Geopolityka
Chiny wystrzeliły "tysiące pocisków" na Morzu Południowochińskim
W swoistej odpowiedzi na pojawienie się amerykańskiego okrętu wojennego w rejonach uznawanych przez Chiny za obszar ich kontroli, państwowe media ujawniły przekazy odnoszące się do ćwiczeń ogniowych chińskiego lotnictwa. Oczywiście opatrzonym dość łatwym do odczytania przekazem, że symulowano właśnie uderzenia na okręt lub okręty przeciwnika, wykorzystując do tego zróżnicowane uzbrojenie.
Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (ChALW) ponownie chwali się zmasowanymi ćwiczeniami ogniowymi w rejonie Morza Południowochińskiego. W ciągu dwóch dni, według doniesień tamtejszych mediów, dziesiątki samolotów dokonywało nalotów bombowych oraz ostrzału rakietowego celów imitujących wrogie okręty. Samoloty ćwiczyły również bardziej klasyczne formy ataków na cele nawodne za pomocą działek.
W trakcie symulowanych ataków użyto, zgodnie z oficjalnym przekazem propagandowym, „tysiące sztuk” uzbrojenia. Komunikaty podkreślają, że załogi miały trenować precyzyjne rażenie wybranych celów oraz uderzenia saturacyjne. W tym ostatnim przypadku chodzić miało zapewne o takie nasycenie rejonu działań napadem powietrznym, w taki sposób że przeciwnik nie byłby w stanie skutecznie przeciwdziałać stronie chińskiej. Piloci operowali przy tym na bardzo małych wysokościach, niemal tuż nad powierzchnią wody.
Manewry miały poderwać w powietrze statki powietrzne należące do Floty Morza Południowego, stanowiącego część Dowództwa Południowego Teatru ChALW, przede wszystkim samoloty uderzeniowe Xi’an JH-7. Wskazuje się, że do ćwiczeń mogło dojść w bliskości strategicznej dla Chin wyspy Hajnan w dniach 14-15 maja. Przy czym, dopiero po kilku dniach informacje miały pojawić się najpierw na kanałach Dowództwa Teatru Południowego i później w chińskim radiu oraz telewizji.
Tak ostentacyjne wskazanie na spektakularne ćwiczenia ogniowe ma być łączone z kolejnymi rejsami amerykańskich jednostek należących do 7 Floty US Navy w regionie. Zauważa się chociażby sprawę niszczyciela rakietowego typu Arleigh Burke USS Wilbur Curtis, który miał operować w rejonie Cieśniny Tajwańskiej i Wysp Paracelskich. W obu przypadkach wywołując sprzeciw strony chińskiej, która wskazuje, iż Stany Zjednoczone nie mają prawa do przeprowadzania misji odnoszących się do zapewnienia swobody nawigacji (FONOP) w spornych rejonach.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie