Reklama

Tymczasem przyszłość wschodniej i północnej części prowincji Niniwa komplikuje fakt, iż jest to terytorium wyjątkowo zróżnicowane pod względem etniczno-religijnym. Głównymi grupami etniczno-religijnymi mieszkającymi w tym rejonie, poza sunnickimi Arabami, są chrześcijanie (różnych denominacji – przede wszystkim asyryjczycy, syriacy, chaldejczycy), Szabakowie, jazydzi Kurdowie oraz Turkmeni. W przypadku tych ostatnich sprawę komplikuje fakt, iż część z nich to sunnici, a część szyici. Wszystkie te mniejszości (z wyjątkiem sunnickich Turkmenów i części Kurdów) musiały uciekać przed terrorystami.

W prowincji Niniwa, przed najazdem Państwa Islamskiego w ub. r., mieszkało około 3,5 mln osób, z czego prawie 2 mln w stolicy tej prowincji – Mosulu. Co najmniej milion mieszkańców Niniwy opuścił jednak swe domy, udając się albo do Kurdystanu albo Nadżafu. Jeżeli chodzi o ten drugi kierunek to chodzi głównie o szyitów czyli Szabaków z Pól Niniwy oraz Turkmenów z Tel Afar. Warto też dodać, iż ogólna liczba uchodźców (czy precyzyjniej IDPsów) w Kurdystanie wynosi obecnie 2 mln czyli około 28 % populacji Kurdystanu.

Największe zainteresowanie w Europie budzi los tamtejszych chrześcijan. Według chaldejskiego (katolickiego) biskupa Erbilu (w którego jurysdykcji znajduje się Niniwa) Baszara Matti Warda, z Mosulu i Niniwy uciekło 125 tys. chrześcijan. Bardziej precyzyjnie rzecz biorąc, uciekło więcej, ale dzięki stabilizacji frontu przez Peszmergę (siły zbrojne Kurdów irackich – przyp. red.), część chrześcijan wróciła do swych wiosek w czasie ostatniej zimy. Chodzi o tereny między linią frontu a drogą Akre–Dohuk (dziś jest to główna arteria komunikacyjna Turcja– Erbil). Mieszkańcy uciekli stamtąd, gdy na trzy tygodnie, w sierpniu ub. r. terroryści opanowali Teleskof. Do takich wiosek jak znajdująca się kilka kilometrów dalej Szarafija, jednak nie doszli. Mimo to mieszkający tam Asyryjczycy uciekli. Dziś, jak mówił mi miejscowy ksiądz, nie boją się ataku ze strony Państwa Islamskiego, wierząc w skuteczność stacjonującej w Teleskof Peszmergi oraz nalotów USA (nie oznacza to jednak braku obawy o przyszłość w ogóle). Znacznie mniej szczęścia mają chaldejscy katolicy z kilkunastotysięcznego Teleskof, w którym dziś znajduje się siedziba dowództwa farmandei czyli jednostki Peszmergi (liczącej około 4-5 tys.; 3-4 farmandei tworzy mehwar, czyli linię frontu, która w tym wypadku ciągnie się od Basziki do tamy mosulskiej). Linia frontu przebiega jakiś 2 km dalej w stronę Mosulu, który od Teleskof oddalony jest o 30 km, co powoduje, że mieszkańcy nie mogą wrócić do swych domów. Tutejszy dowódca, generał Sardar Karim, powiedział mi, iż powrót mieszkańców miasta jest obecnie niemożliwy ze względu na bliskość frontu.

Generał Sardar Karim. Fot. Witold Repetowicz

Również Biskup Warda uważa, że chrześcijanie do Teleskof i podobnych miejsc na linii frontu będą mogli wrócić dopiero wtedy gdy terroryści zostaną bardziej odepchnięci od miasta, gdyż obecnie mogą je ostrzeliwać. Według Sardara Karima terroryści muszą co jakiś czas ponawiać ataki nie tylko dlatego, iż wynika to z ich ideologii podboju, ale również dlatego, iż tylko w ten sposób mogą liczyć na napływ nowych ochotników. Ponadto według niego IS wciąż wierzy w to, że może się przebić przez linię frontu mimo amerykańskich nalotów. Biskup Warda ma przy tym pełne zaufanie do oceny sytuacji przez dowódców takich jak gen. Sardar Karim i na pytanie, kiedy mieszkańcy Teleskof będą mogli wrócić do domów, odpowiada, iż, wtedy gdy Peszmerga uzna, iż jest bezpiecznie.

Miejscowi jazydzi znajdują się w podobnej sytuacji co chrześcijanie. Również oni uciekli z wiosek takich jak np. Khatara, znajdująca się kilka kilometrów na północny-wschód od Teleskof i wrócili kilka miesięcy temu, ufając w bezpieczeństwo zapewniane przez tutejszą Peszmergę. Oczywiście dotyczy to tylko wiosek po stronie kontrolowanej przez Peszmergę, ponadto większość jazydów z Szengalu, będącym jednym z dwóch ich głównych skupisk, nie może wrócić gdyż Peszmerga się wycofała z miasta a okoliczne wioski są uznawane za zbyt narażone na atak terrorystów.

Znacznie bardziej złożona jest sytuacja Turkmenów i Szabaków, gdyż są oni szyitami i zdecydowana większość szyickich Turkmenów (ok. 300 tys.) oraz około połowy tj. ok. 150 tys. Szabaków uciekła na szyickie południe Iraku, w rejon Nadżafu. Jednak między tymi dwoma grupami występują istotne różnice – Szabakowie są grupa etniczną spokrewnioną z Kurdami i mówią podobnym językiem a połowa z nich (zdaniem ich szejka, z którym rozmawiałem w Nadżafie) popiera przyłączenie ich terenów do KRG (są też tacy, którym to wszystko jedno byleby mogli wrócić do domu). Niestety na to się nie zapowiada, być może deszyizacja Niniwy okaże się trwała (poza tymi szyickimi Szabakami, którzy zostali w Kurdystanie), choć władze Kurdystanu nie będą stawiać przeszkód dla powrotu Szabaków, ale też można się spodziewać, że nie wystąpią z jakąś specjalną inicjatywą w tym zakresie. Głównym powodem jest kwestia ciężaru z tym związanego – w Kurdystanie jest już ok. 2 mln uchodźców, w dużej mierze sunnickich Arabów z Anbaru i Salahaddin.

Najbardziej złożona jest sytuacja Turkmenów, którzy  dużej mierze odnoszą się z niechęcią do Kurdów i nie mogą też liczyć na wsparcie etnicznie bliskiej im Turcji, gdyż ta popiera sunnickich Turkmenów, którzy ich wygnali z Tel Afar. Mimo deklaracji liderów szyickich nic też nie wskazuje na to by szyiccy i sunniccy Turkmeni mogli nadal żyć razem w Tel Afar. Ci pierwsi skarżą się bowiem, że już wiele lat przed przyjściem IS byli terroryzowani przez sunnickich sąsiadów. Oznacza to, że najprawdopodobniej powrót szyitów oznacza wygnanie z miasta sunnitów, z tym że póki co ten powrót jest mało prawdopodobny, gdyż nie ma kto tego miasta wyzwolić. Kurdowie na pewno nie będą uczestniczyć w takiej operacji, tymczasem obecnie tylko oni są w tym rejonie. Dostęp do miasta jest tylko od strony Sindżaru (rejon kurdyjsko-jazydzki) i Mosulu, zatem warunkiem jakiejkolwiek niekurdyjskiej ofensywy w tym rejonie jest wyzwolenie Mosulu. Problem w tym, że na to też się nie zanosi, gdyż daleko jest od porozumienia w sprawie tego kto miałby to zrobić. Według Bagdadu powinna powstać szeroka koalicja sil rządowych, szyickich Hashd Shaabi, Peszmergi ze wsparciem amerykańskim. Ale idea współpracy z Kurdami i USA napotyka opory wśród bojowników Hashd Shaabi. Z kolei udział Peszmergi w operacjach w mieście Mosulu jest skrajnie niepopularny wśród Kurdów (kurdyjskiej opinii publicznej).

Wprawdzie Hakm Qader w rozmowie ze mną twierdził, że Peszmerga może walczyć wszędzie z terrorystami to należy zwrócić uwagę, że to nie na jednostkach z Sulejmani, lecz tych z Erbilu spocznie ciężar realizacji zadania. Tymczasem Sardar Karim w rozmowie ze mną stwierdził jednoznacznie, iż Peszmerga w tych walkach nie będzie brać udziału, zostawiając jedynie niewielką furtkę dla zmiany takiej decyzji. Według niego prezydent Barzani przedstawił Bagdadowi szereg warunków udziału Peszmergi w operacji, ale jego zdaniem Bagdad nie jest gotów na ich spełnienie. Sardar Karim zdecydowanie odrzucił też możliwość by w Niniwie pojawiły się oddziały Hashd Shaabi, o których Kurdowie, zwłaszcza ci powiązani z Barzanim, mają bardzo złe zdanie. Natomiast według Sardara Karima główny ciężar operacji wyzwolenia Mosulu powinien spocząć na armii sunnickiej tworzonej przez Atheela Nudżajfiego (byłego gubernatora Mosulu), który dysponuje obecnie, zdaniem Karima, ok. 16 tys. żołnierzy w bazach szkoleniowych w Kurdystanie i – podobno – znacznie większa liczbą gotowych do walki członków ruchu oporu w Mosulu. Problem w tym, że rząd Abadiego odrzuca jakąkolwiek współpracę z Nudżajfim, gdyż obawia się, iż doprowadzi to do podziału Iraku.

Jeśli jednak Mosul zostanie wyzwolony przez armię sunnicką przy wsparciu amerykańsko-kurdyjskim, to konsekwencją może być nie tylko podział Iraku ale również trwała zmiana mapy demograficznej Iraku. Sunnici zapewne nie będą się śpieszyli z wyzwalaniem Tel Afar by wpuścić tam szyitów, zresztą bitwa mosulska będzie bardzo długą i krwawą operacją. Tym bardziej nie będą chcieli wpuścić na wyzwolone przez siebie tereny armii rządowej i Hashd Shaabi przed uregulowaniem statusu tych terenów (czyli zapewne nadania autonomii na wzór kurdyjski). To może spowodować osiedlanie na wyzwolonych terenach uchodźców z Anbaru i Salahaddin oraz z drugiej strony osiedlanie szyitów, zwłaszcza uchodźców, w Dijali i Salahaddin, a może też w Anbarze.

Warto dodać, że według biskupa Wardy, a także księdza asyryjskiego z Szrafiji, relacje między poszczególnymi grupami etniczno-religijnymi na Polach Niniwy, przed atakiem IS nie były złe. Obecnie jednak relacje z sunnitami-Arabami legły w gruzach, gdyż ci z podmosulskich wsi (w przeciwieństwie do ludności z samego miasta) masowo poparli IS. Niemniej problem został poniekąd rozwiązany, gdyż wsie sunnickie w pasie zajętym przez Peszmergę uległy zniszczeniu i wątpliwe jest to, by Arabowie-sunnici tam wrócili. Raczej nie będzie na to naciskał Nudżajfi, który potrzebuje poparcia Kurdystanu i zmienił ostatnio retorykę w stosunku do Kurdów (z wrogiej na przyjazną).

Sami chrześcijanie ambiwalentnie podchodzą do przyłączenia Pól Niniwy do Kurdystanu, ale mają świadomość, że obecnie ich bezpieczeństwo zależy od Peszmergi. Biskup Warda stwierdził, że o przyszłości tych terenów powinni zdecydować sami mieszkańcy w referendum. Tamtejszych chrześcijan czeka jeszcze jedno wyzwanie: mało kto z nich zna język kurdyjski, tymczasem język arabski w Kurdystanie systematycznie wychodzi z użycia nawet jako drugi język urzędowy.

Witold Repetowicz

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. crayan

    Moze sie myle ale KTOS czeka az "terrorysci" rusza na Iran a potem - oj bedzie sie dzialo.....

  2. sln

    Irak jako państwo wydaje się nie istnieć już od pewnego czasu, logiczny byłby podział na trzy niepodległe państwa ale nie jest to nikomu z sąsiadów ani mocarstw za bardzo na rękę

  3. Adam B.

    To jakaś kalka? Co to są Pola Niniwy - chyba powinno być Wyżyna Niniwy (plains).

    1. Witold Repetowicz

      Nie wiem kiedy tam wyrosła jakaś wyzyna, za każdym razem gdy tam byłem widziałem wyłącznie równinę i pola. Poza tym "plains" nie oznacza po angielsku wyżyny, miał Pan złego nauczyciela geografii i angielskiego. Pozdrawiam