Reklama

Geopolityka

Rok po irańskim porozumieniu atomowym. Porażka, czy droga do stabilizacji?

Fot. US Department of State via Wikipedia.
Fot. US Department of State via Wikipedia.

Niedawno minął rok od podpisania kontrowersyjnego porozumienia z Iranem (JCPOA) w sprawie programu jądrowego tego państwa. Zarówno jego krytycy jak i zwolennicy niezmiennie pozostają okopani na swoich stanowiskach. Ci pierwsi podkreślają, że Iran nadal finansuje grupy takie jak Hezbollah, nie przestrzega praw człowieka oraz prowadzi prac nad rakietami balistycznymi, podczas gdy irańscy konserwatyści zwracają uwagę na bardzo słabe ich zdaniem korzyści gospodarcze, wynikające z porozumienia. Czy faktycznie JCPOA jest porażką? 

Przypomnijmy, że w połowie 2015 roku Iran zawarł z grupą P5+1 (Stany Zjednoczone, Rosja, Wielka Brytania, Chiny, Francja + Niemcy) całościowe porozumienie na temat swojego programu jądrowego (JCPOA, Joint Comprehensive Plan of Action). Weszło ono w życie w styczniu 2016 roku. Na mocy porozumienia Iran zgodził się między innymi ograniczyć swój zapas średnio oraz nisko wzbogaconego uranu oraz liczbę wirówek. W zamian Iran uzyskał obietnicę stopniowego znoszenia sankcji przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską oraz Radę Bezpieczeństwa ONZ.

Czytaj więcej: Porozumienie w Wiedniu – sukces prawdziwy czy propagandowy?

Na mocy porozumienia w styczniu 2016 roku prezydent Barack Obama zniósł niektóre sankcje wobec irańskiego rynku energetycznego, transportowego (w tym na dostawy samolotów cywilnych), finansowego i ubezpieczeniowego. Iran otrzymał także prawo do dostępu do około 100 miliardów dolarów na kontach zagranicznych, wcześniej zamrożonych. Podobnie postąpiła Unia Europejska, która raz jeszcze kupuje irańską ropę naftową oraz zezwala swym firmom na handle w Iranie. W lutym 2016 roku większość irańskich banków otrzymała prawo dołączenia do międzynarodowego systemu SWIFT.

Krytyki i pochwały

Umowa jeszcze przed podpisaniem wywoływała duże kontrowersje. Przeciwko niej, aczkolwiek z różnych powodów, występowali amerykańscy republikanie, Izrael z premierem Benjaminem Netanjahu na czele (który spiskował z Kongresem przeciwko Obamie) jak i konserwatyści w Iranie. Po roku stanowiska są praktycznie niezmienne. Głównym zwolennikiem porozumienia pozostaje jego twórca, względnie umiarkowany (jak na standardy irańskie) prezydent Hasan Rouhani. W rok po umowie ciągle jej broni, stwierdzając, że JCPOA „dało Iranowi godność” jako że obecnie Iran ma swobodę w sprzedaży ropy: „JCPOA oznacza, że jesteśmy wolni w doborze partnerów, którzy nabędą naszą ropę. To lepsze niż posiadanie tylko dwóch odbiorców”.

Takie postawienie sprawy skrytykował ajatollah Ahmad Alam ol-Hoda, prowadzący piątkowe modlitwy w Meszhedzie. Podczas nabożeństwa nazwał on prezydenta Rouhaniego „panem naiwnym”, jeśli ten sądzi, że JCPOA daje Iranowi honor. „Ludzie są zmęczeni pustymi hasłami na temat jądrowego porozumienia. Dla nich to zwycięstwo naszych mściwych wrogów, takich jak Ameryka”. Jego odpowiednik z Tebrizu, ajatollah Ali Hadżi Zade, stwierdził: „gdy podpisywano porozumienie, ludziom mówiono, że sankcje zostaną zniesione. Nic się takiego nie stało”. Takie wypowiedzi są zgodne z oficjalną linią konserwatystów, w tym najwyższego przywódcy Iranu, a więc faktycznego przywódcy kraju, ajatollaha Alego Chamenei. Nazwał on JCPOA „bezużytecznym”, ale nie wezwał do jego wypowiedzenia. Z perspektywy konserwatystów umowa JCPOA to porażka, bo sankcje w dużym stopniu nadal obowiązują, a zmiany gospodarcze są w ich odczuciu zdecydowanie za wolne.

Zwolennicy JCPOA podają jednak szereg korzyści, które widać po roku od zawarcia porozumienia. Minister Drogownictwa i Rozwoju Miejskiego Abbad Achundi stwierdził, że dzięki porozumieniu JCPOA udało się zakupić samoloty pasażerskie, co poprawi komfort podróżowania i bezpieczeństwo setek tysięcy Irańczyków. Stwierdził, że pierwsza maszyna od koncernu Airbus ma trafić do Iranu przed końcem 2016 roku. Na mocy umowy ze stycznia 2016 roku, o której wspomina często irańska prasa, zakupiono 118 samolotów. Jednocześnie umowa ta musi być jednak zatwierdzona przez Stany Zjednoczone, co jest wątpliwe, jako że w lipcu tego roku Izba Reprezentantów zablokowała wstępną umowę Iran Air z Boeingiem o wartości około 25 miliardów dolarów. Konkretne korzyści gospodarcze wskazuje prezydent Rouhani. Po pierwsze, zdaniem głowy państwa JCPOA daje Iranowi możliwość swobodnego eksportu ropy naftowej.  Według oficjalnych danych Iran odzyskał już swoją pozycję na rynku globalnym sprzed nałożenia ostatnich sankcji. Obecnie eksport ropy naftowej wynosi 2,5 milion baryłek surowca dziennie. Produkcja wzrosła do 3,8 miliona baryłek dziennie. Po drugie, w pierwszym kwartale obecnego roku perskiego (od 20 marca 2016 roku), wzrost PKB wyniósł 4,4 procent PKB, co jest najlepszym wynikiem od lat.

Jednocześnie prezydent Rouhani stwierdził w wywiadzie, że Stany Zjednoczone nie realizują JCPOA w stu procentach. „Gdyby Ameryka precyzyjnie wykonywała JCPOA i okazywała dobrą wolę, być może moglibyśmy jej bardziej zaufać i pojawiłaby się możliwość rozpoczęcia negocjacji także na inne tematy”. Do największych niezrealizowanych elementów JCPOA zalicza się, poza trudnościami z faktycznym odblokowaniem pieniędzy na kontach zagranicznych, powolne wchodzenie zagranicznych banków i inwestycji do Iranu, co jednak można tłumaczyć nie tylko kwestiami politycznymi, ale także pragmatycznymi – nieznajomością rynku irańskiego (w tym lokalnego prawa, które jest niekompatybilne z zachodnim, chociażby co do nieistniejących w Iranie praw własności intelektualnej) czy też barierą językową lub trudną wymienialnością riala na dolary lub euro. Stany Zjednoczone zaapelowały do banków zagranicznych, aby zaangażowały się w „legalne przedsięwzięcia” na irańskim rynku. Te jednak boją się działać w Iranie także dlatego, że mogą wówczas zostać zablokowane na rynku amerykańskim, a ten jest dla nich dużo ważniejszy niż irański. Stany Zjednoczone ciągle blokują Iranowi do amerykańskiego sektora bankowego i transakcji w dolarach.

Co dalej?

W momencie zawierania umowy pomiędzy P5+1 a Iranem niektórzy komentatorzy mieli nadzieję, że porozumienie zmieni więcej niż tylko irański program jądrowy, a mianowicie doprowadzi do wzmocnienia reformatorów w Iranie, co miałoby zliberalizować ten kraj wewnętrznie. Tak się jednak nie stało, a wiadomości z ostatnich miesięcy świadczą raczej o tym, że Iran staje się coraz konserwatywniejszy w wymiarze politycznym jak i obyczajowym. Po drugie, niektórzy liczyli, że Iran zrezygnuje z programu rakietowego. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki-mun niedawno stwierdził, że chociaż testy rakiet balistycznych nie są zakazane w świetle JCPOA, to pozostają one „niezgodne z duchem” porozumienia. Od momentu zawarcia JCPOA Iran przeprowadził szereg prób rakietowych i kategorycznie nie zgadza się, aby obie kwestie, to jest porozumienie wiedeńskie i testy broni balistycznej, w jakikolwiek sposób łączyć.

Po trzecie, JCPOA nie doprowadziła do zmiany sytuacji geopolitycznej w regionie – Iran nadal pozostaje bardzo aktywny w Iraku, a także zintensyfikował swoją obecność militarną w Syrii – w ubiegłym roku dosłał na wsparcie prezydenta Baszara al-Asada siły niekonwencjonalne (basidżów, szyickie milicje Afgańczyków, Pakistańczyków, Libańczyków oraz Irakijczyków), a na początku tego siły specjalne z wojsk lądowych. Napięcie pomiędzy Iranem a arabskimi państwami Zatoki Perskiej nadal utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, ale przekonanie, że JCPOA mogłoby to zmienić mogło wynikać z braku zrozumienia czym porozumienie wiedeńskie jest – bez wątpienia nie jest „traktatem pokojowym”, który zakończyłby geostrategiczne rywalizacje. Dotyczy on jedynie wąskiego, acz istotnego elementu, jakim jest program jądrowy Iranu.

Jednocześnie brano pod uwagę, że wzmocnienie reformatorów na drodze przyjęcia JCPOA doprowadzi do nawiązania współpracy na linii Iran-Stany Zjednoczone. Chociaż faktycznie doszło do pewnej kooperacji, przede wszystkim taktycznej w Iraku i najprawdopodobniej również w Syrii i Afganistanie, to rozmów na wyższym szczeblu nie ma i raczej szybko nie będzie. Kategorycznie sprzeciwia się im niezmiennie najwyższy przywódca Iranu Ali Chamenei, który podkreśla, że Stanom Zjednoczonym nie można zaufać, bowiem to państwo agresywne, wrogie, będące pod wpływem „syjonistycznego reżimu” (lub „spisku wahabicko-syjonistycznego" jak czasem pisze irańska prasa), które udając przyjaciela chce obalić islamską rewolucję. Rok obowiązywania JCPOA nic w tym aspekcie nie zmienił. Przykładowo, niedawno na łamach irańskiej prasy wypowiedział się Modżtaba Zolnur, konserwatywny przewodniczący parlamentarnej podkomisji jądrowej w ramach komisji bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej. Jak stwierdził, Stany Zjednoczone prezentują „nielojalność i złą wolę w wypełnianiu zapisów porozumienia JCPOA”.

Na zakończenie raz jeszcze należy wyraźnie zaznaczyć, że przedmiotem JCPOA nie była ani Syria, ani rakiety balistyczne, ani też prawa człowieka, lecz nie w pełni przejrzysty program jądrowy Iranu. Z dostępnych informacji wynika, że Iran faktycznie zamroził najbardziej kontrowersyjne elementy. Obecnie nawet Izrael, główny przeciwnik Iranu i JCPOA, zdecydowanie ograniczył swoją retorykę. Pomimo mocno krytycznych głosów irańskich konserwatystów jest mało prawdopodobne, aby Iran wycofał się z JCPOA – takie wypowiedzi mają jedynie zdobyć poklask wśród części wyborców, zaprezentować się przed nimi jako politycy stanowczy i zdecydowani. Odrzucenie JCPOA oznaczałoby natychmiastowe wznowienie sankcji przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, który nie potrzebowałby do tego Kongresu, jako że mógłby uczynić to korzystając z własnej prerogatywy, jaką jest dyrektywa wykonawcza.

Chociaż owoce JCPOA rodzą się powoli, to bez wątpienia są istotne. Jeżeli Iranowi uda się utrzymać wysoki wzrost gospodarczy, a także przekonać zagraniczne firmy do inwestycji w tym kraju, to dojdzie do wzmocnienia obozu reformatorskiego kosztem konserwatystów. Wówczas prezydent Hasan Rouhani może uzyskać reelekcję podczas wyborów prezydenckich w maju 2017 roku, a to dałoby dodatkowe cztery lata na poprawienie relacji Iranu ze światem. Bez podpisanego w ubiegłym roku JCPOA taki scenariusz nie byłby w ogóle możliwy.

 

 

Reklama

Komentarze (6)

  1. Darek S.

    Przede wszystkim Iran ma zły system polityczny. Tam panuje socjalizm. Byłem tam w tym roku. Władzę sprawują Strażnicy Rewolucji, którzy są urzędnikami i pracownikami całego sektora Państwowego. To jest ewenement na skalę świata ich system polityczny. Gwarantuję Wam, że system ten nie wytrzyma wolnej konkurencji. Wystarczyło by ich przyjąć, tak jak nas przyjęto do Unii Europejskiej i zostaną zmarginalizowani, do taniej siły roboczej w swoim własnym kraju, tak jak to się stało z nami.

  2. Afgan

    Dajcie spokój z tym Iranem! Polityka USA skierowana przeciw Iranowi to jakaś bezsensowna abstrakcja. Nawet jeżeli ten Iran by pozyskał broń atomową to nie użyje jej przeciwko Europie, czy USA , nawet Izraelowi, oni nie są samobójcami. Ile by tych bomb wyprodukowali...........10, 20, może 30??? Wrogiem numer 1 Iranu jest salaficka Arabia Saudyjska i to na nią będą wycelowane te irańskie głowice atomowe, a pamiętajcie, że Arabia Saudyjska ma umowę o współdzieleniu pakistańskiego arsenału atomowego, bo w ponad 50 procentach sfinansowała Pakistanowi program atomowy. Pakistan ma obecnie pomiędzy 100 a 200 głowic (szacunkowo, bo ile na prawdę to wie tylko rząd Pakistanu). Arabia Saudyjska ma chińskie pociski CSS-2 o zasięgu 3000km i nikt nie wie w co są wycelowane. Kto stanowi większe zagrożenie, Iran czy wilk w owczej skórze, czyli salaficka Arabia Saudyjska? Odpowiedzcie sobie sami na to pytanie. Zamiast izolować Iran i pchać go w objęcia Rosji i Chin należałoby go przeciągnąć na swoją stronę, ba nawet przyjąć do NATO, to byłby dopiero cios dla Rosji i nóż w ich południowe "podbrzusze". Iran jest na pewno bardziej stabilnym i przewidywalnym graczem niż Turcja Erdogana i jest to kraj z dominującym SZYICKIM nurtem islamu, znacznie mniej agresywnym w swojej ideologii niż sunnizm i jego skrajna forma salafizm. Szyizm jest w mniejszości do sunnizmu i władzom w Teheranie nie zależy na pozycji globalnego gracza, chodzi im o to by Iran był wiodącym krajem na Bliskim Wschodzie (a nie Arabia Saudyjska) i lokalnym "przewodnikiem i obrońcą" społeczności szyickiej. Tak na prawdę Iran jest naszym naturalnym sprzymierzeńcem w walce z takimi zarazami jak ISIS, Nusra, Taliban i tak dalej, a durna polityka USA pcha ten kraj w objęcia Putina.

    1. Davien

      Arabia Saudyjska kupiła w Chinach pociski DF-3A w specjalnej wersji przystosowanej tylko dla głowic konwencjonalnych Ten pocisk zasięg 3000km osiąga tylko z głowicą konwencjonalna, z jądrową brak danych bo jej akurat nie może przenosić, a wątpliwe jest by AS chciało sie bawić w jego przeróbki. Te pociski mają juz ponad 30 lat i nie wiadomo w jakim są stanie.

    2. LL

      Dobry artykuł i dobry komentarz.

  3. pragmatyk

    zwyciężył rozsądek po obu stronach. Czasem warto rozmawiać i ustępować (obustronnie) a nie tylko grozić i wojować.

  4. Naiwny

    Jak już się zastanawiamy nad kożyściami z porozumienia to może warto by było pomyśleć co by się działo bez tego porozumienia, jaka była realna alternatywa? Iran prowadził by proce nad wzbogacaniem uranu a następnie próbował by kostruować broń atomową. Prawdopodobnie Izrael i USA podjeły by w odpowiedzi działania zbrojne (wojnę) w celu zlikwidowania potencjalnego zagrożenia, pewnie skończyło by się to pełnowymiarową wojną i pewnie wynik militarny byłby kożystny dla Zachodu ale w wymiarze globalnym byłaby to zupełna klęska. Pewnie konflikt ten dotknoł by również Nas. Należy się tylko cieszyć, ze do tego nie doszło. Przy okazji możemy się uczyć tolerancji do odmiennych systemów wartości i innych modeli funkcjonowania Państw niż model tzw. "demokracji" zachodniej. Należy pilnie się tego uczyć, gdyż dominacja Naszego stylu życia powoli przechodzi na Świecie do lamusa.

  5. Dokładnie tak

    11 000 kg zubożonego uranu zostało wysłane do Rosji, w zamian Norwegia wysłała do Iranu 60 ton surowego uranu.

  6. Bartek

    Ktoś może pamięta dokąd powędrował uran z Iranu?

Reklama