Reklama

Geopolityka

100 myśliwców i latające tankowce dla Ukrainy? [KOMENTARZ]

Fot. US Air Force
Fot. US Air Force

„Opcja natychmiastowego podniesienia zdolności polega na wyciągnięciu zakonserwowanych samolotów F-15C/D Eagle, E-2C-2000 Hawkeye i KC-135R które magazynujemy i wysłaniu ich na Ukrainę” – przekonuje Stephen Blank, ekspert think-tanku Foreign Policy Research Institute. Jego zdaniem modernizacja ukraińskiego lotnictwa to dla administracji Bidena strategiczna szansa na powstrzymanie ewentualnej agresji na Ukrainie, ale również zadanie Rosji ciosu na płaszczyźnie propagandowej.

W tekście opublikowanym przez Atlantic Council, amerykański analityk, przekonuje, że wzmocnienie Sił Powietrznych Ukrainy byłoby znaczącym krokiem administracji Joe Bidena, który jasno pokazałby, że Stany Zjednoczone nie będą tolerować „niewłaściwej” polityki rosyjskiej w Europie Wschodniej. Byłaby to decyzją będąca konsekwencją obecnych działań, rozwiązująca w znacznym stopniu problem nieskuteczności działań Zachodu wobec Rosji, związanych z jej zaangażowaniem w konflikt na wschodzie Ukrainy i aneksją Krymu.

Niezbędna modernizacja na którą brak czasu i środków

Zdaniem Stephena Blanka, potrzebne jest zdecydowane działanie, a wzmocnienie sił powietrznych Ukrainy daje bardzo dobry stosunek koszt-efekt. Jest to o tyle istotne, że jak przyznają sami Ukraińcy, remonty i podtrzymanie gotowości operacyjnej posowieckich maszyn jakimi dysponują jest bardzo kosztowne, a do 2030 roku większość samolotów bojowych nie będzie zdatna do lotu. Stworzy to jeszcze większą dysproporcję względem licznie obecnych, nie tylko na Krymie, rosyjskich maszyn, w tym nowych samolotów Su-30SM, Su-34 i Su-35S które tam stacjonują. Stąd właśnie prowadzone przez Kijów programy modernizacji najmniej wyeksploatowanych maszyn, ale też plan szybkiego przezbrojenia na zachodnie samoloty wielozadaniowe.

Problemem są jednak ogromne koszty. Obecnie trzon lotnictwa stanowią dwie niepełne brygady lotnictwa uzbrojone w około 50 maszyn Su-27 i trzy brygady wyposażone w nie więcej niż 80 lżejszych MiGów-29 oraz po jednej brygadzie bombowo-rozpoznawczych Su-24 i szturmowych Su-25. Kijów planuje do 2035 roku przezbroić co najmniej cztery brygady lotnicze w jednolity typ samolotów wielozadaniowych, zastępując przede wszystkim Su-25 i MiGi-29. O ile finanse pozwolą, w dalszej perspektywie wycofane zostaną Su-27 i Su-24. Rozważany jest zakup cięższych maszyn, takich jak Super Hornet, Rafale czy Eagle, ale realne możliwości finansowe pozwolą najprawdopodobniej wybrać samoloty lżejsze i tańsze w eksploatacji jak F-16 lub Gripen, o czym pisałem niedawno w tekście „Francja czy USA - kto dostarczy myśliwce dla Ukrainy?” Oznacza to realnie znacznie zmniejszenie liczebności lotnictwa taktycznego przy zwiększeniu jego elastyczności i znaczącym skoku jakościowym.

100 samolotów "z naftaliny" dla Ukrainy?

Propozycja Stephen Blank sięga znacznie dalej. Jego zdaniem USA powinny zdecydować się, na sugerowany przez byłego polskiego ministra obrony Janusza Onyszkiewicza program „Leand-Lease dla Ukrainy” lub innego rodzaju finansowany przez USA pakiet pomocy, który obejmowałby dostawy nie tyle sprzętu, co całego pakietu zdolności operacyjnych dla ukraińskiego lotnictwa. Mowa jest o 100 lub więcej maszynach F-15, 6-8 maszynach wczesnego ostrzegania E-2C-2000 Hawkeye i 8-12 latających tankowcach KC-135R, wraz z łączami danych Link-16, inteligentną amunicją, pociski manewrujące oraz odpowiedni sprzęt rozpoznawczy i celowniczy. Jak pisze ekspert think-tanku Foreign Policy Research Institute – „wysłałoby to Moskwie jednoznaczną wiadomość i pomogłyby powstrzymać wszelkie przyszłe plany inwazji.”

image
Widok na składowisko AMARG z lotu ptaka. Widać m. in. zakonserwowane F-15 Eagle Fot. Davis-Montain AFB/US Air Force

 

Skąd miałyby pochodzić te dostawy? Jeśli chodzi o uzbrojenie lotnicze, to oczywiście z bieżącej produkcji amerykańskich firm zbrojeniowych. Najszybsza i najtańsza możliwość dostawy samolotów, to zdaniem Blanka skorzystanie z maszyn F-15C/D, E-2C-2000 i KC-135R stojące na „pustynnym składowisku” AMARAG (309th Aerospace Maintenance and Regeneration Group) w Arizonie. Po ich przywróceniu do sprawności i ewentualnej modyfikacji mogą zacząć relatywnie szybko trafiać do służby. W tym czasie możliwe byłoby też przeszkolenie ukraińskiego personelu.

Maszyny F-15 to zdaniem amerykańskiego eksperta logiczny zamiennik dla rosyjskich Su-27, zapewniający podobne osiągi i znacznie większe możliwości bojowe. W przyszłości możliwa byłaby modernizacja F-15C/D, podobna do zaoferowanej Japonii, a więc obejmująca m.in. radar AESA. Samoloty wczesnego ostrzegania E-2C Hawkeye, mniejszy odpowiednik AWACS`a, oraz tankowce KC-135R to tak zwane „force multipliers”, zwielokratniające możliwości operacyjne. Wszystkie te maszyny znajdują się obecnie w AMARAG, są zakonserwowane i możliwe do przywrócenia zdolności bojowych w przeciągu od kilku do kilkunastu miesięcy.

Alternatywna opcja to dostarczenie Ukrainie fabrycznie nowych maszyn w standardzie F-15QA Advanced Eagle lub F-15EX Eagle II, co byłoby znacznie bardziej kosztowne i wiązało się z przekazaniem najnowszych technologii. Ze względu na oba te czynniki jest to raczej mało prawdopodobne w obecnej chwili. Zapotrzebowanie na nowe samoloty F-15, również ze strony USAF, jest dziś dość poważne. Znacznie bardziej realne wydaje się wykorzystanie samolotów zmagazynowanych, które jednak można poddać szarookiej modernizacji.

Mocny argument dla USA

Dziś propozycje Stephena Blanka, eksperta amerykańskiego think-tanku Foreign Policy Research Institute, wydają się bardzo ambitne i generujące wiele zawirowań w regionie, ale w przypadku dalszego zaostrzania się sytuacji na wschodzie Ukrainy i presji ze strony Rosji, realne jest bardziej zdecydowane wsparcie Kijowa. Mało prawdopodobne, aby było to 100 ciężkich myśliwców i latające tankowce, ale całkiem realne jest wykorzystanie przez administrację Bidena narzędzi finansowych i politycznych jakimi dysponuje, aby ułatwić Ukrainie zakup amerykańskich samolotów. Nie jest też wykluczona propozycja jakiegoś rodzaju rozwiązania pomostowego, na przykład w postaci jednej czy dwóch eskadr samolotów wielozadaniowych „wyciągniętych z naftaliny”.

Z jednej strony byłby to jasny sygnał zaangażowania, a z drugiej pomoc tego typu stanowi silny argument dla Kijowa, aby kupić sprzęt właśnie z USA. W dłuższej perspektywie, nawet hojne dofinansowanie takiego zakupu opłaciłoby się zarówno amerykańskiemu przemysłowi lotniczemu jak i interesom Waszyngtonu. Z tej perspektywy jest to z jednej strony ciekawa propozycja zagrania na nosie Rosji a z drugiej zabezpieczenia pozycji USA w regonie. Zarówno pozycji militarnej jak też ekonomicznej, na chłonnym rynku jakim są państwa przezbrajające się z technologii posowieckiej na zgodną z zachodnimi standardami.

Reklama
Reklama

Reklama

Komentarze (6)

  1. ZSMW

    Ukraina użyje pewnie tych samolotów przeciw....Polsce bo Rosji się boi jak diabeł święconej wody!!!

  2. Kasia

    Ilość samolotów Ukrainy a nasza ilość poraża.Stroimy piórka a Ukraina choć rosyjskie samoloty to jednak mamy o czym myśleć.

  3. gnago

    Kompletna bzdura bez wzięcia oligarchów za pysk bez podniesienia pensji przeciętnego Ukraińca do poziomu odkładania oszczędności. Będą wybierać to co od wieków czynili ucieczkę tam gdzie spokojnie. Do Polski i Rosji i na Zachód. Bo za jankeskie i oligarchów interesy nikt nie będzie walczyć Pamiętam te tłumy chłopaków kilka lat temu gotowych robić za wikt i opierunek czy za 5zł /h byleby w kamasze nie iść

    1. Nie wiem gdzie ty żyjesz ale wiesz nie wszyscy w Polsce zarabiają jak Obajtek, a 5 zeta za godzinkę to całkiem niedawno Polakom w ochronie płacili.

    2. Tr-

      oj pracowali w latach 90

  4. Kris

    Raczej mało znam się na lotnictwie ale sądzę, że z tym przekazaniem będzie sporo problemów 1. Brak wyszkolonych pilotów a na to trzeba czasu. 2. Brak wyszkolonej obsługi do samolotów i całej infrastruktury na to też potrzebny jest czas. Tak więc myślę że to tylko taka pieśń przyszłości i realnie na tu i teraz zupełnie nierealna. Sami przechodziliśmy ten sam etap przesiadka z rosyjskich migów na F-16 i trochę to trwało i w przypadku Ukrainy będzie dokładnie tak samo większy sens miała by oplot bo zabezpieczy własne niebo pociski p-panc już mają. Ale my możemy sobie jedynie tutaj luźno dywagować najlepiej jak by jakiś pilot napisał ile trzeba czasu na szkolenie.

  5. NAVY

    Ale o Polsce pan Onyszkiewicz zapomniał ? My powinniśmy mieć lotnictwo na poziomie co najmniej 150-200 maszyn bojowych ,aby dać przeciwwagę lotnictwu Rosji ...

  6. qwert

    Nawet jak dostaną za darmo to i tak połowa będzie stać na kołkach, a utrzymanie reszty puści Ukrainę z torbami

Reklama