Reklama

Geopolityka

Krym można było uratować

Fot. mil.gov.ua
Fot. mil.gov.ua

”Władze w Kijowie „przespały” dwa kluczowe momenty, kiedy można było zapobiec aneksji Krymu”- mówi Anna Andrijewska w wywiadzie dla Defence24.pl. Andrijewska to krymska dziennikarka, na Krymie pracowała przy wielu projektach w tym w Centrum Dziennikarstwa Śledczego, współpracowała również z ukraińską sekcją BBC. Obecnie pracuje przy projekcie Radia Swoboda „Krym. Realia”. Dotyczy on życia mieszkańców Krymu w nowych, rosyjskich realiach. 

Jak wyglądało życie codzienne na Krymie przed pojawieniem się tam „zielonych ludzików”? Czy można było zauważyć przygotowania do rosyjskiej operacji?

O przygotowaniach rosyjskiej operacji na Krymie faktycznie nie wiedział nikt, z wyjątkiem jej dowódców oraz wykonawców. Prorosyjskie ruchy polityczne, które istniały na półwyspie, nie miały ogólnego poparcia. W związku z tym, nie były traktowane poważnie. Na przykład partia głównego separatysty Krymu Sergieja Aksjonowa – „Rosyjska jedność” podczas ostatnich wyborów do krymskiego parlamentu zdobyła jedynie 4% poparcia wyborców. Należy również zauważyć, że przeciętny mieszkaniec Krymu nigdy nie był aktywny politycznie i rzadko kiedy wyrażał publicznie swoje stanowisko w sprawie wydarzeń na półwyspie czy w kraju, poza własną kuchnią. Wydarzenia na Majdanie również nie zmieniły sytuacji. Kijów położony jest w wystarczająco dużej odległości od Krymu, aby ludność lokalna wiedziała co tam się dzieje jedynie z ekranów głównych, ukraińskich stacji telewizyjnych. Ale w tym samym czasie, władze lokalne rozpoczęły aktywną kampanię przeciwko Euromajdanowi pod nazwą „Stop, Majdan!”. Właśnie wtedy przewodniczący Rady Najwyższej Krymu Wołodymyr Konstantynow, który później stał się jednym z liderów separatystów, zaczął publicznie mówić o „autobusach z banderowcami”, które to miały jechać na Krym zabijać jego mieszkańców za to, że wystąpili oni przeciwko Majdanowi. O tym urzędnicy mówili na wszystkich imprezach publicznych. W tym samym czasie też równolegle transmitowane były spoty propagandowe na antenie państwowej telewizji „Krym”, a wspomniane oświadczenia były publikowane w gazetach kontrolowanych przez krymskie władze, także Krymczanie naprawdę zaczęli wierzyć w banderowców i w to, że Majdan zagraża bezpośrednio każdemu z nich. Na tym fundamencie rozpoczęła się aneksja. Przed pojawieniem się „zielonych ludzików”, ludności lokalnej pokazany został obraz sztucznie wykreowanego wroga zewnętrznego – mitycznych „banderowców”. Już wtedy mało kto otrzymywał obiektywne informacje.

Czy władze w Kijowie mogły zapobiec realizacji rosyjskiego planu?

Władze w Kijowie „przespały” dwa kluczowe momenty, kiedy można było zapobiec aneksji Krymu. Pierwszy raz – w lutym, kiedy Wołodymyr Konstantynow i jego współpracownicy najpierw zaczęli deklarować secesję Krymu od Ukrainy z powodu „banderowskiej władzy”, która pojawiła się w wyniku wydarzeń na Majdanie. Politolodzy i eksperci twierdzą, że Konstantynow, zdając sobie sprawę z nieuchronności swojej dymisji, był skłonny do negocjacji z liderami Majdanu odnośnie swojej dalszej przyszłości. Ale wtedy nowe kijowskie kierownictwo było zaślepione zwycięstwem na Euromajdanie i zupełnie nie doceniło sytuacji. Drugi „przespany” moment – koniec lutego, kiedy uzbrojone „zielone ludziki” przejęły Radę Ministrów Krymu. Wtedy Rada Ministrów była pusta przez dwa dni. Nie było w niej żadnych zakładników. I wtedy nikt nie blokował wojsk krymskich. Gdyby nowe władze Kijowa szybko się zorientowały, opór stałby się możliwy, w tym także w sferze informacyjnej. A tak Krym został poddany bez walki i jednego wystrzału.

Jak ocenia Pani przebieg referendum na Krymie?

To „referendum” nie może być uznane za zgodne z prawem, ponieważ zostało ono ogłoszone nielegalnie (deputowani krymskiego parlamentu głosowali za nim w obecności uzbrojonych „zielonych ludzików”) i towarzyszyła mu wielka ilość naruszeń. W wielu lokalach wyborczych nie było nawet obserwatorów, a milicjanci, jeśli w ogóle byli, nie zwracali uwagi na to, że wyborcom wydawano po dwie karty do głosowania, czasem nawet bez paszportów. Należy także zauważyć, że karty do głosowania na to „referendum” wydrukowano na zwykłym papierze bez zabezpieczających hologramów. Ponadto głosowanie odbyło się w warunkach faktycznej okupacji Krymu, to jest pod lufami rosyjskich karabinów. Takie „referenda” a priori nie są zgodne z prawem, a zatem krymskie tzw. „samostanowienie” nie zostało przyjęte przez społeczność międzynarodową.

Co się zmieniło dla mieszkańców Krymu po aneksji?

Życie mieszkańców Krymu po aneksji zmieniło się kardynalnie. Zmiany te dotyczyły wszystkich sfer życia. I, co ważne, nie były one zmianami na lepsze. Tak, miało miejsce zwiększenie emerytur i wynagrodzeń. Ale te ostatnie wzrosły tylko dla urzędników, pracowników organów ścigania i wojskowych – grup, na których opiera się w Rosji reżim Putina (kto gryzie rękę, która karmi?). W tym samym czasie z powodu inflacji na Krymie znacznie wzrosły ceny towarów i usług. Z tego powodu rzeczywistego efektu ekonomicznego nie ma. Najbardziej ucierpieli ci, którzy zarabiali w sezonie turystycznym. Wskutek aneksji został on przerwany. Urlopowicze z Ukrainy, którzy stanowili 60% ruchu turystycznego na Krymie, w tym roku nie przyjechali na półwysep, a ubyło i tych rosyjskich. Po pierwsze, ze względu na trudności z transportem, a po drugie – ponieważ wielu Rosjan jeździ na wakacje do swoich ośrodków i do Europy. Zmieniać je na Krym z niskim poziomem usług i wysokimi cenami nikt nie chce. Co więcej, na Krymie ograniczone zostały wszystkie wolności i stale naruszane są podstawowe prawa człowieka. Lokalna „Samoobrona” ma obecnie uprawnienia wojskowych oraz na podstawie obowiązującego prawa może legitymować ludzi, zatrzymywać ich, a nawet pobić. Takie przypadki zdarzyły się już w praktyce. W różnych nielegalnych działaniach przeciwko miejscowej, aktywnej ludności czynny udział biorą współpracownicy FSB wraz z lokalnymi organami ścigania.

Jakie działania podejmowane były i są przez rosyjskie służby wobec osób, które nie poparły rosyjskiej polityki?

Najbardziej aktywnych mieszkańców lokalna „Samoobrona” i pracownicy jednostki „Berkut” porywali i torturowali. Krymski Tatar Reshat Ametow został porwany i zakatowany na śmierć za to, że stanął na czele jednej pikiety pod Radą Ministrów Krymu, nawet bez transparentów. Jego ciało znaleziono potem z oznakami tortur i katowania. Inną ofiarą „Samoobrony” był szef organizacji pozarządowej „Ukraiński Dom” Andrij Szczekun, który w marcu przebywał 11 dni w niewoli. Opowiedział on o wielu torturach, które wobec niego zastosowano. Po wypuszczeniu został on zmuszony do opuszczenia Krymu, a obecnie mieszka na Ukrainie kontynentalnej. Inni działacze, którzy publicznie wypowiadali się przeciwko aneksji, zostali aresztowani, postawiono im zarzuty kontaktów z Prawym Sektorem i przygotowanie ataków terrorystycznych. Dochodzi nawet do tego, że mieszkańcy Krymu boją się mówić po ukraińsku. Są też zmuszeni do zmiany obywatelstwa i rezygnacji z paszportów ukraińskich. W przeciwnym razie mają starać się o pozwolenie na pobyt. Oznacza to, że ci, którzy urodzili się i mieszkali na Krymie przez wiele lat, teraz muszą prosić rosyjskie władze o pozwolenie na pozostanie w ojczyźnie. Bo zgodnie z rosyjskim ustawodawstwem, mieszkaniec Krymu bez rosyjskiego paszportu lub zezwolenia na pobyt może zostać deportowany z własnego domu. Pogorszyła się sytuacja także w sferze ekonomicznej. Z powodu inflacji po przejściu Krymu na rosyjską walutę wzrosły ceny towarów i usług. Tysiące Krymczan zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów albo przez grożące im bezpośrednio niebezpieczeństwo, albo odmowę do zmiany obywatelstwa, albo z powodu problemów ekonomicznych.

W kontekście krążących po Internecie zdjęć, obrazujących jednego z liderów separatystów o pseudonimie „Motorola” wypoczywającego na Krymie, czy uważa Pani, że Półwysep może stać się kierunkiem emigracji dla prorosyjskich aktywistów z Ukrainy Wschodniej?

Tak, teraz wielu imigrantów ze Wschodu kieruje się na Krym, korzystając z jego statusu „szarej strefy”, w której nie dosięgnie ich wymiar sprawiedliwości. Krym stał się także obecnie „Mekką” dla terrorystów i separatystów. Przyjeżdżają oni tu po broń oraz odpocząć, żeby zaleczyć rany. Przykład „Motoroli” nie jest jedynym. Wiadomo, że na Krymie okresowo przebywa były deputowany z Ukrainy, który wspiera terrorystów na wschodniej Ukrainie, Oleg Carew, a w Sewastopolu mieszka i kandyduje do Zgromadzenia Ustawodawczego Sewastopola inny były ukraiński poseł-separatysta Wadim Kolisniczenko. Krymczanie, którzy obecnie wspierają lokalną władzę okupacyjną, nie rozumieją, czym mogą grozić im podobni „sąsiedzi”. Wiadomo, że terroryści z Ukrainy Wschodniej, którzy przyjeżdżają tam z Rosji, później nie są do niej wpuszczani z powrotem ze względów bezpieczeństwa.

Jak ocenia Pani dostęp mieszkańców Krymu do informacji i szanse na funkcjonowanie tam niezależnych dziennikarzy?

Mieszkańcy Krymu mają teraz szeroki dostęp tylko do informacji propagandowej. Na półwyspie nie funkcjonują ukraińskie stacje telewizyjne, a na oficjalne występy wysyłani są tylko dziennikarze mediów rosyjskich. Wszyscy inni dziennikarze, w tym i ci niezależni, pracują w konspiracji, nie podpisując swoich tekstów własnymi nazwiskami. Osobiście również musiałam tak pracować, dopóki nie opuściłam Krymu. Aktualnie FSB aktywnie zbiera tam informacje o „nieswoich” mediach i ich pracownikach. Pomagają im w tym niektórzy lokalni dziennikarze, którzy nie odmówili donoszenia na swoich kolegów za pieniądze. Także żadne zasady moralne już tam nie obowiązują.

Co Pani zdaniem z wydarzeń ostatnich miesięcy na Półwyspie zasługuje na szczególną uwagę?

Wszystkie wydarzenia, które mają miejsce na anektowanym Krymie, zasługują na szczególną uwagę. Jest to wydarzenie przełomowe i jest to coś, co zagraża bezpieczeństwu całej Europy. Po pierwsze dlatego, że umożliwia agresywnej Rosji de facto kontrolę większego terytorium Ukrainy, niż wcześniej (w tym ziemię i morze, i przestrzeń powietrzną). A po drugie, służy jako poglądowy wzorzec z dziedziny aneksji obcych terytoriów. Kto może zagwarantować, że w tym momencie na świecie, oprócz Putina, nie ma innych, którzy mają podobne plany?

Czy jest coś, co mogą zrobić obecnie władze ukraińskie dla „miękkiego” oddziaływania na mieszkańców Krymu?

Jeśli mówimy o „miękkiej sile”, to należy zacząć od sfery informacyjnej. Ukraińskie władze powinny zrobić wszystko, co możliwe, aby Krymczanie zdali sobie sprawę, że nie ma żadnych banderowców, że nowa władza w Kijowie w żaden sposób nie zagraża mieszkańcom Krymu oraz, że życie na Ukrainie – to nie strach i chaos, a możliwość budowania swojego życia własnymi rękami. Obecnie Krymczanie są ogólnie izolowani od ukraińskiej przestrzeni medialnej. Dlatego właśnie poddawani są praniu mózgu i nie uznają w ogóle Ukrainy. Zadanie ukraińskich władz to przywrócenie mieszkańcom Krymu wiary w siebie, pokazanie rzeczywistej poprawy życia Ukraińców. Musimy wygrać tę wojnę informacyjną. Żeby nie tracić swojej ziemi i ludzkiego życia.

Jak ocenia Pani szansę na zmianę formalnego statusu Krymu jako rosyjskiego terytorium?

Formalny status Krymu jest taki, że jest on ukraiński. Inaczej być nie może. Krym został odebrany niezgodnie z prawem, bandyckimi metodami, pod lufami karabinów. Jeśli wspólnota europejska naprawdę wyznaje zasadę legalności, sprawiedliwości i nienaruszalności terytoriów innych państw, to w żadnym wypadku nie może iść na ustępstwa wobec Rosji w tej kwestii. Krym jest terytorium nieuznanym przez społeczność międzynarodową, jest tak zwaną „szarą strefą”. Tego statusu może pozbyć się jedynie będąc ukraińskim. Aby dziesiątki tysięcy ludzi mogły powrócić do swoich domów, aby rozłączone rodziny mogły znowu być razem, aby nie było już tam niebezpiecznie i mogła rozwijać się gospodarka, a ludziom zaczęło żyć się lepiej. Oczywiście ci, którzy nielegalnie odebrali coś, co nie należy do nich, mają oddać to z powrotem.

Rozmawiał Adam Lelonek.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (16)

  1. vern

    Nie wyobrażam sobie Ukrainy w NATO. Czy kraj który BOI SIĘ stanąć w swojej własnej obronie i oddaje terytorium bez walki, będzie chciał obronić Polskę albo jakikolwiek inny kraj w wypadku wojny ? Nie wierzę że Ukraina przyszłaby nam z pomocą.

    1. Swiatowid

      Masz zupelna racje. Banderowcy beda tylko chcieli by ich bronic a nie chc o siebie walczyc. W 2013 ukraina byla czwartym producentem broni na swiecie ! A nie potrafi uzbroic wlasnej armi . Ale i w polskiej armi nie jest lepiej.

    2. Piotr ze Szwecji

      Drony rozpoznania artyleryjskiego nie wyręczą oczu żołnierzy WOT na tyłach frontu wroga. Acz już widziałem ćwiczenia Anakonda 2020, kiedy BWP-1 przeprowadzały frontalny szturm przez dużą zaporę wodną w pościgu za wycofującym się wrogiem pod huraganowym ogniem 2 brygad artyleryjskich i rakiet okrętów Floty Bałtyckiej Rosji, więc się nie zdziwię. Za mało fantazji? Za dużo wódki? Przykryliście całą okoliczną polską szlachtę czapami? No cóż, drony można stracić, bo to nie życie żołnierzy. Kwestia tylko, że WP na ćwiczenia poligonowe pożycza fly-eyes z WOT:u. Czyżby WP nie ma własnych dla artylerii?

    3. Operator

      Panie Piotrze trafił Pan w sedno. Po tonie wypowiedzi wnioskuję świetną orientację w temacie. Autorzy artykułu niestety nie mają pojęcia o czym piszą. Patrząc na to gdzie pracują nie napawa optymizmem.

  2. Swiatowid

    18 000ukrainskich zolnierzy bylo namkrymie , zdecydowalo sie wrucic na ukraine 1095 ! Reszta zostala. To oczyms swiadczy, jak krym byl ukrainski. Zreszta wiekszosc wschodniej ukrainy byla bardziej i jest bardziej rosyjska jak ukrainska. Wiec nie ma czemu sie dziwic ze chca do rosji. Kosowo bylo Serbskie -jest serbskie a zostalo sila oderwane. Wiec gdzie ta demokracja, niesiona przez ameryke i UE ! Ukraina w NATO ? NIE !

    1. taktyk i strateg

      Od samego siedzenia na poligonie żadna armia nie była silna. Dobrym przykładem jest nasze wojsko za komuny. Gry mogą otworzyć oczy na wiele ciekawych rozwiązań i wskazać słabości nasze i przeciwnika, a to już połowa wojennego sukcesu.

  3. hg6

    przypomnijmy, że na początku aneksji, wojsk ukraińskich było na Krymie więcej niż wojsk rosyjskich... ach, szkoda gadać....

  4. hg6

    przypomnijmy, że na początku aneksji, wojsk ukraińskich było na Krymie więcej niż wojsk rosyjskich... ach, szkoda gadać....

  5. Lucek

    Rosję wolny świat musi doprowadzić do sytuacji z za czasów Jelcyna gdzie na klęczkach błagała o $$. Wtedy będzie krótka piłka oddajecie Krym i płacicie odszkodowanie Ukrainie a my wam możemy pomóc.Agent KGB nigdy nie bedzie dobrym gospodarzem i taką polityką wcześniej czy później doprowadzi do bankructwa Rosji. Chiny teoretycznie moga pomóc ale Chińczyk to Zyd Azji i za psi grosz nie pomaga. Wywłaszcy wiec ruskich z gazu i ropy a nakońcu zasiedli wschodnią Syberie i bedzie posprzątane.

  6. alfred j.

    Zapomnieli dodac ze 16tys zolnierzy "ukrainskich" podpisalo kontrakt w silach rosyjskich. Teraz trzeba wyslac zielone ludziki z drugiej strony, przejecie bedzie tak samo latwe pod warunkiem ze ci pozyteczni slugusi dalej sa zakwaterowani na Krymie.

    1. wróg

      To jest artykuł inspirowany "gdyby babcia miała wąsy". Osobiście winię eurowizję ^^

  7. ffff

    rosję trzeba od środka rozwalić to wtedy odpuści sobie ukrainę. trzeba dozbroić i finansować wszelkie ruchy anty- kremlowskie tak jak kiedys czeczenia w latach 90 -tych.

    1. warthog77

      Wychodujesz sobie nowych talibów

    2. wróg

      Musiałby to zrobić, ktoś, kto nie ma własnego państwa i sojuszników. W odruchu obronnym za taki numer polecą niuki.

  8. pragmatyk

    Zgadzam się z tymi ,którzy mówią że Rosję mozna rozwalić tylko od wewnątrz.Jest to chyba najrozsądniejszy wariant ,że mozliwy pokazal Regan.Teraz trzeba zaczynać od nowa ,Ale to musi być szybko zrobione ,bo czas goni.Putin rozpoczął zimna wojnę i pokorny nie będzie ,pokoju nie lubi ,ma problemy wewnętrzne i to trzeba wykorzystać.

  9. rusofob

    Dobry ruski to martwy ruski. I najbardziej mnie wkurza, że to wszystko to tylko niby Putin. Żaden Putin, ruscy jako całość to bandycki naród.

    1. jacuś

      zgadzam się w zupełności...

    2. z prawej flanki

      głupstwa Komentator tu wypisuje ; napisałem "głupstwa" ,bo nie chcę denerwować innym określeniem tutejszego moderatora - dziwne ,że nie zdenerwował się Twoim wpisem. Pomyśl sobie ,jak zatem na podobne "komplementy" względem nas zareagowali by ci - których tak nie lubisz ,że widziałbyś ich wszystkich martwych? Czy nie zmienili by tylko nazwy nacji w twym apelu? Piłem kiedyś gorzałę z gospodarzem pewnej ukraińskiej rodziny pod Lwowem i chociaż w gościnie nieba ci przychylą (podobnie jak Rosjanie) ,to i tak o mały włos a wyszedłbym od nich z widłami w plecach. Wiesz dlaczego? Bo ,mimochodem wspomniałem o naszej tyleż trudnej ,co niezagojonej i krwawej przeszłości ; przeszłości ,którą oni widzą w zupełnie innym świetle aniżeli - my. I co ,mam wszędy dostrzegać w nich samych li tylko banderowców? Dla mądrych ,uważnych i potrafiących czytać pomiędzy wierszami "rusofobów" polecam lekturę wspomnień byłego pułkownika wojsk pancernych Wehrmachtu Hansa von Luck'a. Pouczające. I bez urazy kolego.

  10. patriota

    Prawdziwym sprawdzianem wiarygodności dyplomacji UE, NATO będzie podjęta przez Sowiety próba aneksji państw nadbałtyckich. To kolejny cel w ekspansji Rosji na zachód. Całkiem prawdopodobne, że w ciągu kilku lat pojawią się komentarze i opinie analityków, ekspertów, że to zbyt małe państwa (łącznie około 175 tyś. km) zamieszkiwane tylko przez około 7,5-7,8 mln osób, zbyt niekorzystnie położone, by ryzykować otwartą konfrontację zbrojną. Tymczasem od 20 lat Sowiety tak naprawdę prowadzą działania zbrojne: Czeczenia, Karabach, Krym, Osetia, lub dokonują cichej aneksji: Abchazja, Naddniestrze odbudowując swoje imperium.

  11. bubu

    podobno syberia chce się odłączyć od rosji

  12. archii1

    Cała prawda o goebelsowskich metodach działania kremlowskich dywersantów i ich naczelnego watażki Putlera.Grać z tymi ruskimi bandytami można tylko ostro w przeciwnym wypadku ten psychopatyczny kurdupel Putin będzie posówał się coraz dalej.Może w końcu dotrze to do pustych łbów niemieckich i francuzkich ruso,a właściwie putinofilów.

  13. Wandek

    "A tak Krym został oddany bez walki i jednego wystrzału" przynajmniej tyle z tego dobrego wyszło.

  14. ffff

    rosję trzeba od środka rozwalić to wtedy odpuści sobie ukrainę. trzeba dozbroić i finansować wszelkie ruchy anty- kremlowskie tak jak kiedys czeczenia w latach 90 -tych.

  15. as

    Ruskie świnie nigdy nie oddadzą Krymu chyba że wybuchnie wojna i zostanie on siłą odebrany a rosja zostanie zniszczona i podzielona.

  16. Hans Close

    Nie zamierzam umierać za Krym, ale... ...ale chętnie zacisnę pasa aby Kacapy umierały z głodu za Krym. ;)

Reklama