Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

NATO pomaga Rosji w rozpracowaniu własnego systemu rozpoznania radiolokacyjnego

Kiedy dwa brytyjskie myśliwce Eurofighter Typhoon przechwyciły nad Morzem Północnym dwa rosyjskie bombowce strategiczne Tu-95 nikt nie zastanawiał się, kto w tym wypadku odniósł sukces. Niestety z punktu widzenia wojskowego ta runda została znowu wygrana przez Rosjan.

  • TU-95. Fot. Wikipedia
    TU-95. Fot. Wikipedia
  • fot. RAF/Crown Copyright
    fot. RAF/Crown Copyright

Brytyjczycy wysłali do rosyjskich bombowców 23 kwietnia br. dwa, znajdujące się w całodobowym dyżurze QRA (Quick Reaction Alert) samoloty Eurofighter Typhoon z bazy RAF Brize Norton. Są one elementem systemu ochrony przestrzeni powietrznej leżącej na północ od Szkocji (tzw. NATO Air Policing Area). Brytyjskie myśliwce po doleceniu na miejsce zidentyfikowały nieznane statki powietrzne jako rosyjskie bombowce dalekiego zasięgu Tu-95 (wg. NATO Bear H) wykonały zdjęcia, pomachały skrzydłami i odleciały do bazy.

Sprawa została nagłośniona, ponieważ Brytyjczycy postanowili opublikować fotografie wykonane w czasie tego zdarzenia. Poinformowano również, że przetestowano w ten sposób system alarmowego podrywania myśliwców i pokazano siłę NATO-wskiego lotnictwa. To co jednak miało być propagandowym symbolem brytyjskiej gotowości bojowej stało się w rzeczywistości symbolem głupoty i to nie tylko Brytyjczyków. Nikt nie zwrócił bowiem uwagi, że zdarzenie miało miejsce w międzynarodowej przestrzeni powietrznej i nie zastanowił się, po co Rosjanie wysyłają tam swoje samoloty.

Po co Rosjanie latają na północ od Szkocji?

Po rozpadzie Związku Radzieckiego dalekie loty rozpoznawcze rosyjskiego lotnictwa strategicznego zostały ograniczone z powodów finansowych. Po dojściu do władzy Władimira Putina, na i powyżej Morza Północnego oraz Norweskiego ponownie pojawiły się okręty i statki powietrzne Rosji w celu, jak to się określa w zachodniej prasie: „trenowania długich lotów, długich rejsów oraz prezentowania rosyjskiej siły”.

Kraje graniczące z akwenami i obszarami powietrznymi, w których taka „prezentacja siły” ma miejsce natychmiast wysyłają tam swoje okręty i samoloty, robią sobie „sweet focia” oraz chwalą się swoją gotowością do szybkiego reagowania. Tymczasem nie dość, że takie działania kosztują ogromne pieniądze to jeszcze pomagają Rosjanom rozpoznać NATO-wski system obrony – a to on jest prawdziwym obiektem zainteresowania samolotów i okrętów wysyłanych tak daleko przez Moskwę.

Pojawienie się dwóch bombowców strategicznych w czasie pokoju nie stanowi żadnego zagrożenia i eskalacja takiego „zagrożenia” nie jest na pewno celem Rosjan. Podobnie nie jest nim pokazanie siły, ponieważ nie wysyłano by w tym celu przestarzałych samolotów.

Głównym efektem okresowych lotów dalekiego zasięgu sił powietrznych Rosji ma być najprawdopodobniej uaktualnianie dokładnej mapy rozlokowania NATO-wskich systemów rozpoznania radiolokacyjnego, określenie parametrów pracy poszczególnych stacji radarowych, ich stref przykrycia, sposobu reagowania oraz całej procedury podrywania sił alarmowych z działaniem systemu łączności włącznie. Tylko w tym jednym locie 23 kwietnia br. dwa lecące w międzynarodowej przestrzeni powietrznej stare rosyjskie bombowce uruchomiły system alarmowania lotnictwa: duńskiego (myśliwce F-16 systemu QRA), brytyjskiego oraz norweskiego i wszystkie te państwa wysłały w kierunku Rosjan swoje samoloty. Uruchomienie strefy „Północnej Szkocji” było dla Moskwy tym większym sukcesem, że to w tamtym regionie znajduje się baza Clyde, gdzie stacjonują wszystkie cztery brytyjskie, strategiczne okręty podwodne z rakietami balistycznymi o napędzie atomowym typu Vanguard.

Brytyjczycy uznali, że przechwycenie rosyjskich bombowców pokazało ich gotowość. Problem polega na tym, że rosyjskie Tupolewy leciały na dużej wysokości natomiast rosyjskie rakiety latają o wiele niżej i szybciej. I uderzają z zaskoczenia. Sukces w tym przypadku osiągniętoby tylko wtedy, gdyby te bombowce śledzono jedynie na radarach stacjonarnych a lotnictwo je po prostu zignorowało.

Naruszenie przestrzeni powietrznej

Tak naprawdę nawet w przypadku naruszenia przestrzeni powietrznej nie ma praktycznie żadnej możliwość faktycznego reagowania. Istnieje oczywiście kilka scenariuszy działania w takim przypadku, z których najbardziej radykalny przewiduje teoretycznie siłowe sprowadzenie na własne lotnisko lub nawet zestrzelenie intruza, ale na ten krok nawet Rosjanie decydują się niezwykle rzadko w czasie pokoju jest to bowiem związane z wielkimi konsekwencjami politycznymi – o czym świadczy choćby przypadek zestrzelania rakietą koreańskiego pasażerskiego Boeinga KAL 007 - 1 września 1983 r. przez radziecki samolot Su-15.

Wysyłanie więc myśliwców w czasie pokoju do obcych samolotów, które latają na granicy przestrzeni powietrznej albo daleko poza nią, ma więc jedynie wartość propagandową natomiast kosztuje ogromne pieniądze i zdradza własne systemy obrony. Przechwycenie takich samolotów następuje bowiem zawsze poza obszarem spornym, gdzie możliwość reagowania jest praktycznie żadna.

Tymczasem obecnie wykorzystywane systemy radiolokacyjne pozwalają dokładnie określić i zarejestrować całą trasę wysokolecących statków powietrznych i wychwycić moment, gdy taka przestrzeń jest rzeczywiście naruszana. Oczywiście po rejestracji takiego zdarzenia można obecnie jedynie protestować drogą dyplomatyczną, ale to wcale nie oznacza, że na tym się musi sprawa skończyć.

Przykładowo koszt dolotu własnego myśliwca do naruszającego przestrzeń powietrzną obcego samolotu jest łatwy do wyliczenia. Może więc spróbować obciążyć tymi kosztami to państwo, którego platforma (samolot lub okręt) naruszyły granicę morska lub powietrzną. Działania sądów międzynarodowych są coraz bardziej skuteczne i byłyby jakimś rozwiązaniem na czas pokoju. A na pewno o wiele lepszym niż każdorazowe uruchamianie alarmowego systemu obrony powietrznej i wysyłanie kilku samolotów.

Należy jednak zawsze pamiętać, że na czas wojny najlepszym środkiem na obce bombowce nadal pozostają rakiety.

Zobacz również

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama