Reklama

HMS „Arfon” był w rzeczywistości typowym brytyjskim trawlerem rybackim, zbudowanym w 1908 r. w Goole, East Riding w Yorkshire. Po wybuchu wojny Royal Navy zaadoptowała go do zwalczania min stawianych przez niemieckie okręty podwodne, jednostka stacjonowała w bazie Portland Harbour. Wykorzystywany ją w tej roli przez trzy lata, do feralnego kwietnia 1917 r. To właśnie wtedy okręt zatonął po wybuchu miny, tracąc dziesięciu marynarzy z trzynastoosobowej załogi.

Trałowiec HMS „Arfon” w okresie I wojny światowej. Fot. Historic England

Wrak trałowca odszukano u wybrzeży Anglii koło Dorset (przy przylądku St Alban) w 2014 r., a więc prawie dokładnie 100 lat po zatonięciu. Jest on bardzo dobrze zachowany, widoczny jest pokład działowy, miejsce na trał oraz siłownia. Jest też unikatem, ponieważ większość okrętów zatopionych na płytkich wodach wydobyła brytyjska marynarka. W przypadku HMS „Arfon” pierwszy nurek zszedł do wraku dopiero w 2014 r. Od razu powstało zagrożenie, że na trałowcu pojawi się duża grupa łowców pamiątek, albo - co gorsza - rabusiów.

Obecnie, zgodnie z sugestią organizacji „Historic England”, brytyjski departament kultury i sportu podjął decyzję, by HMS „Arfon” objęto aktem prawnym „Protection of Wrecks Act 1973”. Oznacza to, że miejsce zatonięcia trałowca zostało otoczone ochroną prawną i mogą na nim przebywać tylko ci płetwonurkowie, którzy otrzymali wcześniej licencję „Historic England”.

Wrak trałowca HMS „Arfon”. Fot. Historic England

Sprawa HMS „Arfon” ponownie wzbudziła dyskusję, jak zabezpieczać podwodne zabytki przed rabunkiem i niszczeniem. Wszyscy zdają sobie już sprawę, że w środowisku płetwonurków jest bardzo dużo osób, które nie patrząc na konsekwencje niszczą wraki, zabierając na pamiątkę fragmenty ich wyposażenia lub nawet kadłuba. Do takich sytuacji dochodziło również w Polsce, czego przykładem mogą być szczątki samolotu niemieckiego niknącego na Ławicy Słupskiej.

Obecnie jedynym rozsądnym rozwiązaniem wydaje się być wydobycie tego, co jest możliwe na powierzchnię. Problem w tym, że często nie wiadomo potem, co z wydobytymi przedmiotami zrobić. Przykładem mogą być szczątki bombowca rosyjskiego Douglas A-20 Havoc z II wojny światowej, wydobytego z dna Bałtyku koło Władysławowa w 2014 r. Zgodnie z informacjami prasowymi Dyrekcja Muzeum II wojny światowej w Gdańsku nie przyjęła propozycji Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i nie chciała go przyjąć do swojej ekspozycji.

Na szczęście Muzeum Lotnictwa w Krakowie bez wahania zdecydowało się zaopiekować szczątkami samolotu, uznając go za jeden z najcenniejszych swoich eksponatów. Na podobną decyzję o wydobyciu czeka wrak niemieckiego okrętu podwodnego z II wojny światowej. Byłby on wielką atrakcją dla turystów w Trójmieście, ale jak na razie nie ma woli doprowadzenia tej sprawy do końca.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. Zen

    A-20 gnije w Krakowskim muzeum przykryty plandekom. Taki to najcenniejszy zabytek.