Reklama
  • Wiadomości
  • Komentarz

Putin - Erdogan: czwarte spotkanie w ciągu trzech miesięcy [KOMENTARZ]

Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan już po raz czwarty od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę spotka się z Putinem. Pretekstem jest tym razem szczyt Konferencji na rzecz Współdziałania i Budowy Zaufania w Azji (CICA). Rozmowy dwustronne mają rzekomo dotyczyć potencjalnych negocjacji między Zachodem a Rosją, co budzi głębokie wątpliwości.

erdogan putin
Autor. Kremlin.ru
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Trudno sobie wyobrazić by rozmowy turecko-rosyjskie miały odnieść jakiś pozytywny skutek w kwestii Ukrainy. Turcja, przynajmniej oficjalnie, uznaje integralność terytorialną Ukrainy za podstawę uregulowania konfliktu i odrzuca aneksję pseudorepublik, stworzonych przez rosyjskiego okupanta na zdobytych przez siebie terenach. Z drugiej strony, przed kolejnym spotkaniem Putin – Erdogan, turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu stwierdził, że konieczne jest doprowadzenie do jak najszybszego zawieszenia broni, narzekając, że „obie strony szybko odeszły od dyplomacji", odnosząc się w ten sposób do braku kontynuacji negocjacji ukraińsko-rosyjskich, prowadzonych wcześniej w Stambule. Problem w tym, że rozmowy te były całkowicie bezowocne i tylko wzmacniały dyplomatyczną pozycję Turcji jako „mediatora", a Rosji dawały pretekst do opowiadania na różnych konferencjach międzynarodowych, że rzekomo osiągnęła porozumienie z Ukrainą tylko USA się na to nie zgodziły i jakoby kazały Ukrainie dalej prowadzić wojnę. Uczestnictwo Ukrainy w tych rozmowach było natomiast zabezpieczeniem się przed zarzutami, że nie chce rozmawiać, choć Ukraina miała zawsze świadomość braku sensu tych rozmów ze względu na to, że dla Rosji punktem wyjścia nie jest status quo ex ante, lecz obecny stan posiadania, który chce zalegalizować.

Zobacz też

Trudno zrozumieć logikę szefa tureckiej dyplomacji, który twierdzi, że osiągnięcie natychmiastowego zawieszenia broni jest jedyną drogą rozpoczęcia rozmów pokojowych, których celem miałoby być przywrócenie integralności terytorialnej Ukrainy. Założenie, iż Rosja, nie czując presji militarnej na zajęte przez siebie tereny, odda je dobrowolnie, jest kuriozalne, zwłaszcza, że ze strony Rosji nie pojawił się żaden taki sygnał. Ukraina podkreśla, że nie ma mowy o zawieszeniu broni czy pokoju, dopóki Rosja się nie wycofa, lub nie zostanie wyparta, co najmniej do linii rozgraniczenia sprzed 24 lutego, choć celem jest przywrócenie kontroli zgodnej z uznanymi międzynarodowo granicami. Jest też rzeczą oczywistą, że obecnie sytuacja Rosji na froncie stale się pogarsza, a niepowodzenia militarne oraz mobilizacja, powodują coraz większe niezadowolenie w Rosji, spadek poparcia dla Putina i są zapowiedzią problemów wewnętrznych. Tzw. „inicjatywy pokojowe" są zatem obecnie korzystne dla Rosji i mają na celu zagwarantowanie, że utrzyma swoje zdobycze, a dzięki powrotowi do „business as usual" będzie mogła odbudować swój potencjał militarny, wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów i uderzyć ponownie.

Reklama

Turcja raczej nie jest tak naiwna by tego nie rozumieć. Ponadto, przynajmniej jak dotąd, Turcja była beneficjentką wojny w Ukrainie. Po pierwsze stała się kanałem omijania sankcji przez Rosję, ukrywania objętego sankcjami kapitału i majątku rosyjskich oligarchów, a także stała się oknem na świat dla Rosji, zwiększając liczbę połączeń lotniczych i przyciągając rosyjskich turystów, a następnie również uciekinierów przed mobilizacją. Turcja była również beneficjentką wynegocjowanego przez siebie dealu dotyczącego odblokowania przez Rosję Odessy dla statków ze zbożem, gdyż część tego zboża, po preferencyjnej cenie, trafiła właśnie do Turcji. Po drugie, osłabienie międzynarodowe Rosji jest korzystne dla Turcji, wzmacniając pozycję przetargową Ankary w odniesieniu do różnych teatrów działań, w których interesy obu państw się krzyżują (w szczególności dotyczy to Syrii ale również Afryki Płn., Kaukazu i Azji Centralnej). Z drugiej jednak strony Turcja, podobnie jak inne państwa siedzące okrakiem na barykadzie, znajduje się pod coraz większą presją ze strony USA, które coraz wyraźniej dają do zrozumienia, że nie będą tolerować „neutralności" i oczekują opowiedzenia się po jednej albo drugiej stronie, wraz ze wszystkimi konsekwencjami takiego wyboru.

Zobacz też

Z kolei kremlowski rzecznik Dymitrij Pieskow stwierdził, że na spotkaniu Erdogan-Putin omawiane będą perspektywy negocjacji między Rosją a Zachodem. Nie ulega wątpliwości, że Rosja chciałaby takich negocjacji ponad głową Ukrainy, licząc, że wpłynie na swoich rozmówców straszeniem użyciem broni nuklearnej oraz zamarzającymi Europejczykami. Rosja bardzo cierpliwie prowadzi swoje działania kognitywne i dezinformacyjne, które mają wpłynąć na zmianę nastrojów wśród europejskiej opinii publicznej i co za tym idzie wpłynąć na decyzje polityczne. Już od samego początku wojny może liczyć na Węgry, na których premierze Viktorze Orbanie, ciążą poważne podejrzenia nielegalnych powiązań finansowych z rosyjskimi służbami. Na „liście płac" Kremla było też wielu innych polityków w Europie, w tym w Niemczech, których głosy o konieczności dogadania się z Rosją pojawiają się coraz częściej. Tymczasem Turcja dysponuje ogromnymi, formalnymi i nieformalnymi, instrumentami nacisku na Niemcy. Jeśli zatem Turcja miałaby być pomostem do porozumienia się Rosji z Zachodem kosztem Ukrainy i wschodniej flanki NATO to byłoby to należy to ocenić zdecydowanie negatywnie.

Reklama

W tym kontekście można jednak się spodziewać, że USA nie pozwolą na takie rozwiązanie. Dlatego też, niektóre ruchy dyplomatyczne w ostatnim czasie można interpretować w kontekście amerykańskiego cyklu wyborczego. Chodzi przy tym nie tylko o Joe Bidena, którego administracja prowadzi zdecydowaną i bezkompromisową politykę w związku z wojną na Ukrainie i jest za to krytykowana przez Donalda Trumpa i jego zwolenników, ale również o Kongres. Jedną z kluczowych pozycji, z punktu widzenia decyzji w sprawie polityki zagranicznej USA, jest stanowisko szefa komisji zagranicznej Senatu, które obecnie zajmuje demokratyczny senator Bob Menendez. Jest on zdecydowanym przeciwnikiem sprzedaży jakiegokolwiek uzbrojenia, w tym modernizacji F16, do Turcji, ze względu na jej relacje z Rosją, a po ostatniej, wrogiej wobec USA, decyzji OPEC+ w sprawie obniżki produkcji ropy, chce zamrożenia wszelkiej współpracy z Arabią Saudyjską. Tymczasem już 8 listopada odbędą się wybory do Izby Reprezentantów oraz uzupełniające do Senatu, a Demokraci są w defensywie. Sondaże wskazują na to, że stracą większość w Izbie Reprezentantów, choć wciąż mają szansę na jej utrzymanie w Senacie. Kluczowe będą prawdopodobnie wybory do Senatu w Pensylwanii, w których republikańskim kandydatem jest mający podwójne, turecko-amerykańskie obywatelstwo, stronnik Trumpa Mehmet Oz, mający również powiązania z Recepem Tayyipem Erdoganem. Warto dodać, że Trump liczy na to, że wprowadzi więcej swoich ludzi do Kongresu, a w obecnym jego kongresmeni opowiadali się przeciwko zdecydowanym krokom przeciwko Rosji. Trump był również znany ze swej uległości wobec takich ludzi jak Erdogan czy saudyjski następca tronu Mohammed bin Salman. Ten ostatni, już po przegranych przez Trumpa wyborach, wpompował w mało znany fundusz kapitałowy należący do zięcia ex-prezydenta Jareda Kushnera, kwotę 2 mld usd. W tym kontekście na uwagę zasługuje również niedawna wizyta przywódcy Zjednoczonych Emiratów Arabskich Mohammada bin Zajeda w Rosji, odbyta już po wspomnianej decyzji OPEC+. W kontekście karnych zamiarów Kongresu interes Saudów i ZEA jest w zasadzie zbieżny. Warto też dodać, że ZEA, obok Turcji oraz Izraela, były od początku wojny głównym „oknem na świat" Rosji w zakresie przeciwdziałania skutkom sankcji.

Rozmowy Erdogan-Putin nie przyniosą zatem nic dobrego, a jednym z ich tematów może być próba wpłynięcia na amerykańskie wybory. Jeżeli bowiem Demokraci stracą większość w Senacie to Menendez przestanie być przewodniczącym senackiej komisji spraw zagranicznych. Inną sprawą może być też kwestia ceny za dalsze blokowanie członkostwa Finlandii i Szwecji w NATO. Obecnie ratyfikacji dokonały już wszystkie państwa członkowskie NATO z wyjątkiem Węgier i Turcji. Liderzy tych dwóch państw są również jedynymi, którzy po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej spotkali się z Putinem, przeciwdziałając tym samym izolacji rosyjskiego zbrodniarza wojennego. O ile jednak Orban spotkał się z Putinem tylko raz, przy okazji pogrzebu Gorbaczowa, to Erdogan spotyka się z nim z niebywałą wręcz intensywnością. Spotkanie w Astanie będzie bowiem czwartym spotkaniem liderów Turcji i Rosji w ciągu niespełna 3 miesięcy. Wcześniej Putin i Erdogan spotykali się 19 lipca na trójstronnym szczycie w Teheranie, 5 sierpnia w Soczi oraz na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Samarkandzie 15 września. Wszystkie te spotkania miały charakter „bazarowy" tj. ich przedmiotem było handlowanie ustępstwami w sferze krzyżujących się interesów. Rosji zależało przy tym by Turcja utrzymała przyjazną wobec niej politykę w sprawie sankcji oraz blokowała akcesję Szwecji i Finlandii do NATO. Turcji natomiast zależało przede wszystkim na ustępstwach w kwestii syryjskiej. Chodzi o zgodę na uderzenie na Kurdów oraz pomoc w pozbyciu się uchodźców syryjskich poprzez doprowadzenie do dealu Turcji z Assadem. Problem w tym, że póki co nic z tego nie wyszło ze względu na opór Iranu.

Reklama

Można się zatem spodziewać, że na szczycie w Astanie targowanie się o zazębiające się sfery wpływów będzie kontynuowane. Dotyczyć to będzie zapewne również południowego Kaukazu oraz Azji Środkowej, gdzie wpływy rosyjskie gwałtownie się kurczą. Inną kwestią, która zapewne będzie przedmiotem rozmów, jest sprawa przyszłości dealu w sprawie odblokowania handlu ukraińskim zbożem. Umowa ta wygasa w końcu listopada, a Rosja twierdzi, że została „oszukana" i domaga się by Ukraina sprzedawała zboże „biednym krajom a nie Zachodowi". W praktyce chodzi o to, by Rosja dyktowała gdzie ma iść ukraińskie zboże i w ten sposób umacniała swoje wpływy na Bliskim Wschodzie i w Afryce monopolizując oraz weponizując handel zbożem. Ponadto Rosja domaga się również zniesienia sankcji na ubezpieczenia i usługi finansowe, twierdząc, że w znacznym stopniu ogranicza to jej możliwości handlu własnym zbożem oraz nawozami. Warto dodać, że Turcja zgadza się z argumentacją Rosji w tym zakresie.

Zobacz też

Jeżeli chodzi o szczyt CICA to zorganizowanie go w tym momencie jest dość kuriozalne, zważywszy, że organizacja ta ma działać m.in. na rzecz powstrzymywania się od używania przemocy w stosunkach międzynarodowych. Nie jest to też zbyt aktywny format, a ostatni szczyt miał miejsce w 2019 r. Ponadto na 27 państw członkowskich tylko 12 ma być reprezentowanych na najwyższym szczeblu. Poza Rosją i Turcją oraz gospodarzem czyli Kazachstanem, są to liderzy Iranu (będzie to zatem trzecie spotkanie w trójkącie Putin-Raisi-Erdogan w tym roku), Azerbejdżanu (którego lider spotkał się już kilka razy w tym roku zarówno z Putinem jak i Erdoganem), Tadżykistanu, Kirgistanu, Uzbekistanu, Iraku, Kataru, Pakistanu i Palestyny, a także wiceprezydenci Wietnamu i Chin, a ponadto białoruski dyktator (Białoruś jest państwem-obserwatorem CICA) Łukaszenko. Osoby uczestniczące w tym szczycie miały więc już wiele okazji do bezpośrednich rozmów w tym roku i można zaryzykować stwierdzenie, że to grono to „banda starych znajomych". Warto jednak zwrócić uwagę na to, że przywódca Kirgistanu niedawno odmówił przyjazdu na szczyt Wspólnoty Niepodległych Państw zwołany z okazji urodzin Putina ze względu na spór z Tadżykistanem, którego prezydent Emomali Rahmon był tam obecny. Tym razem jednak obecność Rahmona nie przeszkadza Sadyrowi Dżaparowowi, co jest niewątpliwie policzkiem dla Putina (nie pierwszym i nie ostatnim ze strony dotychczasowych sojuszników i wasali) i wskazaniem Kazachstanu jako alternatywy decyzyjnej dla obszaru postsowieckiego w Azji Środkowej. Można zatem się spodziewać, że w Astanie Putin znajdzie się pod jeszcze większą presją państw, które żądają zapłaty za mniej lub bardziej przyjazną wobec Rosji politykę w czasie globalnej konfrontacji. Już bowiem samo wyciąganie Putina z izolacji międzynarodowej jest dla niego przysługą.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama