Bliski Wschód w ogniu. Zamachy w Damaszku i coraz więcej ofiar

Dżihadyści powiązani z tzw. Państwem Islamskim przeprowadzili zamachy terrorystyczne w stolicy Syrii – Damaszku. Zaatakowano chrześcijański kościół. W tym czasie, nad Syrią trwa powietrzne starcie między Izraelem, a Iranem.
W atakach na damasceński kościół Mar Elias zginęło 20 osób, a ponad 50 zostało rannych. Terrorysta otworzył ogień do ludzi z broni automatycznej, a następnie zdetonował pas szachida. Prawdopodobnie, to nie był jedyny atak organizowany przez tzw. Państwo Islamskie, ponieważ w jednym z aut na południu Damaszku doszło do detonacji ładunków wybuchowych – zapewne przedwcześnie. O tym, że za atakami stoi tzw. Państwo Islamskie poinformował syryjski Minister Spraw Wewnętrznych. Dżihadystyczna organizacja nie przyznała się do odpowiedzialności za ataki.
Czytaj też
Specjalny wysłannik ONZ ds. Syrii - Geir Pedersen potępił „w najostrzejszych słowach atak terrorystyczny na kościół św. Eliasza”. Nazwał je „tą odrażającą zbrodnią”. W swoim oświadczeniu stwierdził, że „tymczasowe władze Syrii przypisały ten atak ISIS i wzywa władze do przeprowadzenia pełnego dochodzenia i podjęcia działań”. Sąsiednia Turcja nazwała atak „zdradzieckim” i zakłóceniem wysiłków na rzecz osiągnięcia stabilności i bezpieczeństwa w Syrii. Terrorystyczny atak, po pogromach na alawickim wybrzeżu, może rzutować na nowe władze Syrii, ponieważ bezpieczeństwo wewnętrzne jest wciąż uznawane za niepewne, a mniejszości etniczno-religijne zagrożone.
Co z Syrią?
Gdy piszę te słowa, wciąż trwa wojna powietrzna Izrael-Iran, a Syria – chociaż nie mówi się o tym w polskich mediach – znalazła się w strefie walki pomiędzy oboma państwami. Zwłaszcza na druzyjskim południu w regionie Dary trwa powietrzny pojedynek między systemami przeciwlotniczymi Izraela, a nadlatującymi pociskami i dronami. Wciąż w Syrii jest tzw. strefa buforowa, którą wytyczyło IDF pod al-Kunejtrą. Część walk powietrznych jest nad tą strefą, ale część bezpośrednio nad terytorium kontrolowanym przez syryjskie władze, więc kraj ten zamieniono w bufor do izraelskiej obrony przeciwlotniczej, nad głowami, mieszkańców.
Syrians Call for National Unity After Attack on Mar Elias Church in Damascus pic.twitter.com/yoSjDEqv0W
— Levant24 (@Levant_24_) June 22, 2025
O podobnych przypadkach raportują kurdyjskie media. Serwis rudaw.net donosi: „Region Kurdystanu i Irak leżą pod trasą lotów wielu z tych pocisków. W ostatnich dniach pojawiło się kilka doniesień o dronach i szczątkach spadających z nieba, które wywoływały pożary. W sobotę podejrzany irański dron rozbił się (…) w prowincji Niniwa. Oddzielnie wybuchł pożar w prowincji Sulejmani, a lokalne władze podejrzewają, że przyczyną był spadający dron lub fragmenty pocisku”. W weekend odnotowano dwa ataki dronowe pod Erbilem – stolicą irackiego Kurdystanu. Nie do końca wiadomo czy to wynik wymiany ciosów między Izraelem, a Iranem, czy też próba sięgania przez Iran amerykańskiej infrastruktury w Iraku i Kurdystanie.
Jaki odwet Iranu?
Terrorystyczne ataki w Damaszku zbiegły się z włączeniem USA do wojny przeciw Iranowi oraz szykowanemu przez Teheran odwetowi. Jeżeli faktycznie za zamachami stoi tzw. Państwo Islamskie to inspiracja z Teheranu jest wątpliwa, ponieważ Iran z ISIS prowadził wojnę. Natomiast jeżeli za atak terrorystyczny odpowiada inna bliskowschodnia frakcja zbrojna to już nie można mieć pewności, czyje służby ten atak mogły zainspirować.
Za jedną z taktyk odwetu uznaje się właśnie wykorzystanie przez Iran organizacji terrorystycznych. Co prawda osłabione zostały: Hezbollah i Hamas, a Huti geograficznie są ograniczeni, ale nie oddala to wcale zagrożenia. Ogarnięty wojną region wygenerował całe pokolenie tzw. psów wojny, którzy nie znają innej rzeczywistości niż zbrojna walka. Te grupy wciąż są szalenie niebezpieczne.
Bilans ofiar walk Izrael-Iran rośnie. W izraelskich atakach na Iran miało zginąć co najmniej 950 osób, a 3450 zostało rannych. Z kolei, w irańskich atakach na Izrael zginęły 24 osoby, a ponad tysiąc zostało rannych.
Suchar
He he będzie nowy szef Syrii ich scigał, aż się za własną rękę złapie.