Reklama

Geopolityka

Podziały w Niemczech skłonią Rosję do agresji?

Fot. kremlin.ru.
Fot. kremlin.ru.

Rzecznik niemieckiego MSZ oskarżył przedstawicieli NATO o „wymachiwanie szabelką”, w związku z ich deklaracjami dotyczącymi zagrożenia konfliktem pełnoskalowym ze strony Rosji. W rządzie Republiki Federalnej rysuje się wyraźny podział odnośnie wzmocnienia NATO pomiędzy głównymi partiami - chadekami i socjaldemokratami, co może zostać odczytane jako oznaka słabości i tym samym zachęta do agresji. Ma to związek z przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.

Nie milkną echa wywiadu szefa niemieckiego MSZ Franka-Waltera Steinmeiera, w którym ostrzegł on przed „wymachiwaniem szabelką” i opowiedział się przeciwko „symbolicznym paradom czołgów” w kontekście działań NATO podejmowanych w celu wzmocnienia wschodniej flanki. Steinmeier powiedział co prawda w wywiadzie dla Bild am Sontag, że opowiada się za pełną implementacją postanowień szczytu w Walii, ale jego słowa zostały powszechnie zinterpretowane jako sprzeciw wobec ćwiczeń przerzutu pododdziałów (w tym drogowego, jak np. Dragoon Ride) będących kluczowym elementem decyzji z Newport, a przede wszystkim manewrów Anakonda, pod polskim dowództwem, ale z udziałem państw NATO w tym Niemiec.

Natomiast rzecznik niemieckiego MSZ uściślił, że szef dyplomacji nie miał na myśli nie tylko działań rozpoczętych przez NATO w 2014 roku, ale też planowanych na szczyt w Warszawie, co ma oznaczać iż Berlin popiera te kroki. Jednocześnie jednak, stwierdził, że niektóre wypowiedzi przedstawicieli NATO w krajach bałtyckich o konieczności przygotowania do „totalnej wojny z Rosją” można nazwać wymachiwaniem szabelką, a niektórzy generałowie zwracają na siebie uwagę głośnym pohukiwaniem.

Warto przypomnieć, że dowódca US Army w Europie generał Ben Hodges stwierdził niedawno w wypowiedzi dla BBC, że NATO musi mieć zdolność do szybkiego przerzutu wojsk, zwracając uwagę na zagrożenie jakie mogą powodować zaskakujące działania Moskwy. Zaznaczył jednocześnie, że Rosja jest jedynym zagrożeniem, które może zniszczyć całe państwa w tym USA, z użyciem swoich sił nuklearnych. Z kolei były już dowódca wojsk Stanów Zjednoczonych w Europie gen. Phillip Breedlove stwierdził: Rosja stanowi egzystencjalne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych, i dla całego Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Dlatego też choć przedstawiciel niemieckiego MSZ odmówił wskazania, które wypowiedzi miał na myśli, to w ten sposób po raz pierwszy w zasadzie zupełnie jawnie zakwestionowano działania, podejmowane przez Stany Zjednoczone i NATO. Jest to o tyle niebezpieczne, że może wskazywać na otwarty rozłam w podejściu niemieckiego rządu do środków powstrzymywania agresywnych działań Rosji na arenie międzynarodowej (co może zachęcić Moskwę do ich rozszerzenia).

Wypowiedź Steinmeiera spotkała się z mieszanymi reakcjami polityków w Niemczech. Przedstawiciele partii CDU i CSU odnieśli się do niej krytycznie, wskazując m.in. że dyskredytują one NATO. Poseł CDU Norbert Roettgen, przewodniczący komisji spraw zagranicznej Bundestagu zwrócił uwagę, że popierane przez wszystkie kraje stanowisko NATO wyraża nie tylko gotowość do obrony, lecz także gotowość do dialogu. W podobnym tonie wypowiedział się Bernd Posselt z CSU, który stwierdził że szef MSZ „pomylił włamywacza z policjantem”.

Szefa niemieckiej dyplomacji wsparli jednak przedstawiciele SPD na czele z wicekanclerzem Sigmarem Gabrielem, który już wcześniej wypowiadał się przeciwko działaniom NATO, populistycznej (i antyatlantyckiej) partii Alternatywa dla Niemiec, postkomunistycznej Lewicy oraz część Zielonych. Natomiast znaczna część komentatorów wskazuje, że tak otwarta deklaracja Steinmeiera przeciwko polityce wspieranej przez partię kanclerz Merkel ma związek z przyszłorocznymi wyborami do Bundestagu.

Nie jest bowiem wykluczone, że to obecny szef dyplomacji będzie kandydatem Niemiec na kanclerza, a w ten sposób chciał sobie zjednać pacyfistycznie nastawiony niemiecki elektorat. Po wybuchu kryzysu migracyjnego poparcie dla partii CDU/CSU oraz SPD znacznie spadło, głównie na korzyść AfD i częściowo Zielonych. Osłabiła się też pozycja kanclerz Merkel, która jest zwolennikiem utrzymania spójności w strukturach transatlantyckich i opowiada się za znacznym wzmacnianiem zdolności obronnych NATO (podobnie jak szefowa resortu obrony Ursula von der Leyen).

„Dwuznaczność” wypowiedzi Steinmeiera i szefa MSZ, oficjalnie popierających działania NATO podejmowane na bazie szczytu w Walii oraz plany na szczyt w Warszawie i jednocześnie krytykujących nie nazwane wprost, ale podejmowane przez Sojusz środki wzmocnienia może zostać odczytana jako oznaka słabości i zachęta do agresji. Mogą one bowiem wskazywać na zwiększone ryzyko prób „hamowania” działań wzmacniających obronę państw Europy Środkowo-Wschodniej w wypadku zagrożenia.

A te są o tyle istotne, że zgodnie z wypracowanym przez NATO kompromisem na wschodniej flance nie będzie dużych formacji wojskowych, niezbędnych do odparcia pełnoskalowej inwazji. Rozmieszczenie czterech batalionów rotacyjnych zapewnia jednak dość wysoki poziom bezpieczeństwa, o ile będzie się wiązało ze zdolnością ich szybkiego wzmocnienia, do czego jednak jest niezbędne utrzymanie spójności krajów Sojuszu, odpowiedniego poziomu ogólnej zdolności obronnej oraz – najwyraźniej krytykowane w Niemczech – okresowe, ale regularne prowadzenie ćwiczeń przerzutu, w tym także na dużą skalę, takich jak Anakonda 2016, pozwalających na sprawdzenie w praktyce i doskonalenie procedur związanych z przemieszczeniem wojsk.

Minister Steinmeier bronił się, że chciał zwrócić uwagę na drugi filar relacji z Rosją, którym – obok wzmacniania zdolności obronnych – ma być w jego opinii dialog i współpraca. „W tej chwili wydaje mi się, że całkiem zapominamy o tym drugim filarze” – dodał w wypowiedzi cytowanej przez PAP. Wskazywał też na konieczność współpracy przy kontroli zbrojeń.

Jednakże, nie wspomniał o tym, że na manewrach Anakonda obecni byli rosyjscy i białoruscy inspektorzy  wojskowi (zgodnie z wymogami transparentności), choć rosyjskie manewry, często z udziałem kilkukrotnie większej liczby żołnierzy, odbywają się nie tylko bez udziału inspektorów, ale nagle – bez uprzedniej notyfikacji, która jest wymagana przy prowadzeniu ćwiczeń z udziałem co najmniej 9 tys. żołnierzy. Moskwa rutynowo wykorzystuje zapisy, które pozwalają na wyłączenie z procesu notyfikacji w szczególnych przypadkach. A w kwietniu miało miejsce pierwsze posiedzenie rady NATO-Rosja od 2014 roku (zostały zawieszone po agresji Rosji na Ukrainę).

Szef niemieckiej dyplomacji wykazał więc postawę, którą można odczytać jako „dwoistość” – formalnie nie negując działań NATO, ale faktycznie otwarcie stawiając pod znakiem zapytania niektóre istotne środki wzmocnienia, kwestionując też – ustami rzecznika MSZ wypowiedzi przedstawicieli Sojuszu. I to pomimo, że – jak wykazano wyżej, te działania podejmowane są w ramach konsensusu (np. brak stałych baz) i z poszanowaniem zasad kontroli zbrojeń. O dialogu z Rosją mówił również generał Breedlove, który uznaje Moskwę za egzystencjalne zagrożenie. W jego opinii (najwyraźniej w przeciwieństwie do znacznej części niemieckich polityków) utrzymywanie dialogu i przygotowywanie się na wszystkie rodzaje zagrożeń militarnych są wzajemnie komplementarne, i podejmowanie kroków w jednym z tych obszarów nie powinno i nie może powodować dyskredytowania drugiego.

Z drugiej strony rosyjski prezydent Władimir Putin wprost zasugerował, że części terytorium Rumunii znajdą się „na celowniku” w związku z budową systemu obrony przeciwrakietowej NATO. Pomimo takich wypowiedzi niemiecka dyplomacja deklaracje o budowie kompleksowej zdolności obronnej (nie tylko w wypadku ograniczonej „wojny hybrydowej”, ale też pełnoskalowego ataku) uznaje za wymachiwanie szabelką, w celu zabezpieczenia swoich wewnętrznych interesów politycznych. Jest to o tyle niepokojące, że Niemcy odgrywają i będą odgrywać w Sojuszu kluczową rolę, gdyż Stany Zjednoczone nie mogą same prowadzić wszystkich środków wzmocnienia, kraje południa Europy i Francja są im niechętne i zaangażowane w innych obszarach, a zdolności konwencjonalne Wielkiej Brytanii są daleko mniejsze, niż jeszcze na przełomie wieków, Londyn wycofuje też na wyspy wszystkie jednostki stacjonujące w Niemczech.

W wypadku spełnienia najczarniejszego scenariusza podobne działania, zwłaszcza jeżeli przełożą się na konkretne kroki podejmowane przez władze Niemiec mogą zostać odczytane jako oznaka słabości i tym samym zachęta do agresji. Strona rosyjska wykazuje bowiem skłonności do eskalowania konfliktu (np. gdyby działania „zielonych ludzików” nie okazały się skuteczne, a na takie państwa NATO są coraz lepiej przygotowane).

Bardziej prawdopodobne jest jednak wykorzystanie jawnych podziałów transatlantyckich do kontynuowania polityki zastraszania przez Rosję i wymuszania ustępstw np. wobec krajów partnerskich jak Gruzja czy Ukraina, czy – w dłuższym okresie – w zakresie działań podejmowanych przez Unię Europejską. Nie zmienia to faktu, że wypowiedź Steinmeiera jest niebezpiecznym przełomem, gdyż w otwarty sposób kwestionuje działania podejmowane przez Sojusz Północnoatlantycki.

I to pomimo – będących rezultatem kompromisu między członkami Paktu wznowienia konsultacji Rady NATO-Rosja czy braku decyzji o stałym stacjonowaniu dużych formacji wojsk w Europie Środkowo-Wschodniej - choć NATO deklarowało, że nie będzie podejmować takich kroków „w obecnym i przewidywalnym środowisku bezpieczeństwa”. Najwyraźniej jednak niemieccy socjaliści chcą zakwestionować ten niezwykle cenny kompromis, będący – w zgodnej opinii komentatorów – podstawą dla skuteczności środków powstrzymywania rosyjskiej agresji w Europie.

Reklama

Komentarze (16)

  1. Gameness

    UE/NATO co je łączy? Polityka Niemiec utrzymująca i pogłębiająca podziały wewnętrzne. A wszystko to bo Germany love Russia. Niemcy obecnie prowadzą politykę AntyPolską! I to jest Fakt.

    1. castle25

      Jeśli spojrzeć z perspektywy historii wzajemnych stosunków Niemiec i Rosji ale i współczesnych interesów których w grę wchodzą ogromne pieniądze to można przypuszczać że te podziały to celowa polityka i rzeczywiste zamiary i myślenie niemieckiej klasy politycznej która dostrzega w sankcjach przeciw Rosji same straty bez możliwości pełnej współpracy z Moskwą na czym tracą całe Niemcy. Berlina tak naprawdę nie interesuje los Gruzji, Ukrainy czy krajów bałtyckich a nawet i Polski byś może bo po prostu są pewni tego że po wschodniej części Odry Rosja już nie chciała by rozszerzać swoją strefę wpływów i mieć roszczenia terytorialne pod pretekstem rosyjskiej mniejszości w danym kraju byłego Układu Warszawskiego czy innych swoich "szlachetnych pobudek" Putina. Więc według Niemców drażnienie Rosji manewrami i obecnością wojskową na flance wschodniej NATO przyniesie Europie wojnę. Jest to nie tyle nie poważne co i śmieszne bo np kiedy w RFN stacjonowały potężne siły na czele z amerykańską armią z nieporównywalnym potencjałem jądrowym na terenie Europy niż dziś wojska radzieckie nie poszły na wojnę z NATO choć miały takie plany ale się po prostu bali że sami zostaną zniszczeni a na tym myśleniu przecież cała zimna wojna przebiegła i czy Niemcy zapomnieli tej lekcji że potencjalnego wroga i zagrożenie powstrzymuje się tylko takimi środkami jak równa siła i wzajemne szanowanie przeciwnika ? Nie wiem ale ci w Berlinie albo są na tyle głupi i naiwni albo pieniądze zaślepiły im trzeźwe spojrzenie na sytuację lub co gorsza to może ich nowa recepta na zniewolenie całej Europy ale oni tak na prawdę nie znają chyba jeszcze mentalności Rosjan bo nigdy ich wojska nie spustoszy ich kraju tyle razy co nasz i nie byli pod ich władaniem jak my Polacy więc nie zdają sobie sprawy co przez samolubne i chciwe postępowanie i politykę mogą doprowadzić w Europie za co my mogli byśmy oberwać jako pierwsi.

  2. Imie i nazwisko

    w dniach 18-19 czerwca przeprowadzono ankiete na temat wziecia udzialu w wojnie z BLISKIM SASIADEM.Wzięło 1600 osób ze 130 osad w 46 regionach Rosji.Rosjanie podaja ze 65% ludnosci jest za wojna.Ogólnie rzecz biorąc, poziom patriotyzmu w Rosji pozostaje wysoki: patriotyczne uczucia podziela 80% badanych. Inną 18% stwierdziło, że nie czują się patriotami, 2% było niezdecydowanych.

    1. bolo

      To nie patriotyzm. Poparcie dla wojny przeciw bliskim sąsiadom(oczywiście ten termin oni stosują do słabszych sąsiadów bo przecież nie są tak głupi, żeby chcieli wojny z Chinami) to wynik zdziczenia cywilizacyjnego a nie patriotyzmu.

  3. m

    Tymczasem Polska wciąż nie posiada OPL z prawdziwego zdarzenia, a nie ma chyba wątpliwości, że we współczesnej wojnie będzie ona jednym z kluczowych, obok m.in. kompleksowego rozpoznania i dystrybucji tych danych, elementem prowadzenia działań wojennych.

  4. yaro

    Jeśli ktos montuje Ci pod samym nosem pluskwę to sie nie ma co dziwić temu drugiemu, że bierze packę by tę pluskwę pacnąć lub upraszczając, woli mieć packę obok reki w razie gdyby tej pluskwie zachciało się iść w jego stronę ....reaction to action jest takie powiedzenie i poco tu na kogoś najeżdżać, a jakąś agresję Moskwy na Europe czy na NATO włóżmy miedzy bajki.

    1. Kiks

      Czyli trzeba będzie packą trzepnąć Białoruś? Bądźmy konsekwentni. W swoich własnych granicach może pan robić co się chce. Ale w swoich własnych. Tylko, że kraje nadbałtyckie tego chcą, a Białoruś niespecjalnie.

  5. Piotr

    PiotrzeEl !!! Usiądź i spokojnie przeczyta to co napisałeś "Najszybszy sposób skłonienia Rosji do zajęcia tych krajów to podjęcie decyzji o umieszczeniu tam 5 brygad, które to rzekomo mają na tygodnie zatrzymać Rosję". Takich bzdur nie piszą nawet najbardziej zatwardziałe i bezmózgie kacapy. Propaganda żeby była skuteczną powinna być nienachalna i zawierać chociaż ziarno prawdy. Sądzisz, że NATO + Chiny napadną na Tadżykistan z powodu rozbudowy rosyjskiej bazy ?

