Reklama

Geopolityka

Ekspert: Białoruś ma zielone światło z Kremla na operację na granicy

Fot. 16 Dywizja Zmechanizowana/Twitter
Fot. 16 Dywizja Zmechanizowana/Twitter

Wbrew tezom o napięciach pomiędzy Mińskiem i Moskwą, mamy do czynienia z koordynacją działań pomiędzy nimi w ramach tzw. kryzysu migracyjnego – mówi PAP ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Marek Menikszak. Według niego hybrydowa operacja na granicach UE zainicjowana przez Białoruś i mająca zielone światło z Kremla ma określone cele polityczne.

„Strona białoruska wykorzystuje w swoich działaniach poparcie Rosji i to na kilku płaszczyznach: w postaci wspólnego stanowiska politycznego i działań informacyjno-propagandowych, a także działań w dziedzinie bezpieczeństwa – demonstracji siły takich jak przeloty rosyjskich bombowców czy niezapowiedziane ćwiczenia desantu przy granicy z Polską” – mówi Marek Menkiszak, kierownik zespołu rosyjskiego w warszawskim OSW.

„Mińsk może w ten sposób demonstrować wobec UE, że "za jego plecami" stoi Moskwa. Celem tych działań jest wzmocnienie pozycji Alaksandra Łukaszenki w relacjach z UE” – wskazuje ekspert.

Również Kreml wykorzystuje tę sytuację, by wzmocnić swoje karty i „występować w roli nieformalnego pośrednika”.

„Dla Moskwy to wymarzona sytuacja: UE, Niemcy, Francja zwracają się do Władimira Putina z apelami, by wpłynął na sytuację, powstrzymał Alaksandra Łukaszenkę przed eskalowaniem” – dodaje rozmówca PAP.

Według niego „hybrydowa operacja na granicach UE zainicjowana przez Białoruś i mająca zielone światło z Kremla” ma określone cele polityczne.

„Białoruś chce nawiązania formalnego dialogu i politycznej legitymacji władzy Aleksandra Łukaszenki, a także powstrzymania kolejnych sankcji, zwłaszcza gospodarczych, a w perspektywie – znoszenia dotychczasowych. Z kolei Rosja też ma w tym interes, bo sankcje wobec Mińska pośrednio uderzają także w nią” – wyjaśnia analityk.

image
Reklama

Mówiąc o scenariuszach dalszego rozwoju sytuacji, Menkiszak mówi o wariancie stopniowej deeskalacji oraz możliwego zaostrzenia.

„Widzimy symboliczne gesty w postaci rejsów powrotnych do Iraku, pewnego zmniejszenia nacisku na granicę. Jest to jednak ciągle pewna gra, bo w obu sytuacjach Mińsk ma możliwość odwrócenia sytuacji. Poza tym: nic za darmo. Białoruskie władze domagają się korytarza humanitarnego i by UE płaciła za powroty migrantów. Przy ciągłej obecności migrantów na terenie Białorusi daje to pole do szantażowania UE” – ocenia Menkiszak.

„Alaksandr Łukaszenka straszył wprost, że na granicy może dojść do eskalacji, co w najczarniejszym scenariuszu może oznaczać nawet lokalny konflikt zbrojny na granicy. Wypowiedzi o tym, że do obozowiska uchodźców ktoś próbuje przerzucać broń z Donbasu czy zmasowane deklaracje ministerstwa obrony o rzekomym zagrożeniu ze strony Polski, na które Białoruś jest gotowa odpowiedzieć, są ewidentnym elementem tej wojny psychologicznej, straszenia bezpośrednich sąsiadów, ale i całego Zachodu” – mówi ekspert OSW.

„Mniej radykalny wariant eskalacji to ponowne nasilenie ataków na granicę i kontynuowanie kryzysu humanitarnego przy wskazywaniu jako winnych Polski i strony unijnej” – dodaje.

Jak podkreśla, „ta kampania trwa zresztą cały czas, przy czym aktywnie uczestniczy w niej Rosja”. „Propaganda obu krajów przekonuje o brutalności polskich służb granicznych i policji, naruszaniu zasad prawa i wartości europejskich, o bezczynności UE i organizacji międzynarodowych. Putin już kilkukrotnie osobiście wyraził swoje oburzenie "brutalnością polskich funkcjonariuszy", głębokie zatroskanie o kobiety i dzieci na granicy” – mówi Menkiszak.

Jego zdaniem celem tych działań jest „uruchomienie całej debaty wewnątrz UE, przekonanie, że najważniejsze jest rozwiązanie kryzysu humanitarnego, a w tym celu konieczne są polityczne i finansowe koncesje wobec Mińska”.

„Dla Rosji kryzys na Białorusi to tylko jeden z kierunków destabilizacyjnego działania. Widzimy poważny kryzys na granicach z Ukrainą z groźbą przerodzenia się w konflikt zbrojny. Trwa wspierany przez Rosję kryzys energetyczny, który prowadzi do gigantycznego wzrostu cen surowców i potencjalnych sporów w UE i na Zachodzie, dotyczących strategii działania wobec Rosji” – zaznacza Menkiszak.

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze (7)

  1. Palmel

    Dlaczego nikt nie pisze co jest przyczyną tego konfliktu tylko o jego skutkach

    1. bc

      Być może niezdolność Rosji(na skutek sankcji za Ukrainę) do dłuższego dotowania Białorusi m.in tanią ropą na dotychczasowych zasadach co spowodowało nerwowość Łukaszenki(budżet mu się przestał spinać) co spowodowało wystawienie kontrkandydatów w wyborach dziwnie powiązanych ze wschodnim sąsiadem co spowodowało biało-czerwono-biały karnawał i przegranie wyborów co spowodowało pacyfikację ludności co spowodowało sankcję zachodnich demokracji co spowodowało dalszy kryzys gospodarczy i naciski Rosji na "integrację" co spowodowało pomysł z turystami na granicy UE?

  2. Alfred

    Dzis wydaje sie to abstrakcja ale moze sie to skonczyc tak ze Rosja rekami bailoruskiego spoleczenstwa wysle Backe w zaswiaty i wtedy z nowym dyktatorkiem najada Ukraine a w konsekwencji nasze wojska , rumuskie, angielskie, tureckie zostana prawdopodobnie wyslane na odsiecz Ukrainie. Final wxsali lustrzanej w Moskwie bedzie taki ze Bialorus straci Brzesc i Grodno, Ukraina straci Lwow ale zyska Krym , Rumunia przejmie Moldawie a Rosja wschod Ukrainy.

    1. a

      A kto wyśle? takiś chętny to jedź.

  3. Sóweren

    a kto prawił o "niesnaskach" między Wową i Baćką? zaledwie sobą gardzą, ale interesiki mają wspólne, z tym że Kreml jest w fazie konsumpcji Mińska

  4. czarno to widzę

    Baćka rewanżuje się nam za próbę jego obalenia finansowaną przez Polskę. Należy przy tym pamiętać, że w tym samym czasie inni nachodźcy śmigają przez nasz kraj do Niemiec, wykupując przewóz na Ukrainie...

  5. Kiks

    Prawda jest taka, że jak ruscy nie dadzą pieniędzy to Łukaszenka nic nie może, bo sam ich nie ma. Dlatego należałoby raczej prześledzić przepływy pieniężne w tym czasie.

  6. dim

    Po pierwsze, należy odebrać Rosji i Białorusi chętnych do bycia narzędziem tej operacji. Nie, tego nie da się zrobić łagodnie, toteż aktualne przepisy prawne nie zabezpieczają naszych dzieci i wnuków skutecznie przed kolonizacją i zdominowaniem Europy przez niechcianych obcokulturowych. (1)Wszyscy brutalnie traktujący naszych mundurowych, winni zostać ujęci, jeśli szamocą się - "w trakcie ujęcia" dotkliwie potraktowani, jeśli uciekają - strzelać tak, by zranić (już w lesie, za bezpośrednią granicą, w Grecji już tak postępowano tej jesieni). (2) Oczywistych niebezpiecznych bandytów oczywiście, że należy eliminować jako terrorystów, w trakcie akcji. Tryb przyspieszony i wyrok typu iks lat więzienia i praw publicznych, za każdą bandycką napaść na mundurowego, o ile nie zagrażała jego zdrowiu i życiu. (3) wprowadzenie danych biologicznych do europejskiej bazy danych. (4) Obligatoryjnie zabór wszelkich przedmiotów o wartości, na poczet poniesionych kosztów - bardzo ważne ! (5) Specjalny zakład karny, z separatkami, o chlebie i wodzie, bez światła, przez miesiąc. (6) Jeśli zachowuje się spokojnie, dostaje następnie wybór, z podpisaniem i nagraniem na wideo tego, że dobrowolnie wróci skąd przybył i w sposób, w jaki przybył - albo wyrok nie zostanie mu zmieniony na 9 lat i 11 mcy w zawieszeniu. (7) Następnie dopiero z powrotem wywalić gościa do Łukaszenki. By temu zapobiegać, Łukaszenka też musiałby wtedy trzymać całą dywizję na granicach. Oczywiście, osoby spokojne, nieatakujące naszych OBROŃCÓW, wywalać do Łukaszenki można i trzeba od razu, bez innych szkód, ale obowiązkowo z zaborem środków pieniężnych i wartościowych przedmiotów (ich formalna licytacja), na ponoszone przez nas koszty ochrony granicy. To bardzo ważne, ma im się odwidzieć próbowanie po wiele razy, mają skarżyć się tym innym kandydatom na narzędzia agresji. Kandydaci na nowych nachodźców, zwłaszcza gdy czynią to z czynną pomocą rosyjskich/białoruskich służb (owe lasery w oczy...) mają z góry wiedzieć, czym ryzykują. Świecenie w oczy laserem też oczywiście to im należy sądownie "zaliczyć".

  7. Zbuta

    Nie no litości! To trzeba być" ekspertem" żeby dojść do takich wniosków? Może jeszcze trzeba mieć kilka fakultetów. Nooo brawo!

Reklama