Reklama

Geopolityka

Cameron przedstawił własną wizję Europy. Dziś wieczorem będzie konstruował dla niej zaplecze międzynarodowe

Wieczorem w Rydze odbędzie się szczyt państw nordyckich, bałtyckich i Wielkiej Brytanii.


Gdy w styczniu 2011 roku w Londynie zakończył się pierwszy w historii szczyt brytyjsko- nordycko- bałtycki koncentrowano się na jego wydźwięku politycznym a nie jego temacie przewodnim jakim były zielone technologie, współpraca gospodarcza i energetyczna. Zdaniem części komentatorów Wielka Brytania podkreśliła wtedy przed francusko- niemieckim tandemem swoją zdolność do budowania szerokich koalicji, niektórzy mówili natomiast o początku budowy własnego bloku politycznego.


Dziś co prawda „Merkozy” już Brytyjczykom nie zagraża, jednak proces zamykania się gremium decyzyjnego UE w obrębie Eurogrupy postępuje i nie zmienia tego nawet okołobudżetowy ukłon Berlina w kierunku Londynu. Reakcją na taki stan rzeczy stało się nie tylko przedstawienie opinii publicznej własnej wizji integracji europejskiej przez premiera Davida Camerona -zresztą szeroko nad Wisłą komentowanej-, ale i powrót do idei szczytu brytyjsko- nordycko- bałtyckiego. To właśnie dziś wieczorem w Rydze będziemy świadkami kolejnej odsłony konsultacji grupy państw północy, której chciałaby liderować Wielka Brytania.



To bardzo ciekawe, że to ważne wydarzenie polityczne odbędzie się w kilka dni po szczycie krajów nordyckich, bałtyckich i Grupy Wyszehradzkiej w Gdańsku. Zasadne pytanie jakie w tym kontekście należy postawić to czy Londyn planuje poszerzyć format północnych spotkań o Polskę? Polskę, o której odnośnie jej duetu z Niemcami pisze się jako "nowej Osi" (mocno przesadzone określenie).


Moim zdaniem wszystko zależy od określenia brytyjskich celów- tzn. tego czy wyspiarze zamierzają w jakiejś formie stanąć na czele nowych krajów członkowskich UE, czy też ich aspiracje nie wykraczają poza poziom północnego klubu.


W pierwszym przypadku rozbieżność co do politycznych celów olbrzymiego obszaru wschodniej unijnej flanki jest tak duża, że potrzebny byłby dodatkowy bodziec, który wspomógłby Camerona w jego projekcji. Mam tu na myśli oczywiście Polskę, która choć nie należy do pierwszoligowych graczy to jednak posiada pewien potencjał, tradycję i struktury mogące skonsolidować cały region. Region, w którym oprócz paradygmatu ekonomicznego nadal silne są resentymenty związane z próbą narzucenia mu niemieckiego bądź rosyjskiego hegemona, w którym idea państwa narodowego jest nadal żywa, a hasło "więcej Europy" nie wykracza poza wąskie salony polityczne. Czynnikiem niwelującym różnice -o czym warto pamiętać- jest także wstępne porozumienie co do unijnej perspektywy budżetowej.


Choć szanse na taki obrót spraw są nikłe to jednak efekt zniwelowania "mowy berlińskiej Sikorskiego" przez "mowę Camerona" jest nader atrakcyjnym tematem do przemyśleń...


Piotr A. Maciążek

Reklama

Komentarze

    Reklama