Japonia nie ukrywa, że w jej sąsiedztwie doszło do znaczących przeobrażeń w sferze bezpieczeństwa i obronności w związku z polityką Chin. Stąd też, siły zbrojne (dokładniej Japońskie Siły Samoobrony) muszą zareagować w sposób adekwatny do wyzwań i tym samym zwiększyć liczbę własnych jednostek rozrzuconych przede wszystkim na zachodnich rubieżach państwa. Nowe formacje mają przede wszystkim pozwolić na ustanowienie swoistych bastionów, ograniczających swobodę działania potencjalnego przeciwnika. Stąd mają być wyposażane w skuteczne systemy obrony przeciwlotniczej, pociski do zwalczania okrętów przeciwnika i niezbędne zasoby walki radioelektronicznej. Chińskie koncepcje o bańkach antydostępowych (A2/AD) jak widać wywołały efekt domina.
Japonia ma zwiększyć swoje możliwości obronne na wysuniętych wyspach leżących na kierunku zachodnim. Dokładniej ma chodzić o dyslokacje jednostek wyposażonych w systemy rakietowe do zwalczania celów powietrznych i nawodnych na wyspę Ishigaki. Oznaczałoby to stworzenie bazy dla ok. 500-600 dodatkowych członków personelu Japońskich Sił Samoobrony w tym regionie. O potencjalnych planach wzmacniania obrony kraju powiedział dziennikarzom we wtorek minister obrony Nobuo Kishi. Oczywiście, ulokowanie Ishigaki wskazuje w pierwszej kolejności, że Tokio widzi nowe potrzeby względem rejonu konfliktogennego w związku z postawą Chin względem Tajwanu. Wspomniana japońska wyspa, należąca do prefektury Okinawy jest oddalona ok. 185 mil od Tajwanu. Co więcej, jeszcze bliżej leżą wyspy Senkaku, które również są coraz większym punktem spornym w relacjach z Chinami.
Czytaj też: Setki tysięcy ludzi w pierwszym rzucie. Cywilne desantowce do podboju Tajwanu [KOMENTARZ]
Według doniesień tokijskiej gazety „Yomiuri Shimbun” nowe jednostki rakietowe z całym zapleczem mogłyby zostać ulokowane na zachodniej flance Japonii do końca 2022 r. Zakłada się, oczywiście, stworzenie jednostki stricte obsługującej systemy rakietowe, ale też co naturalne jednostki mającej na celu chronić wyspę w przypadku wrogich działań. Ta ostatnia miałaby również przypisane zadania z zakresu reagowania kryzysowego w przypadku katastrof, co naturalnie wpisuje się w misję Japońskich Sił Samoobrony. Gdyby nowe oddziały pojawiły się w tym rejonie Japonii to liczba miejsc nasyconych systemami rakietowymi w łańcuchu wysp Nansei zwiększyłaby się do czterech lokacji (kluczowa pozostaje Okinawa). Dokładniej oprócz Ishigaki mowa jest już o wyspie Amami-Oshima w prefekturze Kagoshima (tam zlokalizowana ma być jednostka rakietowa) oraz Okinawie (jednostki posiadające systemy rakietowe, jednostki walki radioelektronicznej oraz inne struktury wojskowe), Miyakojima (jednostka rakietowa) w prefekturze Okinawa.
Łańcuch wysp Nansei należy do tzw. pierwszego łańcucha wysp i obecnie jest strategicznym zasobem Japonii, nie tylko jeśli weźmie się pod uwagę kwestię Tajwanu, ale też chociażby szlaków wiodących na Filipiny. Przy czym, rząd Yoshihide Suga jest ostrożniejszy oficjalnie i ma odżegnywać się od podawania konkretów. odnotowan również pozytywne zmiany jeśli chodzi o postawę lokalnego samorządu. Władze wyspy mają wyrażać aprobatę dla rozbudowy obecności wojskowej, przed 2018 r. istniały ku temu wątpliwości. Za jednostkami Japońskich Sił Samoobrony poszłyby, co naturalne, inwestycje w budynki zaplecza, składy amunicyjne, zapewne też ufortyfikowane miejsca dla systemów rakietowych, rozbudowane stanowiska dowodzenia i łączności, etc. Generalnie, jeśli chodzi o wzmacnianie tamtejszej architektury obronnej kraju, to sugeruje się również, że Japonia może wystawić dodatkowe jednostki walki radioelektronicznej. Zakładaną lokacją byłaby wyspa Yonaguni, której militarne wykorzystanie ma być analizowane pod kątem budżetu obronnego kraju na rok 2023. Dodatkowa baza wojska ma potencjalnie powstać również na wyspie Mageshima w prefekturze Kagoshima.
Kolejne kroki władz w Tokio dokładnie uwypuklają coraz bardziej asertywną postawę względem chińskich działań polityczno-wojskowych w całym regionie. Japonia przede wszystkim stawia na interoperacyjność w działaniach z partnerami regionalnymi oraz europejskimi. Jednocześnie, w sposób planowy zwiększając własne zdolności obronne. Priorytetem jest możliwość zbudowania efektywnego systemu odstraszania chińskiej floty oraz sił powietrznych od własnych wysp i rejonów spornych. Dzięki „fortyfikacji” wysp jest możliwość ograniczenia swobody operacyjnej strony chińskiej. Zaś rakietowe systemy przeciwlotnicze i przeciwokrętowe dają szansę na zmniejszenie możliwości wystąpienia agresji w ograniczonym wymiarze, odnoszącej się do jedynie wybranych wysp pierwszego łańcucha, nim nastąpiłaby ę możliwość wsparcia. Należy pamiętać, że japoński przemysł zbrojeniowy prowadzi obecnie prace nad znaczącym rozszerzeniem zasięgu systemów Type 12 SSM produkowanych przez Kawasaki Heavy Industries. Docelowo mogłyby one razić nawet cele nawodne oddalone o 900 do nawet 1500 km od wyrzutni lądowych (sugerowane są również działania w zakresie przystosowania tych pocisków do przenoszenia przez statki powietrzne).
Co więcej, wraz z rozbudową własnych zdolności Japonia pośrednio wzmacnia także obronę Republiki Chińskiej na Tajwanie. Albowiem za systemami rakietowymi podążają zawsze systemy radarowe, jak też chociażby wyposażenie niezbędne do walki radioelektronicznej. Tym samym, spadać będzie również swoboda operacyjna Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej na kierunku tajwańskim czy też filipińskim. Konkludując można śmiało stwierdzić, że Pekin podejmując decyzję o fortyfikowaniu wysp nad którymi ma kontrolę wywołał coś w rodzaju efektu domina. IndoPacyfik staje się obecnie coraz bardziej nasycony małymi bastionami, które uzbraja się pociskami przeciwokrętowymi, przeciwlotniczymi, systemami radarowymi, czy też buduje nowe pasy startowe pozwalające np. na efektywniejsze zwalczanie okrętów podwodnych (ZOP).
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie