Geopolityka
Afganistan: ponad setka osób zabitych w zamachu
Nie zapomnimy tego, nie wybaczymy, zmusimy was, byście za to zapłacili - powiedział w czwartek prezydent USA Joe Biden, zwracając się do sprawców zamachu z Kabulu. Jak dodał, ten atak nie przerwie misji ewakuacyjnej i nie zmienił jego zdania na temat decyzji o wyjściu z Afganistanu. Jak agencji AP przekazał anonimowy afgański urzędnik, zebrano ciała co najmniej 95 Afgańczyków. Jego zdaniem ostateczny bilans afgańskich ofiar zamachów może być jeszcze wyższy. Śmierć poniosło też co najmniej 13 Amerykanów, łącznie zginęło więc ponad 100 osób.
"Nie wybaczymy, nie zapomnimy, dorwiemy was i zmusimy was, byście za to zapłacili" - powiedział Biden podczas wystąpienia w Białym Domu. Prezydent oznajmił, że polecił dowódcom wojskowym przygotowanie planu uderzenia odwetowego wobec przywódców Państwa Islamskiego, dodając, że choć nie ma jeszcze całkowitej pewności co do autorów zamachu, amerykańskie służby mają pewne informacje na ten temat.
"Odpowiemy w miejscu i czasie naszego wyboru" - zapowiedział.
Biden oświadczył, że mimo iż Państwo Islamskie prawdopodobnie planuje kolejne ataki, misja ewakuacji cywilów z Kabulu będzie prowadzona zgodnie z planem, by zrealizować daną przez Amerykę obietnicę. Dodał, że jeśli wojsko będzie potrzebowało wysłania dodatkowych sił w tym celu, wyrazi na to zgodę. Zaznaczył jednak, że nie będzie potrzebne to do wzięcia odwetu na terrorystach.
Mówiąc o 13 poległych w Afganistanie żołnierzach, Biden określił ich mianem "bohaterów", którzy oddali swoje życie, by ratować innych. Jak dodał, byli oni częścią "misji niespotykanej wcześniej w historii". Ataki były wymierzone w tłum zebranych przed lotniskiem ludzi, którzy zamierzali przedostać się do portu lotniczego, by uciec z Afganistanu, którym od połowy sierpnia rządzą talibowie.
Biden dodał, że łącznie z Kabulu ewakuowano ponad 100 tys. osób, z czego ponad 7 tys. w ciągu ostatnich 12 godzin.
Wyrażając kondolencję rodzinom ofiar przywołał swoje doświadczenia utraty swojego syna Beau, weterana armii USA.
"Po części znam to, co teraz przeżywacie. Ma się takie uczucie, jakbyście byli wciągani w taką czarną dziurę i nie możecie się z niej wydostać" - powiedział prezydent. Wyraził też współczucie dla "wszystkich afgańskich rodzin zabitych, w tym dzieci".
Według najnowszych doniesień, w podwójnym zamachu pod lotniskiem w Kabulu zginęło co najmniej 95 Afgańczyków, a niemal 200 zostało rannych.
Biden powiedział, że bierze odpowiedzialność "za wszystko, co się dotychczas wydarzyło". Stwierdził jednocześnie, że zamach nie zmienił jego zdania na temat wycofania wojsk z Afganistanu, powtarzając swój argument, że jedyną alternatywą dla wyjścia zgodnie z umową zawartą z talibami przez Donalda Trumpa było wysłanie dodatkowych wojsk i narażenie ich na niebezpieczeństwo.
Prezydent odrzucił również krytykę współpracy z talibami w akcji ewakuacyjnej. Jak stwierdził, współpracę tę wymusiła sytuacja na miejscu, ale oparta ona jest na "wspólnych interesach własnych", tj. jak najszybszym zakończeniu misji ewakuacji. Biden dodał, że USA nadal będą pomagać wydostać się z Afganistanu narażonym osobom także po wyjściu sił z kraju, za pomocą środków własnych, jak i przy współpracy z talibami.
"To nie są dobrzy ludzie, ale mają swoje ważne interesy. Chcą być w stanie utrzymać funkcjonowanie lotniska (...) i gospodarki" - zaznaczył prezydent.
Podczas konferencji prasowej, już po przemówieniu Bidena, rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki stwierdziła jednak, że ewakuacja wszystkich Afgańczyków, którzy chcą wydostać się z Afganistanu, nie będzie możliwa.
Lotnisko w Kabulu jest kontrolowane przez zachodnie wojska, cały czas trwa z niego ewakuacja obywateli państw zachodnich i Afgańczyków.
Do przeprowadzenia zamachów przyznało się Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (IS-Ch), znana z brutalności i fanatyzmu organizacja terrorystyczna skłócona z ruchem talibów.
Czytaj też: Zabito jednego z liderów Państwa Islamskiego
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie