze naszego kraju określa się mianem „stałej-rotacyjnej obecności” (sic!). Na szczęście nieustępliwa, konfrontacyjna postawa Moskwy ma szansę zmienić tą sytuację. Zgodnie z doniesieniami New York Times Pentagon rozważa rozmieszczenie w kilku krajach Europy Środkowej i Wschodniej (m.in. w Polsce) ciężkiego uzbrojenia dla nawet 5 tys. żołnierzy. Gazeta podkreśla, że byłaby to pierwsza od zimnej wojny tego typu dyslokacja na obszarze byłej rosyjskiej strefy wpływów. Oczywiście rozstrzygnięcia w tej sprawie jeszcze nie zapadły, ale gdyby tak się stało stanowiłyby to istotny wyłom mogący w przyszłości doprowadzić do urealnienia członkostwa Polski w NATO (de facto pozostajemy dziś członkiem gorszej kategorii).
Ważne by pozytywne dla naszego kraju procesy zachodzące w obrębie Paktu wzmacniać konsekwentną polityką zagraniczną opartą o ponadpartyjną zgodę. Postanowienia ze szczytu w Newport stały się wygodnym tematem dla opozycji, za pomocą którego można było atakować rząd. Zapowiedź prezydenta-elekta mówiąca o nowych rozmowach z Amerykanami, które miałyby doprowadzić do stałego rozmieszczenia sił US Army w Polsce, spotkała się w sposób symetryczny z krytyką inicjowaną przez środowiska skupione wokół strony rządowej (stwierdzono, że Andrzej Duda jest idealistą i marzycielem). Tymczasem trzeba mieć świadomość tego, że w tej kwestii – niezwykle dla naszego kraju istotnej- nie załatwimy niczego z dnia na dzień. Tu potrzeba długofalowych i konsekwentnych działań wykraczających poza 5-letnią kadencję. Oby siły polityczne to zrozumiały…
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]