Geopolityka
Kolejny wojskowy zamach stanu w Mali?
W Mali mogło dojść do kolejnego już wojskowego zamachu stanu w przeciągu ostatnich ośmiu lat. Puczyści mieli rozpocząć swoje działania od przejęcia kontroli nad strategiczną bazą wojskową w Kati, dzięki której możliwe jest szybkie dyslokowanie wojska do stołecznego Bamako. Jednakże, obecnie trudno jest mówić o jednoznacznym obrazie wszystkich wydarzeń w tym afrykańskim państwie.
W mieście Kati malijscy żołnierze mieli rozpocząć pucz wojskowy, czego sygnały płyną w pierwszej kolejności od tamtejszych służb bezpieczeństwa oraz doniesień ambasady Norwegii dla Reutersa. Część źródeł mówi, że już teraz zatrzymanymi mają być wyżsi dowódcy we wspomnianym mieście garnizonowym, ale są informacje również o możliwych działaniach w rejonie gmachów rządowych należących do premiera Mali (niepotwierdzone jeszcze, bowiem sytuacja jest wysoce dynamiczna). Na razie obiekty telewizji i prasy, kluczowe dla przejęcia władzy w całym kraju nie miały być zagrożone. Pracowników jednak miano ewakuować.
Na ulicach Kati miały pojawić się jednostki ciężkiego sprzętu bojowego w postaci transporterów opancerzonych oraz innych wojskowych pojazdów. Płyną również sygnały, że wojskowi mieli się gromadzić i strzelać w powietrze. Samo miasto garnizonowe jest oddalone jedynie 15 km od stołecznego Bamako, stąd możliwość szybkiego przeniesienia działań w rejon kluczowych obiektów rządowych. Pojawią się sugestie, że obecne problemy w Mali są pochodną ostatnich napięć politycznych w kraju, które narastały w ostatnich miesiącach. Dochodziło w ich trakcie do starć protestujących z siłami bezpieczeństwa. Władza była oskarżana o korupcję. Obecnie ludzie mają znów gromadzić się na symbolicznym Placu Niepodległości, stanowiącym kluczowe miejsce wcześniejszych protestów.
Czytaj też: Somalia: atak na hotel w Mogadiszu
Na razie nie ma informacji co do dalszych losów prezydenta Ibrahima Boubacara Keita, który wraz z pewną grupą ministrów miał (zdaniem części doniesień) zostać aresztowany przez puczystów. Co więcej, według portalu "allAfrica" przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Moussa Timbiné oraz minister finansów Abdoulaye Daffe mieli zostać porwani. Jednocześnie, ambasady zachodnie mają przestrzegać przed wychodzeniem na ulice zarówno we wspomnianym Keita, ale też Bamako.
— La France au Mali (@FranceauMali) August 18, 2020
Rodzą się realne analogie do sytuacji z 2012 r., kiedy to niżsi stopniem żołnierze malijskich sił zbrojnych siłowo przejęli władzę w państwie. Junta wojskowa zawiązała się wówczas na fali protestu przeciwko niedofinansowaniu wojska oraz wysyłaniu jednostek nieprzygotowanych do działań bojowych na północ kraju przez skorumpowane elity polityczno-wojskowe. Ostatecznie, wraz z zagrożeniem terroryzmem oraz niestabilnością wewnętrzną w Mali, Francja zaaranżowała międzynarodową interwencję w tym afrykańskim państwie. Trwa ona do dziś, a jej znaczenie oprócz kwestii stricte antyterrorystycznych, miało być również odczytywane jako presja na polityczne rozwiązanie kryzysu polityczno-wojskowego z lat 2012-2013.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie