Geopolityka
Francja wzywa opozycję syryjską do utworzenia rządu tymczasowego
Prezydent Republiki Francuskiej François Hollande wezwał w poniedziałek 27 sierpnia opozycję w Syrii do utworzenia jednego, inkluzywnego rządu tymczasowego.
Inicjatywa Hollande'a ma w założeniu wywrzeć dodatkową presję na reżim prezydenta al- Asada, który zdaniem zachodnich polityków już dawno utracił legitymizację. Rząd tymczasowy w planach prezydenta Francji ma uwzględniać wszystkie siły opozycyjne, wewnątrz i na zewnątrz Syrii. Taki organ zostanie, według słów Hollande'a natychmiast uznany przez Francję za jedyną legalną władzę Syryjczyków.
Stanowisko Francji w tej kwestii różni się dość istotnie od poglądów Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Francja od początku rewolucji popierała Syryjską Radę Narodową z siedzibą w Ankarze i gościła wielu przedstawicieli opozycji syryjskiej, w tym np. byłego przewodniczącego SRN Burhana Ghaliuna. Tymczasem USA i UK z biegiem czasu coraz bardziej dystansowały się od SRN, szukając kontaktu z opozycją wewnątrz Syrii.
Ostatnia propozycja Hollande'a nie przystaje do obecnej sytuacji. Problemem jest zarówno rywalizacja zewnętrznej i wewnętrznej opozycji, jak i podziały w jej łonie. Jak słusznie zauważa Waszyngton, jest ciągle za wcześnie na sformowanie jednego opozycyjnego rządu. Wynika to przede wszystkim z warunków panujących w Syrii. Rebelianci, mimo że twierdzą inaczej, nie uzyskali stałej kontroli nad żadnym zwartym obszarem, czy miastem. Dlatego, utworzenie jednego politycznego ciała, a nawet pełna koordynacja działań militarnych w skali kraju nie jest na razie możliwa.
Rywalizacja opozycji zewnętrznej i wewnętrznej kryje w sobie również pewnego rodzaju paradoks. SRN to jak na razie jedyny zorganizowany przedstawiciel opozycji, zrzeszający także uciekinierów z Syrii – uważa się ona za jedynego reprezentanta sił antyrządowych i nie odpowiada na głosy Ligi Państw Arabskich, wzywające do szerszej współpracy z siłami wewnątrz Syrii. Opozycjoniści, którzy zostali w Syrii nie chcą jednak zostać pochłonięci przez SRN, twierdząc, że ta nie rozumie ich potrzeb, ale sami nie mają warunków do utworzenia własnej organizacji wewnątrz Syrii.
Wypowiedź prezydenta Francji, nota bene w dość ekskluzywnym gronie francuskich ambasadorów, a nie przed międzynarodowym gremium, to jak na razie wyraz myślenia życzeniowego, ewentualnie sygnał dla elektoratu mówiący „to Francja jest największym przyjacielem wolnych Syryjczyków”.
Jedyną szansą na utworzenie rządu tymczasowego reprezentującego zarówno siły wewnętrzne, jak i zewnętrzne byłoby utworzenie tzw. korytarzy humanitarnych w Syrii – czyli wydzielonych obszarów pod stała kontrolą rebeliantów. To jednak wymagałoby znacznych sił lądowych, którymi ciągle jeszcze nie dysponują siły antyreżimowe, i wsparcia z powietrza ze strony NATO. A może François Hollande chce właśnie zasugerować nieuchronność rozwiązania militarnego?
Marcin M. Toboła
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie