Reklama

Geopolityka

Chiny testują satelitę ''porywacza'': nowa odsłona gwiezdnych wojen?

  • Fot. Piqsels/Domena publiczna
    Fot. Piqsels/Domena publiczna

Według Pentagonu Chiny w tym tygodniu testowały satelitę, która manewrując przechwyciła inny obiekt znajdujący się na orbicie.

Amerykanie twierdzą, że Chiny realizują w ten sposób program wojen gwiezdnych. Satelita „porywacz” otrzymała nawet specjalne określenie – mobilny pojazd wynoszenia satelitów MSLV (mobile satellite launch vehicle). W czasie eksperymentu MSLV za pomocą specjalnego ramienia przechwycił jeden z trzech minisatelitów umieszczonych na orbicie 20 lipca br. przez rakietę Long March-4C z kosmodromu Taiyuan (znajdującego się w północno-centralnych Chinach).

Według Chińczyków był to tylko jeden z naukowych eksperymentów kosmicznych, a pojazd wyposażony w ramię-manipulator jest tak naprawdę przygotowywany do zdalnego prowadzenia napraw i konserwacji obiektów na orbicie. Podkreślają przy tym, że jest to o wiele bezpieczniejszy sposób działania niż wysyłanie w tym samym celu załogowych promów kosmicznych.

Ale zachodni analitycy przypuszczają, że trzy satelity są specjalnie opracowane dla programu wojen gwiezdnych: Chuangxin-3 (Innowacja-3), Shiyan-7 (Eksperyment-7) oraz Shijian-15 (Praktyka-15), a „porywaczem” kosmicznym jest Shiyan-7.

„Standardowe” sposoby niszczenia satelitów

Oficjalnie są trzy główne sposoby unieszkodliwiania satelitów:

  • zakłócanie (trudne do testowania w czasie pokoju);
  • przejęcie kontroli (jeszcze trudniejsze niż zakłócanie);
  • niszczenie, np. za pomocą rakiet, laserów czy min antysatelitarnych (metoda bardzo kosztowna podczas prób i zdolne są do niej tylko najlepiej wyposażone i najbogatsze siły zbrojne).

Jak dotąd głośno mówiło się tylko o trzeciej metodzie. Swoje antysatelitarne systemy rakietowe opracowali bowiem i oficjalnie testowali zarówno Rosjanie, Amerykanie jak i Chińczycy.

Obecnie można już mówić o dwóch następnych sposobach walki na orbicie. Oba stały się głośne właśnie dzięki Chińczykom. Pierwszy to asymetryczny sposoby działania, w których prymitywnymi sposobami, np. rozrzucają śmieci na drodze satelity można go zniszczyć lub co najmniej ciężko uszkodzić.

Drugi to porwanie z orbity (co jak widać jest możliwe nie tylko za pomocą promów, ale również z wykorzystaniem innych bezzałogowych satelitów).

Rakiety antysatelitarne

Początkowo za najskuteczniejszy sposób niszczenia satelitów uznawano wybuch jądrowy. Później jednak skupiono się na bardziej wyrafinowanych i precyzyjnych sposobach działania polegających przede wszystkim na wykorzystani rakiet antysatelitarnych.

Pierwszym amerykańskim, skutecznym rozwiązaniem tego typu był pocisk ASM-135 ASAT, opracowany na bazie rakiety AGM-69 SRAM. Do jego przenoszenia planowano wykorzystywać samoloty F-15. To właśnie za pomocą tego typu statku powietrznego i rakiety ASM-135 udało się w styczniu 1984 r. zniszczyć satelitę, który znajdował się w odległości 555 km od ziemi. Był to jednak jedyny test tego typu i program skasowano w 1988 r.

Amerykanie jednak nie zrezygnowali i przygotowując swój system obrony przeciwko rakietom balistycznym, niejako przy okazji z sukcesem sprawdzili możliwości rakiet RIM-161 Standard Missile 3 niszcząc nią 21 lutego 2008 r. starego szpiegowskiego satelitę USA-193.

Rosjanie również nie kryli się z badaniami nad bronią antysatelitarną. Przy czym planowali wykorzystanie zarówno uzbrojonych satelitów, broni laserowej jak i odpowiednio wyposażonych samolotów. Do tego celu przerobiono nawet 6 myśliwców Mig-31.

Najmniej swoimi możliwościami chwalili się Chińczycy. Byli jednak od dawna podejrzewani o prowadzenie tajnych, wojskowych programów kosmicznych. Jeden z ich największych sekretów dotyczył systemu rakietowego ASAT, którym w styczniu 2007 r. Chińczykom udało się faktycznie zniszczyć na orbicie swojego starego satelitę meteorologicznego.

Po wybuchu na orbicie pojawiło się dziesiątki tysięcy miniaturowych okruchów, które stały się ogromnym zagrożeniem dla załogowych i bezzałogowych pojazdów kosmicznych. W ten sposób Chińczycy odkryli, że rozrzucenie w odpowiedni sposób na orbicie „kosmicznych śmieci” może być równie zabójcze jak rakieta. Już raz odprysk farby o mało, co nie rozbił iluminatora promu kosmicznego. Celowe wyrzucenie w przestrzeń kosmiczną garści śrub lub nakrętek może być równie niszczące jak wystrzelenie rakiety.

Reklama

Komentarze

    Reklama