Reklama

Geopolityka

Jaka przyszłość Turcji?

Recep Tayyip Erdogan fot. Flickr/United Nations Alliance of Civilizations (UNAOC) Rio Forum
Recep Tayyip Erdogan fot. Flickr/United Nations Alliance of Civilizations (UNAOC) Rio Forum

Nowe wybory odbędą się w Turcji 1 listopada, ale nic nie wskazuje na to, by rządząca dotąd AKP zdobyła w nich większość niezbędną do samodzielnego stworzenia rządu. Tymczasem rośnie poparcie dla kurdyjskiej ugrupowania HDP. Jednocześnie główna opozycyjna partia - CHP - oskarża Erdogana o „cywilny przewrót”. I ma ku temu powody. W dodatku, AKP stoi przed dylematem stworzenia wyborczego rządu tymczasowego razem z HDP i dalszej utraty głosów albo złamania konstytucji – pisze w swojej analizie dla Defence24.pl Witold Repetowicz. 

Według ostatnich sondaży zarówno AKP, jak i CHP mają poparcie na porównywalnym poziomie w stosunku do wyborów czerwcowych, natomiast notowania MHP są nieco słabsze. Jedynie HDP, której poparcie zwykle jest zaniżone, odnotowuje wzrost. Na przykład MetroPoll, który w ostatnim sondażu przed wyborami dawał HDP 11,5 % (dostała 13 %), w najnowszym badaniu przewiduje jej poparcie na poziomie prawie 15 %. To całkowicie rujnuje kalkulacje Erdogana, który sadził, iż wznowienie walk z PKK (Partią Pracujących Kurdystanu- przyp. red.) spowoduje, iż na HDP również spadnie odium terroryzmu, co zraziłoby do tej partii większość Kurdów. Współprzewodnicząca HDP Figen Yuksekdag stwierdziła ostatnio, iż celem tej partii będzie uzyskanie 20% głosów. Jest to realne.

Przyczyną porażki kalkulacji Erdogana jest konsekwentna postawa HDP. Mimo pojawiających się w mediach sugestii, iż kierownictwo PKK jest niezadowolone zarówno z sukcesu wyborczego HDP, jak i w szczególności z propokojowej retoryki Demirtasa, nie znajduje to potwierdzenia w deklaracjach liderów PKK. W jednym z ostatnich wywiadów Cemal Bayik (jeden z najwyższych dowódców PKK) uznał, iż działania HDP są prawidłowe, a PKK i HDP mają inne zadania. To bardzo ważne, gdyż Erdogan na każdym kroku sugeruje, iż HDP jest tylko zalegalizowaną emanacją PKK, co mogłoby otworzyć drogę do jej delegalizacji. PKK zatem nie krytykuje HDP za to, iż partia ta odcina się od przemocy i wzywa do pokoju oraz odnowienia rozejmu. Zresztą PKK podkreśla, że to nie ona rozpoczęła działania zbrojne, a zabójstwo trzech policjantów w Ceylanpinar, które stało się pretekstem dla rozpoczęcia operacji armii tureckiej wymierzonych w PKK, nie było dziełem PKK, lecz organizacji o nazwie „Apocu”. Co więcej PKK również deklaruje chęć wznowienia rozmów, ale żąda obustronnego rozejmu i chce mediacji amerykańskiej. Można to nazwać „ucieczką do przodu”, gdyż trudno oskarżyć USA o stronniczość na rzecz Kurdów, a z drugiej strony, zgoda na taką mediację ze strony Erdogana jest wykluczona (póki ma on wpływ na turecki rząd).

Konsekwentna krytyka zerwania rozejmu przez HDP, połączona z agresywną retoryką Erdogana, powoduje, iż HDP przejmuje resztę elektoratu kurdyjskiego, który wciąż jeszcze popierał AKP. A może to być nawet ponad 5 %. AKP może też utracić część głosów tureckich, gdyż coraz częściej na pogrzebach żołnierzy okazywane jest niezadowolenie wobec wojny. Z drugiej strony, teoretycznie działania wojenne wymierzone w Kurdów mogłyby przyciągnąć do AKP część elektoratu nacjonalistycznego MHP. Zablokuje to jednak formalna „koalicja” z HDP.

Zgodnie z konstytucją, w przypadku rozwiązania przez prezydenta parlamentu, w związku z niemożnością stworzenia rządu, musi powstać rząd „przedwyborczy”, w którym teki muszą zostać podzielone proporcjonalnie między partie, które dostały się do parlamentu. Problem w tym, że jedynie HDP zadeklarowała chęć wejścia do tego rządu. To bardzo niekorzystna sytuacja dla AKP, gdyż MHP ogłosi, iż de facto istnieje koalicja AKP-PKK (Erdogan sam mówił, że nie ma różnicy między HDP i PKK) i cała kampania wyborcza tej partii będzie oparta na tezie, iż AKP zdradziło Turków. AKP nie powstrzyma przepływu elektoratu religijnych Kurdów do HDP, gdyż rozpętana przez Erdogana wojna w Kurdystanie tureckim zjednoczyła Kurdów przeciw niemu, jak nigdy wcześniej. Z drugiej strony AKP straci kolejnych kilka punktów procentowych elektoratu nacjonalistów, wściekłych za obecność HDP w rządzie. Natomiast HDP wchodząc do rządu pokaże tylko, że jest w stanie wziąć współodpowiedzialność za państwo tureckie, a deklaracje Bayika wskazują, iż PKK nie będzie za to krytykować HDP. AKP, wiedząc jakie będą konsekwencje stworzenia takiego rządu robiła wszystko, by nie dopuścić do jego sformowania. Dlatego Davatoglu, już po załamaniu się rozmów z CHP, usiłował namówić MHP do zgody na samorozwiązanie się parlamentu. Wówczas artykuł zobowiązujący go do zaproszenia HDP do rządu nie miałby zastosowania. MHP, oczywiście, się nie zgodziło.

Przed poprzednimi wyborami celem AKP było zdobycie większości konstytucyjnej, by przekształcić Turcję w republikę prezydencką. Wybory 7 czerwca pokazały jednoznacznie, iż większość obywateli jest temu przeciwna. Teraz już nikt nawet nie bierze pod uwagę takiej opcji, więc Erdogan stwierdził, że on i tak rządzi tak, jakby miał takie uprawnienia więc zmiana konstytucji jest konieczna do usunięcia tej niezgodności między prawem a rzeczywistością. Erdogan odmówił też (nazywając to stratą czasu) powierzenia liderowi CHP misji stworzenia rządu po tym, jak na kilka dni przed ostatecznym terminem, po załamaniu się rozmów AKP-CHP, zrezygnował z niego Davatoglu. Co prawda, konstytucja wprost nie zobowiązywała Erdogana do tego, ale taki był obyczaj parlamentarny.  Ponadto wielu tureckich komentatorów uważa, że lider Kilicdaroglu mógł stworzyć rząd. Mogłoby się tak stać w różnych konfiguracjach poparcia, wynikającego także z ewentualnych zakulisowych działań ruchu Gullena (wroga numer 1 Erdogana), mającego swoje wpływy wciąż zarówno w AKP jak i MHP. Byłby to poniekąd rząd „zadaniowy” - jego celem byłoby ujawnienie afer Erdogana i AKP i zniszczenie zarówno prezydenta, jak i tej partii.

AKP ma wiele do stracenia jeśli straciłoby władzę, a Erdogan w szczególności. Chodzi tu, przede wszystkim, o ujawnioną przez progullenowskich prokuratorów aferę nielegalnego obrotu złotem z Iranem, z czego miało czerpać korzyści wielu czołowych polityków AKP, w tym sam Erdogan (bezpośrednio zamieszany był jego syn). Inną sprawą są ujawnione tajne transporty wojskowe kierowane do Syrii. Opozycja żąda ujawnienia ich zawartości, gdyż istnieje duże prawdopodobieństwo, iż była to broń kierowana do ugrupowań dżihadystycznych, w tym Nusry. Ostatnio ukazał się zresztą raport amerykańskiego serwisu informacyjnego McClatchy, z którego wynika, że Turcja przekazała Frontowi al Nusra (będącego częścią Al Kaidy) informacje dot. wkroczenia do Syrii tzw. 30-tej Dywizji, czyli pierwszego, wyszkolonego przez USA oddziału „umiarkowanych rebeliantów”. Projekt tego szkolenia wart był 500 mln USD, a skończył się natychmiastowym wzięciem całego oddziału do niewoli przez Nusrę.

To powoduje, że można wątpić w to czy AKP po ponownie przegranych wyborach będzie chciała oddać władzę. Zwłaszcza, ze będzie to, prawdopodobnie, oznaczać koniec tej partii i przejęcie inicjatywy w tureckim obozie islamistycznym przez gullenistów. W Turcji postawienie przed sądem wysoko postawionych polityków, nawet prezydenta, nie stanowiłoby precedensu a CHP już groziła Erdoganowi ewentualną odpowiedzialnością karną. Lider opozycji Kilicdaroglu już teraz oskarżył Erdogana o dokonanie „cywilnego zamachu stanu”. Dlatego nie można wykluczyć scenariusza siłowego po wyborach. Inną opcją pozostaje dla AKP próba delegalizacji HDP. Już aresztowano ponad 100 lokalnych polityków tej partii, w tym burmistrzów kilku miast. Delegalizacja HDP doprowadziłaby jednak do wojny domowej w Turcji na pełną skalę, PKK deklaruje bowiem, iż na razie się tylko broni i nie wykorzystuje wszystkich swoich możliwości. Taka wojna oznaczałaby dla Europy nie tylko kolejnych uchodźców, ale również niebezpieczeństwo wybuchu walk kurdyjsko-tureckich w Niemczech. Jest tam bowiem aż 4,5 mln osób pochodzących z Turcji, przy czym 3 mln mają niemieckie obywatelstwo.

Trudno powiedzieć jak bardzo realne jest przejęcie władzy przez CHP. Partia ta chce kontynuować proces pokojowy z Kurdami, choć ma korzenie kemalistowskie, a więc opcji, która chciała zdławić wszelką odrębność Kurdów w Turcji. Wiele zależy od tego, w jakiej koalicji ugrupowanie to przejęłoby władzę. Natomiast w wymiarze zagranicznym CHP będzie dążyła do lepszych stosunków z USA, UE oraz kluczowymi państwami regionu. Z całą pewnością oznaczałoby to wycofanie się z popierania dżihadystów w Syrii i lepsze relacje z Egiptem a także Assadem. Mogłoby to też korzystnie wpłynąć na powstrzymanie fali migracji do Europy.

Witold Repetowicz

Zobacz także: Wybory w Turcji – część I: przełom i wielka niewiadoma

Zobacz także: Wybory w Turcji: część 2 - wewnętrzne i regionalne konsekwencje

 

 

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (6)

  1. bromba

    jedno jest pewne. wakacji w Turcji nie będzie :(

  2. Are

    Do tymczasowego rządu wszedł znany działacz MHP, co pozwala Erdoganowi wierzyć w przyciągnięcie części nacjonalistów do AKP. Jeszcze znajdzie pretekst do delegacji HDP a myśl o trwałym wezyrowaniu stanie się ciałem. Wojna z Kursami? Weźmie się Kursów w kamasze i niech się wzajemnie mordują. Nie szkoda poległych tysięcy jak jest możliwość jedynowładztwa. Jazda na tygrysie Erdogana trwa w najlepsze.

  3. Enter

    Trudno przewidzieć jaka będzie przyszłość Turcji, zwłaszcza że wraz z upływem czasu pojawia się coraz więcej pytań i niewiadomych, ale z całą pewnością można powiedzieć, że większość tureckiego społeczeństwa zdecydowała, że ma to być przyszłość poza Europą i poza światem zachodu.

  4. iq

    jak to zwykle bywało w Turcji jak zbytnio religia podnosi głowę to wkracza armia i jest spokój. także nie martwmy się. dziedzictwo Ataturka jest żywe.

    1. Takeha

      No nie wiem. Przez kilka ostatnich lat Erdogan czyścił armię z nieposłusznych wojskowych, więc nie jestem pewien co zrobi armia. Choć szczerze mówiąc żadna armia chyba nie jest zbyt chętna do udziału w wojnie domowej

  5. hp7

    W jakiej sytuacji staje Polska, gdy u sojusznika z NATO wybucha wojna domowa ?

    1. Faszysta

      Legalny rzad czlonka NATO zagrozony destabilizacja(powstaniem, rewolucja) moze zadac pomocy w zdlawieniu buntu na podstawie par. 4 NATO.

  6. JanMikolaj1

    Ciekawe, ale żeby lepiej czytać Turcję należy uwzględnić jeszcze alawitów, których w Turcji jest sporo. Prawdopodobnie popierają CHP i dlatego przy dojściu jej do władzy poprawiły by się stosunki z rzadem Assada.

Reklama