    1. tak tylko...

      O tym samym pisałem wczoraj na forum. Propaganda rosyjska wyraźnie podupada, to zapewne wynik dużej rotacji personelu, być może kłopotów finansowych, ale przede wszystkim dzięki zdecydowanej postawie Polaków, którzy bezlitośnie ją obnażają. Takiej presji w tej pracy długo się nie wytrzymuje. Niektórych postów nawet nie ma sensu komentować, ja bym je nawet wyeksponował, aby wszyscy czytelnicy mogli się z nimi zapoznać, by uświadomić sobie skalę zjawiska i intencje Rosji wobec Polski. Pozdrawiam.

  6. asfasdf

    usa powinny wycofac wojska z niemiec np do europy wschodniej lub do UK bo to tylko szkodzi nato. niemców powinni zostawic samym sobie.

    1. Geoffrey

      Niestety, wycofanie amerykańskich wojsk nie zwiększy zagrożenia dla Niemiec. Niemcy po to lobbowały swego czasu za przyjęciem Polski do NATO i Unii, żeby mieć spokój na wschodniej granicy. To my jesteśmy niemiecką obroną. I teraz nasza kolej, żeby sobie podobną obronę zafundować na wschodzie. To znaczy zrobić wszystko, żeby Ukraina przetrwała i odbiła rosyjską agresją, a potem wstąpiła w struktury europejskie.

  7. Afgan

    Niemcy zachowują się jak "rosyjski koń trojański". Przyczyna takiego stanu rzeczy jest głębokie zinfiltrowanie niemieckich elit politycznych przez rosyjskie spec-służby. Rosyjskie służby wywiadowcze są w Niemczech doskonale zakorzenione i jest to jeszcze spuścizna po czasach NRD. Ponadto chodzi o względy historyczne, gdyż od wieków Polska była dla Rosji i Niemiec zawsze "zawalidrogą" w ich wzajemnych kontaktach.

    1. Geoffrey

      "Przyczyna takiego stanu rzeczy jest głębokie zinfiltrowanie niemieckich elit politycznych przez rosyjskie spec-służby." W pełni się zgadzam. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię: Proszę przypomnieć sobie, jaki jest stan infiltracji Ukrainy przez rosyjskie służby - tam przez ostatnie 25 lat rządziły sowieckie elity, z lekka tylko przemalowane na żółto-niebiesko. A teraz znając sytuację w Niemczech i na Ukrainie, proszę sobie wyciągnąć średnią - i oto mamy obraz Polski! Obawiam się, że polskie społeczeństwo łudzi się, że w Polsce rosyjskie wpływy są znacznie mniejsze. Ale jak mają być mniejsze po 40 latach PRL-u?

  8. olek

    uwazam iz krytyka niemieckich wladz nie powinna byc istotna od strony systemu paktu wojskowego jakim jest NATO pomimo ze w sklad wchodza panstwa z calym inwentarzem lecz gospodarcze przeslanki sa w tym przypadku nieistotne lub drugoplanowe, powiazania niemieckie z rosyjskim kapitalem sa malo istotne w przypadku dzialan zjednoczonych sojuszu. To nie niemcy zakladali NATO a zostali do niego zaproszeni i tak naprawde objeci ochrona NATO ( ze wzgledu na restrykcje powojennne wobec agresora jakim niemcy byli podczas 2 wojny swiatowej) bylo to dla nich nawet i na reke poddac sie ochronie wiekszych i silniejszych panstw. Trzeba pamietac ze aparat administracyjny Niemiec miedzywojennych i ten ktory dzialal podaczas drugiej wojny swiatowej tak na prawde sie nie zmienil. Poza kilkoma symbolicznymi postaciami kojarzonymi z terorem hitlerowskim, szara masa urzednikow sluzacych III rzeszy pozostala w administracji po wojnie i dalej pracowala: prawnicy, samorzadowcy itd. Pytanie czy kiedykoliwk ktos ich weryfikowal jaki sotopien zaangazowania w zbrodniczym systemie mieli??? wiec jak mozna od nich wymagac dzis jakiejs obiektywnej postawy? Z jednej strony zalala nas propadanda komunistyczna rodem z " czterech pancernych i psa" gdzie tzw. "szkop" utorzsamil sie z odwiecznym wrogiem Polski,a z drugiej strony cos czego my jako zubozale spoleczenstwo wyjezdzajac na tzw. "saksy" nie mielismy swiadomosci ile jeszcze w tym kraju jest pozostalosci po III rzeszy szczegolnie w mentalnosci ludzi pozostajacych na swoich stanowiskach.....Wiec raz wykreowano nam za czasow komunistycznych wroga/sasiada- aczkolwiek sasiad ten na ogol jest normalnym czlowiekiem bez jakiejkolwiek agresji wobec nas, a z drugiej strony pozstaje problem samych niemcow i ich tozsamosci zaburzonej i nieuporzadkowanej...........itd

  9. Piotr

    Do "PiotraEl". W Polsce nie używamy określenia "Prybałtyka" tylko rozróżniamy trzy kraje : Litwę, Łotwę i Estonię. Zwrot "przyjdzie wojna" też jest rosyjskojęzyczną kalką. Treści postu nie będę komentował bo chyba nawet Ty nie wierzysz w to co napisałeś ...

    1. PiotrEl

      Używam "Prybałtyka" bo to jeden wyraz powszechnie zrozumiały. Napisanie "Litwa, Łotwa i Estonia" zajmuje prawie tyle czasu ile przejazd prze te kraje. :D Oczywiście, że wierzę w to co napisałem. Duże Europejskie kraje walczyły z Rosją wielokrotnie - wygrywały, przegrywały ale nie maja kompleksu niewolnika a ich mieszkańcy w wyniku normalnej edukacji nie reagują pianą na ustach słysząc słowo na "R". Wiedzą też że Rosja cofneła się do granic z końca XVII wieku. Najszybszy sposób skłonienia Rosji do zajęcia tych krajów to podjęcie decyzji o umieszczeniu tam 5 brygad, które to rzekomo mają na tygodnie zatrzymać Rosję. Putin wielokrotnie mówił, że wychowanie w biednych dzielnicach Petersburga nauczyło go jednego - jeżeli walka jest nieunikniona należy uderzyć jako pierwszy i mocno. Natomiast 3 bataliony - jak by co idą do niewoli i rodziny czekają na powrót "naszych chłopców do domu" a nie rozpoczynamy wojnę nuklearna jak to BBC ostatnio pokazało. Co zrobiły USA i Francja23 października 1983 r.gdy w Bejrucie zgineło 241 Marines i 58 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej? Wylądowali i roznieśli sprawców? Nie! Postrzelali z pancernika i kwita a kto był wtedy Prezydentem USA? Ronald Reagan. To czego oczekiwać TERAZ?

  10. Gość

    W mojej ocenie stanowisko Steinmeiera nie tylko obnaża NRF jako partnera o ograniczonym zaufaniu. Czy takie państwo potrzebne jest sojuszowi NATO?, takie pytanie inni członkowie sojuszu powinni sobie zadać. Istotą funkcjonowania NATO jest to, że oczekujemy pomocy w chwili zagrożenia. Czy taką pomoc zaatakowany kraj przez Rosję otrzyma od NRF? Jeżeli w NATO nie postawi się otwarcie tej kwestii , dalej będzie prowadzona polityka przez wysokich urzędników Niemiec , ,która w moim odczuci jest krecią..

  11. kobuz#

    Wypowiedz F-W. Steinmeier`a była niefortunna wypowiedzią i wstawiła koalicjanta CDU/CSU w niebywale osłupienie. W końcu niemiecka Bundeswehr`a brała udział w manewrach Anakonda 2016 i oficjalne zdanie niemieckiego rządu jest zupełnie inne, jak te ministra spraw zagranicznych. Na krytykę w szeregach niemieckiej koalicji, ale również zielonych były szybkie i jednoznaczne. Przedstawiciele partii koalicyjnych i Grüne /Bundnis90 dystansują się od wypowiedzi F-W Steinmeier´a i podkreślają swoje poparcie dla polityki NATO i są niezmienne w stosunku do Rosji. Ostro we wczorajszym Wirtschaftsforum (Forum gospodarcze) w Berlinie wypowiedział się W. Scheuble, który nazwał "wypad" ministra, jako nie odpowiedzialne, a stosunek Niemiec nie zmieni się do czasu powrotu granic Ukrainy sprzed roku zajęcia Krymu. Scheuble: "nie ma i nie będzie tolerancji do krajów które siłowo zajmują i zmieniają granice bez jakichkolwiek pertraktacji, lecz przy pomocy sil zbrojnych: Każde inne działanie wspólnoty państw, dałoby innym pretekst i wytłumaczenie do zmian granic, czemu BRD nigdy nie będzie popierać". Obserwatorzy polityczni krytykując wypowiedz F-W Steinmeier´a zwrócili uwagę na walkę wyborcza SPD, której sondaże oscylują na granicy 20%. Wybory w Niemczech odbędą się w roku przyszłym na jesień.

  12. PiotrEl

    Po wejściu Polski do NATO dalsze jego funkcjonowanie jest wykluczone. Rozpad jest jedynie kwestią czasu. Pomysł, że wielkie europejskie kraje jak Niemcy czy Francja maja dostosować (w imię rzekomej jedności) swoja politykę zagraniczną do chorych koncepcji Polski czy Prybałtyki będzie pierwszą przyczyną. Artykuł 5, którego funkcjonowania NIKT NIGDY nie kwestionował (również ZSRR) - pierwsza zaczeła Polska to punkt drugi. Te 4 bataliony jeżeli przyjdzie wojna nic nie wniosą - zostaną zapomniane i poświęcone. Tak było już nie raz - w przypadku USA też. Natomiast umieszczenie ich na terenach Prybałtyki zwiększa ryzyko wybuchu wojny. Amerykańskie wojska w Narwi (90% rosyjskojęzycznych) umieszczonych jako "obrona przed ruskimi" to czysta prowokacja - zwiększająca prawdopodobieństwo powstania "zielonych ludzików" - jako reakcji. To jedyny skutek.

    1. Marek

      Przestań bredzić. Wraz z zakończeniem Zimnej Wojny powstanie podziałów w europejskiej części NATO było pewne i przystąpienie do niego Polski nie ma tutaj nic do rzeczy. A to dlatego, że każde z europejskich państw ma swoje własne priorytety. Część z nich zainteresowana jest przecież Basenem Śródziemnomorskim, część Morzem Północnym, część Bałtykiem a część nawet Arktyką. I ani NATO ani nawet UE nie jest w stanie tego zmienić. Zresztą NATO to i tak głównie USA, zaś reszta jest głównie na przystawkę. Nie oznacza to jednak wcale tego, że NATO nie może pozbierać się do kupy. Jak najbardziej może. A to dlatego, że obecna Rosja wzorem dawnego Związku Radzieckiego w chwili obecnej znów próbuje zapchać swoje łapska w każde z wymienionych miejsc.

  13. Mła

    Niemcy ale nie tylko są spenetrowane przez rosyjskie służby specjalne i wielu polityków to ich agenci.

  14. jaan

    Nieprawdopodobna jest agentura Rosji w Niemczech. Chyba nikt sobie nie zdaje do końca sprawy.

  15. Marek

    Ten Niemiec mówiąc o dyplomacji i dialogu kpi czy o drogę pyta? Z historii ludzkości od dawna już przecież wynika, że do prowadzenia skutecznej polityki konieczne jest, żeby za dyplomacją i dialogiem, o których tak pięknie mówi, stały silne i gotowe do natychmiastowego działania bataliony.

  16. tak tylko...

    Taka dwuznaczna postawa Niemiec jest niczym innym jak zaproszeniem Rosji do agresji. Siła w jedności, a to co zrobił ten Niemiec to jej rozbijanie. Jak chce empirycznie sprawdzić jak działa na potencjalnego agresora strach ofiary, to niech zacznie uciekać przed pierwszym na[potkanym psem na ulicy...

Reklama