Reklama

Geopolityka

Indie i Chiny oskarżają się nawzajem o wywołanie granicznego starcia

Fot. Sgt. Michael J. MacLeod/U.S. Army
Fot. Sgt. Michael J. MacLeod/U.S. Army

Siły zbrojne Indii i Chin we wtorek oskarżyły się ponownie nawzajem o wywołanie starć na spornej granicy w zachodnich Himalajach. Obie strony utrzymują, że odpowiedziały strzałami ostrzegawczymi na wrogie posunięcia sił przeciwnika w regionie Ladakh.

Chiny oznajmiły, że siły indyjskie weszły na chińskie terytorium w rejonie południowego wybrzeża jeziora Banggong Co, przez które przebiega granica, co stanowiło "poważną prowokację militarną".

Rzecznik resortu spraw zagranicznych Chin Zhao Lijian powiedział nieco później na konferencji prasowej, że indyjscy żołnierze przeszli nielegalnie na chińską stronę granicy, i wezwał Indie do zdyscyplinowania swoich wojsk.

Indyjskie siły zbrojne wydały komunikat, w którym odrzuciły te oskarżenia. "Ludowa Armia Chin w rażący sposób narusza porozumienia i prowadzi agresywne manewry w okresie, w którym postępują działania na szczeblu militarnym, dyplomatycznym i politycznym" - głosi oświadczenie.

Strona indyjska twierdzi, że chińscy żołnierze usiłowali otoczyć wysuniętą placówkę wojsk Indii i gdy natrafiły na przeciwnika, oddały strzały w powietrze. Ostatni taki incydent na granicy miał miejsce 31 sierpnia; indyjska parlamentarzystka Namghyal Dolkar Lhagyari powiedziała wkrótce potem, że w starciach z siłami chińskimi zginął żołnierz pochodzenia tybetańskiego. Chiński MSZ zaprzeczył, by ktoś zginął w tej potyczce.

Reuters podał niedawno, że Indie wzmocniły oddziały straży granicznej na granicy po starciach z chińskimi oddziałami, do których doszło tam w czerwcu, jednak rzecznik indyjskich sił zbrojnych podpułkownik Harsh Wardhan Pande powiedział w środę, że pojawienie się nowych oddziałów w tym regionie to etap zwykłej rotacji wojsk.

Według komunikatów Pekinu i Delhi obydwie strony konfliktu obserwują sytuację na miejscu i nawiązują kontakt po kolejnych incydentach. W piątek ministrowie obrony Chin i Indii spotkali się w Moskwie, by rozpocząć rozmowy o konflikcie. Były to pierwsze spotkanie na tak wysokim szczeblu, które podjęły strony konfliktu, odkąd doszło do jego eskalacji w maju.

W czerwcu sytuację pogorszyła kolejna potyczka w dolinie rzeki Galwan; nie było wymiany ognia, ale w walce na pięści, kamienie i metalowe pręty zginęli indyjscy żołnierze. Indyjskie media informowały też o co najmniej 40 zabitych Chińczykach. Pekin nie potwierdził informacji o tych stratach.

Starcie było najpoważniejszym incydentem na spornej granicy chińsko-indyjskiej od ponad 50 lat. Obie strony oskarżały się wzajemnie o sprowokowanie agresji i naruszenie ustalonej linii podziału, zwanej linią kontrolną, którą określono w 1962 roku. Umowna granica została wytyczona bardzo niedokładnie, co — jak ocenia AFP — jest przyczyną "nieuchronnych sporów" między Chinami i Indiami.

Pod koniec lipca Indie i Chiny uzgodniły, że przyspieszą wycofywanie wojsk z rejonu spornej granicy w zachodnich Himalajach, jednak od tego czasu Pekin i Delhi kilkakrotnie oskarżały się o naruszenie tego porozumienia.

Spór terytorialny pomiędzy Pekinem a Delhi toczy się od dziesięcioleci. Do potyczek dochodziło w tym roku wielokrotnie. Indie oskarżyły Chiny o wysłanie tysięcy żołnierzy do doliny Galwanu. Według komentatorów Pekin mogła zirytować budowa przez Delhi infrastruktury drogowej w pobliżu granicy.

Sporne tereny to granica, która według Indii liczy 3,5 tys. km i rozciąga się od regionu Ladakh do indyjskiego stanu Arunaczal Pradeś. Chiny utrzymują, że granica ma 2 tys. km, a cały ten stan należy do nich — wyjaśnia Associated Press.

Źródło:PAP
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama