Reklama

Geopolityka

Co doprowadziło do ukraińskiego "Wagnergate"?

zdjęcie ilustracyjne: Fot: Vitaly V. Kuzmin/CC BY-SA 4.0
zdjęcie ilustracyjne: Fot: Vitaly V. Kuzmin/CC BY-SA 4.0

Co doprowadziło do ukraińskiego „Wagnergate”, czyli historii wokół klęski domniemanej operacji specjalnej wymierzonej w rosyjską prywatną firmę wojskową, tzw. grupę Wagnera, która miała doprowadzić do zatrzymania przez Ukrainę kilkudziesięciu jej członków? - zastanawia się Radio Swoboda.

Latem 2020 roku ukraińskie media podały, że służby specjalne Ukrainy przygotowywały operację mającą doprowadzić do zatrzymania grupy tzw. wagnerowców i w tym celu zwabiono ich na Białoruś. Według medialnych doniesień operacja się nie powiodła, gdy o planach poinformowano biuro prezydenta Ukrainy.

Na Ukrainie poszukiwana jest wysoko postawiona osoba, będąca wtyczką, która mogła doprowadzić do załamania się operacji - podkreśliło w niedzielę wieczorem Radio Swoboda i przypomniało, że w sprawie prowadzi śledztwo dziennikarskie portal Bellingcat.

Z filmu - według wstępnych informacji - wynika, że amerykańskie i ukraińskie służby planowały ująć tzw. wagnerowców, którzy mieli lecieć z Mińska do Stambułu pod pretekstem wylotu do Wenezueli. Samolot miałby wylądować na Ukrainie, gdzie tzw. wagnerowcy byliby zatrzymani.

Reklama
Reklama

W sierpniu portal Ukraińska Prawda pisał, że w grupie, którą planowano zatrzymać, były osoby mogące być powiązane m.in. z zestrzeleniem w 2014 roku malezyjskiego Boeinga 777 nad Donbasem.

W ramach operacji specjalnej bojownicy jakoby zostali zatrudnieni na podstawie podrobionych umów do ochraniania odwiertów naftowych w Wenezueli. Podczas werbunku mieli mówić o przestępstwach, jakich dopuścili się na terytorium Ukrainy, ponieważ myśleli, że pokazują w ten sposób "pracodawcy" poziom swoich "kwalifikacji" - podała Ukraińska Prawda.

Jak pisał portal, ukraiński wywiad podejrzewa, że mogło dojść do wycieku informacji do rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). W rezultacie 29 lipca w Mińsku zatrzymano bojowników, a następnie przekazano ich Rosji 14 sierpnia, choć o ich ekstradycję zwróciła się Ukraina.

W niedzielnej rozmowie z telewizją Current Time redaktor naczelny portalu Cenzor.net Jurij Butusow powiedział, że w operacji brały udział też służby specjalne USA i Turcji.

"Jeśli nie było tej operacji, to partia Sługa Narodu, która ma większość w Radzie Najwyższej (parlamencie Ukrainy), powinna po prostu szybko utworzyć komisję albo przeprowadzić naradę w tej sprawie i rozstrzygnąć - czy była, czy nie. Jeśli nie było, to należy zdemaskować wszystkich tych, którzy rozpowszechniają nieprawdziwe informacje. Ale z jakiegoś powodu, niestety, przez siedem miesięcy Sługa Narodu odrzuca jakiekolwiek posiedzenia, jakiekolwiek oficjalne przesłuchania w sprawie tzw. Wagnergate" - podkreślił.

Według niego polecenie przesunięcia w czasie operacji wydał szef biura prezydenta Andrij Jermak, a decyzję poparł prezydent Wołodymyr Zełenski. Zdaniem Butusowa rozkaz przeniesienia operacji był równoznaczny z jej klęską.

Deputowany Sługi Narodu Ołeksandr Kaczura powiedział z kolei w tym samym programie, że opowiada się za powołaniem komisji śledczej w tej sprawie w Radzie Najwyższej. Ocenił, że w mediach rozpowszechnianych jest wiele fałszywych informacji na ten temat.

Źródło:PAP
Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (2)

  1. rob ercik

    Może przy okazji ustala kto odpiwiy za spalenie żywcem 50 ludzi w Odessie ... w dzień ... na oczach tysięcy świadków ...

    1. Jarek

      Masz na myśli tych agentów FSB? Wiesz, co by się stało, gdyby oni zrealizowali swoje plany? Wojna to nie zabawa, czasem jest brutalna - patrz jak Rosja mordowała (bombardowanie miast) kobiety i dzieci w Syrii. To i tak mała ofiara (Odessa), w porównaniu z konsekwencjami, które zabici agenci Rosji chcieli wywołać.

  2. nie Niuniu

    nawet z pobieżnej analizy tekstu wynika, że na Ukrainie jest wysoko postawiony ruski agent. Podkablował on operację kremlowi. Sługus Putina Łukaszenka oddał mu jego zabójców. A Rosja nigdy nie mówi prawdy, chyba że chodzi o teksty tak nazywane w znanej gazecie, lub wygłaszane przez zawodowego kłamcę Ławrowa.

Reklama