- Analiza
- Wiadomości
Mińsk-2. Zwycięstwo dyplomacji, czy kapitulacja Ukrainy?
W czwartek rano zakończyły się całonocne negocjacje w sprawie zawieszenia broni na Ukrainie, które prowadzone były w tzw. „formacie normandzkim”. Po 14 godzinach liderzy Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji osiągnęli porozumienie odnośnie sytuacji w Donbasie. Biorąc pod uwagę szum informacyjny, który został wykreowany wokół wspomnianych wydarzeń, zwycięzcą w całej sytuacji może okazać się ten, kto pierwszy narzuci swoją wersję narracyjną.

Stanowisko ukraińskich dyplomatów po Mińsku określić można jako „ostrożny optymizm”. Ukraińskie media starają się wypunktować jak najbardziej pozytywne strony porozumienia, natomiast media społecznościowe kipią od pesymizmu, którego głównym przesłaniem jest to, że uzgodnionego stanu rzeczy nie uda się długo utrzymać, ponieważ Rosja już wcześniej mówiła jedno, a robiła drugie. Vitalii Chepynoga, ukraiński polityk i gwiazda Facebooka, słynący ze swojego sarkastycznego komentowania rzeczywistości, oficjalną narrację Kijowa o „ostrożnym optymizmie” porównał do ukraińskiego występu na ostatniej olimpiadzie – „medali niekoniecznie przybyło, ale i nikt nie utonął”.
Niezwykle wymowny staje się brak wspólnego ogłoszenia zawarcia porozumienia czy konferencji prasowej, podsumowującej dyskusje. Pokazuje to, jak daleko jest rzeczywiście do porozumienia, które mogłoby satysfakcjonować wszystkie strony. Każda z obecnych w Mińsku głów państw wystąpiła praktycznie tylko dla mediów z własnych krajów. Zupełnie tak, jakby rzeczywiście każdy miał inny punkt widzenia na osiągnięty „kompromis”. Innym aspektem jest to, że jakkolwiek chociażby sama tylko perspektywa uwolnienia ukraińskich więźniów w ciągu 19 dni byłaby ogromnym sukcesem, który media mogłyby umiejętnie zagospodarować, to dyskusje o autonomii i finansowaniu zarządzanych przez terrorystów regionów z pieniędzy ukraińskiego podatnika łatwe do pogodzenia się nie będą w żadnych okolicznościach. Jak zauważa Adam Eberhardt, „parlament Ukrainy musi karnie przegłosować amnestię dla separatystów, finansowanie Donbasu, zmianę konstytucji... bez gwarancji wzajemności”.
Porozumienie mińskie doskonale podsumowuje Ievgen Vorobiov z PISM-u:
- wstrzymanie ognia „na pewnych obszarach” regionów ługańskiego i donieckiego rozpocznie się o godzinie 24:00 15 lutego;
- ciężka artyleria ma zostać wycofana ze strefy zdemilitaryzowanej po drugim dniu od rozpoczęcia zawieszenia ognia, proces wycofania zostanie ukończony w ciągu dwóch tygodni;
- OBWE ma zająć się monitoringiem i weryfikacją przestrzegania zawieszenia ognia (jednak odpowiedni sprzęt radiolokacyjny nie zostanie rozmieszczony szybko i nie wspomniano o zwiększeniu liczby personelu w strefie działań zbrojnych czy jego kompetencjach);
- w ciągu 30 dni ukraiński parlament ma przyjąć odpowiednie regulacje, które określą dokładnie terytoria, na których zostaną wprowadzone „specjalne reżimy lokalnych rządów”;
- odrębnym przepisem prawnym ma zostać wprowadzona amnestia dla „wszystkich osób zaangażowanych w wydarzenia w obwodach donieckim i ługańskim” (nie ma zapisu na jakim szczeblu, ani nie wyjaśnia kwestii postępowania w sprawach kryminalnych);
- uwolnienie i wymiana „wszystkich zakładników” oraz „nielegalnie przetrzymywanych osób” w oparciu o zasadę „wszyscy za wszystkich” (umowa nie precyzuje dokładnie, że np. Nadija Sawczenko podlega pod ten zapis, nie ma też wspomnianych instytucji odpowiedzialnych za wymianę jeńców);
- umożliwienie dostarczania i dystrybucji pomocy humanitarnej (nie ma doprecyzowanych mechanizmów dopuszczenia na dany obszar, więc Rosja dalej będzie mogła wysyłać swoje „konwoje humanitarne”);
- mają zostać określone warunki dla pełnej odnowy powiązań społeczno-ekonomicznych obwodów donieckiego i ługańskiego z Ukrainą, w tym włączenie ich na powrót do systemu socjalnego (postanowienie nie doprecyzowuje konkretnego zobowiązania po stronie ukraińskiej, jednak jednocześnie nie pozostawia dla niego żadnej innej alternatywy, więc może to stworzyć poważny punkt sporny);
- odnowienie pełnej kontroli nad granicami państwowymi przez rząd ukraiński na całym obszarze konfliktu (ma to nastąpić po przeprowadzeniu lokalnych wyborów zgodnie z prawem ukraińskim i zostać ukończone do końca 2015 roku);
- wycofanie „wszystkich zagranicznych uzbrojonych grup”, sprzętu wojskowego oraz najemników pod nadzorem OBWE (bez konkretnej daty końcowej i doprecyzowania mechanizmów monitorujących);
- przeprowadzenie „reformy konstytucyjnej” na Ukrainie wraz z przyjęciem nowej konstytucji do 2015 roku (wzmocnienie decentralizacji władzy i uwzględnienie „wyjątkowości niektórych regionów Donbasu”, z uwzględnieniem „specjalnego statusu” dla regionów, gwarantowanego w ukraińskim ustawodawstwie, z uwzględnieniem wielu warunków, m.in: samookreślenie językowe, ekonomiczna współpraca z Rosją czy pozwolenie na „tworzenie jednostek milicji przez lokalną władzę”, co de facto da Rosji spore pole manewru po wycofaniu „zagranicznych uzbrojonych grup”);
- wybory lokalne w okupowanych regionach mają być zaplanowane w ramach Trójstronnej Grupy Kontaktowej i przeprowadzone pod nadzorem Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE (biorąc pod uwagę brak odzyskania kontroli nad granicami i opuszczenia terytorium ukraińskiego przez „zagraniczne uzbrojone grupy”, otwartym pozostaje pytanie o uznanie takich wyborów za „wolne i sprawiedliwe”);
- ustanowienie grupy roboczej w ramach Trójstronnej Grupy Kontaktowej do implementacji porozumienia.
Z kolei Serhij Sydorenko, podsumowujący porozumienie na łamach „Ukraińskiej Prawdy” pisze, że odpowiedź na pytanie, czy Ukraina „wygrała” w Mińsku nie jest jednoznaczna. Pewne jest w jego ocenie natomiast to, że „Rosja tego dokumentu po prostu nie chciała”. Jak stwierdza, przez całą noc strona rosyjska robiła wszystko, aby doprowadzić do przerwania spotkania, a strona europejska po raz kolejny próbowała wytłumaczyć Władimirowi Putinowi dlaczego to właśnie on jest uważany za winnego w tym konflikcie. Jak dodaje Sydorenko, niezmiernie ważnym jest fakt, że obecne porozumienie nie zmienia poprzedniego z września 2014 roku. To uznaje za jeden z największych sukcesów dyplomatycznych Kijowa, gdyż o zmiany przez ostatnie miesiące bardzo zabiegał Kreml. Jest to ważne dlatego, iż odejście czy modyfikacja poprzednich porozumień podważyłaby zasadność wysiłków USA i UE na przestrzeni ostatnich miesięcy.
Za klęski strony ukraińskiej Sydorenko uznaje natomiast: utratę kontroli władzy centralnej nad okupowanymi regionami, wprowadzenie gwarancji nietykalności dla terrorystów, a co więcej „oficjalne uznanie ich jako władzy posiadającej legitymizację”. Zwraca on przy tym uwagę na inny fakt – w tych sprawach po prostu Poroszenko nie otrzymał wystarczającego wsparcia ze strony Berlina i Paryża. Jako ciekawostkę, zdradza on też, powołując się na anonimowe źródła, że w oryginalnym zapisie umowy była inna data wstrzymania ognia, niż 24:00 15 lutego – pierwotnie zapisano, że wstrzymanie ognia ma nastąpić „natychmiast” (dokładnie o 24:00 12 lutego). Jednak z powodu trwających walk w Debalcewie, Rosja nie dopuściła do przyjęcia takiej decyzji. Nawet sam Putin podczas konferencji prasowej po negocjacjach powiedzieć miał, że „zna sytuację w kotle debalcewskim lepiej niż władze ukraińskie”. Plan polega teraz na tym, aby w ciągu dwóch dni przejąć ten teren, w związku z czym można się spodziewać zaostrzenia walk przed planowanym zawieszeniem broni. To kluczowy wymóg dla zagwarantowania sobie pełnej kontroli nad Donbasem przed wejściem w życie porozumienia.
Sydorenko, podobnie zresztą jak większość innych ukraińskich analityków, komentatorów i dziennikarzy, nie wierzy, że terroryści będą przestrzegać rozejmu. Zrobią właśnie wszystko, żeby je zerwać, a winą obciążyć Kijów. Podsumowując swój komentarz, stwierdza on, iż „Kijów został zmuszony do odstąpienia od wielu swoich postulatów, a wielka część winy za to spada na duet francusko-niemiecki”. W jego ocenie najlepiej porozumienie mińskie opisała prezydent Litwy Dalia Grybauskaite: „jest ono słabe. Główna jego część to ustanowienie kontroli nad granicami. To nie było zrobione i postanowione wcześniej”. Sydorenko zauważa jednocześnie, że nie można też mówić o „porażce” Kijowa – kontrola operacyjna nad Donbasem została aktualnie utracona, jednak pojawiła się w końcu realna szansa na zakończenie działań bojowych, które doprowadziły do śmierci tysięcy ukraińskich żołnierzy i cywilów i zniszczyły ukraińską gospodarkę. Należy więc patrzeć na to, co się stało w Mińsku, jako szansę, próbę. Czy będzie ona udana, to się dopiero okaże.
Jak stwierdza Nerijus Maliukevičius z Uniwersytetu Wileńskiego, cytowany przez portal Delfi.lt: „to wszystko brzmi jak Mińsk-2, który sam w sobie pokazuje, że pierwsze podejście okazało się niewystarczające. Stąd ziarno goryczy odnośnie Mińska nr 2. Angela Merkel powiedziała dokładnie to samo tuż przed spotkaniem – ogólny brak zaufania jest powszechny, a diabeł tkwi w szczegółach. Jak już widzieliśmy, umowy są łatwe w podpisywaniu i ogłaszaniu, ale problem jest z ich implementacją. Mieliśmy już pierwsze porozumienie mińskie w kwestii wstrzymania ognia, jednak, jak na ironię, rozmowy o zawieszeniu broni zostały zagłuszone przez ostrzał”. Dość wspomnieć, że w dzień kiedy rozpoczęły się rozmowy śmierć poniosło ponad co najmniej 49 osób, a w trakcie negocjacji ukraińską granicę przekroczyło 50 czołgów, 40 systemów rakietowych i 40 transporterów opancerzonych.
Były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, debiutujący w nowej roli dyrektora Instytutu Obywatelskiego, think tanku Platformy Obywatelskiej, zauważa, że „po raz pierwszy od czasu II wojny światowej o bezpieczeństwie europejskim decydowano bez udziału USA”. Biorąc pod uwagę etap obecnych działań, doświadczenia ostatnich miesięcy i ogólnie – rosyjskie metody działania, można by było jednak doprecyzować: „próbowano decydować o bezpieczeństwie europejskim”. Podobnie było prawie 76 lat temu – wojnę także planowano zakończyć bez udziału Amerykanów.
dr Adam Lelonek
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS