- Analiza
- Wiadomości
Po aneksji Krymu: zimna wojna 2.0 czy nowa faza wojny walutowej?
Powody rosyjskiej aneksji Krymu i tak agresywnej polityki Kremla wobec Ukrainy rozpatrywane są selektywnie na kilku płaszczyznach: strategicznej, geopolitycznej, emocjonalnej (Władimir Putin został „upokorzony” zbliżeniem Kijowa do Unii Europejskiej) czy stricte militarnej. Jakkolwiek wszystkie z nich wydają się być zasadne w poszczególnych obszarach analitycznych, to już pominięcie szerokiego spektrum globalnych czynników geoekonomicznych i skupienie się tylko na rosyjskich giełdach czy wskaźnikach, powodować może dysonans poznawczy. Bez nich natomiast nie da się prognozować co może zrobić Rosja, ani udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego Zachód jednak umiarkowanie zabiera się za „karanie” Moskwy.

Coraz częściej pojawiająca się retoryka o powrocie do „standardów” zimnej wojny jest daleko idącym uproszczeniem. Infantylne zdaje się być również „nowo odkryte” przez wielu publicystów znaczenie konwencjonalnej siły militarnej, czyli tzw. hard power, do którego przecież nikt miał nie przywiązywać znaczenia w dobie globalizacji. Przypomina to zwyczajny błąd logiczny i jest skutkiem pułapki PR-u, którą zafundowały nam media głównego nurtu. Na potrzeby wizerunkowe wielu polityków Zachodu, a zwłaszcza Barack Obama, często o Putinie mówili publicznie jako o „trudnym partnerze w negocjacjach”, nie o rywalu, a już na pewno nie jak o potencjalnym wrogu. Jak widać rozdmuchany do ogromnych rozmiarów balon poprawności politycznej w końcu pękł, szkoda jednak, że nie do wszystkich ten zimny prysznic dotarł. W tym sensie, na poziomie semantycznym, istotnie można powiedzieć, że mamy powrót do epoki, która na zawsze miała się już skończyć – Zachód ma „na nowo” silnego i zdeterminowanego rywala.
Mamy nową epokę i nowe uwarunkowania regionalne czy globalne. Współczesne konflikty czy międzymocarstwowa rywalizacja również charakteryzują się zupełnie inną dynamiką, skalą i możliwościami. Nie oznacza jednak, że zasadnym lub poznawczo ciekawym nie będzie zaadoptowanie zimnowojennej terminologii do aktualnej sytuacji.
Znany ekonomista Jim Rickards wykorzystał do tego koncepcję „wzajemnie zagwarantowanego zniszczenia”, tj. MAD (Mutual Assured Destruction). Doktryna ta zakładała posiadanie takiego arsenału, że gdyby doszło do konfliktu nuklearnego, obaj przeciwnicy zgładziliby się nawzajem, co wiązało się z dążeniem do skutecznego odstraszania przeciwnika. W praktyce doprowadziła ona też do wyścigu zbrojeń. W ocenie Ricardsa, obecny etap konfliktu Zachód-Rosja na płaszczyźnie ekonomicznej to „wzajemnie zagwarantowane zniszczenie finansowe” (Mutually Assured Financial Destruction) – współczesny odpowiednik głowic atomowych.
W praktyce wygląda to tak, że USA i NATO dały do zrozumienia, że użycie sił konwencjonalnych przeciwko FR nie wchodzi w grę. Jednak wojna ekonomiczna jest jak najbardziej realna, co pokazują amerykańskie sankcje wobec Rosji. Kreml z kolei ostrzegł już Waszyngton, iż jego działania w tej sferze nie pozostaną bez zdecydowanej reakcji, co sugeruje nie tylko radykalną odpowiedź na amerykańskie działania, ale i między wierszami sugerować ma, iż Moskwa nie zawaha się przed eskalacją konfliktu na płaszczyźnie gospodarczej.
Instrumentarium pozostające po stronie FR, uzasadniające „ostrożne” zachowanie zachodnich mocarstw, to m.in.:
-
wstrzymanie spłaty zagranicznego zadłużenia,
-
zastosowanie barier handlowych wobec poszczególnych państw (w niektórych przypadkach samo ryzyko ich wprowadzenia może uderzyć w wiele rynków, nie tylko na poziomie regionalnym),
-
odwrócenie się od dolara amerykańskiego w rozliczeniach,
-
praca z państwami BRICS nad alternatywną wobec waluty USA metodą rozliczeń (najpierw między sobą i zwłaszcza za ropę i gaz),
-
a docelowo zachwianie globalnym systemem finansowym, co odbiłoby się na giełdach Zachodu, a z pewnością i znalazłoby i swoje przełożenie na strukturę światowego handlu (w tym mogłoby wytrącić Amerykanom z ręki argument obniżenia kosztów surowców energetycznych).
Są też rozwiązania niekonwencjonalne czy nieformalne – wykorzystanie informacji pozyskanych w sposób niejawny (przykład Snowdena), użycie hakerów (zwłaszcza tych operujących z terytorium Syrii czy Iranu, ale i w przypadku sformalizowanego sojuszu z Chinami – także z terytorium Korei Północnej czy też właśnie z Państwa Środka). Przykładów na to, jak wyglądałoby to w praktyce, a dostępnych dla szerokiej opinii publicznej można mnożyć.
Pierwszym z brzegu może być chociażby zachowanie tajemniczych Anonymous – bynajmniej nie zaatakowali oni Rosjan, a wręcz przeciwnie, gdyż na ich celowniku znaleźli się oficerowie NATO (opublikowana została część korespondencji rzekomo potwierdzająca daleko idące zaangażowanie Amerykanów we wspieranie Euromajdanu) oraz Prawy Sektor i inne skrajnie prawicowe organizacje (wspierając tym samym rosyjską narrację odnośnie przewrotu na Ukrainie: Anonymous operations expose Ukrainian Bandera nazis - http://allhackersnews.com/2014/02/anonymous-operations-expose-ukrainian-bandera-nazis.html#sthash.XgzIofLk.dpuf). Miał też miejsce atak „Cyber-Berkutu” na serwery NATO (NATO websites hit in cyber attack linked to Crimea tension - http://www.reuters.com/article/2014/03/16/us-ukraine-nato-idUSBREA2E0T320140316).
Na koniec, dodać można wreszcie wydarzenie o ogromnym znaczeniu z sierpnia ubiegłego roku – tajemnicze zamknięcie NASDAQ (Nasdaq: 'Connectivity issue' led to three-hour shutdown - http://www.cnbc.com/id/100968086). Oficjalnie z powodu problemów technicznych. Nieoficjalnie mogła to być próba sprawdzenia własnych możliwości przez hakerów lub potencjalnych skutków takich działań w krótkim okresie. Zaatakowanie giełdy nie będzie zupełnie teorią spiskową, jeśli zestawić to z faktem, że Biały Dom musiał w końcu pod koniec 2012 r. oficjalnie przyznać, że chińscy hakerzy włamali się do najbardziej strzeżonej sieci USA, tj. Biura Wojskowego Białego Domu (White House Military Office), za pomocą której przesyłane są rozkazy użycia broni atomowej przez prezydenta (White House Confirms Security Breach By Chinese Hackers - http://www.businessinsider.com/white-house-confirms-security-breach-by-chinese-hackers-2012-10#ixzz2xvRSi8yM).
Trudno więc prognozować, że amerykańskie sankcje staną się realnie bardziej zdecydowane. Uderzenie w nawet w poszczególnych oligarchów nie zachwieje rosyjskim systemem polityczno-biznesowym. Natomiast ciosy Zachodu, gdyby nawet odbiły się na rosyjskim społeczeństwie, zostaną najpewniej wykorzystane w nowej kampanii propagandowej i mogą osiągnąć efekt odwrotny – jeszcze bardziej wzmocnią poparcie szerokich mas społecznych dla Putina i jego polityki, przy okazji zmuszając Kreml do bardziej agresywnych zachować na obszarze WNP lub względem słabszych państw sąsiedzkich, takich jak Litwa, Estonia czy Polska.
Odnośnie sankcji Zachodu wobec Rosji, trzeba też pamiętać, że Barack Obama zadłużył swój kraj w ciągu niecałych dwóch kadencji na kwotę 8 bln USD, czyli więcej, niż wszyscy jego poprzednicy łącznie przez ostatnie 50 lat. Najbardziej skutecznym atakiem wobec FR byłoby więc wysłanie jej swoich doradców i ekonomistów… Jeżeli więc rządzący za oceanem, jak i w Europie, nie zjednoczą się w naprawianiu wewnętrznych błędów ostatnich lat, tak jak zjednoczyli się w kwestii PR-owskich działań wokół walki z kryzysem, a w praktyce generowaniu długu i dodrukowywania pustych pieniędzy, Zachód nie będzie w stanie powstrzymać ambitnych i rosnących w siłę mocarstw regionalnych. Wybierając teraz przedwyborczą „małą stabilizację” liderzy UE i USA oraz uspokajając się strukturą rosyjskiego PKB, opierającego się na eksporcie surowców, unikają kosztownych społecznie i politycznie zmian na własnym podwórku, co poniekąd jest zrozumiałe, gdyż roztrwonili okres prosperity. Ten „złoty okres” już się jednak skończył, a ostateczna cena tej krótkowzrocznej polityki spokoju i bierności będzie tylko większa, gdy dotychczas bliscy, lecz „trudni partnerzy w negocjacjach” zaczną testować, na co jeszcze oprócz Krymu mogą sobie pozwolić.
Adam Lelonek
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]