Reklama

Geopolityka

Rosyjskie manewry na Morzu Śródziemnym. Pokaz siły czy skrywanie własnych słabości?

Francuskie Mistrale- nadzieja rosyjskiej floty. Fot. Ministerstwo Obrony FR.
Francuskie Mistrale- nadzieja rosyjskiej floty. Fot. Ministerstwo Obrony FR.

Manewry połączonych flot rosyjskich na Morzu Śródziemnym i Czarnym, które odbędą się pod koniec stycznia br. pod powierzchnią politycznej demonstracji skrywają przykrą prawdę o ich realnych możliwościach.


Wywołanie odpowiedniego efektu psychologicznego w regionie oddalonym od przestrzeni postsowieckiej wymaga dziś od Kremla połączenia jednostek z czterech stron świata w bardzo dużej liczbie. Media informują, że w manewrach na Morzu Śródziemnym weźmie udział „co najmniej 12 okrętów”.


Jest to zatem misja niezwykle kosztowna, która w dodatku ma bardzo krótkotrwały charakter i to bynajmniej nie tylko z powodu skompletowania takiego „task force” z różnych związków taktycznych. Rosja nie posiada bowiem punktów wsparcia logistycznego, z których mogłyby skorzystać jej okręty przebywające poza tradycyjnymi dla nich akwenami. Jedyna taka placówka w syryjskim Tartusie nie jest natomiast przystosowana do przyjmowania olbrzymich jednostek np. jedynego rosyjskiego lotniskowca Admirała Kuzniecowa.


Plany utworzenia baz morskich FR to pieśń przeszłości- na Sokotrze i w Trypolisie stały się nieaktualne w wyniku Arabskiej Wiosny. O pewnych przymiarkach dotyczących przyszłości media informowały w lipcu ubiegłego roku. Są jednak dużo skromniejsze od pierwowzoru i mówią o utworzeniu punktów zaopatrzeniowych dla floty FR w Wietnamie, na Seszelach i na Kubie. W tym kontekście długotrwałe zaangażowanie się jakiegokolwiek związku operacyjnego rosyjskiej floty poza obszarem byłego ZSRS jest -i przez długi czas jeszcze będzie- utrudnione.


Druga konkluzja związana z rosyjskimi manewrami na Morzu Śródziemnym wiąże się moim zdaniem z koniecznością posiadania przez Moskwę niewielkiej grupy uderzeniowej o znacznym potencjale, która mogłaby długotrwale realizować polityczne interesy swojego kraju w różnych punktach kuli ziemskiej przy znacznym ograniczeniu wydatków na ten cel i bez względu na plany poszczególnych związków taktycznych. Zapewne z tego powodu Kreml zdecydował się na zakup Mistrali. Tylko jeden taki okręt może przenosić 16 śmigłowców, 450 żołnierzy i do 70 wozów bojowych. Wspierany przez lotniskowiec posiadałby spory potencjał militarny a więc i polityczny.


Problem jednak w tym, że w chwili obecnej jedyny rosyjski lotniskowiec Admirał Kuzniecow jest już mocno leciwy a projekt takiej jednostki nowego typu będzie gotowy dopiero w 2018 roku (taką informację podała agencja Interfaks, 26 listopada 2012). Dwa pierwsze z wspomnianych powyżej Mistrali będą natomiast gotowe do służby dopiero w 2014 i 2015 roku.


Ostateczna konkluzja odnosząca się do rosyjskiego pokazu siły na Morzu Śródziemnym musi być następująca: kraj ten ma na chwilę obecną bardzo ograniczone zdolności power projection. Nie posiada koniecznej infrastruktury wspierającej marynarkę wojenną poza tradycyjnym dla niej obszarem działań, ani na chwilę obecną jednostek, które posiadałyby duży potencjał bojowy i mogły przy ograniczonych kosztach długotrwale przebywać na obszarze wykraczającym poza dawne ZSRS.


Piotr A. Maciążek



Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama