Geopolityka
Francja: Koniec jednej kampanii, początkiem drugiej. Prezydent na froncie wojny z terroryzmem [KOMENTARZ]
Francja wybrała – dziewiątym prezydentem V Republiki, a zarazem najmłodszym przywódcą Francji od czasów Napoleona został Emmanuel Macron. Nie jest to jednak koniec wyborczej walki – w czerwcu obywatele oddadzą głosy w wyborach do Zgromadzenia Narodowego. Natomiast polityka zagraniczna i bezpieczeństwa Macrona i przyszłego rządu Francji będzie determinowana w dużym stopniu przez zagrożenie terrorystyczne i skuteczność walki z nim.
W niedzielny wieczór Francja poznała nowego prezydenta - jest to trzydziestodziewięcioletni Emmanuel Macron, były minister gospodarki w gabinecie François Hollande'a, który w kwietniu ubiegłego roku zdecydował się utworzyć własny ruch polityczny, a następnie ogłosił swój start w wyborach. Według danych francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych kandydat centrum zdobył 66,06-procentowe poparcie, natomiast na Marine Le Pen zagłosowało 33,94 proc. wyborców. Tegoroczne wybory były rekordowe pod względem liczby osób, które zdecydowały się nie odwiedzić lokali wyborczych – 25,44 proc. uprawnionych do głosowania nie wzięło udziału w wyborach, co jest największym wynikiem od 1969 r.
O poparciu dla poszczególnych kandydatów wiele mówi wyborcza geografia. Na Emmanuela Macrona głosowała przede wszystkim zachodnia cześć kraju, obwody zlokalizowane w Masywie Centralnym, region Île-de-France oraz duże miasta. Kandydatka Frontu Narodowego zyskała największe poparcie w północno-wschoniej części Francji, w części departamentów położonych nad Morzem Śródziemnym, a także w małych miastach i rejonach wiejskich.
To jednak nie koniec wyborczych zmagań. W czerwcu Francuzi po raz kolejny pójdą do urn, tym razem, aby wybrać skład Zgromadzenia Narodowego. Dopiero te wyniki wskażą, w którym kierunku będzie zmierzała Francja przez najbliższe lata. Według badania OpinionWay-SLPV opublikowanego w ubiegłym tygodniu ugrupowanie Macrona mogłoby liczyć na większość głosów w parlamencie. Jeśli jednak wyborcze prognozy nie sprawdzą się, Francję czekają rządy w ramach kohabitacji, co dla Macrona wiązałoby się z o wiele trudniejszym procesem wdrażania zapowiedzianych przez niego reform, o ile byłby on w ogóle możliwy.
Niewykluczone, że polityczny impas przełożyłby się na proces modernizacji armii zapowiedzianej przez kandydata centrum. Podobnie ewentualny brak powodzenia inicjatyw dotyczących ożywienia gospodarki, czy ograniczenia radykalizmu będzie oddziaływać na siły zbrojne. W pierwszym wypadku w oczywisty sposób przekłada się to bowiem na możliwość finansowania armii, a w drugim - na obciążenie francuskich wojsk prowadzonymi od pewnego okresu z dużą intensywnością działaniami antyterrorystycznymi o charakterze ochronnym na terenie kraju.
Czytaj także: Odbudować potęgę Francji. Wizja Marcona i Le Pen [ANALIZA]
Brak przełożenia wyborczych deklaracji na rzeczywistość wpłynąłby z kolei na rozczarowanie elektoratu skłonnego do głosowania na pozostałe ugrupowania w tym na partie skrajne. Zarówno Jean-Luc Mélonchon, lider skrajnej lewicy, jak i Marine Le Pen mimo przegranej zanotowali dobre wyniki w czasie wyborów prezydenckich, co daje im dogodny punkt wyjścia w rozwijającej się kampanii parlamentarnej. W obecnej sytuacji wiele będzie zatem zależało od sprawnego działania nowo wybranego prezydenta, choć należy pamietać, że wybory do Zgromadzenia Narodowego odbędą się w połowie następnego miesiąca, a to nie daje wiele czasu na wdrożenie zapowiedzianych planów.
Wizerunek nowego prezydenta będą kształtowały m.in. jego decyzje w kwestiach bezpieczeństwa oraz polityki międzynarodowej. W czasie wieczoru wyborczego oraz w kampanii silnie wybrzmiał europejski akcent. Macron jest bowiem zwolennikiem pogłębienia integracji europejskiej także w dziedzinie bezpieczeństwa. W tej kwestii wiele będzie jednak zależało od poparcia Berlina, który przez francuskiego prezydenta-elekta postrzegany jest jako główny sojusznik Paryża.
W programie wyborczym prezydenta-elekta padła deklaracja osiągnięcia poziomu 2 proc. PKB przeznaczanych na cele wojskowe do 2025 r. Fundusze mają zostać przeznaczone na modernizację potencjału nuklearnego Francji, a także broni konwencjonalnej dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych i służb bezpieczeństwa – od dronów i satelitów dla służb wywiadowczych po samoloty transportowe oraz pojazdy bojowe.
W programie kandydata centrum poświęcono także miejsce obronie w cyberprzestrzeni. Jest to efekt nie tylko rosyjskich manipulacji w czasie wyborów prezydenckich w USA, ale także kampanii dyfamacyjnej wymierzonej w Macrona. Prezydent-elekt będzie chce kontynuować współpracę z NATO przy jednoczesnych próbach pogłębiania integracji europejskiej w wymiarze bezpieczeństwa. Do pewnego stopnia należy się więc spodziewać kontynuacji polityki obecnego prezydenta Francois Hollande'a, który opowiadał się za utrzymaniem współpracy transatlantyckiej.
Czytaj więcej: Prezydencka rozgrywka w cyberprzestrzeni
Macron będzie również musiał zmierzyć się z zagrożeniem terrorystycznym. Wśród propozycji znalazło się zwiększenie liczby policjantów i żandarmów. W przypadku Francuzów walczących po stronie tzw. Państwa Islamskiego i powracających do kraju twórca "En Marche!" proponuje utworzenie specjalnych zamkniętych centrów, gdzie takie osoby byłyby lokowane i poddane procesowi resocjalizacji. Jak wskazywano wcześniej, zagrożenie terrorystyczne jest obecnie we Francji na tyle istotnym czynnikiem, że obciąża już nie tylko służby mundurowe, ale też siły zbrojne. Widok żołnierzy z jednostek artylerii, pancernych czy piechoty morskiej patrolujących ulice miast jest normą, a stan wyjątkowy trwa już ponad półtora roku. Prawdopodobnie to właśnie znalezienie odpowiedzi na to wyzwanie, obok ożywiania francuskiej gospodarki wpłynie na ocenę przez Francuzów nowego przywódcy V Republiki i skuteczność jego działań.
Czytaj także: Ciche poparcie Merkel dla Macrona. Nowa oś Berlin - Paryż? [ANALIZA]
Ta kwestia będzie mieć też bardzo istotne znaczenie dla francuskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, gdyż zagrożenie terrorystyczne obecnie w dużej mierze definiuje działania Paryża w tym zakresie. Trzeba pamiętać, że rzutuje ono zarówno na zakres i możliwości zaangażowania Francji na przykład na wschodniej flance, czy kierunek w jakim Paryż będzie chciał kreować politykę bezpieczeństwa Unii Europejskiej. Najlepszym tego przykładem jest charakterystyczne dla Francuzów skupienie się na misjach ekspedycyjnych, które mają zapobiec wzrostowi zagrożeń terrorystycznych czy nielegalnej migracji. Dlatego paradoksalnie, to terroryzm może okazać się kluczowym wyzwaniem dla nowego prezydenta Francji, a walka z nim przesądzić o skuteczności jego działań w innych obszarach.
Zobacz też: SKANER Defence24: Żyjemy w złotej erze terroryzmu? Rękawek: „Zamachy są nieodłączną częścią demokracji”
Extern
Co by tam nie myśleć o Francuskich socjalistach to trzeba przyznać że dokonali rzeczy niewiarygodnej, przecież François Hollande miał poparcia na kilka procent. Ten marny wynik rzutował na całą Francuską partię socjalistyczną A oni bez skrupułów schowali Hollanda pod dywan, wypchnęli na stelaż jego współpracownika Emmanuel Macrona, przekonali całą opinię publiczną że pokłócił się on ze swoim zapleczem politycznym że jest on niezależnym kandydatem, jak to nawet z pełną powagą na ustach mówiły nasze media "centrystą". Zmobilizowali wszystkie nawet wrogie im siły polityczne aby poparli ich kandydata przeciwko kobiecie, narodowej-socjalistce córce swego ojca, która od wielu lat mówi to samo. Nie wahali się nawet używać typowo populistycznych metod starając się być bardziej nawet anty niż narodowcy. I zrobili to jeszcze tuż po kilku zamachach terrorystycznych które wyraźnie działały na korzyść Le Pen. Naprawdę dużej klasy social engineering, szacun dla profesjonalizmu ich spin doctorów.
josef K
__w sumie racja, ale trzeba pamiętać, że przy stanie świadomości współczesnych społeczeństw zachodnich, ich wytresowaniu i wcześniejszej operacji na poziomie inżynierii społecznej zmieniającej strukturę społeczną, to nic trudnego. Dobry prestigitator wyciągnie z kapelusza królika, którego lud obwoła prezydentem.
Marek
Fakt, że kontrkandydatka była nie do przyjęcia, ale zabawy francuskiej lewicy skończą się tym, o czym mówią przepowiednie i Paryż zostanie zniszczony rękami swoich własnych mieszkańców. Jego przedmieścia wszak już od dawna podpalane są przez tych pieszczoszków, których zawsze bronią francuscy toleraści i inni podobni im socjaliści.