Reklama

Geopolityka

Co dalej z Syrią?

W chwili gdy trwają intensywne walki w Syrii, społeczność międzynarodowa usiłuje znaleźć formę skutecznego dyplomatycznego nacisku na stronę rządową, a opozycja szuka poparcia Kurdów.


Najnowsze raporty takich zachodnich  mediów jak NBC mówią o intensyfikacji walk w północnej części kraju, w tym w Aleppo, gdzie według stacji ok. 20 tys. uzbrojonych bojowników opozycji ma walczyć z siłami rządowymi.  Mniejsze starcia mają miejsce ciągle w Damaszku, Dayr az-Zor, Dera i wielu innych miastach, miasteczkach i wsiach. W Damaszku, mimo zakończenia największej operacji Wolnej Armii Syryjskiej w przeciągu powstania / rewolucji, "Wulkan Damaszku" w ostatnich dniach dochodziło do wymiany ognia, także w dzielnicach chrześcijańskich, co było rzadkością w przypadku tego konfliktu.


Czynnikiem, który ostatecznie może pogrążyć rząd Syryjski w opinii arabskiej są na pewno wydarzenia w obozie Yarmuk położonym w stolicy kraju. Rzecznik obozu Ramy al-Aszeq w wywiadzie dla palestyńskiego portalu Maan poinformował, iż 27 lipca wojsko wraz z prorządowymi bandytami - członkami milicji zwanej jako "szabiha" przeczesywało teren w poszukiwaniu "terrorystów". W wyniku tego, oprócz uczestników działań zbrojnyc, miało zginąć także kilku cywilów, liczne gospodarstwa domowe miały zostać okradzione. 3 sierpnia z kolei, na skutek wybuchu zginęło 20 mieszkańców obozu, w tym wielu Palestyńczyków. Według al-Aszeqa sprawcą było wojsko regularne, według rządu - osoby te zabił pocisk moździerzowy wystrzelony przez "uzbrojone gangi".


5 sierpnia z kolei, państwowe media syryjskie i irańskie poinformowały o porwaniu kilkudziesięciu pielgrzymów irańskich, którzy chcieli odwiedzić bardzo ważne dla szyitów miejsce - kaplicę Zaynab w Damaszku. To już trzeci taki incydent od początku rewolucji syryjskiej - dwa pierwsze zakończyły się ostatecznie uwolnieniem Irańczyków przez kidnaperów.


Wydarzenie to można postrzegać jako efekt dotychczasowej polityki Iranu, który zdecydowanie popiera al-Asada, czym prowokuje gniew głównie sunnickiej opozycji. Z drugiej strony stanowi ono przesłankę do utrzymania takiego stanowiska i wykorzystania go w wojnie propagandowej poprzez podkreślenie niedozwolonych w prawie humanitarnym działań rebeliantów.


Jeśli chodzi o rozgrywkę na płaszczyźnie dyplomatycznej to w piątek, 3 sierpnia Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwaliło zdecydowaną większością głosów (130 państw było za, 12 przeciw, 31 wstrzymało się) rezolucję w sprawie Syrii, która w domyśle ma wywrzeć większą presję na reżim. Rezolucja, która nie jest wiążąca dla państw członkowskich i stanowi jedynie zalecenie, wzywa obie strony konfliktu do jak najszybszego zaprzestania działań militarnych, przy czym główny ogień krytyki skierowano przeciwko rządowi - za użycie ciężkiej broni i śmigłowców bojowych w gęsto zaludnionych obszarach, na który toczy się walka. Znalazły się w niej również słowa ostrzeżenia przed ewentualnym użyciem broni chemicznej, która prawdopodobnie została kilka tygodni temu przetransportowana z magazynów i według opozycji może zostać użyta przez siły rządowe do stłumienia powstania / rebelii.


Zgromadzenie Ogólne skrytykowało także organ samego ONZ-u - Radę Bezpieczeństwa za brak podjęcia skutecznych kroków dla zatrzymania rozlewu krwi w Syrii. Winą obarczono, co nie dziwi, Rosję i Chiny za nieprzejednane stanowisko i blokowanie rezolucji.


Rezolucja ZO ONZ miała stanowić formę nacisku - jednak reżim syryjski, który od dawna okopał się na swoim stanowisku, iż walczy z uzbrojonymi gangami inspirowanymi przez "imperialistów i syjonistów" raczej pod nim się nie ugnie, tym bardziej, że ciągle cieszy się wsparciem koalicji, której przewodzą Rosja, Chiny i Iran. Dokument stanowić może jedynie wyraz solidarności z opozycją i szerokiego poparcia dla jej sprawy w zdecydowanie przeważającej liczbie państw świata.


Na marginesie działań podejmowanych w ONZ, odbywają się rozmowy w ramach Ligi Państw Arabskich na temat następcy Kofiego Annana, który złożył w czwartek rezygnację. Specjalny Wysłannik ONZ i LPA, którego misja mająca na celu przede wszystkim zakończenie przemocy w Syrii motywował swoją decyzję, m.in. brakiem możliwości pokojowego rozwiązania kryzysu, a także zbyt jednostronnym stanowiskiem ONZ przypisującym niemal całą odpowiedzialność za patową sytuację rządowi al-Asada.


Katar, który jest jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników reżimu syryjskiego, ustami ministra SZ Hamada bin Dżasima Al Thani wyraził stanowiska, że następca Annana musi mieć zdecydowanie inne zadanie i mandat. Powinien działać w kierunku "pokojowego przekazania władzy". Hamad bin Dżasim ma zapewne na myśli ustąpienie prezydenta Baszszara al-Asada, do czego od dawna wzywają sunnickie monarchie Zatoki, na co z kolei na pewno nie zgodzą się Rosja i Chiny.


Należy przypuszczać, że pozostałe państwa arabskie, z nielicznymi wyjątkami (Sudan, Irak, Liban) zgodne ze stanowiskiem Kataru, niedługo przedstawią zbliżoną do emiratu opinię. Pokojowy transfer władzy bez al-Asada, w ocenie Syrii i jej sojuszników będzie jednak oznaczał naruszenie suwerenności tego państwa, co za tym idzie - przewrót "w białych rękawiczkach".


Pozostając na polu dyplomatycznym, należy zwrócić uwagę na to, iż kurdyjski członek Syryjskiej Rady Narodowej z siedzibą w Turcji, Abd al-Basit Sayda udał się z wizytą do Autonomicznego Regionu Kurdystanu, aby rozmawiać o roli Kurdów w powstaniu przeciwko al-Asadowi. 1 sierpnia Sayda spotkał się tam prezydentem autonomii Massudem Barzanim. Natomiast obecnie rozmawia z szefem tureckiego MSZ Ahmetem Davutoglu, przedstawicielem ARK, oraz Kurdyjskiej Rady Narodowej Syrii. Sayda zapewnił syryjskich Kurdów, że w ewentualnym, nowym państwie syryjskim będą oni mieli szczególną pozycję, zgodną z ich aspiracjami i oczekiwaniami.


Sayda, przedstawiciel największego ciała syryjskiej opozycji poza granicami kraju wykluczył jednak z dialogu członków Partii Unii Demokratycznej Kurdystanu, powiązanej z Partią Pracujących Kurdystanu, co odpowiada stanowisku Turcji. SRN, uznawszy tożsamość syrjskich Kurdów, wykluczył jednak ustami Saydy ewentualny podział kraju.


Podsumowując, zarówno na płaszczyźnie militarnej w Syrii, jak i w aspekcie politycznym wokół tego kraju sytuacja daleka jest ciągle od rozstrzygnięcia. Mimo pewnych sukcesów zbrojnej opozycji, jej coraz lepszej organizacji i wyposażenia, oddania części terytorium Kurdom przez rząd i licznych dezercji, w tym m.in. generała Syryjskiej Gwardii Republikańskiej Manafa Tlasa, nie można przewidywać rychłego zwycięstwa którejkolwiek ze stron. Rezygnacja Kofiego Annana i impas w ONZ odsuwa natomiast w czasie ewentualne polityczne rozwiązanie konfliktu.


Marcin M. Toboła

Reklama

Komentarze

    Reklama